Relikwia in spe



Niepokojące fakty:

1. Jak wiadomo, katolicy z upodobaniem wykopują zwłoki ludzkie, a następnie umieszczają kawałki nieżywych ludzi w kościołach, a niekiedy nawet wystawiają je publicznie ku uciesze gawiedzi, która na ich widok klęka, śpiewa i maca je. Ostatnio na przykład do Studzionki wywieźli fragmenty ręki księdza Popiełuszki*, którego zaczęli kawałkować zaraz po tym, jak zrobili go błogosławionym.

2. Prawo kościelne rozróżnia trzy kategorie relikwii**
- pierwszego stopnia - kości świętego lub błogosławionego (tworzone z kosteczek palców, kości udowej lub włosów) oraz fragmenty krzyża. Kiedyś relikwiom pierwszego stopnia przypisywano szczególne moce ozdrowieńcze lub cudotwórcze.
- drugiego stopnia - przedmioty, które należały do świętego, na przykład fragmenty szat lub innych rzeczy, z którymi miał styczność w sposób ciągły oraz przedmioty odkryte przy ekshumacji. Najważniejszą relikwią drugiego stopnia jest tzw. Całun Turyński. Gdy zakończy się proces beatyfikacyjny JPII, będą to np. jego narty lub sutanna***.
- trzeciego stopnia - czyli materiał potarty o relikwie pierwszego stopnia. Święty musiał ich przynajmniej raz dotknąć.

3. Kiedy miałam 3 lata, JPII, który wtedy nie był jeszcze JPII, przyjechał do Oświęcimia i poza tym, że modlił się przy krzyżu, towarzyszącym budowie kościoła św. Maksymiliana****, odwiedzał domy tamtejszych wiernych, w tym mojej babci i podczas tej wizyty wziął mnie na ręce. Przebieg owego spotkania zna mój tata, który czasami zagląda na scenki, więc może podać dodatkowe szczegóły.

4. Zgodnie z prawem kościelnym, jeśli aplikacja JPII na stanowisko świętego zostanie rozpatrzona pozytywnie, to ponieważ zostałam przez niego przynajmniej raz dotknięta, stanę się relikwią trzeciego stopnia. Subito.

OŚWIADCZENIE

Będąc relikwią trzeciego stopnia in spe po JPII, mogę spodziewać się prób zawłaszczenia moich zwłok i wyciągania z nich fragmentów moich narządów, a następnie rozwożenia ich po świecie, w związku z czym zaczynam odczuwać narastające obawy.

Przewiduję, co prawda, fragmentację mojego ciała po śmierci, ale wolałabym, aby moje narządy zostały umieszczone w środku innych, żyjących jeszcze ludzi, lub jeśli okażą się nieprzydatne do tego celu, oddane do badań, a to nie to samo, co rozkawałkowanie w celu produkcji relikwii. Wizja, że moje fragmenty byłyby umieszczone w złoconych relikwiarzach, nie uspokaja mnie.

Aby uniknąć żenujących scen, niniejszym składam publiczne OŚWIADCZENIE, iż nie chcę zostać pokawałkowana na cele kultu religijnego po śmierci, a tym bardziej za życia. Ta druga opcja jest może mało prawdopodobna, niemniej jednak, znając fascynację katolików fragmentami zwłok oraz histeryczny stosunek do JPII, można się po nich spodziewać wszystkiego, a chciałabym uniknąć szarpaniny i szlajania się w kawałkach po różnych parafiach.

materiały:
* http://slask.naszemiasto.pl/artykul/496146,relikwie-ks-popieluszki-w-studzionce,id,t.html
** http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=125482&t=125479
*** http://www.wprost.pl/ar/127242/Co-z-relikwiami-Jana-Pawla-II/
**** http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/budowa.pdf

51 komentarzy:

  1. Elu uważaj-nie znasz dnia ani godziny! :) Jakby nie patrzeć,to żyjemy w takim dziwacznym kraju,że ludzka atrakcyjność zaczyna nabierać innych kształtów-twój przykład jest najlepszym dowodem :)...bądż pochwalona! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, coś Ci się nos wydłuża, jesteś może wyznania handlowego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ad anonimowy o numerze IP 80.52.189.20) Już nie. Kiedyś owszem, usiłowano mnie wychować na katoliczkę, ale potem się z tego wypisałam, więc można tylko powiedzieć, ze BYŁAM wyznania handlującego (relikwiami).

    OdpowiedzUsuń
  4. nie bardzo kumam ideologii rozparcelowywania szczątków:/ niby religia zabrania,a święty niby ponad to???

    OdpowiedzUsuń
  5. Ad sylwia) Fragment wyjaśnienia:
    "(...) - Wszyscy potrzebujemy takich namacalnych znaków po drogich nam świętych. Wtedy lepiej czujemy ich bliskość - tłumaczy ks. Andrzej Scąber, specjalista prawa kanonicznego i sędzia pomocniczy w Trybunale Rogacyjnym, który przesłuchiwał polskich świadków świętości Jana Pawła II (...)"

    http://www.wprost.pl/ar/127242/Co-z-relikwiami-Jana-Pawla-II/

    OdpowiedzUsuń
  6. Elu, jako przyszłą świętą (ponieważ mimo wypisania z tego cyrku nadal możesz nią zostać) wolę Cię dotknąć żywą ;)
    Dla mnie to jest naprawdę wysoce niesmaczne (mówię o handlu szczątkami i o całym tym procederze związanym z relikwiami.
    Co prawda nie przewiduję aby coś takiego mogło mnie osobiście po moim zejściu z tego świata spotkać, niemniej jednak zażyczyłam sobie aby moje szczątki zostały spalone. Powody są zupełnie inne ale przy okazji i tego uniknę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. droga Elu. Jak to przeczytałem, to od razu miałem ochote móc choćby za kolano cię złapać. Ogólnie to mam w głowie mętlik .Skojerzenia mam np z głównym bohaterem "Pachnidła" i tym, jak on skończył. Moja mama i tata przyjmowali komunię od JPII... Metlik się pogłębia...Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Elu, w związku z tym, że Cię wzięłam byłam dotknęłam, czuję się w takim razie wyjątkowo ;) ,ale żadnego Twego fragmentu po śmierci nie śmiem posiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Marianko: To JPII aplikuje na świętego. Ja jedynie zostanę tak subito, jak on świętym, relikwią trzeciego stopnia po nim. Zgodnie z prawem kościelnym.

    Piotrek: Jeśli JPII podczas podawania twoim rodzicom komunii choć raz ich dotnął, też staną się relikwiami po nim, w momencie kiedy on awansuje na świętego.

    Kasiu, gdybyś potrzebowała któregoś z narządów - bierz śmiało. BRh+ (jakby co) mam. Ale na relikwie nie dam.

    OdpowiedzUsuń
  10. III stopnia....czy w związku z tym należy się do Ciebie jakoś specjalnie zwracać? Pamiętasz pewnie "cud w Sokółce" i jak Małgorzata powiadomiła prokuraturę o możliwosći popełnienia przestępstwa....absolutnie się do tego kwalifikujesz ; )
    PS. Ja chyba też, gdyż miałem wątpliwą przyjemność być bierzmowany przez tego jegomościa.
    W związku z tym, może założymy jakiś klub wzajemnej adoracji, to może inni nas też będą adorować ; )
    Serdecznie pozdrawiam
    Adam

    OdpowiedzUsuń
  11. Proponuję zawiązanie Stowarzyszenia Relikwii In Spe Trzeciego Stopnia po JPII :) To może stwarzać wiele możliwości. Zwłaszcza, kiedy uzyskamy status organizacji pozytku publicznego, a powinniśmy w tym katolickim kraju uzyskać subito.

    OdpowiedzUsuń
  12. czyli trzeba się ocierać!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ocieranie jak końska maść-dobra na wszystko! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Apropos cudów - ostatnio byłem jednego z nich udziałem. tzn dokonał się przeze mnie. Mianowicie ostatnio pasjonuje mnie w pracy robienie na kawie przeróżnego rodzaju wzorków (pracuje w restauracji). Chciałem zrobić serduszko - banalne. Nie udało się jednak i koleżanka stwierdziła, że bardziej to przypomina podobiznę Maryji. Podobno takiej, jaka objawiała się na szybach. I co państwo na to? Kawa została bezrefleksyjnie wypita. Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moi drodzy Iwono i Necro: ale to trzeba wiedzieć o kogo się ocierać:)

    Piotrek, powiem wprost: dokonaliście haniebnej profanacji!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uczucia mam z gatunku ambiwalentnych. Z jednej strony scenka zabawna (jak zwykle). Z drugiej... Ja też już nie katoliczka, też mnie irytują hierarchowie i święci, tudzież Urząd (tfu!) Nauczycielski Kościoła, też uważam relikwie z ciał świętych za horrorowaty pomysł, choć relikwie ogólnie rozumiem - sama lubię mieć pamiątki po ludziach i zdarzeniach (chociaż fakt, że się do nich nie modlę). W dodatku cenię Jana Pawła II jako człowieka - jakoś tak mi się wydaje, że sam niekoniecznie pchałby się w świętości. No i cenię faceta za odwagę bycia sobą. Niewielu z nas ma tyle siły, by pozostać wiernym swoim przekonaniom. Efekt rozważań: wspomniana ambiwalencja. Się rozpisałam.

    OdpowiedzUsuń
  17. I dobrze, że się rozpisałaś, bo temat prosty nie jest. Oczywiście rozumiem potrzebę posiadania pamiątek po bliskich i ważnych osobach. Ale: ani nie wpadłabym na pomysł cięcia ich zwłok na kawałki w celu uzyskania owych pamiątek, ani też nie modliła się do nich.

    Religijność ludowa pokazuje tu swoje pogańskie korzenie (bo przecież nie chrześcijańskie) w całej okazałości. Wszak niektóre plemiona nie tylko pozyskują fragmenty zwłok (zabitych wrogów, zmarłych przodków) w celu przejęcia ich siły lub mądrości i doświadczenia, ale je spożywają. Uderzające podobieństwo. Co prawda, typowe relikwie katolickie nie są zjadane, ale czym w warstwie symbolicznej jest chleb i wino?

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż, moja prawa półkula mózgowa jest - jak zwykle - bardzo aktywna ;) Mnie osobiście nie tylko nie przeszkadzają pogańskie korzenie wielu rytuałów, ale wręcz mnie pociągają. Wprawdzie kanibalizm bardzo niekoniecznie, ale przecież mam również lewą półkulę - mogę wybierać elementy, które mi odpowiadają i dziękować za pozostałe. Nic nie jest tylko czarne albo tylko białe :))) A to, czy Bóg jest osobą, energią czy aktywnością w pewnym obszarze mózgu (nie chce mi się sprawdzać, w którym) to tylko kwestia przyjętej optyki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczywiście, że można wybierać elementy. Tylko to już nie jest katolicyzm :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Elu, no nie nada się no , ja ARh-, ech ech , ale mogę oddać trochę ciałka :D reflektujesz? :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Pewnie, że nie katolicyzm :) Ale każdy - także katolik - ma swoje głębokie prawa do poprzestawaniu na tym poziomie znajomości doktryny, jaki zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa (wersje alternatywne: na tym poziomie wyparcia, tudzież: na tym samym poziomie samopoznania/świadomości, rozwoju, poznania karmicznego, znajomości Prawdy, itp, itd). No i - poza wszystkim - każdy z nas ma ograniczenia. Różne. Fizyczne, emocjonalne, duchowe czy też intelektualne...

    OdpowiedzUsuń
  22. Kasiu, mogę przechować na półeczce albo w lodówce, gdybyś kiedyś chciała z powrotem :)

    Aneta, piszesz, że to, czy Bóg jest osobą, energią czy aktywnością w pewnym obszarze mózgu to tylko kwestia przyjętej optyki. Oczywiście, że optyki, bo nasza wiara lub niewiara nie ma znaczenia dla faktycznego bytu: jeśli isnieje, to czy w niego wierzysz, czy nie, tego istnienia nie podważa. Jeśli natomiast nie istnieje, wiara istniejącym go nie uczyni.

    Tyle, ze moim zdaniem, to nie jest kwestia TYLKO optyki, a AŻ optyki. Sposób, w jaki postrzegasz to co nazywasz bogiem/Bogiem (jeśli ktoś wierzy w jego istnienie) ma znaczenie fundamentalne, ontologiczne. Jeśli postrzegasz go jako osobę - możliwa jest relacja. Jeśli jest energią, to relacja jest niemożliwa, nie można mieć osobistego stosunku do energii i modlić się do niej także nie da. Osobisty stosunek można mieć tylko do osoby. Jeśli zaś jest tylko aktywnością elektryczną, to nie jest Bogiem-kreatorem, a jedynie efektem ubocznym fizjologii. To są, przyznasz, zasadnicze różnice.
    Przy czym, religia katolicka (i całe chrześcijaństwo) głosi pierwszą opcję. Bóg jest osobą (a nawet trzema). Wyznawanie, że jest energią, bezosobową siłą wyższą, czy impulsem elektrycznym, to już przykład herezji, odległej od katolicyzmu. W średniowieczu spaliliby za to na stosie.
    Co ciekawe, wielu ludzi określających się jako katolicy, jest w gruncie rzeczy heretykami wyznającymi opcję drugą (energia). Często mówią: Bo coś musi być. Cokolwiek to miałoby znaczyć, wiele z wiarą katolicką nie ma wspólnego, raczej z rozmytym deizmem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Znaczy się, jak moja mamusia na bierzmowaniu uderzyła KW to też jest potencjalną relikwią trzeciego stopnia? Czy to się nie liczy? Musi być za panowania JPII? ^^
    Bo nie wiem teraz czy donosić się do niej z jak największym szacunkiem jak do relikwii czy raczej jak do mamy ^^ ;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Oczywiście, że jest potencjalną relikwią! Przecież co najmniej raz dotknęła JPII! Przecież katolicy zbieraja też relikwie z dzieciństwa swoich świętych, kiedy jeszcze świętymi nie byli. Swego czasu w użytku były na przykład dwie czaszki któregoś z ichnich świętych: z czasu, kiedy niemowlęciem był i z czasu dorosłości ;)

    ps. Uderzyła? Hm... W co?

    OdpowiedzUsuń
  25. Ela, małpiatko jedna! Dobrze wiesz, że tu za mało miejsca na rozwinięcie tematu - wlazłyśmy na akademicki poziom dyskusji. Albo raczej inaczej: nie rozdzieliłyśmy warstwy intelektualno-uniwersyteckiej od duchowo-egzystencjalnej: Ty podajesz argumenty z pierwszej półki, ja głownie z drugiej, więc trudno uzyskać jednolitą płaszczyznę dyskusji. Pozornie wbrew naszej dzisiejszej rozmowie uważam, że to kwestia wiary. Tylko, że Ty wierzysz w rozum (naukę), a ja w energię/odczucie/uczucie (doświadczenie). I to jest ok. Katolik wierzy w Boga - i to też jest ok. A zakłamanie, bezsensy, sprzeczności i nadużycia zdarzają się wśród ludzi z tych wszystkich grup, niezależnie od "wyznania". Ergo: zakładanie, że zjawiska te wśród katolików są najgorsze i najbardziej groźne dla innych jest raczej błędne.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gaduła jednak jestem... Nie napisałam czegoś, co wydaje mi się istotne. Dyskusję zamyka nam coś chyba niejako "od góry". Tobie z "ratio" wychodzi, że nie istnieje siła ponadosobowa (jakkolwiek by ją nazywać), mnie z "empirio" wychodzi, że istnieje. Możemy dyskutować jedynie na ten temat, o którym napisałaś, czyli o immanencji tejże siły, która to dyskusja z Twojej strony jest czysto racjonalna, bo nie masz tego doświadczenia, prawda? Może masz rację, że tak jest i owa siła nie istnieje, ale ja mam inne doświadczenie. I dalej dupa ;) A co do jakości tejże sfery numinosum - z pokorą (jakież to dla mnie trudne!) uznaję, że ktoś może mieć doświadczenie osobowego kontaktu. Ja mam ponadosobowego.

    OdpowiedzUsuń
  27. To problem poczucia więzi.Pisałem o tym przy okazji komentarza do scenki "Co ateista robi z krzyżem". Także wyszło na to, że jakakolwiek generalna dyskusja światopoglądowa w kwestii wiary i religii nie ma najmniejszego sensu. Istotne jest raczej to, że ludzie o zasadniczo różnych zapatrywaniach potrafią się doskonale porozumieć w sprawach mniej ogólnych.

    OdpowiedzUsuń
  28. Sam nie do końca rozumiem pomysł "uświęcania" ludzi.
    Kim jest Święty? Jeszcze nie Bogiem, już nie człowiekiem? Pachnie niesprawdzonym kultem.

    OdpowiedzUsuń
  29. Danger_mouse: pewnie masz rację. W obu kwestiach (więzi i sensowności dyskusji). Dlatego na ogół nie wchodzę w takie polemiki. Ale każdy ma swoją "bolączkę". Ja też. W tym wypadku podjęłam dyskusję nie ze względu na jej meritum, tylko coś, czego do końca nie umiem zwerbalizować. W pełni akceptuję, a nawet baaardzo lubię zarówno poglądy Eli, jak i ją samą, ze szczególnym uwzględnieniem jej poczucia humoru. Tyle, że w ponotkowej, komentarzowej dyskusji pojawiło się coś, czego nie lubię: duża dawka agresji i kreowanie kozła ofiarnego. A to wywołuje mój sprzeciw, bez względu na to, czy rzeczonym kozłem mają być katolicy, Żydzi i masoni, kobiety, mężczyźni, PO, czy co tam kto jeszcze wymyśli. Tak jak nie lubię idei sztuki dla sztuki. Preferuję formułę równowagi między formą a treścią, czyli optuję za zdrową komunikacją, potrzebną zwłaszcza między ludźmi o "zasadniczo różnych zapatrywaniach" i przeciw argumentom "ad personam".

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie zamierzałam rozpoczynać dyskusji o wierze w Boga/bogów i jej różnorakich odmianach, ani tym bardziej o istnieniu Boga/bogów. Na marginesie: uważam, że istotne jest odróżnianie obu kwestii. Bo o ile wiara jest faktem (psychologicznym czy emocjonalnym), to samo jej występowanie u ludzi, a także występowanie POTRZEBY wiary (których nie kwestionuję), niczego nie wnosi do dyskusji o OBIEKTACH wiary, a szczególnie ich istnieniu/nieistnieniu.
    Zamierzałam odnieść się do konkretnego rytuału, konkretnej tradycji pewnego wyznania. I tylko tyle. Jednak dyskusja wyszła poza te ramy.

    Ad Aneta) "(...)czyli o immanencji tejże siły, która to dyskusja z Twojej strony jest czysto racjonalna, bo nie masz tego doświadczenia, prawda?" (...) Osobiste doświadczenie numinosum również niczego nie mówi nam o charakterze OBIEKTU tego doświadczenia, czyli o jego immanencji lub transcendencji. Czy to, że przyśnił mi się Bóg oznacza, że Bóg istnieje? Nie. Niemniej jednak mam takie doświadczenie, ale świadczy ono bardziej o tym, że zinternalizowałam pewne pojęcia kultury, w której się wychowałam i za pomocą obrazów im odpowiadających (archetypów) moja psychika organizuje swoje doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ad danger mouse) "To problem poczucia więzi." Oczywiście, że wiara, zwłaszcza wiara w Boga/bogów osobowych mówi wiele o poczuciu, potrzebie więzi czy opieki u osoby wierzącej.

    "Kim jest Święty? Jeszcze nie Bogiem, już nie człowiekiem? Pachnie niesprawdzonym kultem." Jest to chyba najstarszy zarzut wobec katolików. Dziś stawiają go m.in. protestanci czy Świadkowie Jehowy, uważając, że określenie "święty" może odnosić się jedynie do Boga, zaś katolicy pod pozorem beatyfikacji i kanonizacji wprowadzają chyłkiem do swej religi pomniejsze bóstwa, odbierając jej charakter monoteistyczny.

    OdpowiedzUsuń
  32. To kwestia indywidualnych wartości i ogłady. Mimo, że doskonale rozumiem, sam nie wdawałbym się w polemikę. Walczyć tylko po to żeby walczyć? Treści nie przemycisz :)

    Swojego czasu Babcia (bardzo spokojna kobieta)zabrała mnie na okresową wizytę do alergologa. W poczekalni zaprzyjaźniliśmy się z pewną starszą panią (wiadomo, że gdzie jak gdzie, ale w poczekalni do lekarza zaprzyjaźnić się można, a nawet wypada), która w geście sympatii wręczyła mi relikwie św. Rafała - zalaminowany (?) kawałek materiału (sutanny, czy coś). Moja radość była niezmierna do czasu, gdy zacząłem zastanawiać się: Co to właściwie, do cholery, jest? Z czystej ciekawości wydłubałem tkaninę z okalającej ją ozdobnej folii i ...czar prysł.
    Co dzisiaj zrobiłbym z czymś podobnym?
    Co najmniej to samo, co dwadzieścia lat wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  33. Może i nie przemycę, wszak, jak pisała Aneta "każdy - także katolik - ma swoje głębokie prawa do poprzestawaniu na tym poziomie znajomości doktryny, jaki zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa (wersje alternatywne: na tym poziomie wyparcia, tudzież: na tym samym poziomie samopoznania/świadomości, rozwoju, poznania karmicznego, znajomości Prawdy, itp, itd". Co nie znaczy, że ja mam obowiązek poprzestawac na tym samym poziomie ;)

    ps. Ja kiedyś w Budapeszcie widziałam relikwię świętego Istvana (ichni Stefan). Ponoć ręka. Ale tłum był wielki i trudno się było dopchać, a opakowanie, czyli złoty relikwiarz, zasłaniało zawartość. Więc w sumie nie widziałam, tylko przebywałam w pobliżu. Tak, czy siak, wyobrażenie sobie kilkusetletniego fragmentu ręki w środku było obrzydliwe.

    OdpowiedzUsuń
  34. Eluś: żeby pozostać wierną własnym przekonaniom i w związku z uświadomionym dzięki danger_mouse i natychmiast zinternalizowanym (sic!) przekonaniem, że walka dla walki pozostaje poza sensem, z niezmienną sympatią i szacunkiem wywieszam białą flagę ;)
    Danger_mouse: muszę przyznać, że Twoja opowieść rozbawiła mnie setnie - i nawet nie wiem, czy bardziej sama anegdota czy pointa :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Proponowałbym już na ten temat nie dyskutować :)
    Fakty opisane w Scence to barbarzyństwo - w celu podsumowania.
    Poprzedni komentarz odnosił się do komentarza Anety.

    OdpowiedzUsuń
  36. Lubię Was :)
    ps. Może to i argument ad personam, ale wybaczycie, mam nadzieję, to uchybienie sztuce erystyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Danger_mouse: i niech jej będzie na zdrowie!
    Eluś: i nawzajem (poczyniłam pewne założenie i odpowiadam w imieniu swojej części "Was" ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Zawsze byłem zwolennikiem froteryzmu... ale teraz chyba muszę uważać żeby się przypadkiem nie otrzeć o jakiś ... uświęcony organ.
    Aristoskr ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. W twarz. Spoliczkowała go, ale to jego wina. Bo za czasów mamy bierzmowania i za czasów kiedy moje miasto należało pod Kraków, a KW był arcy... krk, to bierzmował zwyczajem bicia w twarz. Mama (a i ja też) ma odruch, że jak ją coś bije, to oddaje ^^ Konsekwencje z tego miała, bo ona dotknęła, on dotknął, podotykali się, wybierzmował i patrz, został papieżem ^^
    Kurczę, znaczy się uciąć rękę i sprzedać na allegro, i będę bogata, a głowę też utniemy i sprzedamy na ebay'u i będę podwójnie bogata ^^
    Idę przekonać do pomysłu mą rodzicielkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  40. Mocna rzecz. Nie słyszałam o takiej technice bierzmowania. U nas tylko znak krzyża specjalnym olejem na czole robili.

    Będziecie bogate! ps. Może warto zacząć magazynować obcięte włosy i paznokcie, a jak już JPII zostanie świętym, to rozkręcić interes subito? ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Właśnie sobie uzmysłowiłem, że też będę relikwią.
    Nie mogę się doczekać, kiedy z mojej czaszki zrobią totem.

    OdpowiedzUsuń
  42. Świetny tekst! A z Tobą miło byłoby się spotkać, hołd składając nie relikwiom, a hedonizmowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. ad Bobe Majse) Czy na spotkanie powinnam przygotować w ramach prezentu kilka paznokci? Udostępnię bezpłatnie, a wiesz, że mogą wkrótce zyskać na wartości.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Elu pragnę cię uspokoić.
    Z racji swojej płci nie masz powodu do obaw.
    "U kobiety sama świadomość jej istnienia powinna wywoływać wstyd."* A ty chcesz myśleć o byciu Subito ?
    I polecał bym też usunąć ten wpis gdyż może spowodować sporo szkód gdyż "Księża, którzy udzielają noclegu kobietom i doznają przy tym z podniety, muszą zostać ukarani. Kobiety natomiast mają zostać sprzedane przez biskupa jako niewolnice."**
    Biorąc pod uwagę konserwatyzm i powrót do korzeni w kościele ...

    *Cytat Św. Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 150-ok. 215)
    ** 2. Synod w Toledo

    OdpowiedzUsuń
  45. Oj pomyliło mi się, przecież Ty u niego nie spałaś, co nie zmienia faktu bo "„W miejscu, w którym zatrzyma się ksiądz, nie powinna przebywać żadna kobieta”" (Synod Paryski, 846)

    OdpowiedzUsuń
  46. Hm... No nie wiem, deili, czy to prawidłowy tok myślenia. Wszak KK wiele kobiet obwołał świetymi i z nich chyba też wytwarza się relikwie? Nie mam oczywiście zamiaru pozwolić ogłosić się świętą, nawet nie będę startowała w tej konkurencji, ale relikwią trzeciego stopnia z definicji jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Elu, czy wyrywanie paznokci to hedonizm? ;):) No nie wiem, nie wiem... Ja myślałam raczej o czymś mniej wyrafinowanym ;):) jak np. piwo, wino, kawa, ciacho... Ale czy można tak przyziemnie, ze świętą?!
    :);)
    A ten tekst tak lubię, że go sobie ciągle czytam, zwłaszcza punkt 1 i od razu śmieję się do łez. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  48. Olu: pączki, koniecznie pączki ;)

    http://scenki.blogspot.com/2010/10/na-paczka.html

    OdpowiedzUsuń
  49. Elegancko! Bardzo ładnie powiedziane, chyba zacznę częściej odwiedzać scenki :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Zapraszam :)
    Szczególnej uwadze polecam także scenkę: "Schab Benedykta czyli zagadka teologiczna"

    http://scenki.blogspot.com/2011/02/schab-benedykta-czyli-zagadka.html

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage