Obszar Zarządzania Logiką



Napisał do mnie Superkupiec.
Nie, nie ten*. Inny. Ten Superkupiec jest Superbankowcem i sprzedaje kredyty. Obok list:


Przyznam, żez ogromną przyjemnością przeczytałam list od Superbankowca, który pochodzi z Obszaru Zarządzania Produktem i któremu jest niezmiernie miło poinformować, iż specjalnie dla mnie przygotowali wyjątkową ofertę kredytową, z której mogą skorzystać wyłącznie wybrani klienci GETIN Banku. Jestem wybranym klientem GETIN Banku, ponieważ darzą mnie szczególnym zaufaniem. Lubię być darzona szczególnym zaufaniem i lubię, kiedy przygotowuje się coś specjalnie dla mnie, więc i mnie zrobiło się niezmiernie miło.
Kiedy już doszłam do siebie, poczułam jednak niejasny niepokój, spowodowany użyciem przez Superbankowca liczby mnogiej („przygotowaliśmy”, „darzymy”) oraz pewną niespójnością, która stawała się coraz bardziej nieodparta podczas kolejnych prób pogodzenia treści dwóch fragmentów listu. Poniżej zamieściłam powiększenia zakreślonych na czerwono fragmentów listu, które wzmogły moją konsternację i zagubienie:

Fragment 1.

Fragment 2.

Zaczęłam się głowić: Któremu fragmentowi dać wiarę? Czego się trzymać? Dlaczego Superbankowiec proponuje mi indywidualną ofertę, ale ta propozycja nie stanowi oferty? Dlaczego specjalnie dla mnie przygotowano wyjątkową ofertę, która nie stanowi oferty?

A kiedy zrozumiałam źródło tych sprzeczności oraz powód użycia liczby mnogiej, poczułam:
a) niezmierną troskę o Superbankowca
b) podziw wobec polityki kadrowej tego wyjątkowego banku, który nie dyskryminuje nikogo. Nawet osób cierpiących na rozdwojenie jaźni.

Mam też alternatywną hipotezę: Fragmentu 2. nie napisał Superbankowiec. Ba, Superbankowiec najprawdopodobniej nie widział go nawet na oczy, bo Fragment 2. został dopisany potem, wbrew jego wiedzy, dobrej woli i szczególnemu zaufaniu, którym mnie darzy. Zwróćmy uwagę na dwa znamienne tropy: Fragment 2. jest napisany zupełnie inną czcionką! I brakuje pod nim podpisu Superbankowca! Istnieje zatem ogromne prawdopodobieństwo, że nie on te słowa do mnie skierował. Ktoś, kto specjalnie dla mnie przygotował wyjątkową ofertę i darzy mnie szczególnym zaufaniem, nigdy by tego nie zrobił…

Ale to już by była grubsza afera.

*stali czytelnicy scenek wiedzą, o kogo chodzi

15 komentarzy:

  1. Węszę w tym grubszą aferę,ponieważ średnio raz na pół roku dostaję podobny list z konkurencyjnego banku napisany chyba przez tego samego Superbankowca i jego strasznego kolegę!:) Oferują,ale nie do końca.Ograniczone zaufanie,które mi przesyłają zwykle wędruje do kosza,bo działa w obie strony...ale korespondencja kwitnie!(jednostronna więc to musi być miełość chyba hehe).

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój superbankowiec już dawno przyprawił mi rogi i wszystkie oferty kredytowe usuwam, nie czytam, nic od nich nie chcę, oprócz spokoju, ale uparci są, że tak powiem :)

    Dzięki, wprawiłaś mnie w lepszy nastrój od rana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest nas trochę, tych zaufanych, szczególnych klientów:)
    Ja to nawet mam otwartą umowę, żebym w razie czego mogła skorzystać z produktu bankowego w 15 minut. Oczywiście po odpowiedniej weryfikacji:) Ile trwa weryfikacja nie mówili!

    OdpowiedzUsuń
  4. A to drań i zdrajca! A więc do innych także kierował te słowa o szczególnym zaufaniu, wyjątkowości itp. itd... Ech. Niewierny... A ja myślałam, że jestem jedyna na świecie, hi hi ;)

    ps. Zazwyczaj taka korespondencja u mnie także ląduje w koszu. Jednak ten list zwrócił moją uwagę, ze względu na szczególną schizofreniczność dwóch akapitów. Oferta nie stanowi oferty.

    Rolą takich listów jest oczywiście za pomocą słów o szczególnym zaufaniu i wyjątkowości zwabić klienta do oddziału banku, gdzie na miejscu owa rzekoma wyjątkowość jest zweryfikowana. Ot, tani chwyt na piękne slówka. Nie działa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótko mówiąc: jest to produkt ofertopodobny. Czyli substytut, niczym jakiś – za przeproszeniem – krzyż.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem analiza takich "szczególnych" i "osobistych" listów daje wiele do myślenia :)
    Chociaż mało kto się pokusi o tę analizę.
    Przy takim zalewie reklam i ofert staję się obojętna na wszystkie te triki, a wręcz wzbudzają one moją podejrzliwość, im są bardziej gładkie i piękniejsze :)
    pozdrawiam!
    Mój dzisiejszy post napisałam pod wpływem Twojej scenki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    a czy przypadkiem to cos pod spodem nie jest przypadkiem standardowa, glupawa dupochronka na wypadek gdybys chciala procesowac sie z nimi o przysylanie niechcianych ofert? Czesciej zwanych spamem. Kapusta nie bedaca kapusta, ze tak mi sie skojarzylo z bardzo starym komiksem.

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie szlag trafia, jak dostaję oferty kredytów przygotowanych specjalnie dla mnie.
    Czasem odpisuję, że nie potrzebuję kredytu (np. hipotecznego), gdyż mam mieszkanie.
    Raz nawet oferujących "szybki kredyt", bez zaświadczeń oczywiście zapytałam, czy spłata jest równie szybka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Któremu fragmentowi? Każdemu, Kochana, każdemu, daj wiarę, bo tak naprawdę o to im chodzi;) Mamy uważać, że wszystko jest nieprawdopodobnie prawdziwe. Czy są jednak tacy wierzący ludzie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ad iw) Ja się pokuszę o analizę. Zawsze. Bardzo skrupulatną. Nie wiedzą ci, którzy przysyłają mi listy reklamowe, że każde ich słowo i zdanie zostanie obejrzane trzy razy z każdej strony, a następnie użyte przeciwko nim, jeśli dopatrzę się czegokolwiek w stylu przedstawionym w scence.

    Ad Padre) Ależ oczywiście, że to jest "dupochronka" (nowe dla mnie, przez to interesujące słowo). Ale nie ze mną te numery. Do sądu nie pójdę, ale na jęzory podam :) O spamie - wkrótce, bo mam za sobą porywającą, choć krótką, korespondencję z formą sprzedającą kalendarze.

    Ad Evik7) Niektóre twoje pytania do reklamodawców i ofertodawców byłyby doskonałymi scenkami do działu "pajacyki" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Elu, zadziwiasz mnie :D Ja to wszystko po prostu, nie czytając, wrzucam do kosza! Zalewa nas to ze wszystkich stron; sms-y, e-maile. Wszędzie jesteś wyjątkowa itd, itd... Niedobrze się robi.
    Toż to czysta manipulacja :D
    I do niedowiarków - są tacy, którzy jeszcze się na to nabierają :)

    OdpowiedzUsuń
  12. krzysiek ryznar24.09.2010, 23:02

    Dilbert się kłania.Pewnie wymyślono to w departamencie zarządzania produktami strategicznymi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Marianko, ja w swej pasji czytelniczej czytam wszystko przed wyrzuceniem ;) Zapewniam, że warto, bo inaczej wiele wrażeń i zabawy może nas ominąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. ujmując rzecz krótko-
    Jako co akt ujmuje swój przedmiot?

    OdpowiedzUsuń
  15. Tez czuję się wyjątkowa. Orange już ma przygotowaną dla mnie umowę odbioru BMW:) Macie tak?

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage