Monodram na jedną kelnerkę



Spożywamy sobie posiłek w szumnie zwanej restauracją Pizza Hut. Miła, sympatyczna kelnerka pyta, czy smakuje. Nie mogąc odpowiedzieć tak, jak nakazywałyby wymogi grzeczności, gdyż otwory gębowe mamy zajęte przeżuwaniem, kiwamy głowami.

Udaje mi się jednak przełknąć, zanim kelnerka się oddala, więc, kierowana wrodzoną wredotą, zadaję pytanie:
- A co by pani zrobiła, gdyby nam nie smakowało?

Niespeszona kelnerka odpowiada:
- Powiedziałabym - i w tym momencie zamiast uśmiechu na jej twarzy pojawia się bardzo smutna mina - ooo, jak mi przykro.

(wrodzoną wredotą wykazywała się,
a następnie opowiedziała Rude de Wredne)

ps. 1. Odpowiedź na kolejne pytanie brzmi: Tak. Nawet wtedy za posiłek dziewczyny musiałyby zapłacić.
ps. 2. Opanowanie elementów sztuki aktorskiej podstawą zadowolenia klienta.

27 komentarzy:

  1. JustiApostatka :)5.11.2010, 00:51

    Jak zwykle świetne!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Elu,zadałaś pytanie,które miałam ochotę zadać nie jeden raz,a którego nie zadałam nigdy :) Kelnerka wyrobiona,zdecydowanie hehe,Pamiętam jak w Krakowie byliśmy w jakiejś restauracji(było nas czworo)po przyjęciu zamówienia, kelnerka z miną typu"jak ja cierpię" zadała pytanie:"płacą wszyscy?"...nie wytrzymałam i odpowiedziałam:"nie-jeden,a reszta ucieka".Zmieniliśmy lokal na gruziński :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ad Iwona) To nie ja zadałam to pytanie. Pytanie zadała Rude de Wredne :)

    ad JustiApostatka) Dziękuję, miło mi, choć to nie ja byłam główną bohaterką powyższej scenki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem kelnerem, a dokładniej kierowniekiem w restauracji. Miełąm nieewiele sytuacji, w których klient byłby niezadowoliny, gdyz mu nie smakuje. Poprostu tam, gdzie pracuje, zawsze smakuje. Dwa razy miałm sytucję wyjatkowa. Raz klient zamówił spaghetti ze szpinakiem. Gdy zapytałęm, czy smakuje, odparł, że nie . Gdy zacząłem drążyć temat pytając "a dlaczego? co jest nie tak?" odparł, że nie zapomniał, ze wogółe nie lubi szpinaku. Innym razem klientka powiedziała, że jej nie smakuje, ale że mam się nie przejmować, gdyz jej nigdy nic nie smakuje. Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...wkradłsie błąd - on właśnie zapomniał, że nie lubi tego szpinaku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piotrek, to godne pochwały, że serwujecie tylko smaczne potrawy, ale nawet mistrzowski kucharz może spotkać takiego klienta, któremu w gust nie trafi. Czy wtedy odgrywasz speklakl pt. "Ooooo, jak mi przykro" ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak klientowi coś nie smakuje, to jest mi autentycznie przykro. Próbuję wtedy coś poradzić, pomóc wybrać coś zamiast, albo przeprosić jakimś gratisem - najlepiej sprawdza się propozycja lampki wina, albo deseru na koszt firmy. Autentyczność mojego dyskomfortu w takich sytucjach wynika z tego, że klient niezadowolony nie wróci. Klient to sas pieniądze z których ja też mam wypłatę, więc zalezy mi na tym, żeby był zadowolony. Nie mówiąc już o napiwku.Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już ją lubię...;-)


    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  9. Są ludzie,którzy w bardzo oryginalny sposób pokazują swoje niezadowolenie z zakupionego jedzenia.Pamiętam sytuację z przed kilku lat kiedy to sprzedawałam w Jastarni ryby wędzone,które z reguły były świeże i smaczne,wręcz prosto z druta(pieca)zdjęte.Jednak postanowiliśmy na prośbę klientów urozmaicić asortyment i kupiłam od "przyjaznych"ludzi tuńczyka wędzonego.Ja mówiłam ,że nie jest całkiem świeży,ale reszta uparła się mówiąc ,że jest ok,bo da się zjeść.Efekt był taki,że na drugi dzień wściekła klientka przechodząc obok sklepiku rzuciła nim we mnie.Oczywiście już nigdy nie popełniłam tego błędu i nie poddałam się presji osób którym się coś ".Wydaje." a od "zaprzyjaźnionego" człowieka zażądałam zwrotu pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  10. ad marlenaselin) Rzut tuńczykiem to groźna metoda wyrażania niezadowolenia...

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie częściej niz niezadowolonych z jedzenia w moim miejscu pracy mam wątpliwą przyjemność obsługiować ludzi ogólnie niezadowolonych "z życia". Często ludzie przychodzą zwyczajnie ponarzekać, odreagować, wyładować się, dać upust swoim frustracją i słyszę bnp, że w tym papardelle z borowikami brakuje sosu pomidoworego lub też że herbata była za gorąca. Uodporniłem się na takie zachowania. Należy poamiętać, że każdy bezzasadnie narzekający klient, człowiek zostawiający na mnie swoją złą energię jest nią w dwójnasób traktowany na restauracyjnym zapleczu. Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  12. ad Piotrek) Czyli podejrzewasz, że może chodzić raczej o ogólną frustrację życiową niż konkretną potrawę? Możliwe. Nie tylko w restauracjach, ale i po ulicach za dużo takich skwaśniałych chodzi, żeby wynikało to jedynie z jakości jedzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. zdaję sobie sprawę z tego, że kiepska obsługa w restauracji może popsuć humor na długo. Jestem również świadom tego, że niedobre, nieświeże, źle zrobione jedzenie w restaurcji zostaje w pamięci na dłużej, niż wyśmienite. Ale działa to też w drugą stronę. Ja jako kelner bardziej pamiętam tych gości niesłusznie się dopierdalających. Ja postuluję jedynie o zdrowe zachowania. Daję z siebie bardzo wiele, żeby klient był zadowolony. O moje zadowolenie tu nie chodzi, ale o bezpieczeństwo i higienę pracy. Piotrek.
    P.S Nie chciałbym dostać dożywotniego L4 na olszówce za uchwycenie klienta za włosy i kilkakrotne brutalne rąbnięcie jego głową o talrz wykrzykując, że strasznie mi przykro, ze mu nie smakuje, bądź też że jak mu nie smakuje to niech nie żre tylko wypierdala do pierożka. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  14. ad Piotek) a słyszałeś o tej historii:

    http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/stewardowi-puscily-nerwy-–-grozi-mu-siedem-lat,63047,1

    Fragment:
    "Gdy rejsowy samolot z Pittsburgha wylądował na pasie startowym jeden z pasażerów, wbrew instrukcjom załogi, zaczął wyjmować bagaż ze schowka przed zatrzymaniem się maszyny. 39-letni steward Steven Slater grzecznie poprosił go pozostanie na miejscu i zapięcie pasów. Według relacji innych pasażerów w odpowiedzi usłyszał ordynarne przekleństwo. Gdy zbliżył się, aby interweniować został uderzony w głowę torbą i zażądał przeprosin. Odp… się – powiedział mu pasażer.

    W tym momencie Slaterowi najwyraźniej puściły nerwy. Odpłacił się pasażerowi podobną wiązanką i to przez pokładowy mikrofon, podszedł do drzwi samolotu i uruchomił wyjście awaryjne. Przed zjazdem po ślizgawce na płytę lotniska rzucił jeszcze, że ma już dosyć ponad 20 lat pracy w liniach lotniczych. Zabrał ze sobą dwa piwa, po czym pobiegł do swojego samochodu i pojechał do domu."

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak! Cytat pochodzi z Newsweeka 5.09.10 z artykułu "Klient nasz cham". Mam ten numer. Artykuł cieszy się bardzo dużą popularnością wśród moich współpracowników. Ale rzecz jasna medal ma dwie strony. W klejnym numerze jest artykuł o kiepskiej jakości usług i chamstwie oraz perfidii tych, którzy je świadczą. Piotrek.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam ciekawą sytuację, również w Pizza Hut. Strasznie wtedy lało i weszłyśmy z przyjaciółkami do pierwszej lepszej knajpy, którą była własnie ta pizzeria. Przyniesiono nam zimny makaron oraz ciepłe białe wino. Gdy kelnerka zapytała, czy nam smakuje, grzecznie wyraziłam swoje uwagi. Kelnerka przeprosiła i na tym się zakończyło. Makaron został na stole, wino też. A napiwek został w mojej kieszeni. Więcej do Pizza Hut nie poszłam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pizza Hut najwyraźniej oferuje pracownikom pakiet szkoleń ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jakiś czas temu,odkryłam fajną chińką restaurację,zamówiłam danie z krewetkami.Uwielbiam chińską kuchnię,więc byłam zachwycona smakiem mojego posiłku.Postanowiłam więc,zaglądać tam co jakiś czas.No i oczywiście zajrzałam i zamówiłam to samo.Zjadając kawałki krewetek zorientowałam się,że są surowe.Jednak pomyślałam,że to może jeden czy dwa się trafiły takie.Niestety cała potrawa była do bani,poczułam się bardzo rozczarowana i niezadowolona.Kelner nie zapytał czy mi smakowało.

    OdpowiedzUsuń
  19. ad marlenaselin) Może wiedział, że smakować nie może... Przykre są takie rozczarowania...

    ad Bobe Majse) Albo podczas rekrutacji do pracy sprawdza w CV, czy ktos ma chociaż rok szkoły aktorskiej lub chociaż doświadczenia ze szkolnego teatrzyku ;)

    ad malinconia) Może rola kelnerki jest rozpisana na razie tylko do tej kwestii? Pizza Hut musi najwyraźniej rozbudować dialogi...

    OdpowiedzUsuń
  20. Kelnerzy to nierzadko studenci. Moze Pizza Hut przyciąga studentów aktorstwa? Mają szkołę życia? Może mieliscie szczęście być obsłygiwane w tej Pizzy przez przyszłych dramaturgów? Pozdrawiam.
    Piotrek. Niedoszły pedagog.

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślę, że to była po prostu szalenie miła, kulturalna i bystra dziewczyna :)
    Oby takich więcej, nie tylko w gastronomii ale np. we wszelkiego typu urzędach;)
    Bo jak okazuje się, jednak można.
    Poza tym miała pewnie dobry dzień ;)
    Scenka jak zwykle świetna! Szacun, Elu ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ad marianka) Szacun dla Rude de Wredne! Scenki z działu "znajomi podsłuchali i zobaczyli" jedynie redaguję :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałabym prosić Piotra o rozwinięcie kwestii napiwków.
    Czy klienci często dają? Jakiej wysokości wypada dać napiwek? Co myśli kelner, gdy nie da się napiwku?
    Ponoć Polacy niechętnie dają napiwki. Prawda to?
    Dziękuję za rozwianie wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  24. Elu! Szacun dla Rude, rzecz jasna i szacun dla Redaktorki Naczelnej :D :P

    OdpowiedzUsuń
  25. Ad Evik7 Z przyjemnością odpowiadam. Temat napiwków jest złożony. Przede wszystkim nie ma przymusu dawania napiwków. Jest to miły obyczaj. Kelner go dostaje, jeżeli poziom i standard obsługi, jaką świadczy jest wysoki. Kwestia zadowolenia klienta to już sprawa względna. Bardzo miło jest dostać napiwek, dla mnie to znaczy, że dobrze wykonałem swoją pracę. Najważniejsze dla mnie jest zadowolenie klienta i to, żeby wrócił. Dlatego to nie napiwek w pierwszej kolejności swiadczy o zadowoleniu gościa, tylko właśnie to, czy wróci, czy nie a jakby popatrzeć na sprawę szerzej to od tego, a nie od napiwków zależy moja praca. niepisana zasada mówi, że napiwek powinien wynosić 10& od rachynku. Nie wiem, jak inni kelnerzy, bo nie rozmawiamy między sobą o takich sprawach (a wogóle to się nie lubimy, na ulicy nie mówimy sobie cześć natomiast często się odwiedzamy nawzajem w knajpach gdzie pracujemy, bo tak najbardziej można wkurwić pracownika konkurencji; niby uprzejmi dla siebie, niby kulturalnie, ale poskórnie jad jest wyczuwalny)ale dla mnie napiwki stanowią bardzo znaczącą część mojego wynagrodzenia. gdyby nie napiwki myślę, że w żaden sposób nie opłacałoby mi się pracować w tym zawodzie. Dlatego najłatwiej poznać kiepskiego kelnera (i kiepską knajpę) po tym, że narzeka na brak pieniędzy. Ja nie narzekam:):):) Piotrek.

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage