Ideolog położnik



Mój ulubiony ginekolog* nieobecny i nie wiadomo, kiedy wróci ze zwolnienia, a tu najwyższy czas na kontrolę, a i recepta na tabletki antykoncepcyjne pilnie potrzebna. Przy okazji badań okresowych w centrum medycyny pracy zauważam tabliczkę informującą, że w tym samym budynku jest przychodnia dla kobiet, a w rejestracji dowiaduję się, że co prawda stałej pani doktor nie ma, ale w zastępstwie przyjmuje doświadczony lekarz, który może przyjąć natychmiast, bo kolejki nie ma. Świetnie. Drzwi do gabinetu otwiera lekarz wyglądający nie tylko na doświadczonego, ale wręcz wiekowego**.

Badanie jak badanie, wszystko w porządku; schody zaczynają się, kiedy na koniec proszę o receptę na tabletki, a pan doktor dopatruje się w karcie nie takiego, jak jego zdaniem trzeba, adresu i głęboko się zaburza, kiedy wyjaśniam mu, że idea rejonizacji zdezaktualizowała się po reformie służby zdrowia, bo będąc ubezpieczona i to na dodatek w śląskiej kasie chorych***, mogłabym być zameldowana nawet w Timbuktu, a i tak korzystać z usług lekarskich w Bielsku-Białej i że najwyraźniej nie przyswoił zmian, które po reformie zaszły, a o których ja, będąc pracownikiem służby zdrowia, wiem na bieżąco. Nie mnie jednak tłumaczyć lekarzowi reformę, więc wracam do kwestii istotnych:

- To ja poproszę o wypisanie tej recepty.
- Proszę pani! Czy pani wie, co pani robi?! Czy pani zdaje sobie sprawę z tego, jakie skutki mają tabletki hormonalne dla płodności młodej kobiety?!****

Wpatruję się z fascynacją w pana doktora, bo być może za moment dowiem się czegoś, co przeoczyłam, biorąc tabletki od 19 roku życia, czyli od mniej więcej 10 lat.

- Proszę pani! Pani tego nie wie?! One hamują jajeczkowanie!!!

No, kto by pomyślał. A ja je dotąd łykałam na łamliwość paznokci...


ps. Recepty nie dostałam, gdyż pan doktor był fanem płodności.

* doktor Marek Wietrzny
** zainteresowanym unikaniem pana doktora - fana płodności udostępniam nazwisko i wiek
*** regionalne kasy chorych funkcjonowały do 2003, kiedy zostały przekształcone w oddziały NFZ →
**** wtedy (2001) to określenie w stosunku do mnie było mniej szokujące niż dziś, ale zdania na temat swojego jajeczkowania nie zmieniłam

79 komentarzy:

  1. Chyba Terlikowski mu powiedział…

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnie, nie wypisał??

    OdpowiedzUsuń
  3. Elu, nie doceniłaś jednego aspektu ;)
    ... "młodej kobiety"...;)
    a po za tym smutek i żal...
    pieniędzy wydanych na edukację p. doktora
    Aristoskr

    OdpowiedzUsuń
  4. ad Aristoskr) A dlaczego miałabym doceniać to, że 10 lat temu nazwał mnie "młodą kobietą"?

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie można na takiego głąba złożyć skargi? Czy ginekolog ma prawo odmówić przepisania recepty na antykoncepcję?
    Trochę mnie zatkało.

    OdpowiedzUsuń
  6. ad Haji) Pewnie można, ale będzie się zasłaniał klauzulą sumienia na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  7. Temat drażliwy. Wolałbym nie zaczynać wojny ideologicznej tutaj, ale chyba te tabletki mają jakieś efekty uboczne... prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudna scenka;) Lekarze to w sumie tez ludzie i maja swoje zdanie na różne tematy...

    OdpowiedzUsuń
  9. ad Bosy Antek) Skutki uboczne w sensie? Jak przy każdym leku, możliwe działania uboczne są wypisane na ulotce. Istnieje też sporo mitów o skutkach ubocznych, pokutujących po tabletkach starych generacji, które nijak się mają do tych, które są dostępne na rynku od jakichś 20 lat, przyjaznych i z coraz mniejszymi dawkami hormonów. A moim ulubionym skutkiem ubocznym jest poprawa wyglądu cery.

    OdpowiedzUsuń
  10. ad Nivejka) Ale lekarz nie może mnie zmuszać do podzielania jego zdania w kwestiach, które nie są medyczne, tylko dotyczą kwestii wyboru: mieć czy nie mieć dzieci. Bo to już z medycyną nie ma nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że nie powinien. Skoro lek został dopuszczony do obiegu, a medycznych przeciwwskazań nie ma to on swoje moralne rozterki powinien zatrzymać dla siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. no cóż, jeśli kobieta zgłasza się do ginekologa po receptę na tabletki antykoncepcyjne, to z dużym prawdopodobieństwem chodzi jej właśnie o to, żeby nie jajeczkować. nie jajeczkowanie jeszcze zbrodnią nie jest, więc doktorowe rozterki moralne są mocno naciągane.
    pozdr:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aż trudno uwierzyć, że to dzieje się w XXI wieku, choć jednocześnie nietrudno, jeśli się wie, że dzieje się to w kraju nad Wisłą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ela i Ty się jeszcze chwalisz, że jesteś związana ze służbą zdrowia biorąc tabletki antykoncepcyjne na łamliwość paznokci?;) A tak serio, to jak pisze młodzież, żal.pl.
    Dla przeciwwagi nasza ginekolożka (Ewy i moja) usilne i z uporem maniaka namawia nas na dzieci i nie tyle jest gotowa ile wręcz żąda aby to ona poprowadziła ewentualną ciążę jednej z nas.

    OdpowiedzUsuń
  15. O raju... on się chyba martwił, że nie będzie miał kto pracować na jego emeryturę...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie dziwi mnie to, sama kiedyś trafiłam na taka panią ginekolog w przychodni dla studentów (!). Pani doktor miała około 65 lat i strzeliła mi 10-minutowy monolog okraszony dramatycznymi apostrofami do mojego Morale, Duszy oraz Rozsądku.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Rude de Wredne:
    :)))
    Ginekolodzy namawiąjacy pacjentki do rodzenia dzieci to wielce ciekawe i powszechne zjawisko- skąd się to bierze nie pojmuję. Są i tacy, którzy uważają ciążę za panaceum na pewne przypadłości kobiece, np. bolesne miesiączki, bo po ciąży przejdzie (wątpliwe). Koszty takiej "terapi" zdecydowanie przewyższają ewentualne zyski.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jak bywam u mojego ginekologa, to oczywiście twierdząco pyta: "ciązy już pani to chyba nie planuje?"

    Powinnam go zmienić?

    OdpowiedzUsuń
  19. Akemi, wiek może i mamy XXI, ale pan doktor mentalnością swoją plasuje się najwyraźniej w początkach XX, albo i wcześniej.

    Margo, na jego emeryturę, to ja teraz pracuję. Pozostaje pytanie, kto zapracuje na moją? ;) Dlatego nie mam nic przeciwko posiadaniu potomstwa (przez innych). ;)

    Rude de Wredne, ależ dlaczego dla przeciwwagi? :)

    Ida, nie zmieniaj - potrafi pogodzić się z rzeczywistością ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. ad Marek - komentarz 18) Może to teoria podobna do tej, że suka powinna się raz oszczenić a kotka okocić?

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Ela, pięknym za nadobne;) Noszfak w kompleksy wpadnę;, że ktoś jest wredniejszy ode mnie:)
    A dla przeciwwagi bo zdarzają się światli lekarze, co może dziwi;). I przypomniała mi się jeszcze jedna ginekologiczna historia tym razem sprzed 12 lat. Pani ginekolog w wieku nieco powyżej średniego pyta się mnie w trakcie badania czy potrzebuję środków antykoncepcyjnych, grzecznie mówię, że nie. Pani się dziwi i tłumaczy, że może jednak. Ja stanowczo odmawiam. Pani patrzy na mnie niedowierzająco. Wychodzę z gabinetu, ale pani nie daje za wygraną, że młoda kobieta etc na co ja już w otwartych drzwiach mówię, że nie potrzebuję bo jestem lesbijką (mój najweselszy coming out), na co pani doktor "trzeba było od razu powiedzieć, nie ma się czego wstydzić, ale jak by pani chciała uprawiać seks z mężczyznami to proszę się do mnie zgłosić. Wymiękłam, ale przynajmniej wiedziałam do kogo posłać moją przyjaciółkę:)
    @Marek to jest wyjątkowa Pani ginekolog. Zawsze po badaniu wychodzę od niej uchachana od ucha do ucha. Wizyty u niej poprawiają mi zdecydowanie nastrój. Samej mi trudno w to uwierzyć, ale to prawda:)

    OdpowiedzUsuń
  22. ad Rude de Wredne) No nie wiem, nie wiem, nie oddawaj tak łatwo palmy pierwszeństwa ;) Ze mną jest tak, że jeśli ktoś na wstępie założy że jestem miła i nieszkodliwa - dozna srogiego rozczarowania, jeśli zaś założy, że jestem wredna i złośliwa - będzie zawiedziony ;)

    ps. Pani doktor, którą opisujesz, przypomina mi mojego ginekologa dra Wietrznego, z którym rozmawia się wprost, bez zażenowania i konkretnie a i żartem rubasznym niekiedy rzuci, przy okazji i nieregularnie przechodząc ze mną "na ty i zwracając się per "dziewczyno".

    OdpowiedzUsuń
  23. ad Marek) to jest zadziwiające jak wielu ginekologów uznaje ciążę za "lek" na różne schorzenia układu rozrodczego. cóż na szczęście ciąży nie rozdaje się na receptę realizowaną w aptece, a i nie każda pacjentka wybiera tę drogę leczenia. mój pan ginekolog przez jakiś rok próbował mi wyperswadować, że powinnam począć, a potem donosić rzecz jasna, bo to najlepsze "lekarstwo" na endometriozę i bije na łeb na szyję farmakoterapię, która de facto równie często co ciąża jest o kant d... potłuc. po roku powtarzających się dialogów - dr: myśli pani o dziecku?; ja: nie panie dr. nie myślę - mój wielce sympatyczny i skądinąd całkiem do rzeczy gin skapitulował:)

    OdpowiedzUsuń
  24. ad Rude de Wredne do takiej Pani Ginekolok, jak Twoja to ja sam bym też chetnie poszedł.

    OdpowiedzUsuń
  25. ad Ania) Nawet gdyby trzymać się tej absurdalnej teorii o leczniczych działaniach ciąży, to nie mam do ciąży wspomnianych wskazań medycznych - nie mam endometriozy ani żadnych innych dolegliwości okołomiesiączkowych, ani też nie miewałam ich w przeszłości, tak więc zachodzenie przeze mnie w ciążę medycznie jest nieuzasadnione, a emocjonalnie do niczego niepotrzebne :) I na całe szczęście, tak jak piszesz, niejajeczkowanie zbrodnią jeszcze w tym kraju nie jest. Przynajmniej w przepisach prawa, bo z ambon zrównuje się antykoncepcję z aborcją, a aborcję z zabójstwem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ela mnie poraziło stwierdzenie Pana ginekologa ze scenki, że przecież antykoncepcja zatrzymuje jajeczkowanie i Ty mimo to chcesz? Się domagasz? Że niby jajeczkować nie chcesz? No wiesz co... To jest niesamowite, ze ideolodzy ginekolodzy mają kobiety za jakieś kompletne idiotki, które biorą tabletki antykoncepocyjne, nie wiedząc na co one skutkują... Idąc w skrajność - z całą odpowiedzialnością - trzeźwo i pewnie kroki stawiając w jej kierunku mówię, iż tacy ginekolodzy zapewne jak na obywateli klechistanu przystało zalecają metodę kalendarzykową, skuteczną w nieplanowanych ciążach oraz w budowaniu nieszczęść biednych rodzin wielodzietnych bądź też dzieci na śmietnikach...

    OdpowiedzUsuń
  27. @Piotr lalik - a jak dodam, że do tego jeszcze wygląd niczego sobie, to pewnie byś pobiegł:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwaga, w związku z imprezą marcową w Bielsku, wszystkie osoby ze Scenek mają możliwość się zobaczyć i pogadać na żywo, a chociażby i o panu ginekologu.
    http://giga.slask.pl/viewpage.php?page_id=7
    Zapraszam, bo zażyłość ogromną między Wami widzę.

    OdpowiedzUsuń
  29. Aaaaa, no i przecież miejsce do rozmów o vaginie, jakby wymarzone.

    OdpowiedzUsuń
  30. hm A ... to nie tajemnica lekarska ? :)

    OdpowiedzUsuń
  31. ad lajt) Dzięki za zaproszenie, zajrzę z przyjemnością na imprezę (rewelacyjny tytuł), chociaż z jednym zastrzeżeniem: nie identyfikuję się z określeniem "feministka", chociaż dla niektórych z zewnątrz może to tak wyglądać, oraz z jednym sprostowaniem: zażyłość wielka jest, chociaż z BB to tak ze trzy osoby tu bywają, oraz jeszcze jedną uwagą: zażyłość tę chętnie rozszerzam :) ps. A ty będziesz?

    ad Paweł) Tajemnica lekarska? Co masz na myśli?

    OdpowiedzUsuń
  32. wiesz internet to obnażanie się przed całym światem ... najgorsze to ,że nie potrafisz przewidzieć czy jakieś informacje w określonych sytuacjach nie obrócą się przeciwko Tobie .
    nie mam niczego konkretnego na myśli -- i to jest najgorsze , bowiem kreatywność różnych Hannibalów Lecterów małych i dużych jest nie możliwa do przewidzenia ...

    OdpowiedzUsuń
  33. "Hannibalów Lecterów" czyli ustaliłem już dwie profesje z przedstawicielami których , nie warto zadzierać kucharze , i lekarze ...

    OdpowiedzUsuń
  34. Ale co ma z tym wspólnego tajemnica lekarska? Napisałeś: "hm A ... to nie tajemnica lekarska ?", więc pytam, co masz na myśli?

    OdpowiedzUsuń
  35. @Ela, ja jestem jedną z trzech głównych osób organizujących to przedsięwzięcie, więc jak mnie nic nie trafi to będę na imprezie od początku do końca :)
    I jeszcze... Skąd problem z identyfikacją feministyczną u Ciebie Elu?
    Dziś o 17 w BWA, będę na kolejnym wykładzie o sztuce, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  36. Daj spokój tej tajemnicy lekarskiej , warto sobie o niej zresztą poczytać bo jest tam kilka zagadnień ciekawych .


    Czy to była wizyta prywatna ? jeśli tak , nie wierzę ,że lekarz wzbraniał się przed wypisaniem recepty , tym bardziej ,że płatność następuje zwykle na końcu wizyty ...

    OdpowiedzUsuń
  37. ad lajt) Czyli do zobaczenia w marcu :)
    Hm... Nie mam problemu z identyfikacją feministyczną, po prostu nie określam się jako feministka. Nigdy nie walczyłam o prawa kobiet (bardzo zawężając definicję), po prostu będąc kobietą brałam to, co mi się należy. I robiłabym tak, niezależnie od swojej płci ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. ad Paweł) To ty poruszyłeś temat tajemnicy lekarskiej w komentarzu 31, chociaż w żaden sposób opisana w scence sytuacja jej nie dotyczy. Więc dlaczego, gdy pytam, co uważasz za naruszenie tajemnicy lekarskiej, uciekasz od tematu? Powtórzę pytanie: co uważasz za złamanie tajemnicy lekarskiej w opisanej sytuacji.

    Co do tego, czy była to wizyta prywatna - przeczytaj raz jeszcze scenkę. Ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  39. no przeczytałem , chciałaś receptę ...

    moje prywatne wizyty wyglądają mniej więcej tak :
    PROCHY MI SIĘ SKOŃCZYŁY -- oznajmiam od progu po czym przekazuję listę specyfików , które potrzebuję ... potem płacę i wychodzę . Fakt ,że z moją kardiolog znamy się 11 lat ... Z lekarzem POZ również wyrobiłem sobie , powiedzmy nietypowe relacje . Poza tym mam takiego rezerwowego z ogłoszenia , który wypisania recept dokonuje w samochodzie . Nie rozumiem więc Twoich kłopotów z załatwieniem recepty ...

    OdpowiedzUsuń
  40. @Ela Powiem tak, każda kobieta która "bierze co jej sie należy" ma z definicji feministyczne myślenie i poniekąd działanie (upraszczając)
    Zauważam u wielu kobiet, strach przed słowem "feministka".

    OdpowiedzUsuń
  41. ad Paweł) Skoro przeczytałeś, to zapewne już wiesz, że działo się to w przychodni służby zdrowia (a tam póki co, za wizyty jeszcze się nie płaci), a nie w prywatnym gabinecie, może nie przeoczyłeś też tego, że u doktora fana-płodności wylądowałam przypadkiem (bo mojego ulubionego dra Wietrznego nie było od dłuższego czasu). Fan płodności powinien mieć na drzwiach gabinetu napisane: recept na środki antykoncepcyjne nie wystawiam.

    Rzecz nie dotyczyła problemu z załatwieniem recepty, tylko postawy pana doktora, który tę receptę powinien mi wypisać, a nie chciał z powodów ideologicznych, nalegając abym się rozmnażała. Naprawdę tego nie rozumiesz? Naprawdę uważasz, że lekarz ma prawo nie wypisać recepty z powodu poglądów odmiennych od poglądów pacjentki, nie mając żadnych przeciwwskazań medycznych? OK, ale wtedy wracamy do akapitu pierwszego: niech wywiesi na drzwiach tabliczkę ostrzegawczą, czego nie zrobi i nie wypisze, wówczasz pacjentka taka, jak ja, nawet do niego nie zajrzy.
    Na szczęście tacy lekarze nie występują masowo. A łopatologicznie: scenka jest o tym, jak natknęłam się na lekarza ideologa, fana jajeczkowania. Naprawdę, czytaj, zanim skomentujesz.

    ps. I powtarzam pytanie: co uznałeś za złamanie tajemnicy lekarskiej?

    OdpowiedzUsuń
  42. ad lajt) Napisałam wszak, że z zewnątrz tak to wygląda i cechy wykazuję :) Natomiast określenie "feministka" nie jest elementem mojej tożsamości.

    OdpowiedzUsuń
  43. Ela budujesz sobie cały światopogląd na podstawie wizyty u jakiegoś starszego człowieka ... Może miał zły dzień , a może tak faktycznie uważa , nie ma potrzeby rozciągać taki incydent na wszystkich ginekologów w całej Polsce .
    Na pewno ginekologów musi coś łączyć to zainteresowanie , no wiecie czym ... Trzeba ludzi zrozumieć ...
    W sprawie tej tajemnicy lekarskiej , chciałem delikatnie zwrócić uwagę ,że uważam iż nie każdy temat nadaje się do pokazania światu ... ale ty o tym decydujesz , nie mój problem .
    Postawie tezę następującą , poruszyłaś akurat ten temat , żeby powiedzieć światu : mam udane pożycie ,wspaniały sex, jeszcze mogę ho, ho , albo i więcej ... ;)
    Taki jednoznaczny message , chcesz czy nie odebrali Ci co czytają scenkę .
    No nie wstydź się , pogratulować , " wszystko co ludzkie nie jest nam obce " .

    OdpowiedzUsuń
  44. Pawle, mój światopogląd buduję na innych niż pojedyncza wizyta u starego lekarza, natomiast jest ona wystarczająca do zbudowania poglądu na temat tegoż lekarza. Nie uogólniam jej na wszystkich lekarzy ginekologów, jak zdajesz się sądzić na podstawie własnych wyobrażeń, a nie słów scenki. Gdzieś w scence znalazłeś takie uogólnienie? Gdzie? Dla ułatwienia: w przypisach podane jest nazwisko lekarza którego lubię i który takich cyrków nie urządza, polecam z czystym sumieniem.

    Błędnie używasz pojęcia "tajemnica lekarska", ponieważ do dotrzymywania tajemnicy lekarskiej w relacji lekarz - pacjent zobowiązany jest lekarz, a pacjent może opowiadać o sobie tyle, ile chce i gdzie ma postawione granice. Podobnie wygląda to w przypadku relacji terapeuta - klient, spowiednik - spowiadany i tym podobnych. Nie myl pojęć. Rozumiem, że temat wizyt u ginekologa uważasz za zbyt intymny do poruszania na forum, ale to już nie mój problem, poza tym nie mający nic wspólnego z tajemnicą lekarską.

    Poruszyłam ten temat, aby powiedzieć światu, że kobieta, która nie chce dzieci, ma problem w kontakcie z lekarzem, który decyzje medyczne chce podejmować na podstawach ideologicznych a nie zdrowotnych. Odwracając sytuację: to tak, jakby kobieta w świeżej ciąży wylądowała u lekarza, który nie znosi dzieci i który zaproponowałby jej aborcję, bo jego zdaniem kobiety nie powinny dzieci mieć.

    Lekarz powinien swoje prywatne zapatrywania zawieszać na czas pracy lub jasno informować na drzwiach gabinetu, że maja one wpływ na jego decyzje medyczne.

    O ile orientuję się z komentarzy, jedynie ty tak odebrałeś tę scenkę: "mam udane pożycie ,wspaniały sex, jeszcze mogę ho, ho , albo i więcej ... ;)". Nie wnikam, dlaczego. I proponuję używać liczby pojedynczej: nie "Ci co czytają scenkę", tylko "ja to tak odebrałem". Będzie bliżej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  45. @Paweł - Ela nie rozciąga, tylko się uprzejmie dziwi, że w publicznej służbie zdrowia ktoś zasłania się swoim światopoglądem, co w służbach publicznych mieć miejsca nie powinno.Oraz fakt, że lekarz osobę stale biorącą środki antykoncepcyjne uświadamia jakie są ich skutki. Tak mniej więcej i oczywiście jest to moja interpretacja tekstu.
    Co do Twojej dedukcji (Sherlock Holmes wysiada), to podejrzewam, że gdyby Ela chciała napisać , to co Ty wydedukowałeś, to pewnie by to napisała. Ciekawy masz swoją drogą sposób myślenie, taki gombrowiczowski:)
    I na koniec pytanie: czym to niby ginekolodzy się interesują i to wszyscy i co ich łączy, możesz jaśniej?

    OdpowiedzUsuń
  46. ad Rude de Wredne) Dziękuję za czytanie ze zrozumieniem oraz przekonanie, że ja wprost piszę :) Uprzejmie donoszę, że także rozmawiam.

    Więc, gdybym się chciała podzielić jakością mojego życia seksualnego, to bym napisała o jakości życia seksualnego, a nie o antykoncepcji w starciu z fanem jajeczkowania. Tu się ewentualnie, jeśli już, chwalę stopniem uświadomienia, jako że tabletki łykam od zawsze, odkąd tylko myśl o prowadzeniu aktywnego życia seksualnego zaświtała po raz pierwszy w mojej głowie.
    A takiego pana doktora jak opisałam, spotkałam 1 (jeden).

    OdpowiedzUsuń
  47. Elu, pisałam już posta podobnego do 45. Tajemnica lekarka obowiązuje lekarza, terapeutę, spowiednika. Pacjenta, klienta i penitenta już nie. Tylko niekoniecznie musimy obarczać innych swoimi problemami/grzechami. Czasem może przynieść to więcej szkód, niż pożytku.

    Ale włożę kij w mrowisko. Tabletki antykoncepcyjne to nie witamina C. Nie wierzę w dobroczynność pigułek.
    Płodność jest oznaką zdrowia, po co więc brać coś, co zaburza działanie zdrowego organizmu. Przynajmniej ja nie chcę. I nie życzyłabym sobie, żeby ginekolog namawiał mnie do brania pigułek, o ile nie jest to konieczne (przez jakiś czas) ze względów zdrowotnych.

    Na wspomnianej ulotce jest wypisanych szereg skutków ubocznych. Może na Ciebie Elu pigułki działają dobroczynnie, ale są kobiety, które nie mogą stosować pigułek.

    Oczywiście, czasem pigułki trzeba brać leczniczo i wtedy efektem ubocznym jest zanik jajeczkowania.

    Nie zgodzę się też z zawieszaniem poglądów na czas pracy. Inna jest sprawa z informowaniem (wywieszaniem na drzwiach informacji) o nich.


    Pigułka jest bardzo skutecznym środkiem antykoncepcyjnym, ale nie 100% ;) .

    Cóż, moje poglądy są niepopularne i większość użytkowników scenek nie zgodzi się z nimi.

    Evik7

    OdpowiedzUsuń
  48. Jako ginekolog (ponad 20 lat pracy) nie wiem jakie ginekologów łączy zainteresowanie "tym czymś" i co to takiego. Ale to musi być coś oślizłego, skoro się o tym wprost nie pisze. Bardzo chciałbym wreszcie poznać prawdę o sobie, którą skrywam głęboko w podświadomości.

    OdpowiedzUsuń
  49. @Evik
    Co do zdrowia i płodności:
    Hamowanie owulacji jest najskuteczniejsza metodą profilatyki występowania niektórych niezłośliwch nowotworów jajnika i raka jajnika, niepłodność pierwotna też występuje rzadziej, więc płodność jako oznaka zdrowia to nie takie proste. Natura człowieka jest taka sama jak innych organizmów: mamy się rozmnożyć i umrzeć, a życie do późnej starości jest pomysłem cywilizacji.
    Co do skuteczności:
    Niepowodzenia antykoncepcji hormonalnej wynikają z błędów w stosowaniu.

    Ela oczywiście stosuje doustną antykocepcję hormonalną, z czego bardzo się cieszę, gdyż dzieci też nie chcę mieć.

    OdpowiedzUsuń
  50. ad Evik) Czytając Twój komentarz uświadomiłam sobie, ile różnych wątków przy okazji tej scenki zostało poruszonych :) I to nie jest tak, że się nie zgadzamy: zgadzamy się na przykład co do tego, że lekarz nie powinien nakłaniać pacjentki do działań wbrew jej poglądom.

    Pigułki nie mają mieć dziłania dobroczynnego - mają uniemożliwiać zajście w ciążę. I w tym spełniają swoją rolę najlepiej (poza sterylizacją i abstynencją seksualną). I jak każdy lek mają skutki uboczne, tyle, że przypadku tabletek większość obaw bierze się z wiedzy, która była aktualna w stosunku do pigułek z lat 60-70 z dużymi dawkami hormonów, a nie tych dostępnych obecnie. I oczywiście są kobiety, które pigułki wyjątkowo źle tolerują (mnie też jedne nie spasowały), ale jeśli nie chcą zajść w ciążę, są dla nich inne rozwiązania.

    Mnie skuteczność moich tabletek (najnowsze wyniki: 99,9% w grupach dobrze zmotywowanych, czyli łykających systematycznie, zgodnie z zaleceniami itd.) całkowicie wystarcza. Jak widać, dzieci nie mam. Tak, jak chciałam.

    Tak, jak ty nie życzyłabyś sobie, żeby ginekolog namawiał Cię do brania pigułek, o ile nie jest to konieczne ze względów zdrowotnych, tak ja nie życzę sobie, aby namawiał mnie do ich odstawienia bez uzasadnienia medycznego, tylko dlatego bo on tak uważa. To działa w dwie strony. Zostawmy każdemu prawo wyboru, co chce robić ze swoim życiem, posiadanie lub nie dziecka to wszak wybór z kategorii zasadniczych :)

    OdpowiedzUsuń
  51. ad 46 --- Rude de wredne " I na koniec pytanie: czym to niby ginekolodzy się interesują i to wszyscy i co ich łączy, możesz jaśniej? "
    he he naprowadzałaś mnie jak nie przymierzając TU-154 na lotnisko . Ale nie ze mną te numery Brunner ... :)

    ad 49 --- Wiedziałem żeby nie rozwijać tego wątku . za bardzo byłem podpuszczany w tym kierunku ...

    A już serio , hm zadaje sobie pytanie co ja bym zrobił wybierając specjalizacje ... Za mało niestety wiem o tym kierunku medycyny ,właściwie to nic nie wiem , żeby wczuwać się , czy ja bym wybrał ten kierunek . Nie miałem na myśli tego co Wy myślicie ,że miałem .
    Za dużo wiem o medycynie , i nie myślę aż tak prostymi schematami ,że ginekolog = świntuch .
    Ginekolog = ten co pomaga w wymaganym zakresie wiedzy , tyle ...

    OdpowiedzUsuń
  52. ad Paweł) Tak z metapoziomu, który jest ważny:
    Uogólniasz, a innym zarzucasz uogólnianie, nie czytasz tego co napisane, więc dyskutujesz ze swoimi wyobrażeniami a nie tym, co ktoś napisał, słów i pojęć używasz niezgodnie ze znaczeniem (np. tajemnica lekarska), a dopytany o co ci chodzi, zmieniasz temat i unikasz odpowiedzi, nie odnosisz się do tego, co odpowiedział intelokutor i krygujesz się, że zostałeś podpuszczony.

    Jeśli już ktokolwiek cię podpuszcza, to twoja własna wyobraźnia i fantazje: o tym co łączy ginekologów, czy o tym, co ja miałam na myśli, pisząc tę scenkę. Oraz zapewne o wielu innych sprawach, tyle że fantazji (nawet własnych) nie należy mylić z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  53. ;)Rude de Wredne hihihi wierzą że Twoja Pani ginekolog jest niczego sobie, ale choćby nie wiem jak bardzo byłaby atrakcyjna, to nie o to mi chodziło;)

    OdpowiedzUsuń
  54. ale ja napisałem , do których wypowiedzi się odnoszę Twojego postu tam nie ma, chyba ,że Rude to Ty . Mam wrażenie ,że nie zrozumiałaś drugiej części mojej wypowiedzi zaczynającej się od słów :
    "A już serio ..." do końca . Za to otrzymałem 44 analizę charakterologiczną swojej osoby i kolejny z rzędu portret psychologiczny własny . Niczego nie unikam , a że moje posty nie spełniają Twoich wyobrażeń jakie powinny być ,to bardzo przepraszam --- mój Ty interlokutorze ??? :)))
    PS możesz używać zwyczajnego j. polskiego , bo szpikowanie wypowiedzi trudnymi wyrazami jest efektowne , ale nie efektywne ...

    OdpowiedzUsuń
  55. Paweł to są wyrazy najwyraźniej trudne tylko dla Ciebie! Poza tym już kiedyś miałem wątpliwą przyjemność wdawać się z Tobą w dyskusję o kaczce apolitycznej i stwierdzam jednoznacznie, że nie potrafisz prowadzić dyskusji. Twoje komentarze są czesto nie na temat, pytany o to się wymigujesz i podsyłasz kolejna swoją nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością "mądrość". Czytając ciąg Twoich komentarzy mam wrażenie, że bardziej schizofrenicznie (wybacz trudny wyraz) wypowiedzieć się już nie da, a potem w następnym Twoim komentarzu okazuje się, że jednak się da. Czasami już nie wiem, czy się śmiać, czy denerwować. Do wątków dyskusji bieżącej odnosił się nie będę, ponieważ Ela wszystko baaardzo łopatologicznie i niezwykle jasno wyłożyła. Mimo to odnoszę wrażenie, że Ty dalej nic nie rozumiesz. Piszesz, że zostałeś 44 (jakaś aluzja literacka?) razy zanalizowany charakterologicznie. Muszę Cię zmartwić - otóż nie zostałeś zanalizowany charakterologicznie ani raz. Za to głębokiej analizie został poddany sposób, w jaki usiłujesz dyskutować, próbując załapać o co chodzi w Twoim toku myślenia. Ja równiez nie znam się na medycynie, jednak moja kobieca intuicja podpowiada mi, że analiza charakterologiczne Twojej osoby musiałaby w sposób naturalny skończyć się diagnozą...Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  56. Ja nie jestem psychologiem tylko kelnerem hehe.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ja również nie wypowiedziałam się tutaj odnośnie komentarzy Pawła jako psycholog, gdyż abym się wypowiedziała jako psycholog należy mi zapłacić. Scenki są zaś obszarem prywatnym, a nie zawodowym, ale jeśli już z którymś z trzech uprawianych przeze mnie zawodów mają coś wspólnego, to z dziennikarstwem. Jak więc słusznie zauważył Piotrek, nie dokonywałam tu analizy charakterologicznej, tylko krytycznie odniosłam się do Twojego stylu dyskusji, Pawle, którego mankamenty wymieniłam w poście 53. Motto mojego bloga wyjaśnia, dlaczego tak się czepiam: "Jeżeli język nie jest poprawny, Mowa nie znaczy tego, co ma znaczyć, Jeżeli mowa nie znaczy tego, co ma znaczyć (..)" itd. Używajmy słów zgodnie z ich znaczeniem.

    Poza tym uważam, że równać należy w górę, nie w dół, więc nie ma powodu, abym ograniczała tu zasób mojego słownictwa, zakładając, że część czytelników nie wszystkie słowa zrozumie. Byłoby to obraźliwe. Wręcz przeciwnie, pisząc zakładam, że moi czytelnicy są ludźmi inteligentnymi, oczytanymi, ba! elokwentnymi, więc zrozumieją kiedy napiszę: rozmówca, dyskutant, interlokutor, komentator, a nawet adwersarz. Jeśli dla kogoś niektóre z używanych przeze mnie słów są za trudne, to nie ma się czym chwalić, czy skarżyć tylko biegiem do słownika i uzupełniać zasób słów i znajomość ich znaczeń. Jeśli dostrzegasz lukę w swej wiedzy - uzupełnij ją, a nie wymagaj, aby ktoś z części swoich umiejętności czy zasobów rezygnował. Należy się rozwijać, a nie cofać.

    Zapewniam, że dopóki nie dopadnie mnie Alzheimer, będę korzystała ze wszystkich zasobów umysłowych, jakimi dysponuję. Potem można mnie uśpić.
    Hough.

    OdpowiedzUsuń
  58. Hehe:):):) Pierwszy raz dziś tu się pojawiłam, jednak na pewno nie ostatni - ciekawie, ciekawie, będę odwiedzać na pewno Twojego bloga:)
    pozdrawiam:)

    PS. wiem, że troszkę nie na temat, ale chciałam tak wstępnie dziś napisać tylko, kolejne razy obiecuję bardziej do tematu:)

    OdpowiedzUsuń
  59. Jestem zdecydowanym worgiem płodności, płodzenia i wszelkiego z tym związanego, ale mimo wszystko na igranie z hormonami bym się nie odważyła...

    OdpowiedzUsuń
  60. Co innego igranie, co innego kontrola. Wszak jest na opakowaniu instrukcja obsługi, wystarczy się stosować.

    OdpowiedzUsuń
  61. Niby tak, ale ile się nasłuchałam szpitalnych opowieści Ciotki znajomego endokrynologa to moje... Plus nazadawałam się ze znajomych w trakcie odstawiania hormonów - nigdy w życiu bym tego sowim bliskim nie zrobiła, lepiej nawet nie zaczynać :D...

    OdpowiedzUsuń
  62. No popatrz. A ja je łykam od... policzmy: prawie osiemnastu lat. Żyję. Mam się nieźle. Jestem szczupła, nie mam wąsów i nie wyłysiałam. Nie zaczynać? A jak nie zaczynać życia seksualnego bez zabezpieczenia przed ciążą? Znasz lepsze zabezpieczenie? OK, abstynencja seksualna. OK, sterylizacja. Dla zdeterminowanych.

    Większość obaw przed antykoncepcja hormonalną bierze się z opowieści z lat 60 i 70, które ocalały, jak legendy miejskie. Oczywiście są kobiety, które pigułki wyjątkowo źle tolerują (mnie też jedne nie spasowały), ale jeśli nie chcą zajść w ciążę, są dla nich inne rozwiązania.

    Nie mówimy tu o zażywaniu tabletek dla kaprysu. Mówimy o sytuacji, kiedy kobieta nie chce mieć dziecka, nie ma przeciwwskazań medycznych, a lekarz odmawia recepty, bo ma inny pomysł na jej życie.

    OdpowiedzUsuń
  63. Oczywiście jeżeli ktoś jest zdecydowany a lekarz nie znajduje przeciwwskazań zdrowotnych to jak najbardziej: "krzyżyk na drogę"...

    Oczywiście inną sprawą jest wiarygodność i ilość informacji: kiedy terpia dobrze idzie to nie ma o czym opowiadać, natomiast wszelkie klęski to materiał anegdotyczny...

    Tak na zdrowy rozum zapewne są najlepszym rozwiązaniem... Co nie zmienia faktu że jeśli aby je brać mam poświęcić swój komfort psychiczny, męczyć się, dręczyć, przełamywać, bić ze sobą etc. to już wolę tradycyjne środki zapobiegawcze... Moim zdaniem nie warto z ich powodu nieprzesypiać nocy (zabrzmiało dwuznacznie, ale chyba rozumie Pani o co chodzi ;)), skoro istnieją alternatywy - oczywiście niepewne, ale cóż na tym świecie szczególniej w tym kraju takim jest (śmierci nie licząc) :)?

    OdpowiedzUsuń
  64. Kwestia osobistych wyborów. Ja bym nie była w stanie spać spokojnie, gdybym ich nie zażywała :)

    OdpowiedzUsuń
  65. cyt. No, kto by pomyślał. A ja je dotąd łykałam na łamliwość paznokci... ""


    hahahaha
    umarłam ze smiechu!!!

    OdpowiedzUsuń
  66. kto by pomyslał ze piszac o antykoncepsji włozysz kij w mrowisko...
    miałam podobna "burzliwa" reakcję po napisaniu posta o spowiedzi:)

    OdpowiedzUsuń
  67. ad Rzaba) Też się zdumiałam, bo przecież nie latam po świecie i nie wmuszam nikomu tabletek; jak ktoś nie chce, boi się - nie mój problem, mogę tylko wyrazić opinię o bezzasadności tych obaw, ale wybór należy do każdego z osobna. Mówię tylko jedną prostą rzecz: prywatna ideologia pana doktora nie powinna wpływać na jego decyzje medyczne.

    OdpowiedzUsuń
  68. Ja też li tylko podzieliłam się osobistym wrażeniem o lęku przed tabletkami a nie nawracałam wszystkich wokół do ich porzucenia :D... A przynajmniej takie było założenie - jeśli wyszło inaczej to przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  69. Wiem, Ivanko. Nie odebrałam tego, co piszesz jako nawracania. Poprzedni komenatrz napisałam, kierowana zdziwieniem, że przecież opowiedziana scenka nie dotyczy zalet i wad używania tabletek hormonalnych, bo jedne i drugie znam: są opisane w każdej ulotce dołączonej do listków z pigułkami; a tymczasem pojawiło się sporo wypowiedzi i opinii o ich zawodności i skutkach ubocznych. Nie tego zaś dotyczył problem; scenka opisywała sytuację osoby, która je stosuje, lubi tę metodę, sprawdziła jej skuteczność i... natyka się na fanatyka o pro-płodnościowym nastawieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  70. Witam serdecznie.. Mam 26 lat Żone 23 lata (Pedagog) i córeczke 15miesiecy i problem ktory mnie trapi i Czesto spac NieDaje od kilku miesiecy..Był to koniec Wrzesnia.Dokladnie sroda Palilem od kilku lat i postanowilem ze czas skonczyc palenie a w ogole teraz jak jest mala dzidzia mimo to ze i tak palilem NIE w domu... Wiec Ja ide na zabieg Antynikotynowy a zona do ginekologa..Bo mamy problem z miesiaczka.. po dwoch godzinach spotykamy sie w domu Ja dumny ze palic przestane a zona roztrzesiona mi mowi Co lekarz jej powiedzialze po USG jest w 8 tyg. ciazy i widac jak bije w niej serduszko. Ona sluchac go nie ma checi. Pyta lekarza o usuniecie.O tabletki.o cene itd..Mysle sobie jak mi to mowi a gdzie moje zdanie !!!!! i ona jeszcze ode mnie odeszla. Nie potrafilem jej wesprzec ani powstrzymac przed Usunieciem.Moj sprzeciw co do usuniecia byl jej obojetny!! Przeciez bylo poczete z milosci nie gwaltu czy z przypadkowym typem lub z zdrady.. z żona juz 5miesiecy nie mieszkam.Jestesy po sprawie O alimenty i ustaleniu kontaktow ze mna.Oczywiscie Sprawy zalozyla żona.ma przyznane 350 zl. Ja tylko co drugi week w miesiacu Moge spotykac sie z Coreczka. Nigdy nie bylo tak ,ze gdy mam czas to poswiecam go na wszystko tylko nie na spotkania z Lenką(Coreczka)Wrecz przeciwnie kazda wolna chwile bym spedzal z corka. Mam problem tego typu. Chce Jej zalozyc sprawe sadowa o to ze usunela ciaze.czy to jest zachowanie egoisty Ja chce zadosc uczynienia..Niech pewna suma ja ukara sad i to przeznaczy na dom dziecka.. Chociaz zycia nic juz nie zwroci.. Ale ona zabrala temu dziecku wszystko Pierwszy odech Pierwszy dotyk Pierwszy zapach WSZYSTKO A coreczce rodzenstwo... Najbardziej mnie irytuje ze ona chce pracowac w policji Byc prawem ale czy ona ma prawo od tak pozbawic nie dac szanszy poznania zycia ....

    OdpowiedzUsuń
  71. ad Anonimowy o numerze IP 46.134.204.50, komentarz 74)

    "Mam problem tego typu. Chce Jej zalozyc sprawe sadowa o to ze usunela ciaze.czy to jest zachowanie egoisty Ja chce zadosc uczynienia..Niech pewna suma ja ukara sad i to przeznaczy na dom dziecka.."

    Nie wiem, czego oczekujesz ode mnie. Jeśli problem jest natury prawnej, proszę się zwrócić do prawnika. Jeśli problem jest natury psychologicznej, zapraszam na stronę Centrum Porad portalu Plasterek.pl, gdzie można mnie znaleźć (a także innych specjalistów) i skorzystać z porady on-line:
    http://www.plasterek.pl/centrum-porad

    Jeśli zaś chodzi o rozstrzyganie czyichkolwiek dylematów moralnych - nie zajmuję się tym. Każdy swoje dylematy musi rozwiązać sam.

    OdpowiedzUsuń
  72. Łoboże!
    Że też Ci się chciało po raz kolejny i kolejny wyjaśniać, co napisałaś w tej Scence, a czego nie napisałaś! :)))
    Podziwiam Twoją odporność na argumenty z dupy poprzedzielane w dodatku wymownymi (wyłącznie dla autora tekstu) znakami ...

    Ufff, a ja się aż zmęczyłam czytając te wywody o Lecterach i Hannibalach :))

    OdpowiedzUsuń
  73. Witam!

    Trafiłam tutaj z powodu debaty o "sumieniu" aptekarzy i przyznam, że ubawił mnie ten tekst, a dodatkowo wciągnęły komentarze - nieco zamotane, przynajmniej niektóre.

    Jeśli chodzi o sam temat, to przyznam, że gdyby faktycznie taka ustawa weszła w życie, zaczęłabym się naprawdę poważnie zastanawiać nad porzuceniem tego kosmicznego kraju.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  74. Witaj Ken G!

    To byłaby emigracja z powodów prześladowania religijnego ;)

    A choć scenka jest zabawna, to sam temat już nie, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  75. O, jacie! Nie wiedziałam, że to rzeczywiście możliwe... ;/... Bes sensu.

    OdpowiedzUsuń
  76. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage