O wyższości rozmowy nad kazaniem



- ... A Władzia to ich wpuszcza, jak pukają, bo mówi, że z nimi to sobie można porozmawiać przynajmniej, a nie to, co z księdzem.

(powiedziała Michasia, moja teściowa,
o świadkach Jehowy
podczas dyskusji o różnych wyznaniach)


ps. Władzia to przyjaciółka Michasi. Obie mają po 80 lat i przyjaźnią się od około sześćdziesięciu.

33 komentarze:

  1. W ostatni czawartek w pracy miałam klientki w sklepie-szukały jakiegoś kubka.Zadały pytania w sprawie zakupu dla przyjaciółki.Nie kupiły.Wychodząc jedna z nich wyciągnęła jakąś kolorową gazetkę z torebki(wtedy zorientowałam się,że są Świadkami Jehowy).Pada pytanie-"Może Pani sobie poczyta?",odpowiadam-"nie,dziękuję".Pada drugie-"Nie lubi Pani czytać?",na co odpowiadam,że" wprost przeciwnie-uwielbiam".Odpowiedz-"Aha,a zamówi Pani ten kubek?" Zgadzam się-rozmowa lepsza od kazania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy gdzie się pukają (w czoło? – o zgrozo!) i jaki jest przy tym odgłos (pusty jak w blachę?). To może przesądzić o sensie podjęcia rozmowy. A księża to znani blacharze…

    OdpowiedzUsuń
  3. ad Iwona) Nie wiem, czy też masz taką obserwację, że po zdecydowanej odmowie następuje wycofanie, dość szybko zresztą, bez nachalności.

    ad Marta Mim) Przy jakim odgłosie rozmowę uznałabyś za sensowną?

    OdpowiedzUsuń
  4. Od „głosów” nikt się niczego sensownego jeszcze nie dowiedział, więc słuchając głosu rozsądku – przy żadnym…

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie tak,Elu! I mam również drugą,że świetnie można na nich trenować asertywność ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ad Marta Mim) Rozmowa niekoniecznie musi mieć wartość informacyjną w sensie ścisłym. czasem są to metainformacje: choćby o charakterze socjologicznym lub psychologicznym.

    ad Iwona) Asertywność lepiej trenuje się na przedstawicielach handlowych ;) Chociaż w sumie... To tez rodzaj przedstawicielstwa: sprzedaż złudzeń o zbawieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naturalnie wszystko można chcieć sprzedać nawet "szczebel z drabiny, o której się śniło Jakubowi" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja sobie czasem porozmawiałam:) Niestety uparta jak osioł i nieczuła jak głaz.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ad Czarny(w)Pieprz) W piekle się będziesz smażyć! Hm... w sumie to nie, piekło jest u katolików...

    OdpowiedzUsuń
  10. przeważnie odmawiam, ale nigdy nie byli nachalni, albo niegrzeczni wobec odmowy. Dawno dawno temu, mój mąż z świadkami rozmawiał. Studiował wtedy Biblię, a oni niby mieli znać tą Biblię doskonale. I co? i kicha..na pamięć znali wybrane ustępy, ale interpretacji zero..

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo oni nie mają interpretować. Interpretacja zakłada samodzielność w myśleniu, a samodzielność w myśleniu to rzecz niebezpieczna, gdyż może prowadzić do interpretacji odmiennych od obowiązujących.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zawsze się trudno rozmawia, lub 'rozmawia' z kimś, kto uważa, że 'jedna jest tylko racja i to święta racja, lecz ona jest przynim' :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. ad Desperate Househusband) Z kimś o tak opisanej postawie rozmawiać się nie da, gdyż on wymaga wysłuchania, a nie dyskusji. Ale widać w odczuciu Władzi z księdzem nie da się rozmawiać bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ad Ela - komentarz 6) Świadkowie Jehowy nie sprzedają złudzeń o zbawieniu, moim zdaniem porównanie ich do przedstawicieli handlowych jest niewłaściwe.

    OdpowiedzUsuń
  15. ad piotr lalik) Uważasz, że to niedobre określenie? Wszak mówią ludziom, chodź z nami, uwierz tak, jak my wierzymy, a przy Armageddonie nie zginiesz.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze, a do mnie nigdy nie przyjdą. Ale miałem kiedyś szefa-Jehowitę. Pracowaliśmy w mikroskopijnych rozmiarów agencji produkującej gazetkę z reklamami.

    W życiu nie spotkałem takiego ściemniacza.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się w sumie kiedyś ze Świadkami spotykałem - raz wpuściłem, z braku asertywności albo z nudów - i później średnio raz na miesiąc miałem odwiedziny, nawet zaproszenie na jakieś wspólnotowe święto. I do dziś dumny jestem z rozmowy, której Państwo nie potrafili zakończyć w sposób dla nich satysfakcjonujący. A wygrać merytoryczną dyskusję ze Śwadkami nie jest łatwo, biorąc pod uwagę, że Testamenty oba znają chyba na pamięć.
    A ja zagjąłem i nie wiedzieli, co odpowiedzieć. Umówiliśmy się na za miesiąc ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ad 15 i 14 - Jehowici to mają do siebie, że Pismo Święte czytają dosłownie. A tam jest mowa o 44 tysiącach zbawionych w dniu Sądu. I to jest jeden z argumentów, który starają się zbijać mętnie i na okrętkę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oby katolicy tak znali Pismo...

    pzdr Zdesperowany.

    OdpowiedzUsuń
  20. ad Desperate Househusband) W gruncie rzeczy wygrać dyskusje merytoryczna nie jest trudno. Bo używają argumentów naciąganych, cytatów wyrwanych z kontekstu, opartych na przedawnionych danych - umieją tylko to, czego nauczyli się na pamięć podczas spotkań. A samodzielne myślenie zawsze przebije myślenie na pamięć. Przykład takiej dyskusji znajdziesz przy scence "Bóg, dąb i ateista czyli: czy ateista jest człowiekiem?", a raczej w komentarzach do niej.

    ad Bosy Antek) Niestety, znajomość Biblii wśród katolików jest znikoma. W większości.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ela uważam, że to nie jest dobre określenie dlatego, że nie sprzedają - w rozumieniu dokonywania transakcji kupna/sprzedaży - proponują swoje "złudzenia", namawiają - i owszem - może czasem nachalnie, obiecują, ale nie są to obiecanki cacanki bo rzeczywiście - dla nas to są złudzenia, ale dla nich nie, oni faktycznie w to wierzą. Przedstawicieli handlowych najczęściej nie obchodzi to, czy sprzedawany przez nich produkt jest faktycznie taki dobry, jak o nim mówią. Nie ma w Świadkach
    jehowy charakterystycznej dla różnych innych religii i wyznań histerii i zmuszania do wyznawania swojej wiary, nie próbują nikomu niczego "narzucać" (tak, jakby wiarę - z logicznego punktu widzenia - dało się narzucić hehe). Miałem kilka razy w życiu kontakt ze Świadkami Jehowy i miałem to szczęście nigdy nie spotkać się z zachowaniem niekulturalnym, z licytowaniem się na prawdę i to, czyja jest bardziej prawdziwa. Zawsze się przedstawiali, mówili z czym do mnie przychodzą. Ja zwyczajnie niezainteresowany ich "ofertą" odpowiadałem, że dziękuję bardzo ale "nie" i to wystarczyło. Zostawiali mnie wolno z moimi - w ich mniemaniu "złudzeniami" a ja ich z ichnimi...

    OdpowiedzUsuń
  22. ad piotr lalik) Owo namawianie nazywam właśnie transakcją. Dołącz do nas, a dostaniesz.

    OdpowiedzUsuń
  23. Aa, to transakcja wiązana. Sprzedaje się cały swój ogrom niewiedzy, plus duszę. Otrzymuje oświecenie, zbawienie i wieczność. Z ekonomicznego punktu widzenia - warto.
    No bo, jak to w monoteiźmie: "tak i tak cyrograf".

    Wzrusza 60-cio letnia przyjaźń Michasi z Władzią.
    Tudzież tolerancja:)!

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak, Michasia jest zdumiewająca :)

    ps. I dlatego użyłam słowa handel.

    OdpowiedzUsuń
  25. Świadkowie Jehowy czują się odpowiedzialni za zbawienie innych ludzi a w ich mniemaniu to oni mają rację, dlatego chodzą i namawiają, przekonują - co może i wygląda jak handlowa transakcja, ale nią nie jest. Głosząc swoją wersję świata - naprawdę w nią wierzą, są w swoich działaniach nieugięci mimo że często spotykają się z odrzuceniem a nawet są obrażani. Dlatego budzą mój szacunek, chociaż osobiście nie mam żadnej potrzeby rozmawiania z nimi, moja wersja świata zbyt się różni. Nie pasuje mi porównanie Świadków Jehowy do przedstawicieli handlowych.

    OdpowiedzUsuń
  26. ad piotr lalik) Ja wiem, że oni naprawdę w to wierzą. Wiem także, jak odbywa się proces formowania/formatowania, aby tę wiarę w nich wcisnąć. Rozumiem, że porównanie może ci nie pasować, zwróć jednak uwagę, że niektórzy przedstawiciele handlowi także są przekonani o wyjątkowości oferowanych przez siebie towarów, gdyż zostali gruntownie przeszkoleni, aby to przekonanie prezentować z entuzjazmem i bez wątpliwości. Ten rodzaj przeszkolenia ma swoją nazwę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zgadzam się, pod tym względem rzeczywiście sposób "działania" Świadków Jehowy może z przedstawicielami handlowymi się kojarzyć, ale mnie porównanie to nie pasuje przede wszystkim dlatego, że moim zdaniem mówienie o handlu w kontekście "sprzedawania prawd wiary" jest nieodpowiednie, gdy tyczy się ludzi, którzy wg swojej wiary faktycznie żyją, postępują zgodnie z nią nie tylko na pokaz przed "potencjalnymi klientami" ale na co dzień, szanując przy tym wolność zaczepianych, nagabywanych, czasem i może nachalnie ludzi (wszędzie przecież świr się znajdzie, ktoś kto przesadzi, kto przeinaczy, za bardzo przejmie się swoją źle pojmowaną rolą - ale takie zachowanie w przypadku Świadków Jehowy nie jest normą).

    OdpowiedzUsuń
  28. To, że przedstawiciel handlowy sam używa oferowanych przez siebie perfum nie oznacza, że one są dobre i że przestaje być przedstawicielem handlowym :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie porównywałbym kwestii wiary do perfum

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie porównuj więc. Jednak ja mam inaczej. Po pierwsze: religii, nie wiary. Religia jest zinstytucjonalizowaną formą wiary. Po drugie: wiara jest czymś osobistym, do czego każdy ma prawo. Niczyja wiara mi nie wadzi, dopóki jako religia nie zaczyna się hm... rozprzestrzeniać i jako "prawda jedyna i słuszna" bawić.

    OdpowiedzUsuń
  31. ... toteż nie porównuję... mnie niczyja wiara też nie wadzi nawet jeśli jako religia zaczyna się rozprzestrzeniać w tym sensie, że wzrasta liczba jej wyznawców - wadzić mi zaczyna w momencie, gdy zaczyna zawłaszczać przestrzeń publiczną, a tego Świadkowie Jehowy nie robią - póki co. Oni wyznając swoją religie faktycznie wierzą, co się przekłada na ich życie i postępowanie. a to budzi mój szacunek, a nawet podziw. Dlatego nie porównuję.

    OdpowiedzUsuń
  32. Świadkowie Jehowy w odróżnieniu od wyznania dominującego w Polsce do zawłaszczania przestrzeni publicznej się nie zamierzają zabierać, gdyż zgodnie z nakazem biblijnym oddzielają boskie od cesarskiego i władza ziemska ich nie interesuje.

    A rzeczywiście starają się żyć zgodnie z tym co głoszą i podobnie, jak ty, uważam, że tak powinno być i tak ludzie powinni robić. Tyle, że akurat treść tejże wiary na mój podziw nie zasługuje, a niektóre praktyczne wnioski wyciągnięte z Pisma budzą grozę i wściekłość. Zwłaszcza, kiedy w ośrodku trafia nam się kolejny potomek świadków, cały psychicznie pokiereszowany bo doświadczał od małego przemocy (dla nich to nie przemoc, to metoda wychowawcza dozwolona, a wręcz nakazana w Biblii) i z wielokrotnymi doświadczeniami odrzucenia: za nałogi są wykluczani ze wspólnoty i wielekroć kończy się to odrzuceniem przez rodziców, odrzucani dosłownie: brak kontaktu.

    A z jeszcze innej strony: w gruncie rzeczy, życie według treści swych przekonań nie powinno być przedmiotem podziwu, to powinna być zwykła norma :)

    OdpowiedzUsuń
  33. "Świadkowie Jehowy w odróżnieniu od wyznania dominującego w Polsce do zawłaszczania przestrzeni publicznej się nie zamierzają zabierać, gdyż zgodnie z nakazem biblijnym oddzielają boskie od cesarskiego i władza ziemska ich nie interesuje". na przestrzeni ostatnich stu lat ewoluowali już co najmniej 10 razy - diabli wiedza co by ich zainteresowało gdyby osiągnęli liczebność porównywalną z katolicyzmem.

    "(dla nich to nie przemoc, to metoda wychowawcza dozwolona, a wręcz nakazana w Biblii)" - znów brak konkretu - "przemoc" to może być zarówno ściągniecie na siłę z wyrka, danie klapsa czy ofukniecie, ale może to być tez szantaż emocjonalny i maltretowanie.

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage