Naturalne metody planowania rodziny



alternatywny tytuł: Trening prokreacyjny

Przychodzi pacjentka do lekarza. Wyznaje, że zaniepokojona jest bardzo, bo miesiączki nie ma już drugi miesiąc, a test ciążowy z apteki wyszedł dodatni. Trzeba zrobić USG. Wynik USG jest taki, jak Marek podejrzewał, natomiast pacjentka wygląda na zdumioną:

- Ależ panie doktorze, my przecież chodzimy z moim narzeczonym na nauki przedmałżeńskie i trenujemy naturalne metody planowania rodziny, więc jak to możliwe, że ja zaszłam w tę ciążę?

(opowiedział Marek - ginekolog)


Hm... Jak by to pani powiedzieć... Podczas treningu. Oj, nie uważała pani na naukach przedmałżeńskich. Pomijając fakt, że pani w ogóle tych metod używała (bez ślubu?!), to na dodatek używała niezgodnie z przeznaczeniem. A przecież mówili, że to są metody PLANOWANIA RODZINY, a nie zapobiegania ciąży. PLANOWANIA RODZINY! Działają tylko, jeśli pani zaplanuje swoją rodzinę odpowiednio, na przykład tak, jak państwo Billingsowie, którzy dzięki swojej metodzie mają ośmioro dzieci (ośmioro własnych plus jedno adoptowane). Jeśli jednak zamierza pani mieć rodzinę mniejszą niż państwo Billingsowie, należy skorzystać z innych metod. Mówi się na nie metody antykoncepcji.

ps. Dzięki naukom przedmałżeńskim pacjentka wzięła udział w grze hazardowej zwanej oficjalnie naturalne metody planowania rodziny, a potocznie określanej jako watykańska ruletka. Nasza wychowawczyni zapoznała nas z tą nazwą w trzeciej klasie liceum, a grę znała dobrze, gdyż jej córka też była jej efektem. Za to pani od biologii zabrała naszą klasę na spotkanie z Billingsami, którzy odwiedzali akurat Polskę. Podczas spotkania padło pytanie o liczbę ich dzieci. Dzięki odpowiedzi państwa Billingsów odróżniam naturalne metody planowania rodziny od metod zapobiegania ciąży.

30 komentarzy:

  1. Popłakałam się ze śmiechu

    OdpowiedzUsuń
  2. trening zaowocował i nic poza tym;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ad Iva) Zdumienie pani świadczy raczej o tym, że takich owoców się nie spodziewała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ręce, nogi i biust mi opadł. Ela, proszę, napisz, że Marek żartował...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trening został zle rozpisany albo zawodnicy byli na dopingu,bo jak dla mnie zagrali mistrzowsko! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam znajomego, który przez 10 lat był przykładnym księdzem, a następnie poznał na pielgrzymce miłość swojego życia. Skracając opowieść - po urodzeniu pierwszego dziecka, jego zona natychmiast zaszła znowu w ciążę. Pamiętam te przerażone oczy bidulka, na którego normalne życie spadło jak grom z jasnego nieba i jego słowa "Przecież...karmiła piersią!!!"

    OdpowiedzUsuń
  7. ad Iwona) Pani ponoć była bardzo zdumiona efektami gry :)

    ad Czarny(w)Pieprz) Piękna historia. Piękna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygranej zawsze mało kto się spodziewa ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Więc to się powinno nazywać NIEPLANOWANA rodzina ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. I często taka nieplanowana wychodzi przy planowaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Słowo "planowanie" zyskuje w tym kontekście zupełnie nowe znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Metoda widocznie miala dzialac tylko PO slubie:))) Oczywiscie zartuje;)
    Ale mam klientke, ktorej babcia powiedziala, ze jak karmi to nie zajdzie. No i po 10 miesiacach urodzila nastepna corke;) Nie powiem zeby rwala wlosy z glowy, ale planowane to nie bylo.
    Klientka oczywiscie wierzaca katoliczka a babcia ciagle zyje w Dominikanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. ad Stardust) Pani wyraźniej nie usłyszała tego na naukach i zaczęła trenować PRZED. No to nie powinna się dziwić ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hm, ja tam stosowałem i planowałem. A kiedyś uczucie mnie poniosło, stad mam troje, a nie dwoje dzieci.
    Człek jest tylko człowiekiem, choć niby jak Bóg sieje życie. Tyle, że Bóg się na to wypina, a facet musi zarobić.

    OdpowiedzUsuń
  15. ad czarek samuel k.) Każdy ponosi konsekwencje swoich decyzji. Jak kogoś poniesie - to też decyzja. I pozwól, że zauważę, że nie tylko facet musi zarobić.

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedyś kolega z pracy mojego męża (który to kolega każdą decyzję rodzinną konsultuje z proboszczem a nie z żoną - autentycznie) zarzucił mu, że jesteśmy bardzo samolubni skoro nie mamy dzieci i co oznacza że jego wesoła, 5 osobowa gromadka, będzie musiała w przyszłości na "nas robić". Na co mąż zadał mu proste pytanie - czy stać go będzie na wykształcenie wszystkich pięciorga dzieci? a skoro przy jednej wypłacie (żona jest na permanentnym macierzyńskim/wychowawczym) jest to raczej mało prawdopodone, to w takim razie to my będziemy na nich pracować gdyż w przyszłości więkoszość z nich zasili szeregi bezrobotnych lub będących na garnuszku pomocy społecznej. Czy księża też uczą gdzie się kończy biblijny prikaz "zaludniania ziemi" i zaczyna prawdziwa troska o przyszłość swoich dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  17. ad aniek) Może ten kolega powinien się z tym proboszczem raczej ożenić? Omężyć? Hm...
    A argument o tym, że ich dzieci będą na ciebie "robić" (i na mnie, też nie mam) to argument chybiony.

    Gdyż teraz i ty i ja "robimy" na innych. Gdybym nie musiała obecnie płacić składek emerytalnych (idą wszak na innych), to potem inni nie musieliby robić na mnie. Gdybym jako osoba pracująca nie odprowadzała podatków, to na becikowe i inne dodatki rodzinne dla tej pięcioosobowej gromadki, których tylko jeden rodzic pracuje, też by nie było kasy. Więc niech tu kolega z proboszczem nie wyjeżdżają z takimi tekstami.

    Samolubstwo? Egoizm? OK. Nie rażą mnie te określenia. Mam prawo lubić siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiecie, co mówią o sporcie: nie zawsze chodzi o wynik, ale o wysiłek, samodoskonalenie, trening właśnie. Państwo podeszli do sprawy sportowo!

    OdpowiedzUsuń
  19. ad Desperate Househusband) W ten sposób nazbierają duuuużo medali :)

    OdpowiedzUsuń
  20. no to kanał... yyyy znaczy się podium! żeby tylko kilku medali z jednej olimpiady nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. ad Ania) Zapytałam. USG wykazało jeden medal.

    OdpowiedzUsuń
  22. Elu, z trójka dzieci mama ma sporo pracy. Oczywiście, nie ogranicza jej to, ja bym powiedział nawet, że wyzwala dziwne pokłady aktywności, które w porywach przekładają się na stan ich konta, wymiernie. Ale i tak wydają wszystko na perfumy i ciuszki. Ech, baby.

    OdpowiedzUsuń
  23. ad czarek samuel k.) Wszystko na perfumy i ciuszki? Książek nie kupuje? No to fakt - przedstawicielka gatunku z najgorszych stereotypów. Przepraszam za lekką złośliwość, ale zawsze wywołują ją u mnie takie kobiety. Ewentualnie podajesz jedynie swoją opinię, a ona jednak dokonuje innych zakupów niż wymieniłeś ;) Poza tym to dość stereotypowy pogląd, że tylko facet zarabia. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale w dzisiejszych czasach kobiety także pracują (i to niezależnie od tego, czy mają dzieci czy nie mają). Niektóre bo lubią, niektóre bo muszą.

    Ja akurat lubię, więc nie pozwalam sobie na takie "planowanie". Wolałabym nie przeżywać potem niepotrzebnych mi do niczego zaskoczeń.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kot i choinka - idealne połączenie Swieta :)
    http://www.youtube.com/watch?v=nn2h3_aH3vo&sns=em

    OdpowiedzUsuń
  25. ad Krzysiek) Znamy, znamy :)
    Ale ma to związek z planowaniem Świąt, a nie rodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Swoją drogą - na TLC jest taki program, "Ciąża z zaskoczenia" - wczoraj było o dziewczynie, która zaszła w ciążę, bo w szpitalu powiedziano jej, że jak karmi piersią to ma 1 czy 2% szans na zajście (zaszła w miesiąc czy dwa po pierwszym porodzie) - i w ramach przerywników puszczano wypowiedzi jakiejś hamerykańskiej pani doktor, że tak, racja, karmiące matki nie zachodzą w ciążę, jaki pech się trafił, to cud.

    OdpowiedzUsuń
  27. ad Anonimowy) Prawdopodobieństwo takich "cudów" jest najwyraźniej większe niż 1-2% ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Katolickie otumanienie :D

    OdpowiedzUsuń
  29. ad mery) W slangu nazywają to naukami przedmałżeńskimi ;)

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage