Uczciwość owiec



mail od Andrzeja:


"W środowy ranek przeżyłem małe zdziwienie, gdy po przekręceniu kluczyka w stacyjce auto ani nie jęknęło, a po otwarciu maski zobaczyłem zionąca pustką dziurę po akumulatorze... Ktoś zrobił włam po prostu.
Kupiłem nowy, założyłem widoczne na zdjęciu zabezpieczenie (na okazjonalnego złodzieja powinno wystarczyć), a jako ostatnia zapora przed kradzieżą...

W końcu 97% współrodaków to katolicy, prawda... ;-)"


(sfotografował i przysłał Andrzej)


ps. Podoba mi się takie dostosowanie idei elektrycznego pastucha do lokalnych warunków wyznaniowych. Deska z napisem musi wszak powstrzymać wierzących. Sprytne. Ale co do liczb, nieco się mylisz, Andrzeju.

Według aktualnych danych GUS w 2010 roku w Polsce do Kościoła rzymskokatolickiego należały 33 695 233 osoby (liczba ochrzczonych w tym obrządku) *, co stanowi 88,2 procent ludności (38,2 mln osób - dane z 31 grudnia 2010).

Poza tym mamy:
- 505 260 osób wyznania prawosławnego
- 148 705 osób należących do różnych kościołów protestanckich i tradycji protestanckiej
- 128 292 Świadków Jehowy
- 60 120 osób z innych obrządków katolickich (m.in. greckokatolickiego czy ormiańskiego)
- 47 028 osób wyznania starokatolickiego

razem:
mieszka w Polsce co najmniej 34 584 638 osób **, które kierują się w życiu przykazaniami, a więc w sumie daje nam to 90,53 procent populacji naszego kraju (plus inne pomniejsze wyznania okołochrześcijańskie, no i Żydzi, dla których dekalog również ma ogromne znaczenie, a których liczebność szacowana jest na 8-12 tys.)

Można czuć się bezpiecznie.
Kradną pozostali: 9,47 procent.


* Trzeba by jeszcze odliczyć apostatów, ale nie ma dokładnej informacji o ich liczebności, bo Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego tym się nie zajmuje, a Episkopat twierdzi, że nie ma zbiorczych danych.

** Dane na podstawie Małego Rocznika Statystycznego Polski 2011
(str. 133 i dalsze) ->


46 komentarzy:

  1. Kiedyś mieszkałam w bloku, i na drzwiach ktoś napisał "Nie niszcz domofonu - Bóg wszystko widzi", niestety niszczący był chyba ateistą, a może nie potrafił czytać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba było jeszcze akumulator klątwą obłożyć :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślicie, że zwykły katolik pamięta które przykazanie jest które?

    Chociaż, kiedy złodziej zacznie się zastanawiać nad otwartą maską, czy ma nie cudzołożyć z akumulatorem, czy go nie zabijać, łatwo go będzie można złapać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie uda się! Nie ma... krzyża;(

    OdpowiedzUsuń
  5. ad Czarny(w)Pieprz) Zgadzam się z twoją opinią. Takie rzeczy robią tylko i wyłącznie ateiści ;) Lub analfabeci.

    ad Riannon) Ekskomuniki?

    ad Sznajper) Ja myślę że pamięta. Tylko się nie stosuje.

    ad Pan) Rozumiem ideę. Ale sądzę, że ta przypadłość, polegająca na niestosowaniu się do nakazów swojej wiary, dotyczy nie tylko katolików. U nich jest najbardziej widoczna, bo jest ich najwięcej ;)

    ad Iva) Masz rację, trzeba powiedzieć Andrzejowi. Krzyż jest przecież nie do ruszenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne, ale tez jestem za oblozeniem klatwa:))

    OdpowiedzUsuń
  7. ad Stardust) Klątwa skuteczniejsza od samego nakazu moralnego? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie wiem czy to pomoże. Może zadziałać prawo przekory ;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. ad Ken.G) No co ty?! Przekory wobec przykazań?! Toż to grzech! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ad Margo) Mnie tam w sumie czyjeś wyznanie jest obojętne. Nie odrzucam człowieka tylko dlatego, że jest wierzący. Przecież nawet katolik może być dobrym człowiekiem.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ad. Pieprz-Przeciez Ela przywolujac na pomoc dane statyst. starala sie wlasnie wykazac, ze ateisci i ogolnie mniejszosci wyznaniowe raczej nie stanowia dominujacej grupy wykraczajacej przeciw przykazaniom boskim. A jakby poszperac glebiej, to by sie okazalo, ze proporcjonalnie tez odsetek ten jest mniejszy. Czy na tym blogu trzeba przywolywac lopatologie!

    OdpowiedzUsuń
  12. ad Andrzej) Zaciekawił mnie wpływ deklarowanej wiary na realne zachowania wymagające ocen moralnych, np. procent wierzących i niewierzących wśród przestępców w więzieniach. Polskich badań nie znalazłam, ale są z USA. I cóż, pretensje osób czy grup religijnych do "wyższej moralności" nie znajdują odzwierciedlenia w badaniach. Przykłady:

    - W populacji USA udział zadeklarowanych ateistów wynosi 1,6%, a agnostyków i osób nie deklarujących związku z żadną religią 14,5%. Wśród osadzonych w więzieniach osoby deklarujące ateizm stanowią 0,21% spośród osób deklarujących swoje wyznanie.

    - Bycie osobą religijną koreluje dodatnio z przyzwoleniem, by używać tortur jako narzędzia do wydobywania informacji. 63% populacji USA zezwala na użycie tortur, podczas gdy u ateistów, agnostyków oraz ludzi bez religijnych preferencji odsetek ten wynosi 51%, wśród protestantów (ewangelików i ewangelikałów) 65%, a wśród katolików – 72%

    To tak na zachętę. Więcej tutaj:

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Ateizm#Ateizm_a_moralno.C5.9B.C4.87

    http://www.polityka.pl/nauka/czlowiek/230830,1,gramatyka-moralnosci.read

    OdpowiedzUsuń
  13. ad Andrzej - no właśnie, czy naprawdę trzeba?

    OdpowiedzUsuń
  14. ad Ela) oczywiscie. Agnoatestycy sa etyczni bo tak nalezy, a nie ze strachu przed kara wieczna

    OdpowiedzUsuń
  15. Tanie...ehhhhh....

    OdpowiedzUsuń
  16. ci sami co ateagnoisci;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Do ofiary katolików - w Anglii to pewnie wszyscy w melonikach chodzą i mają zajebiste poczucie humoru, co?

    OdpowiedzUsuń
  18. ad Andrzej) Stresujesz mnie. Miałam tu trolla, który określał się jako kato-anarchista ;)

    ad Bosy Antek) Tanie? Tanie?! Ty wiesz, ile to kosztuje?

    OdpowiedzUsuń
  19. ps.
    ad Bosy Antek) Statystycznie rzecz biorąc masz większe szanse natknąć się w Polsce na wierzącego (a przynajmniej deklarującego, że wierzy) niż niewierzącego. Tu się zgadzamy, prawda? W Stanach podobnie, prawda? W amerykańskich więzieniach ateistów jest 0,21 procenta (komentarz 14). Myślisz, że w Polsce jest inaczej? Nie mam polskich badań, ale nie sądzę :)

    Teza scenki jest taka: codzienne zachowania i wybory nie zależą od deklarowanej wiary, gdyż ma ona na nie wpływ znikomy, chociaż wierzący (w Polsce GŁÓWNIE ale nie wyłącznie - katolicy rzymscy) lubią twierdzić, że brak wiary z powodu braku jasnych przykazań danych od Boga jest równoznaczny z niemoralnością (szeroko pojętą).

    OdpowiedzUsuń
  20. Elu, a w Ameryce syjoniści biją Murzynów, wiesz?

    W Polsce, dziwię się, że nasi inteligentni komentatorzy tego nie zauważyli jeszcze, nie mamy do czynienia z 95% katolików. Fakt bycia ochrzczonym i uczęszczania na kilka mszy w ciągu miesiąca nie decyduje jeszcze o NICZYM.

    Ważne jest życie wiarą, a nie impotencja duchowa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Druga kwestia - fakt, nawet to zbadano, że ktoś jest "mianowany" katolikiem, żydem lub muzułmaninem lub innym buddystom nie wpływa w decydującym stopniu na wybory moralne.

    Podejrzewam, że gdyby przebadano ateistów i agnostyków ich "wiara" również nie wpływałaby na ich decyzje moralne.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ergo - są katolicy gnoje i ateiści gnoje.

    Taka prawda.

    OdpowiedzUsuń
  23. ad Bosy Antek) O tym, że katolików (rzymskich) jest w Polsce 88,2 procent, a nie 95 ani 97 procent, to akurat masz w scence. Wystarczy sięgnąć po rocznik statystyczny.

    Co do wniosków, mamy wspólne: tak, wiara nie przesądza o tym, że ktoś będzie postępował dobrze, moralnie czy przyzwoicie, nie ma bowiem wpływu na realne postępowanie. Cieszę się, że podobnie widzi to osoba wierząca. Dlatego powtarzam, że mi zasadniczo jest obojętne, w co kto tam sobie chce wierzyć, dopóki z tą wiarą nie próbuje się wtryniać w wybory życiowe osób nie podzielających jego wiary i nie krzyczy, że ta jego wiara to jedyna ostoja wartości, a ateizm = niemoralność i brak zasad.

    Ja zawsze miałam naiwną (?) nadzieję, że deklarowany kodeks wartości i zasad jest kodeksem realizowanym. Być może naiwność wynika z tego, że oceniam to po sobie.

    Bo jeśli nie jest, mamy do czynienia właśnie ze wspomnianą przez ciebie impotencją duchową. Impotenci owi skupiają się na pomnikach i symbolach, bo ich zdaniem im więcej krzyży nawieszanych tym pokaz wiary autentyczniejszy. A wiara to nie pokaz tylko codzienne postępowanie. Jak widać na przykładzie tych ponad 90 procent deklarujących, że dekalog jest dla nich ważny, bo ich Bóg go im zesłał. Sądzę zresztą, że w większości ci, którzy określają się jako katolicy są albo heretykami albo tzw. rozmytymi deistami ("bo coś musi być"), nie wierzącymi w wybrane dogmaty głoszone przez KK i nie przestrzegającymi ani przykazań ani nawet nauki społecznej swojego Kościoła. I oni chcą reszcie mówić, jak ma postępować?

    OdpowiedzUsuń
  24. Jako ateistka powinnam utrzymać statystykę i rąbnąć przynajmniej jeden akumulator. Może by i poszło, ale przy mojej mizernej posturze zostałabym nim, po wyjęciu spod machy samochody, natychmiast przygnieciona, jak ten biedny papież głazem :(

    OdpowiedzUsuń
  25. ad Jaskółka) No i wyrzutami sumienia. To nie jest powszechna wiedza, ale ateiści też je miewają ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. hmm a ja naiwnie myślałam, że 99% Polaków to... ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  27. ad Aurora) Zasadniczo rzecz biorąc, masz rację. Co z tym jednym procentem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. A miewam, miewam te upierdliwe wyrzuty sumienia i nawet nie mogę się ich podczas spowiedzi pozbyć. Ot ten wierzący to ma klawe życie. Szuszu w konfesjonale, coś tam w ramach pokuty odbębni i już może od początku podprowadzać te akumulatory, a ty biedny ateisto....

    OdpowiedzUsuń
  29. ad Jaskółka) A ateista ma żyć dobrze bez pomocy czy gróźb ze strony istot nadprzyrodzonych :)

    OdpowiedzUsuń
  30. I, powiem Ci Elu, ma pewnie trudniej...

    OdpowiedzUsuń
  31. Jaskołko - upraszczasz aż miło. Dawno u spowiedzi nie byłaś
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Z wiarą dziś jest jak z wykształceniem - rocznik 1920 i 1990 mają matury, ale powiedzcie, kto był/jest lepiej wykształcony?

    OdpowiedzUsuń
  33. Owszem, może, ale... wiesz.. są na świecie rzeczy, o których.... Generalnie uważam, że ateista jest bardziej obciążony rachunkami z własnym sumieniem i- może zabrzmi to nieskromnie- musi być, bardziej odpowiedzialny, bo nic go nie usprawiedliwi. Wierzący powiedzą : 'Bo Bóg tak chciał", "Bóg mną kierował", "Skoro tak zrobiłem, to znaczy, że bóg mną kierował".Ateista nie ma takiej wymówki.
    Bosy Antek
    Ja jestem niewierzącą, niepraktykującą i mnie żadne spowiedzi nie obowiązują. Chyba tylko samej przed sobą. Nie rozumiem, dlaczego tak odebrałeś moją wypowiedź i gdzie upraszczam? Już wiem- źle sformułowałam zdanie z tą spowiedzią.

    OdpowiedzUsuń
  34. ad Bosy Antek) Odpowiadając na komentarz nr 33: mój tata też tak powiedział, kiedy jako nastolatka wyznałam mu nieśmiało: Wiesz, tato, ja chyba nie wierzę w Boga.
    Będziesz miała trudniej - stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  35. Mają gorzej i nie chodzi tu o interakcje społeczne.

    Mi ateizm kojarzy się nade wszystko z obezwładniającym poczuciu samotności. Opuszczenia. Nad mną... hmmm "niebo gwiaździste" i co więcej? Martwe galaktyki, zimne przestrzenie, bryły lodu?

    NIC.

    Ta pustka mnie by obezwładniła, rzuciła na kolana, unieruchomiła... "Po co żyć?" - ryczałby Kosmos.

    To jest najsmutniejsze w losie ateisty...

    Bosy

    OdpowiedzUsuń
  36. Jaskółko, wierzący (nie jakiś taliban) nie powie Ci nigdy, że zrobił coś, bo Bóg mu kazał. Takich odsyła się do zakłądu dla baaaaardzo nerwowo chorych.

    Chrystus zawsze powtarzał - "Jeśli chcesz..."

    Droga jest otwarta. Nie ma przymusu.

    OdpowiedzUsuń
  37. ale zabezpieczenie super ... przyda się taka wlepka na rowerowych zabezpieczeniach antywłamaniowych

    OdpowiedzUsuń
  38. Zdecydowanie jakaś klątwa typu łańcuszek dodatkowo bardziej by odstraszyła!

    OdpowiedzUsuń
  39. krzyż to podstawa... sukcesu!;)

    OdpowiedzUsuń
  40. ad Bosy) I cała rzecz polega na tym, aby swemu życiu samemu nadać sens :)

    ad Iva) Wyborczego chyba...

    OdpowiedzUsuń
  41. ad Anonimowy z komentarza 39) Jest taka stara zagadka na ten temat: Czym się różni modlitwa od schizofrenii?
    Modlitwa jest wtedy, gdy Ty mówisz do Boga. Schizofrenia - gdy Bóg Ci odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  42. Elu, jaki sens w cierpieniu widzą ateiści? W przemijaniu? W śmierci? W bólu? Trudzie?

    Jak, bez odniesienia, można to "wprasować" w swoją drogę życia?

    OdpowiedzUsuń
  43. ad Bosy Antek) Zakładasz, niestety to częste, że takie odniesienie jest konieczne. Co miałoby być tym odniesieniem? Perspektywa życia po śmierci? Wiara w istnienie jakiejś istoty nadprzyrodzonej? Trudno mi odpowiadać za wszystkich niewierzących, ale ja takich odniesień nie potrzebuję dla moralnego postępowania, czy dostrzegania wstrząsającej kruchości ludzkiego istnienia. I to odkrycie, że NIE POTRZEBUJĘ rusztowania, było jednym z najbardziej przełomowych momentów kształtowania mojej niewiary. Zwłaszcza, że wiara lub niewiara (jak sam przyznałeś) ma niewielki wpływ na codzienne wybory moralne. A skoro nie potrzebuję, to po co?
    Zwłaszcza, że drugim przełomowym momentem było odkrycie, że nie ma dowodów (w sensie naukowym) na istnienie Boga, gdyż nie jest on hipotezą empiryczną, dającą się zweryfikować. Wierzy się albo nie. Konsekwentny sceptyk nie przekona konsekwentnego wierzącego i odwrotnie.

    Śmierć, cierpienie, niesprawiedliwość świata... Sens, bezsens. Pytania o nie to są podstawowe pytania, jakie zadaje sobie każdy, w miarę świadomy, człowiek. O co ty mnie pytasz? Jak np. uzasadniam, dlaczego nie wolno krzywdzić drugiego człowieka? Czy boję się śmierci? Wierzący też się boją. A kiedy dokonują wyborów z kategorii etycznych nie uzasadniają tego perspektywą wieczności czy kary boskiej - chyba, że ci o niedojrzałej moralności, opartej na lęku przed karą. Uzasadniają to tak samo, jak ja: bo pewne wartości są dla nich ważne i pewni ludzie są dla nich ważni. Ateizm nie jest pusty aksjologicznie, jak sądzą często wierzący. A osób, które zachowują się zgodnie z normami, tylko dlatego, że się boją (Bóg, kodeks karny, duże prawdopodobieństwo, że się wyda), po prostu się boję.

    OdpowiedzUsuń
  44. Etyka swoją drogą. Ale etyka wysiada w obliczu meandrów życia, dla Ciebie obiektywnych okoliczności, dla mnie Znaków (może) obecności.

    Tam, gdzie Ty pewnie byś widziała przypadek, ja widzę konsekwencję pewną. Tam, gdzie Ty widzisz ślepy los, tam ja widzę Zamiar, bo wierzę, że nie ma rzeczy, które się zdarzyły bez potrzeby.

    Schodzimy z terenu etyki, widzisz? Wchodzimy na teren ogólnie rozumianego SENSU.

    Jak ateista zareaguje na jakieś nieszczęście? Dramat? Możemy wymieniać te ZGROZY, które nie są zależne od ludzi - wypadki, choroby, trafy...

    Będzie w nich widział coś więcej niż efekt tego, że coś skrzyżowało się w tym a nie innym czasie i miejscu? Powiedz...

    Dla wierzącego wszystko jest jakimś rodzajem Mowy - sygnałem, próbą, doświadczeniem.

    A cierpienie i ból jest WSPÓŁuczestnictwem w egzystencji Tego, w kogo się wierzy. Nabiera sensu.

    Wszystkie moje doły i doliny są własnie współuczestnictwem. Są sensowne, nawet gdy ja teraz tefgo nie widzę.

    Bosy

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage