Dialogi psychiatryczne - Babel



Stacjonarny ośrodek terapii uzależnień. Na dyżurze skończyła mi się kawa, więc korzystam z okazji, że pacjenci akurat wybierają się do pobliskiego sklepu i proszę A., żeby kupiła mi małą (80 gramów) paczkę kawy Rodzinnej, takiej w żółtym opakowaniu. W sklepie obok mojego domu taka kawa kosztuje 2 zł z hakiem, więc daję A. 5 zł i mówię, że powinno wystarczyć, będzie jeszcze reszta.

Po powrocie ze sklepu A. zagląda do biura i wręcza mi 5 groszy reszty. Chyba wyglądam na zaskoczoną, bo zaczyna natychmiast nieco spięta zapewniać, że tyle właśnie kawa kosztowała, może nawet paragon pokazać.

ja: Nie, nie trzeba, wszystko w porządku. Może w tym sklepie jest po prostu droższa.
A. (rozpakowuje plecaczek i wyciąga paczuszkę kawy): O, a tu jest kawa.
ja: Aaa... To ty mi Tchibo Family kupiłaś? Już rozumiem.
A.: A ty nie taką chciałaś? Mówiłaś, że w żółtym opakowaniu.
ja: No tak, w żółtym. Rodzinna też jest w żółtym.
A.: A ja myślałam, że ty mi przetłumaczyłaś nazwę, bo myślałaś, że nie znam angielskiego.


32 komentarze:

  1. Haha,zdecydowanie nie doceniłaś A,Elu ;) tak z ciekawości,to A zna ten angielski? Pytam,bo z polskim ma chyba problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie bardzo to urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, urocze :) I miło tak, gdy się okazuje, że nie dość, że ta A bardzo uczynna i miła i to jeszcze uczciwa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego tam taki wykrzyknik się pokazał? :O

    OdpowiedzUsuń
  5. ad iwona) Zna na tyle, żeby umieć skojarzyć "rodzinny" i "family" ;)

    ad marianka) Wykrzyknik się pokazał, bo pewnie usunęłaś zdjęcie, które było twoim profilowym.
    ps. Miło cię znowu widzieć na scenkach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna ta scenka z angielskim i kawą ;-)))
    przypomina mi to pewną historię sprzed może 40 lat (nie byłam jej naocznym świadkiem, ale ze słyszenia)... jak to pewien pacjent szpitala psychiatrycznego, w życiu prywatnym wysoko w hierarchii budowlanej, z wielkim smutkiem skonstatował opłakany stan owego szpitala... niebawem wychodził na popołudniową przepustkę i nie omieszkał podzwonić w kilka miejsc z domowego telefonu...
    Jakież było zdziwienie, gdy nazajutrz po szpital przyjechały ekipy budowlane do remontu łazienek itp. Sprawa dotarła do dyrektora, który najmniejszego pojęcia o remoncie nie miał....;-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. ad Bożena) Jakąż miłą niespodziankę zrobił :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przynajmniej dostałaś wypasioną kawę ;)
    Evik

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna ta scenka z angielskim i kawą ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też bym Ci przyniosła Tchibo Family:-))))

    OdpowiedzUsuń
  11. ad dea) Też z tego powodu, że myślałabyś, że przetłumaczyłam ci nazwę, bo myślałam, że nie znasz angielskiego? ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. a mnie już 2 razy przydarzyła się historyjka, że zostałam poproszona (w dość dużym odstępie czasowym i przez 2 różne osoby) o zakup w kiosku "paluszków" i dwa razy zakupiłam paluszki ... do zjedzenia i nawet mi nie przeszło przez myśl, że chodzi o baterynki.

    OdpowiedzUsuń
  13. To świetny przykład na to, co jedna osoba mówi, a inna słyszy. Ileż tu wyszło różności przy okazji... być może nawet kompleksy A w kwestii angielskiego i... ukryta złość do Eli, że nie doceniła A ;):);):) To już tak psychologizując "na maxa". Proszę nie brać tego zbyt poważnie :);)

    OdpowiedzUsuń
  14. ad aniek) Paluszki paluszkom nierówne... Słowa bywają źródłem nieporozumień, jak mawiał Lis. Ale nie mamy lepszego narzędzia do opisu świata.

    ad Bobe Majse) Piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak samo jest z Marsami. Nie wiadomo,czy chodzi o papierosa, czy batonika. Ja jako niepaląca kupiłabym Eli batonika :D
    Evik

    OdpowiedzUsuń
  16. ad Evik) I postąpiłabyś bardzo odpowiednio. Bardzo lubię Marsy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow! Chciałaś rodzinną i dostałaś :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  18. ad aga_xy) Tyle, że w wydaniu angielskim :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Elu. Papierosy, czy batoniki ;) ?
    Evik

    OdpowiedzUsuń
  20. I jak Ci smakowala ta rodzinna po angielsku?:))

    OdpowiedzUsuń
  21. ad Evik) Batoniki! Papierosy lubię inne ;)

    ad Stardust) Well... Jak każda inna Rodzinna ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ha, dobre! kto wie, czy sama bym nie postąpiła w ten sposób ;))))

    OdpowiedzUsuń
  23. ad anulla) To w sumie ciekawe, że ludzie słysząc polską nazwę kawy tłumaczą ją na angielską...

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba nie... zastanawiałam się czytając, co ja zrobiłabym. Przeleciałabym jednak półki żeby się upewnić, czy jest coś takiego w polskim wydaniu. Ale ja mam skrzywienie- jestem belfrem....

    OdpowiedzUsuń
  25. ad Jaskółka) To nie jest kawa Tchibo w polskim wydaniu. To jest po prostu nazwa tej kawy, kawa nazywa się Rodzinna i już :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Pewnie nie tylko nazwa ale i stosunek ceny do otrzymanych pieniędzy maiły wpływ na decyzję ;)
    Tak czy inaczej obie kawy nadają się do spożycia.

    OdpowiedzUsuń
  27. ad deili) Toteż wcale nie narzekałam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Jej, no wiem. Poszukałabym według Twoich życzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeden czort, tylko cena jak zwykle, w dwóch wersjach :)

    OdpowiedzUsuń
  30. ad Margo) Bo za różne produkty są wszak różne ceny :)

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage