Jestem katoliczką



Właśnie się dowiedziałam, że od 20 lat, to jest od momentu, kiedy w pewne wakacje udałam się do kancelarii parafialnej, oznajmiłam, że chcę wypisać się z Kościoła Katolickiego, ponieważ nie wierzę w Boga, co zostało skrupulatnie odnotowane w parafialnych papierach, a zostało odnotowane niewątpliwie, gdyż afera w domu podczas wizyty po kolędzie była wielka, otóż od tamtego czasu byłam przekonana, że nie jestem katoliczką i właśnie się dowiedziałam, jak bardzo się myliłam. Wydawało mi się bowiem, że aby być katolikiem, trzeba podzielać wiarę w Boga i inne treści zawarte w Credo, uznawać różnorakie dogmaty i autorytet Kościoła, uważać Biblię za księgę natchnioną, świętą i wraz z Tradycją strzeżoną przez Kościół będącą źródłem objawienia, uczestniczyć w katolickich nabożeństwach, kierować się w codziennym życiu wskazaniami Kościoła, modlić się, spowiadać i tym podobne.

Nie spełniam żadnego z tych warunków, a poza tym sądziłam, że nie można być jednocześnie niewierzącą apostatką i katoliczką. Żyłam, jak się okazuje, w błogim, lecz całkowicie błędnym przekonaniu. Z błędu mogłam zostać wyprowadzona już w 2009 roku, kiedy to nasz papież Benedykt XVI wydał list papieski tzw. motu proprio (łac. z własnej inicjatywy)1, pod znaczącym tytułem „Omnium in mentem” („Wszystkim ku uwadze”), wprowadzający zmiany do kilku kanonów Kodeksu Prawa Kanonicznego, lecz nie podejrzewałam, że jakiekolwiek listy papieskie odnoszą się do mnie, więc nie zapoznawałam się z nimi na bieżąco. Watykan zapewniał, że list „Omnium in mentem” dotyczy sakramentów święceń i małżeństwa (a konkretnie trzech kanonów mówiących o wymaganiach niezbędnych do ważności małżeństwa z których usunięto klauzule o formalnym akcie wystąpienia), więc tym bardziej nie budził mojego zainteresowania, gdyż jako osoba niewierząca ani święceń ani ślubu kościelnego mieć nie zamierzam. A jednak mnie dotyczy.

List „Omnium in mentem” doczekał się różnych interpretacji. Najciekawsze są dwie: ks. prof. Dariusza Walencika i ks. dr hab. Piotra Majera.

Ks. prof. Dariusz Walencik szybko ogłosił, iż w związku z tym w świetle aktualnego stanu prawnego przestaje obowiązywać przyjęta 29 września 2008 r. przez Konferencję Episkopatu Polski (KEP) instrukcja określająca procedury apostazji pt. „Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła”. Nie jest więc możliwe wystąpienie z Kościoła. Można najwyżej z Kościołem zerwać kontakty (porzucić wiarę bądź zaprzestać praktykowania).
I tak dokonać apostazji nie było łatwo2, a teraz nie można w ogóle3.

Ks. dr hab. Piotr Majer stwierdził natomiast, że usunięcie z kanonów klauzuli o formalnym akcie wystąpienia dotyczy tylko i wyłącznie problematyki skutków formalnego wystąpienia z Kościoła w prawie małżeńskim: na skutek wprowadzonych zmian apostaci są teraz, jak wszyscy katolicy, zobowiązani do zachowania formy kanonicznej małżeństwa, obowiązuje ich przeszkoda różnej wiary i zakaz zawierania małżeństw mieszanych. Opinię, iż instrukcja KEP już nie obowiązuje, nazwał pochopną4.

To bardzo miło z jego strony, jednak mimo pozornych różnic w wypowiedziach obu panów, wychodzi na to samo. Pierwszy z listu „Omnium in mentem” wyciąga wniosek, iż z Kościoła katolickiego występować już nie można. Drugi natomiast prostuje: Ależ można! i zaraz dodaje: Ale pamiętajmy, że w Kościele nigdy nie przestała obowiązywać zasada „semel catholicus, semper catholicus” - kto raz stał się katolikiem, ten będzie nim na zawsze. Zasadę tę przywołuje zarówno ks. prof. Dariusz Walencik, jak i Ks. dr hab. Piotr Majer. Wynikać ma ona z tego, że chrztu nie da się wymazać z historii życia człowieka (nieutracalność łaski chrztu). Nawet, jeśli ktoś dokonana apostazji i w księdze chrztu pojawi się wzmianka o wystąpieniu danej osoby z Kościoła - nie przestanie ona być katolikiem, gdyż „kto raz został wszczepiony w Chrystusa, jest złączony z Nim na zawsze i nie zmieni tego żaden formalnie dokonany akt”. Katolikiem jest się od momentu chrztu do momentu śmierci, niezależnie od tego, czy się utraciło wiarę i czy się zachowuje związek z Kościołem

Co w praktyce oznacza, że można nie wierzyć w Boga i inne treści zawarte w Credo, nie uznawać dogmatów i autorytetu Kościoła, nie uważać Biblii za księgę natchnioną, świętą i wraz z Tradycją strzeżoną przez Kościół będącą źródłem objawienia, nie uczestniczyć w katolickich nabożeństwach, nie kierować się w codziennym życiu wskazaniami Kościoła, nie modlić się, nie spowiadać i tym podobne, a i tak być katolikiem. Co więcej, wierni, dokonujący formalnego odstępstwa od Kościoła popełniają przestępstwo apostazji, za które ściągają na siebie karę ekskomuniki, nie mogą przyjmować sakramentów, pełnić w Kościele funkcji liturgicznych i urzędów, nie mogą być chrzestnymi i świadkami zawarcia małżeństwa, a jeśli przed śmiercią nie okażą oznak pokuty, powinni być także pozbawieni katolickiego pogrzebu, a i tak są katolikami. Ja i inni apostaci zawdzięczamy to pewnym czynnościom, którym uznali za stosowne poddać nas rodzice, a których nie pamiętamy. Czynności te polegały na polaniu nas wodą w wieku niemowlęcym i wypowiedzeniu przez kapłana jednej z religii magicznego zaklęcia, które związało nas duchowo z instytucją reprezentująca ową religię na zawsze.

Nie mam pojęcia, co w takim razie, zdaniem obu panów, odróżnia katolika od niewierzącego, ale nie jest to jedyna rzecz, której nie rozumiem w katolickiej doktrynie. Ich zdaniem, jestem katoliczką, tak samo jak papież, biskupi, zwykli księża i katolicki laikat. Nie ma sprawy. W zasadzie, ktoś mógłby powiedzieć, że mogłabym ani listem papieskim, ani jego interpretacjami się nie przejmować i pozwolić sobie na luksus spokojnego stwierdzenia, że niezależnie od tego, co na ten temat sądzi papież, ks. prof. Dariusz Walencik i ks. dr hab. Piotr Majer, nie obowiązują mnie zasady odnoszące się do katolików, gdyż katoliczką nie jestem. W takich sytuacjach pozostaje podpisać protokół rozbieżności i niech każdy pozostanie przy swojej opinii.

Gdyby nie jedna kwestia: część osób, które odeszły z Kościoła, domaga się, aby parafie usunęły ich dane osobowe ze swoich zbiorów, uznając, że danych tych nie mogą bez ich zgody przechowywać (zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych). Po odmowach otrzymanych w tej sprawie w swoich parafiach wnioskujący o apostazję odwoływali się do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, wspierając się opinią Komisji Europejskiej, według której prawo gwarantuje możliwość sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych.

Bez skutku. GIODO uznał, że osobie, która chciałaby wystąpić z Kościoła, nie przysługuje prawo żądania usunięcia jej danych z ksiąg kościelnych, gdyż w tym przypadku zastosowanie ma prawo kanoniczne i i ustawa o "Ochronie danych osobowych w działalności Kościoła katolickiego w Polsce". Zgodnie z nimi Kościół może przechowywać i przetwarzać dane na temat wiernych także bez ich zgody, jednak pod warunkiem, że osoby te są jego członkami. Ma prawo gromadzić w księgach parafialnych dane zwykłe i szczególnie chronione (tzw. wrażliwe), jako że są one niezbędne do jego działalności statutowej. Oprócz imienia, nazwiska i adresu, w księgach parafialnych znajdować się mogą dane dotyczące m.in. stanu zdrowia, poglądów czy karalności. Co najistotniejsze: pod warunkiem, że osoby te są jego członkami5.

I tu leży pies pogrzebany. Porządek duchowy uznawany przez Kościół katolicki wpływa na porządek prawny. Z powodu nieusuwalności łaski chrztu nieusuwalne stają się dane osobowe i formalne członkostwo w Kościele. Kto raz stał się katolikiem, ten będzie nim na zawsze. Członkami Kościoła są więc, zdaniem Kościoła, także osoby, które z niego odeszły, gdyż były ochrzczone.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie odrzucił właśnie skargę Dawida Sznajdera6 na Generalnego Inspektora Danych Osobowych. GIODO odmówił wydania decyzji administracyjnej, która nakazałaby proboszczowi parafii, w której mieszka Sznajder, odnotowania, że ten formalnie wystąpił z Kościoła. Gdyby do tego doszło, parafia nie mogłaby posługiwać się jego danymi. A teraz może, gdyż sąd uznając, że organy państwowe nie są władne ingerować w sprawy wewnątrzkościelne, przychylił się do zdania Kościoła, że Dawid Sznajder powinien pozostać jego członkiem. Gdyż skoro nim był - pozostanie nim na zawsze.

Ja również. Moi drodzy, przepraszam, że nie wiedzieliście tego o mnie, ale ja też tego nie wiedziałam.
Omnium in mentem: byłam, jestem i będę katoliczką. Na wieki wieków.
Amen.


ps. Może warto w takim razie rozważyć następną zmianę w kodeksie prawa kanonicznego? Podczas chrztu można by wtedy zamiast używania wody wypalać znamię.

Przypisy:
1) motu proprio (łac. z własnej inicjatywy) - list papieski o charakterze dekretu powstały z inicjatywy własnej papieża.
2) W „Zasadach” nakazuje się konieczność osobistej rozmowy osoby chcącej odejść z Kościoła z duszpasterza z osobą chcącą odejść z Kościoła. Celem takiej rozmowy jest rozeznanie rzeczywistych przyczyn decyzji , następnie podjęcie wysiłków, by odwieść taką osobę od jej zamiaru i obudzić wiarę zaszczepioną w sakramencie chrztu, a także wskazanie poważnych konsekwencji podejmowanej decyzji. Wprowadzono także warunek, by formalnego odstępstwa dokonać w obecności dwóch świadków, z zaleceniem, by jednym z nich był ktoś z rodziców lub chrzestnych.
3) Nie da się formalnie wystąpić z Kościoła - opinia ks. prof. Dariusza Walencika ->
4) O formalnym wystąpieniu z Kościoła - opinia ks. dr hab. Piotra Majera z Instytutu Prawa Kanonicznego UP JPII w Krakowie ->
5) Wrażliwe dane w kościelnych teczkach ->
6) Jestem katolikiem, czyli wirus ospy ->

Ponadto polecam:
1) Spór apostatów z Kościołem zaostrza się ->
2) Apostata: Wyjście z Kościoła to droga przez piekło ->
3) Pierwszy w Polsce proces o adnotację w Księdze Chrztów w środę w warszawskim sądzie ->
4) Za dwa miesiące nowa instrukcja o apostazji->


27 komentarzy:

  1. Czytałam ten artykuł, namotane jak to w kościele - prawdy nie dojdziesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moi rodzice popełnili ten błąd, gdy miałem 10 lat. Proboszcz przepełniony winem mszalnym pomylił się i wpisał błędną datę chrztu. Jak byk widnieje teraz, że ochrzczony zostałem miesiąc przed narodzinami. I co ja mam powiedzieć? Nie dość, że katolik ateista, to na dodatek ochrzczony jeszcze przed urodzeniem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest nie tylko w Kościele Katolickim. Jestem Żydem i choćbym na niebie napisał, że uważam siebie za Eskimosa, to nadal będę Żydem.
    Podobnie wyznawca Islamu nie może przestać być Muzułmaninem.
    Można iść na barykady, do sądu, albo demonstrować z chorągawiami przez wsie i miasta, ale to i tak nic nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pełno jest takich w kościele kuriozów. Ostatnio przeczytałam, że Watykan zadecydował jednak (nie wiem, pewnie na drodze głosowania?), że dusze nieochrzczonych dzieci jednak idą do nieba! Hura! Jaka radość i ulga dla znękanych rodziców, którzy ochrzcić nie zdążyli! Nie wiem tylko, co z tymi duszami, które wcześniej, według Watykanu, jednak do nieba nie poszły? Teraz je wszystkie wpuszczą? No i jaka jest górna granica wieku w tym przypadku? 18 lat? ........ Szkoda gadać...

    OdpowiedzUsuń
  5. ad bezokularow) słodko! ale teraz jak to tak? działa to tylko na dusze dzieci katolickich rodziców, czy domyślnie na dusze wszystkich nieochrzczonych dzieci? ja się trochę zaniepokoiłam, bo oni mogli sobie ustalić, że cóż dziecko winne, że głupi rodzice to ateiści i takie dziecko też pójdzie do nieba wraz z zastępami katolickich duszyczek. zakładając, że sobie tak ustalili, to co na to przedstawiciele innych wyznań, w których obrządku chrztu nie ma? przecież mogą być oburzeni, że dusze ich dzieci pójdą do innego boga ;)

    cóż wychodzi na to, że mam przekichane do końca świata i o jeden dzień dłużej. szkoda, że w tym wszystkim zabrakło miejsca na wolną wolę.

    OdpowiedzUsuń
  6. '(...)można nie wierzyć w Boga (...), nie uważać Biblii za księgę natchnioną,(...) nie modlić się, nie spowiadać i tym podobne, a i tak być katolikiem.' Fakt, to kuriozalne, ale zastanawiam się nad tym czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla osoby niewierzącej, że kościół uznaje ją za wierzącą, mimo, że ona sama powiada wszem i wobec, że wierzącą nie jest. To raczej problem kościoła.

    OdpowiedzUsuń
  7. w uzupełnieniu - zakłamanie kościoła sięga samego kościoła, ale przecież to nic nowego, od wieków funkcjonuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to sie juz przestalam przejmowac, bo i na co mi ten stres? Nie da sie przestac byc katolikiem, podobnie nie da sie przestac byc obywatelem Polski. A ja nie czuje sie ani jednym ani drugim i mi to pasuje. A ze sobie KK czy tez rzad Polski uwaza mnie za swojego czlonka czy tez obywatela to ich problem nie moj. Jak im sie to oplaca to nawet jeszcze lepiej, wazne, ze mnie to nic nie kosztuje. Ja spie spokojnie, a czy oni? No coz nie moj bol, nie bede sobie nim glowy zawracac.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że rodzice chrzczą swoje dzieci, kiedy te są nieświadome, jakie dziadostwo się im funduje. Moje pierwsze chrzczone w luterańskim, drugie w ogóle nie ochrzczone. Ma wybór, jest dorosłe. Nikt nie będzie mu narzucał wiary.

    OdpowiedzUsuń
  10. zawsze można się z tego pośmiać:) http://www.youtube.com/watch?v=XUVNZFylTdo&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam nigdy zamiaru formalnie się wypisywać,bo po prostu mi się nie chciało tracić czasu-uważam,że najważniejsze jest to,co czuję i jak myślę.Katolikiem się nie czuję.I proszę co się okazuje-lenistwo okazało się dobrym doradcą,bo i tak na nic by to było.Chcąc nie chcąc zasilę kiedyś szeregi aniołków ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. ad Zawrócony) No, no, przed urodzeniem! Ciekawe, czy można jeszcze bardziej zaszaleć i chrzcić gamety?

    ad czarek samuel k.) Tyle, że Żyd to narodowość, jak Polak, Niemiec, Węgier. A żyd to wyznanie, tak jak katolik, luteranin, muzułmanin. Nie mylmy tych dwóch spraw.

    ad iwona) Nie zasilisz ;)

    ad Ania) Obawiam się, że żadne dzieci nie pójdą do nieba. I dorośli też ;)

    ad Iva Pas) Piszesz: " Fakt, to kuriozalne, ale zastanawiam się nad tym czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla osoby niewierzącej, że kościół uznaje ją za wierzącą (...)". Otóż ma. Doczytaj o danych osobowych.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zasilę czy nie w sumie mnie nie obchodzi,tak po prawdzie wszystko mi już będzie wisiało ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. ad iwona) Nie będzie wisiało. Wisieć może komuś, kto jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zameldowany znaczy się parafianin;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dlatego lepiej nie wpuszczać za drzwi wizytacji po kolędzie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Siłą rzeczy mimo tego, że bycie katoliczką tzw. niespecjalnie zaangażowaną nie przeszkadza mi w życiu, zastanawiam się czytając takie rzeczy, co mają mieć na celu takie przepisy prawa kanonicznego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. ad iw-nowa) Regulacjom. Służy regulacjom. Mają prawo sobie regulować różne sprawy. SOBIE.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cóż, kolejny, nie pierwszy niestety przykład, kiedy kościół stoi ponad ogólnie obowiązującym prawem.
    Ela, nie siej defetyzmu (komentarz do Iwony). Tak, jak nie potrafimy udowodnić istnienia boga, tak nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się z nami po śmierci. Może pętamy się gdzieś w formie energii i jednak istniejemy. Agnostycyzm właśnie na tym polega (ja się podpisuję rękami i nogami), że "wiemy, że nic nie wiemy". Nie wierząc w nic, dopuszczamy wszystkie możliwe warianty.

    OdpowiedzUsuń
  20. przeczytałam cały post, ale naprawdę wg mnie to nie problem niekatolika, ale kościoła. Jeśli ilość tzw. wiernych ich zadowala, bo wciąż jest bardziej imponująca statystycznie od ilości faktycznej to świadczy o obłudzie kościoła. Jak widać jest to choroba nieuleczalna. Prawo nie zawsze chroni obywatela. Może czas zastanowić się nad tym czy warto dzieci chrzcić, a nie czekać na ich dorosłość i pozwolić im na wolny wybór?
    Usunięcie siebie z list kościoła jest tak samo niemożliwe, jak usuniecie konta z FB. Słowa 'usuń konto' wcale nie znaczą jego usunięcie. Mało kto się nad tym zastanawia, że w bazie danych FB 'na zawsze' pozostają informacje o użytkowniku.

    OdpowiedzUsuń
  21. ad Riannon) Dobrze, już nie będę siała :)

    ad Iva Pas) Masz rację, praktyki KK można porównać do praktyk innych nieuczciwych firm, które mają nasze dane w bazach i nie chcą ich usunąć. Tyle, że z reguły GIODO staje po stronie obywatela, a nie firmy, gdyż w tym wypadku obywatela chroni ustawa o ochronie danych osobowych.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak więc jedynym rozwiązaniem dla osób którym wyjątkowo zależy na wykluczeniu z kościoła jest ekskomunika.
    Jednym ze sposobów na wygranie tej jakże cennej nagrody jest zbeszczeszczenie komunii.
    Dla zainteresowanych podpowiem że jednym ze skutecznych sposobów może być wyplucie opłatka i jego zdeptanie, tak postąpiła jedna z osób w Poznaniu która nie miała ochoty ze zmaganiem się z procedurą apostazji.
    Niestety narażamy się na grzywnę z zarzuty ze słynnego paragrafu. Ale czym że jest kilka stówek wobec wolności ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. ad deili) Ekskomunika nie wyklucza z KK, a jedynie pozbawia prawa do uczestniczenia i sprawowania sakramentów oraz sprawowania urzędów kościelnych.

    OdpowiedzUsuń
  24. mam wrażenie że przeczytałam właśnie uwspółcześnioną wersję "Paragrafu 22" czyż nie?

    ad Iva Pas) Chuck Norris potrafi usunąć konto fb bez śladu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Czyli nie mogą brać udziału we mszy, mam zakaz wchodzenia do świątyni, kościoła, ale mimo to nadal jestem katolikiem ?
    Bardzo twórcza interpretacja, i gdyby nie to że chodzi o kk był bym niezwykle zdumiony.

    OdpowiedzUsuń
  26. ad deili) Tak. Nadal jesteś katolikiem. Gdyż katolikiem zostajesz na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  27. ad aniek) To wrażenie jest bardzo trafne :)

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage