Taki śnieg, na przykład...



Kiedy idę we czwartek na dyżur - wszystko wygląda normalnie. Po 24 godzinach, akurat kiedy wracam z dyżuru, rozpętuje się zima: wiatr w oczy, śnieg w oczy, do domu docieram biała jak bałwanek. Zdzierżyłabym to jakoś, bo nie zamierzam już tego dnia wychodzić, a przez okno kontakt z zimą mogę mieć, ale wieczorem okazuje się, że jednak trzeba iść do sklepu. Opatulamy się i idziemy. Do sklepu jest może ze dwadzieścia metrów, ale te dwadzieścia metrów przelewa czarę goryczy:

- Nie cierpię zimy. Nie znoszę zimy. Taki śnieg, na przykład. Nie miałabym nic przeciwko zimie, gdyby on leżał sobie spokojnie, a nie rzucał się z góry i z boku na człowieka.


ps. Ja bym to jakoś inaczej urządziła. Nie wiem, może żeby on wyrastał w tych miejscach, co trzeba, dla dzieci czy innych narciarzy? Żeby go im tam wysiewać?

22 komentarze:

  1. Nader intrygujące, nader... Powstałby nowy zawód: śniegornika, to pielęgnacji śniegowych plantacji. Hm, zawsze to nowe miejsca pracy, podatki, wzrost gospodarczy i cholera wie, co.
    Też nie znoszę śniegu, bałwanków, sanek, zasypanych miejsc parkingowych, szuflowania z rana przed domem w zastępstwie porannej kawy. Itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ciepłego mieszkanka i jeszcze cieplejszego łóżeczka życzliwym okiem patrzę na śniegową burzę za oknem...

    Jest sobota... a po zakupy pojechał Piotr :):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. ad czarek samuel k.) Widzę, że rozumiesz, a nawet podzielasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysl calkiem fajny z tym wysiewaniem, tylko jak znam zycie i ludzka nature po jakims czasie znow by cos komus nie pasowalo;) Wiesz, "jeszcze sie taki nie narodzil..."

    OdpowiedzUsuń
  5. ad Stardust) Toteż mnie wcale nie chodzi o to, żeby wszystkim było dobrze. Mnie chodzi o to, żeby mnie było. A skoro zimy nie lubię... Nie upieram się przy tym wysiewaniu. Mogą sobie coś innego wymyślić, jak chcą ten śnieg mieć, albo go jakoś wychować, żeby umiał spokojnie leżeć, czy coś...

    OdpowiedzUsuń
  6. tak! śnieg należałoby wysiewać puntowo, albo liniowo, żeby zimolubni mieli swoje trasy. jak ktoś lubi pokonywać zaspy po kolana w drodze na pociąg, autobus etc., to wybiera sobie trasę śnieżną. no nic mnie chyba nie przekona do zimy, bo nie dość, że zimno i ograniczone ubraniami ruchy sprawiają, że czuję się jak pingwin Pik-Pok, to jeszcze co roku zaskakuje drogowców i kolejarzy. mój stosunek do tych drugich jest niezbyt pozytywny przez cały rok, jednak zimą zwykle przechodzimy poważny kryzys i tak już całym rokiem nadszarpniętego zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  7. ad Ania) Tak! Tak! Rozumiesz, o co mi chodzi! Ten kryzys nie przybiera natomiast u mnie formy zimowej depresji tylko formę zimowej dysforii ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja zimą strasznie psioczę pod nosem wiązanki przekleństw (pod tym względem jest to okres niezwykle twórczy) pod adresem właścicieli nieodśnieżonych lub śliskich chodników. bo żeby się nie połamać lub chociaż nie zbić sobie szanownej pupy, uprawiając chciał nie chciał chód ślizgiem w stylu pingwina Pik-Poka, czasami jestem zmuszona złapać się ogrodzenia, za którm najczęściej czai się złowrogi pies chcący mi odgryźć rękę. kolejarze to inna para kaloszy. w ubiegłym roku byłam uczestnikiem zdarzenia torowego, które polegało na tym, że Pani Zima zasypała tory. odśnieżanie trwało 3h i miało miejsce w godzinach mocno wieczornych (19-22) przy silnie ujemnej temperaturze. "stała na stacji lokomotywa" chciałoby się powiedzieć, ale stałam ja, nie czułam palcy u rąk i nóg, ledwo czułam nos i mało powiedziane, że byłam wkurzona. nigdy im tego nie zapomnę!

    OdpowiedzUsuń
  9. ad Ania) Nie dziwię się, że nie zapomnisz. Toż to horror... A takie rzeczy zostają, oj zostają...

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja lubię zimę nie taką jak do tej pory bure, ciemne dni ale taka taką jak dzisiaj w moim mieście. Jest bielutko, widniej od śniegu pod moim domem elegancko odśnieżone przez p. dozorcę. Dzieci się cieszą i jest ok. Oby nie za długo;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ad Krystyna) Teraz jest bielutko, pomyśl, co będzie za kilka tygodni, kiedy ten bielutki śnieg zacznie być bury i trzeba będzie brnąć przez zaspy zalegające na chodnikach... Zresztą, jak on sobie tak leży nieruchomo, to mi nie przeszkadza, przeszkadza mi natomiast jak się na mnie rzuca, zamiast spokojnie leżeć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zima,hmmm...barrrdzo nie lubię! Nie korzystam z tej pory roku tak jak narciarze np więc generalnie nic z niej nie mam-ani depresji,ani przyjemności więc mi nijak nie jest potrzebna! Jestem za każdym dobrym pomysłem dotyczącym odizolowania wszystkiego,co zimne ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ad iwona) Niech sobie zimne idzie tam, gdzie go lubią. Mnie towarzyszy od pewnego czasu narastające wkurzenie na zimę, nie lubię jej coraz bardziej, przez co zaczynam być zwolenniczką globalnego ocieplenia. W tym roku miałam nadzieję, że to już (czy nie mogło być tak do kwietnia, jak było w listopadzie i grudniu? no, nie mogło?), ale niestety... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cała moja nadzieja w globalnym ociepleniu się...stopiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ad iwona) Napadało na nią! Napadło, znaczy się, na nią to białe z boku i z góry! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. o jakże się zgadzam!

    OdpowiedzUsuń
  17. A w ogóle to najlepiej by było, gdyby śnieg był suchy i ciepły ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. ad dea) Może to przegłosujemy? ;)

    ad Gato Negro) Tak. Tylko nie miałam odwagi tego tak wprost powiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale jest ŚLICZNIE! Łapię jutro aparat i idę w miasto :-) Uwielbiam śnieg, a odkąd kupiłam sobie Emu, nie muszę się martwić o zmarznięte stopy.

    OdpowiedzUsuń
  20. ad Olga Cecylia) Jest ślicznie, jak on ten śnieg już leży. Jak leci z góry, to nie jest ślicznie, bo wpada do oczu i nic nie widać. A potem szybko się robi brudny i zaspowaty...

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage