Zawód zaufania publicznego




z okazji oświadczenia europosła Marka Migalskiego
w sprawie głosowania za ACTA w Parlamencie Europejskim:
„Dzisiaj rano dowiedziałem się, że głosowałem za ACTA. Serio.
I nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, 
za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję?
Rzadko”.


czas akcji: podpisanie aktu notarialnego sprzedaży mojego mieszkania
miejsce akcji: kancelaria notarialna rejent K...skiej
osoby:
- pani notariusz K...ska (w roli rejent K...skiej)
- poprzedni klienci (w roli podsłuchiwanych)
- oburzony były klient (w roli oburzonego byłego klienta)
- ja i dwoje kupujących (w roli oszołomionej publiczności)


Przychodzimy do kancelarii na umówioną godzinę i, o dziwo, punktualnie zostajemy poproszeni do środka przez miłą panienkę. W gabinecie (mała klitka o kształcie kiszki) wystarcza miejsca na regał z papierami (zajmują całą lewą ścianę), wielkie biurko (chaotycznie zawalone papierami) i trzy małe krzesełka. Po prawej otwarte drzwi do większego pokoju, w którym za kilkunastoma biurkami kilkanaście panienek stuka na maszynach (prawdopodobnie wystukują akty notarialne). Z pokoju ze stukającymi panienkami jest drugie wyjście na korytarz.

Za biurkiem rozpiera się imponująca pani rejent K...ska, zajmująca sobą całą szerokość pokoju: od regału z papierami do prawej ściany. Krzesełka są zajęte przez poprzednich klientów, z którymi rejent K...ska omawia ostatnie szczegóły ich sprawy. Chcemy wyjść, bo chyba nie powinniśmy tego słuchać, ale rejent K...ska stwierdza stanowczo:

- Zostać mi tu, jak już weszli.

Zostajemy i staramy się nie podsłuchiwać, co na 15 metrach kwadratowych jest trudne, ale woli pani notariusz nie wypada się sprzeciwiać. W końcu poprzedni klienci wychodzą, a my zajmujemy krzesełka. Ze stosu papierów na biurku rejent K...ska wygrzebuje nasz akt notarialny i mamy przystąpić do jego odczytania. W tym momencie drzwi pokoju panienek otwierają się z hukiem, wpada oburzony były klient i od wejścia zaczyna awanturę.

Krzyczy, że jego akt notarialny został sporządzony z błędami, on ma przez to kłopoty w sądzie, jak to może tak być, że notariusz źle sporządza akt notarialny. Rejent K... ska popatruje krzywo spod okularów przez uchylone drzwi do pokoju, gdzie odbywa się awantura i mruczy pod nosem:

- Ciekawe, co mu się w akcie notarialnym nie podoba. Poza tym ja tu przecież nie wszystkie akty podpisuję (rejent K...ska dzieli kancelarię z drugim notariuszem).

Panienki odszukują akt notarialny oburzonego klienta, okazuje się, że widnieje na nim pieczęć i podpis rejent K...skiej. Oburzony klient domaga się natychmiastowego spotkania z rejent K...ską, panienki tłumaczą, że teraz zajęta, klient krzyczy coś o braku profesjonalizmu i że to zaskarży, a następnie trzaskając drzwiami wybiega na korytarz. Rejent K...ska mruczy pod nosem:

- Nie podoba mu się, no... Zaskarży. Jak mu się nie podoba, to niech idzie do innej kancelarii. Notariuszów u nas jak mrówków. Można przebierać jak w ulęgałkach.

Poprawia okulary i zwraca się do oszołomionej publiczności:

- Że niby mój podpis na akcie notarialnym. A bo to się człowiek tak w każdy akt notarialny wczytuje?

Oszołomiona publiczność milczy.


ps. 1. Do dziś nie wiem, dlaczego nie uciekliśmy w poszukiwaniu innego notariusza.

ps. 2. Nasz akt notarialny sporządzony został prawidłowo.

ps. 3. Obok (między innymi) adwokatów, aptekarzy, architektów, komorników, kuratorów sądowych, lekarzy i lekarzy dentystów, lekarzy weterynarii, psychologów, radców prawnych, rzeczników patentowych, doradców podatkowych notariusz wykonuje zawód zaufania publicznego.

ps. 4. Poseł (a także europoseł) to nie zawód, ani tym bardziej zawód zaufania publicznego. Nie mam też zamiaru posłów zaufaniem obdarzać, gdyż sądzę, że ta nieświadomość nie dotyczy jedynie ACTA, parlamentu europejskiego i europosła Migalskiego. Gdybym jakiekolwiek zaufanie do parlamentarzystów miała, doznałoby ono zawodu. Publicznego. Już od dłuższego czasu nie oczekuję od posłów kompetencji. Ale zażenowania niekompetencją naiwnie się spodziewałam. Myślałam bowiem, że jeśli ktoś nie wie, co robi i jest niekompetentny - powinien się tego wstydzić. A jeśli jest osobą publiczną - to nawet publicznie.

14 komentarzy:

  1. Ja bym chyba uciekł. :))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś nie mogę pojąć, dlaczego zostaliśmy. Chyba byliśmy w szoku.

      Usuń
  2. Ela, i Ty nie zwiałaś tej babinie?

    No cóż, myślę, że miałaś fart!

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy się jest oszołomionym klientem, to naturalne odruchy mogą zanikać ;)

      Usuń
  3. Z racji wykonywanej pracy, brałam udział w zawieraniu setek umów notarialnych (w różnych kancelariach) i mam ogromny przegląd ludzkich zachowań w takich miejscach i sytuacjach. I tak naprawdę tylko RAZ się zdarzyło, że osoba po przeczytaniu całej umowy odmówiła jej zawarcia, argumentując, że ona tylko chciała zapoznać się z jej treścią !

    Można powiedzieć, że powaga miejsca i przeświadczenie o profesjonaliźmie notariusza powodują, że człowiek czuje się zobowiązany do zawarcia umowy. I wcale się nie dziwię, że zabrakło Wam asertywności lub/i refleksu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O refleksie/asertywności lub ich braku można by mówić, gdyby w ogóle nam przyszło do głowy jakoś zareagować ;)

      Usuń
  4. Nie mam pojęcia jakbym zareagowała w tej sytuacji ale jedno jest pewne-jestem w stanie zrozumieć wasz paraliż.A jak wiadomo-przy paraliżu ręce nie chcą nawet same opaść ;)Myślę,że brak reakcji z waszej strony był spowodowany zbyt bliskim kontaktem z głupotą i bezmyślnością w miejscu gdzie się go najmniej spodziewaliście.Chociaż z drugiej strony jesteś już bardzo zahartowana na podobne sytuacje...więc dochodzę do wniosku,że zareagowaliście prawidłowo! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy w ogóle nie byli w stanie zareagować, poza bardzo dokładną weryfikacją tego, co zostanie zapisane w akcie notarialnym; ja się czepiałam nawet przecinków.

      Usuń
  5. O rany! Brać nogi za pas!Królestwo za fachowca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama rejent K...ska wszak stwierdziła, że notariuszów u nas jak mrówków, można przebierać jak w ulęgałkach.
      ;)

      Usuń
  6. no dobra to w takim razie w pomieszczeniu pani notariusz KTOŚ rozpyla pavulon ażeby nieszczęśnik nie mógł uciec :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezwykle ciekawa historia. Ja również niejedną mógłbym się pochwalic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam zatem do przysłania tych historii na scenkowy mail. Z przyjemnością opublikuję je w dziale "znajomi podsłuchali i zobaczyli" :)

      Usuń

data:blogCommentMessage