Domykanie



Pan Józef skończył pracę i już ma wychodzić do domu, ale zatrzymuje się i zamyśla:

- Mieliśmy kiedyś Puszka, to był taki kundelek, mieszaniec szpica. Podczas spaceru nad rzeką rzuciły się raz na niego dwa wilczury, też biegały luzem, ale ich właściciel uratował Puszkowi życie, wpadł pomiędzy te skłębione psy i zasłonił go własnym ciałem. Puszek przeżył, ale po tym wypadku było z nim coraz gorzej, może złamane żebro przebiło płuco... Odszedł tak w półtora roku. Zrobiliśmy mu pogrzeb: ja i dzieci, żona się śmiała, że kto psu pogrzeb robi. Zabraliśmy go do takiego zagajnika, zrobiliśmy mu grób i powiedziałem Michałowi i Marcie, że teraz jest czas, żeby Puszka opłakać. I staliśmy tak nad nim i popłakaliśmy sobie. I już nie musimy płakać. A żona do dziś, jak tylko widzi zdjęcia Puszka, to płacze, chociaż to już tyle lat... Bo bez pożegnania...

(opowiedział pan Józef)

30 komentarzy:

  1. Widać była jednak z tych, co muszą podomykać - nawet jeśli im się wydaje, że nie muszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu ludzi ulega temu złudzeniu. Może po to, by uniknąć cierpienia, które towarzyszy domykaniu? Uciekając od bólu, nie domykają, nie dają sobie szansy, by się pożegnać.

      Usuń
  2. to pokazuje, czym jest tak naprawdę pogrzeb... jest 'rytuałem przejścia' dla żyjących bliskich... pani Józefowa nie 'przeszła' i ma wciąż niedokończoną sprawę...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
  3. Za wrażliwa jestem... buziak!

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia taka do zastanowienia się, podumania chwilę. Nad wszystkimi Puszkami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nazywasz to "domykanie". Ładnie. Ja, mówiąc o śmierci i żałobie, nazywam to "przepracowaniem" (przerobieniem) tematu. Trochę szorstko, ale to język wykładowy. U nas w ogrodzie jest cmentarz psi. Wszystkie nasze psiaki tam mają swoje miejsce po śmierci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domykanie... Tak. Bo to tak, jakby zamknąć drzwi, bo jeśli nie domknie się ich tak, jak trzeba, zostanie szpara, przez którą będzie się chciało wciąż zaglądać. A wtedy ani umarłym nie pozwalamy odejść, ani sobie pójść do przodu.

      Chciałabym mieć ogród. Bo nie wiem, co będzie z moimi zwierzętami, gdy umrą... Już dziś szukam w myślach takiego miejsca.

      Usuń
    2. Elu, obok Puszka jest sporo miejsca... Mogiła pod wierzbą, z widokiem na jezioro... A i dla żegnających znajdzie się kawałek przestrzeni, żeby podomykać...jak długo trzeba...
      Piękna scenka! Zatrzymałam się na chwilę, podumałam...stale czerpię z mądrości życiowej Pana Józefa :)

      Usuń
    3. Ja też się wzruszyłam i zadumałam, kiedy pan Józef o tym opowiadał... Jest z czego czerpać.

      Usuń
  6. "Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami. Paulo Coelho " Może to i trudne ale inaczej się nie da dla własnego dobra.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pan Józef z dziećmi bardzo po ludzku postąpił, bo przyjaciela należy pożegnać tak na prawdę, do końca, z żalem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Po ludzki i mądrze. Pożegnań też musimy się uczyć.

      Usuń
    2. dokładnie i nie wstydzić się ich...

      Usuń
    3. Bo czegóż się wstydzić? Łez? Smutku? Po pożegnaniu kogoś ważnego?

      Usuń
  8. Myślę, że tak do końca nigdy się nie domknie. Zostanie pamięć i brak. Ale tak musi być. Pożegnanie i okres żałoby jest czymś bardzo naturalnym i daje nam czas na ochłonięcie i ogarnięcie tego co niezrozumiałe.
    Wczoraj pożegnaliśmy naszego Witka, walczyliśmy o niego tak długo, mieliśmy nadzieję, bo trzeba ją mieć zawsze. Pożegnaliśmy go, opłakaliśmy, ale i tak, ból jest ogromny ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami potrzeba bardzo dużo czasu, żeby pogodzić się, ze stratą. Pamiętam, jak mama po śmierci babci bardzo długo nie chciała na ten temat rozmawiać. Dopiero po jakimś roku chyba zaczęła o niej rozmawiać. Jako nastolatka nie bardzo rozumiałam taki schemat, jednak jako osoba dorosła rozumiem to aż za dobrze..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest wielka mądrość w tradycji czasu żałoby, który wynosi właśnie rok.

      Usuń
  10. Bo opłakiwać i domykać trzeba we właściwym momencie.
    Żona Pana Józka widocznie nie miała tej mądrości, co on. Dobrze, że tak właśnie nauczył dzieci.
    Pozdrowienia, wzruszone

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też opowieść pana Józefa bardzo wzruszyła. Bo jest w niej dużo ciepła i mądrości.

      Usuń
  11. A ja nie dziwię się żonie pana Józka. Bo czasem takie pożegnanie wydaje się takie ostateczne, że ucieka się od niego jak najdalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także się nie dziwię. Rozumiem, że trudno przyjąć do wiadomości ostateczność, bo sama czasem najchętniej bym udawała, że nie ma ostatecznych zakończeń. Wiem jednak i to aż za dobrze, że udawanie nie uczyni odejścia mniej ostatecznym.

      Usuń
  12. domykanie zawsze potrzebne, czasem kilkakrotne, jeśli potrzeba:), nie mniej ważne - cięcie dawnych nitek i łączenie nowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zastanawiam... Chyba nie da się otworzyć nowych drzwi, jeśli nie zamknie się starych...

      Usuń
  13. dlatego cięcie pierwej niźli łączenie:)

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage