Wandalizm religijny versus wandalizm zwykły



postscriptum do scenek:

Od niemal roku śledzę systematycznie (co jest szczególnie godne uznania*) proces, dzięki któremu przyroda Parku Ekologicznego „Dolina Wapienicy” wraca do stanu równowagi po akcie wandalizmu religijnego, polegającym na przybiciu do jednego z drzew dwóch białych prostopadle połączonych desek. Po krótkim okresie przewagi wandali, którzy rozbudowali pierwotną instalację, dodając do desek portret kobiety z małym dzieckiem, co nadało konstrukcji jednoznaczny podtekst religijny, rozgrywka stanęła w martwym punkcie na wiele miesięcy. I dopiero wracając wczoraj z dyżuru ze zdumieniem odkryłam, że zaszła zmiana.


Pierwsza możliwość: to działanie naturalnych sił przyrody. Wiatry zdarzają się tu solidne, a dla kilku spektakularnych burz, które pozrywały kable i prądu nie było w całej Wapienicy, jedna deska i obrazek nie stanowiłyby żadnego problemu. Możliwe, że się walają gdzieś w pobliżu.

Druga możliwość: to działalność innych wandali, którym albo nie spodobała się nadrzewna instalacja, albo nie podobało im się wszystko, a konstrukcja z desek akurat była pod ręką. Nie lubię żadnych wandali ani żadnej formy wandalizmu, ale wyznam, że tych drugich wandali nie lubię jakby trochę mniej.

(Bielsko-Biała, Dolina Wapienicy,
ul. Zapora)




ps. Trzeciej możliwości, że wandale religijni sami zdemontowali swoje dzieło, nie biorę pod uwagę.

* gdyż systematyczność nie zalicza się do moich najmocniejszych stron

61 komentarzy:

  1. Ci wandale, których nie lubisz jakby trochę mniej mogli swojego "dzieła" dokończyć... Bez sensu teraz - jedna pionowa biała deseczka do drzewa przytroczona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staranność to nie jest cecha charakteryzująca wandali ;)
      ps. A przedtem było z sensem?

      Usuń
    2. No i zdjęcie tylko jednej deseczki świadczy o tym, że to był jednak wandalizm, a nie przemyślany akt walki z wandalizmem religijnym. Szkoda, że nikt nie pokusił się o to drugie... Może bał się restrykcji? Może myślał, że Ten Na Górze łagodniej potraktuje zwykłego wandala, niż kogoś, kto walczy z jego poplecznikami...?

      Usuń
    3. Nie sądzę, żeby w ogóle myślał ;)

      Usuń
  2. Pytanie-co będzie na desce? Bo niby mała ale ogromne pole do popisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Elu, jestem od Chrześcijaństwa pewnie nieco dalej niż Ty (a może nie, w sumie przecież nie wiem) bo Chrześcijaństwo jest mi zupełnie obojętne, nie budzi we mnie żadnych emocji, moją wiarą jest judaizm. Nie uważam za sensowne dezawuować, czy profanować semantycznie symboli czyjejś wiary. Jeśli dla kogoś dwie prostopadle zbite deski są krzyżem, znakiem jego wiary, nic mi do tego. Podobnie kobieta z małym dzieckiem dla kogoś jest Matka Boska z Dzieciątkiem i umiem to rozeznać z szacunkiem.
    Całkiem inna rzeczą jest przybijanie tych symboli do drzewa, to czysty wandalizm, a nawet chuligaństwo. Drzewa przed czynem chuligańskim nie mogą się bronić, więc z pasją poparłbym tych antywandali, gdyby byli odrobinę konsekwentni, a tak... wart Pac pałaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chrześcijaństwo budzi we mnie emocje. Szacunek, na przykład, choćby ze względu na dekalog. Ale odróżniajmy chrześcijan od katolików. Katolicyzm, zwłaszcza ten w polskim wydaniu, budzi emocje wręcz przeciwne z powodu aktywnego dążenia do dominacji i zagarniania zarówno przestrzeni jak i prawa.

      Nie należy oczekiwać konsekwencji od wandala, no drogi Samuelu... :)

      Usuń
    2. Tak, przyznam, że polski katolicyzm jest znaczącym wyzwaniem dla człowieka tolerancyjnego w sprawach wiary i sumienia, jednak można być mimo całego tego oszołomstwa i religijnego wandalizmu. Można, choć czasem to wymaga dużego wysiłku.
      Niestety, rzeczywistość nie zawsze chce z nami współpracować:)

      Usuń
    3. Dopóki mi się nie wtrącają (w życie i poglądy), niech sobie wierzą w co chcą . Nic mi do tego. Problem polega na tym, że polski KK uważa, że także niewierzący i będący innego wyznania obywatele tego kraju powinni żyć zgodnie z szeroko pojętymi zasadami katolicyzmu. A tutaj konsekwentnie będę powtarzać: wara ode mnie :)

      Usuń
  4. kiedy wreszcie się doczekam silnego wiatru albo "wandala" w sali obrad Sejmu?... żeby nie było, to nie przeszkadzają mi symbole hobbystyczne jako takie, "każdy ma swojego mola, co go szmola" i no problem, niech sobie ma... ale są miejsca, gdzie przeszkadzają mi wybitnie...
    a rezerwat /czy park ekologiczny/ to rezerwat... pure Natura ma być, a ludzie co najwyżej mogą grzecznie zapytać, czy mogą wejść i cichutko popatrzeć... czy naprawdę nie ma w Bielsku B. kogoś myślącego, z zalążkiem chociaż coyones, kto poszedłby tam z "łapką" i zrobił porządek z tą deską na drzewie?...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, każdy ma ulubione gadżety, ale nie oznacza to, że ma nimi obwieszać wszystko dookoła, jedynymi dopuszczalnymi miejscami są własny ogródek, własne ściany i własna szyja.
      Dlatego właśnie nazwałam ten wykwit aktem wandalizmu.

      Usuń
  5. Traktuję rośliny jako byty żywe i wzdrygam się gdy postrzegam, że ktoś je bez usprawiedliwionej konieczności okalecza, w tym wbija gwoździe w żywe drzewa etc...
    Wszelako ze zgrozą odnotowuję, że również "ochroniarze" przyrody - służby leśne znakują drzewa objęte ochroną poprzez przybijanie do nich gwoździami tabliczek znamionowych. Generalnie odczytuję znakowanie przestrzeni przez wiernych swymi symbolami religijnymi jako przejaw nachalstwa, braku smaku, umiaru, klasy i etc... to coś takiego jak niegdyś widziałem na Krymie, pod chmurami, na szczycie wysokiego masywu górskiego gigantycznymi wołami, na biało napisano hasło "SŁAWA KPSS" (oczywiscie cyrylicą)- aby było widoczne z dziesiątek kilometrów... co tam spieprzenie cudownego widoku.
    A gwoli sumienności i dokładności dekalog to nie wynalazek chrześcijański - ale Żydów, "starszych braci" chrześcijan. Zatem cenienie chrześcijaństwa głównie z powodu dekalogu, to jakby lekkie pudło ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spokojnie Clou... czasem trzeba oznaczyć drzewo ku informacji dla debili... oczywiście można bez gwoździ...
      a 'dekalog' nie jest uniwersalny... mamy jeszcze buddyjskie "pięć wskazań" lub satanistyczne "11 zasad ziemskich"... tak w ogóle, to 'człowieczeństwo' polega na tworzeniu własnych zasad...

      Usuń
    2. Racja. Dekalog nie jest dziełem chrześcijan. Ot, zaadaptowali na własne potrzeby księgę innej religii, a potem treść dekalogu również na własne potrzeby przerabiali. Jednak uniwersalność nie polega na tym, że każdy mógłby się literalnie pod treścią dekalogu podpisać (czy ściślej: siedmiologu, jak poniżej nazwał to clou), ale że pewne zasady, sprowadzone "nie krzywdź" dadzą się odnaleźć w wielu systemach etycznych. Ich szczegółowa treść bywa różna, jak tez i zakres stosowania (ludzie lub wszystkie żywe istoty), ale co do meritum, to da się je sprowadzić do owego "nie krzywdź".

      Usuń
    3. dokładnie tak, Elu... istotne jest "nie krzywdź bez powodu"... bo już "kochaj bliźniego" jest z dupy...

      Usuń
    4. I myślę, że jedynym ograniczeniem tworzenia własnych zasad, o czym piszesz komentarz wyżej, jest również owo "nie krzywdź". Tu jest granica.

      Usuń
    5. generalnie jest tak, że granic nie ma... dobre jest to, co jest dobre dla mnie... proste... ale mój laveyanizm każe/?/ mi wyznaczać sobie granice... potem zaczyna się libertynizm... ale libertyni krótko żyja... nie opyla się...

      Usuń
    6. Zasadniczo rzecz biorąc, tak - dobre jest to, co dobre dla mnie. Ale... Ważny jest jeszcze Kant, z całym imperatywem kategorycznym. Czyli: OK, dopóki innym przyznajesz dokładnie takie same prawa, jak sobie. To samoistnie reguluje granice.

      Co z granicą znajdującą się przy "nie krzywdź"?

      Usuń
    7. to jest tak... ważny jestem ja, ja i i jeszcze raz ja... osoby bliskie /moja baba, mój dzieciak, mój przyjaciel, mój kot/ to też jest "ja"... większość ludzi tak działa /być może wszyscy/, tylko niewielu ma odwagę się do tego przyznać...

      Usuń
    8. Jasne. Tak działamy. Tyle, że te rozszerzone granice "Ja" bywają różne u różnych ludzi.

      Usuń
    9. ... i jeszcze wątpliwość. Bo to jednak redukcjonizm ludzkich motywacji, które różnorodne bywają. Czasem działanie obejmuje także coś/kogoś poza "ja". Albo jeszcze inaczej: nie muszę czegoś/kogoś postrzegać jako elementu czy też składowej tak zdefiniowanego "ja", żeby działać na rzecz dobra tego czegoś.

      Usuń
  6. Pk Analia, a może P Kanalia (?) ;-)
    Póki co spokój mie nie opuścił - czego nie da się powiedzieć z równym przekonaniu o Bogu.
    Minimalistyczny etycznie dekalog, a raczej siedmiolog (po odrzuceniu trzech pierwszych przykazań zazdrosnego Boga) jest uniwersalny dla ok, 1 mld ludzi ale nie jest załugą ni dorobkiem chrześcijan lecz semickich Żydów. Ergo - ELa nie ma powodu szczególnie cenić chrześcijan za dekalog.
    W chrześcijaństwie jaśnieje dyrektywa morlana miłości bliźniego... i za nią warto cenić kogokolwiek z pomysłodawców.
    Jeśli można bez gwoździ to i trzeba bez gwoździ... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ta miłością to bym nie przesadzała. Wystarczy nie krzywdzić.

      Usuń
    2. "miłuj bliźniego", nie jest to zbyt dobra dyrektywa, moim zdaniem... a przynajmniej źle sformułowana... "miłować" to ja sobie mogę bliskie mi osoby, które są warte owego miłowania... miarą miłości jest nienawiść do wrogów obiektów naszej miłości...
      co do tematu gwoździ mamy consensus...
      pozdrawiać :))...

      Usuń
    3. E tam - nie ma co interpretować tej postulowanej miłości do bliźniego jako wąsko rozumianej np od razu erotycznej ... po woli, krok po kroczku
      :-)
      Poza tym "miłość bliźniego" ułatwia i umożliwia życie w stadzie, a homo sapiens jest bydlęciem stadnym.

      Usuń
    4. I też nie chodzi o miłość erotyczną, lecz o agape, rozumianą jako aktywna troska. A aktywna troska wymaga już pewnego zaangażowania. To dużo. Podchodząc zaś minimalistycznie - wystarczy nie krzywdzić. Troska jest oczko wyżej.

      Usuń
    5. jasne... nie gadamy teraz o miłości erotycznej, tylko takiej szerzej rozumianej... kocham swojego przyjaciela, ale do głowy mi nie przyjdzie, by się z nim bzykać... tak?...

      Usuń
    6. No więc właśnie, pkanalio. Miłujesz go, w tym znaczeniu, o którym mówi przykazanie miłości. Chociaż niezręcznie to brzmi.

      Usuń
    7. aha... ja gorąco jestem przeciw wciskaniu tekstu o "stadności" Homo sapiens... jesteśmy drapolami, więc tworzymy rodziny /breed/ lub watahy... problem w tym, że jest nas za dużo na Ziemi i większość działa stadnie... ale mnie proszę do tego nie mieszać... ja mam swoje "plemię"... to moi bliscy i mniej lub bardziej bliższy...

      Usuń
    8. pkanalio - ja bym bzyknął, przyjaciel zrozumie, przyjaźń to najśliczniejsza forma miłości ;-)
      Miłość bliźniego - czyli b.pozytywna emocja do ludzi rozumiana ewangelicznie, wyzbyta z odniesień cielesnych. Ja to sobie tak tłumaczę, że za dyrektywą miłości bliźniego kryje się przekonanie, że w każdym z ludzi ulokowany jest pierwiastek boski i właśnie dlatego należy kochać nosicieli. Pozdro i pochwa (skoro religino-bzykalniczo);-)

      Usuń
    9. nie... to nie jest stado... oni robią co chcą... pod słowem "stado" rozumiem bezmyślną hołotę...

      Usuń
    10. przecie tu nie idzie o konkretyzację stada ale o określenie naszej-ludzkiej cechy charakterystycznej. Jesteśmy, jako gatunek, stadni... KROPKA

      Usuń
    11. A rzecz zaczęła się od: "miłuj bliźniego", nie jest to zbyt dobra dyrektywa, moim zdaniem... a przynajmniej źle sformułowana..." i o pewien opór, jaki wzbudza słowo "miłość" w tym kontekście. Zamienić na szacunek, troskę lub (minimum) nie wyrządzanie krzywdy? Tak, współcześnie tak będzie zręczniej brzmieć, bo stosowalność słowa "miłowanie" chyba się zmieniła od czasów tamtego tłumaczenia. W sumie idzie też o definicję bliźniego: moje stado, moje plemię, mój gatunek, czy wszystko co żywe... I czy wystarczy, że nie będę krzywdzić bez powodu czy też trzeba "miłować".

      Usuń
    12. dobre, Clou... wyobraziłem sobie taką scenkę... zapinam swojego przyjaciela... "zrozum to, przecież ja cię kocham"... pytanie, co on na to... czysta teoria, bo tyłek mojego przyjaciela mnie nie kręci...
      okay, ale teraz poważniej...
      swojego czasu rozkminiałem nauki niejakiego Jezusa... gość działał w pewnym środowisku niewolników i ludzi biednych... weźmy takie "nadstawianie drugiego policzka"... lubię się bawić w "adwokata diabła", więc wykoncypowałem w tym przekaz "nie bijmy się o duperele"... bo chodziło o to, by ta grupa społeczna trzymała się razem... chyba sensownie to ogarnąłem... co o tym myślisz?...

      Usuń
  7. 1.Owi wandale mogliby pogadać z drzewem, przed przybiciem tego i owego, to fakt, ale:.
    2. Drzewo też mogłoby się wreszcie nauczyć zachowań asertywnych.
    3. Deski były widać miłą odmianą w menu korników, skoro tak szybko napoczęły.
    4. Panią z dzieckiem rozdziobały kruki i wrony - one wszystko rozdziobują.Ot i wszystko.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Sądzę, że rozmawiali, tyle że między sobą i używając wielu niecenzuralnych wyrazów (jak to wandale). Ewentualnie śpiewali jakieś pieśni (jak to wandale religijni).
      2. Jedynym asertywnym zachowaniem w wykonaniu drzewa, jakie jestem sobie w wstanie wyobrazić, jest zwalenie się na agresorów.
      3. Korniki nie wygryzłyby tak równo. Mają za małe ząbki.
      4. Paragraf 196 KK.
      ;)

      Usuń
    2. bez enta ani rusz... ja tam nie mam nic przeciwko światu z entami... meble by podrożały, ale siedzenie w kucki na glebie jest zdrowe...

      Usuń
    3. Albo w półlotosie (co najmniej).
      ;)

      Usuń
    4. ja tam preferuję "seiza"... uniwersalne... i nie mylmy tego z katolskim klęczeniem...

      Usuń
    5. Mnie kolana wtedy bolą. Trzeba uwzględniać swoje ograniczenia techniczne ;)

      Usuń
    6. ale jooo.... można praktykować i na stojąco, i na leżąco... pozycja ciała dyscyplinuje jedynie umysł...

      Usuń
    7. No i ja się najlepiej dyscyplinuję w półlotosie. Pozycja stabilna, a jednocześnie dla mnie wygodna i uwzględniająca moje uwarunkowania fizyczne;)

      Usuń
  8. ohydny jest taki wandalizm nadrzewny, budzi we mnie jeszcze większą odrazę do wiary, jakkolwiek nie wiem czy więcej potrfię;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż...miejmy nadzieję, że cierpienie drzewa jest częścią większego planu mającego uwolnić ludzkośc od czegoś znacznie gorszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak... Z pewnością. W ten sposób można usprawiedliwić każdy "boski plan".

      Usuń
  10. w "moim" parku zrobili całoroczną droge krzyżową. Na szczęście święte obrazki umocowali do pni taśmami, ale i tak to głupio wygląda. Przynajmniej nie skrzywdzili drzew..dla drzewa są żywymi istotami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Że tak powiem


    gdyby głupota potrafiła latać...

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszelki wandalizm, także tego typu, jest dla mnie oburzający. Dobrze, że natura (?) zrobiła swoje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. I skąd w Was tyle nienawiści? Przekonani o moralnej wyższości blogowicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś, kto nie niszczy drzew w parku krajobrazowym ma prawo poczuwać się do wyższości wobec wandala przybijającego na pniach deski.

      Usuń
  14. Wandal niezależnie od poglądów pozostaje wandalem. Nie ma lepszych i gorszych wandali. Katolik przybijający krzyż do drzewa w parku krajobrazowym i agnostyk, wyrzucający tam śmieci są tak samo warci potępienia. Nie ma znaczenia przynależność religijna.

    I jeszcze, omijanie szerokim lukiem nazwy krzyż dla dwóch skrzyżowanych deseczek nie sprawi, że przestaną być krzyżem, a historia już udowodniła, że zakaz używania odpowiedniej nomenklatury nie spowodował zaniku zjawisk określanych przez nie. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Skoro są to nazwy pospolite. A krzyże występują nie tylko w chrześcijaństwie. No chyba nie obrażamy się na rzeczowniki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że każdy wandal jest tak samo szkodliwy, tyle że w tym przypadku drzewo oszpecił jakiś wielce wierzący katolik. Więc mniejszą antypatią darze tego, kto dzieło tegoż wandala usunął przynajmniej częściowo.

      Nie mam zamiaru nazywać krzyżem desek na drzewie, gdyż miejsce krzyży jest w kościołach i innych miejscach kultu. Na drzewie, w szkole, w aptece i innych miejscach publicznych takie krzyże są jedynie próbą oznaczenia przestrzeni jako swojej, swoistym obsikaniem terenu.

      I akurat tak się składa, że zazwyczaj bywają to u nas w kraju krzyże nawet nie chrześcijańskie, co katolickie. I nie zawisają na ścianach tabuny neutralnych przedmiotów tylko symbole religijne. Więc ja się nie na rzeczowniki pospolite obrażam, co na uzurpatorów, którzy przywłaszczają przestrzeń należąca do wszystkich. Gdyby równie tłumnie zawisały u nas symbole innych wyznań, miałabym wobec nich dokładnie te same zastrzeżenia, ale jakoś ich wyznawcy nie są tak nachalni jak katolicy.

      Usuń
  15. W takim kraju nam przyszło żyć - statystycznie, choć pełna jestem podziwu dla hipokryzji Polaków.

    By zmierzyć się z siłą nachalności innych przekazów i nakazów religijnych wystarczy zmienić kraj. W Polsce i tak laicyzacja jest nieuchronna i postępująca. Nihil novi sub sole. Może nastąpi za to islamizacja? Nie wiem. I co wtedy? Zatęsknimy do w gruncie rzeczy pokojowo nastawionych katoli, co to głównie dużo pyskowali i grzeszyli ile wlezie taplając się w swojej hipokryzji. Ale nie sięgali po dżihad i prawo szariatu. Bo już starotestamentowe okrucieństwa tak pokojowe nie są.

    Ale to tak na przyszłość dywagacje. Religia do salek katechetycznych - i to by wyszło wszystkim na dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, gdybyż tylko pyskowali i grzeszyli - ich problem. Ale niestety, próbują regulować prawo według swoich zapatrywań, jakby po prostu nie mogli ich zastosować w swoim, a nie cudzym życiu...

      Usuń

data:blogCommentMessage