Strefa wolna od...



Oto, jak miejsca szczególne z dnia na dzień tracą swoją wyjątkowość. Śpieszmy się odwiedzać strefy, tak szybko odchodzą...


(Bielsko-Biała, Hotel Prezydent)


ps. Ale mogłaby z tego powstać nowa świecka tradycja. Skoro można zrobić strefę wolną od piłki, dlaczegóż by nie zaproponować klientom restauracji stref (i tygodni!) wolnych od różnych indywidualnie dobieranych uciążliwości? Strefy wolne od dymu tytoniowego już są. Palić papierosów nie wolno. Wprowadzać psów nie wolno. Ale weźmy na przykład małe dzieci. Strefa wolna od wrzeszczących, biegających i plujących dzieci... Lub od czegokolwiek innego, czego kto tam sobie nie lubi w najbliższym otoczeniu.

85 komentarzy:

  1. tak sobie siedzę i się zastanawiam strefy bez czego bym sobie życzyła (bo z dziećmi to mnie uprzedziłaś ;)). mnie w zasadzie niewiele rzeczy przeszkadza, ale pomyślałam sobie, że strefa bez umiaru byłaby fajna. tylko nie taka mordownia jakaś, ale kulturalnie i z jakimś lekarzem na sali ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co, żeby wszystko tam można było robić w dowolnej liczbie powtórzeń?
      ps. Lekarz musiałby tam być na etacie ;)

      Usuń
    2. Czy wskazany bylby w tej strefie ginekolog?

      Usuń
    3. Oraz chirurg traumatolog i psychiatra.

      Usuń
  2. Taka strefa "wolna" to chyba jakiś rodzaj kapitulacji, bo wolność tego typu dla jednych oznacza ograniczenie wolności dla innych. Czy termin wolność nie jest w tym przypadku (jak i wielu innych) nadużywany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi mi o ograniczanie wolności. Mam na myśli stworzenie wyznaczonych stref. Niech sobie każdy wybierze, w której chce być. Teraz w wielu przypadkach tego wyboru nie ma.

      Przykład. Jako palacz wcale nie chcę narażać niepalących na wdychanie dymu. Rozumiem to ograniczenie mojej wolności, chociaż mi się nie podoba. Chciałabym, aby istniały lokale, w których mogłabym posiedzieć swobodnie. I w drugą stronę. Irytują mnie rozwydrzone bachory. Chciałabym, abym nie była na ich obecność narażona i chroniona przed nimi tak samo, jak chroni się niepalących przed wdychaniem dymu.

      Usuń
    2. No tak - uzależniona specjalistka od walki z uzależnieniami ;-)

      Usuń
    3. Toteż nie latam po świecie i nie mówię ludziom, że mają przestać ćpać. Zajmuję się tymi, którzy chcą zmian. Nie chcą? Mają prawo. Każdy ma prawo zrobić ze swoim życiem, co chce.

      Nawet się rozmnażać. Bylebym ja nie była narażona na wyjące w miejscach publicznych efekty tegoż. A przynajmniej na terenie stref child free.

      Usuń
    4. @Clou... wtrącę się... nie wiemy, czy nasza Ela Zacna i Nadobna jest uzależniona od szlugów... załóżmy, że jest... to źle, czy dobrze?... czy to oznacza, że ma być nieskuteczna w swojej robocie?... może Ona po prostu bardzo lubi sobie zapalić i wcale nie ma ochoty nic z tym robić?...
      tak?...

      Usuń
    5. Nie mam na razie najmniejszej ochoty robić z moim paleniem czegokolwiek. Co nie zmienia faktu, że nie oczekuję, że wszyscy będą tak mieć i muszą moje palenie lubić Nie muszą. Tak, jak i ja nie lubię wielu rzeczy, które robią inni ludzie :)

      Usuń
    6. Strefy wolne mają określoną tradycję - było "nur fur Deutsche", w Parku Saskim w Wawce przed I wojną wejścia strzegł napis "Jwreiom, sołdatom i sobakom wstuplenia wospreszczajetsia"... w płd Afryce i USA czarni mięli przechlapane - istotna separacja w środkacjh zbiorowej lokomocji i innych miejscach tak publicznych jak i prywatnych. Wreszcie w niektórych brytyjskich klubach zabronione wejście mają baby... Może to i dobry pomysł - taka sfera bez babskiego paplania? ;-)
      Co do walki z nałogami - cóz - zdaje się, że terapeuta sam w nałogu może nie wzbudzać zaufania jako mistrz od wychodzenia z nałogu. Oczywiscie mamy - każde z nas - konstytucyjne prawo do wyrządzania swej fizyczności każdej możliwej szkody - włącznie z unicestwieniem ale niech to będzie choć estetyczne dla otoczenia ;-) Palenie zdecydowanie nie spełnia minimum estetycznego :-)))

      Usuń
    7. Jak mówię, każdemu wedle osobistych upodobań. Zachęcałabym do dostrzeżenia różnicy między gettem, w których ludzi zamyka się wbrew ich woli i strefą, w której sami chcą przebywać, bo nie są tam narażeni na nieprzyjemności.

      Co do wzbudzania zaufania - jeśli pacjent tak naprawdę nie zamierza wyjść z nałogu, a tylko posiedzieć sobie za darmo w publicznej instytucji, to każdy pretekst jest dobry, aby usprawiedliwić niechęć do zmian: pogoda, muzyka, palący terapeuta i mama, której trzeba akurat teraz pomóc, chociaż olewało się ja przez lata.

      Skoro palenie nie spełnia twojego minimum estetycznego - nie pal i nie patrz na palących :)

      Usuń
    8. Jeśli każdy pretekst bywa dobry, to może nie pottykać im takowych, dodatkowych?
      Co do palenia - toteż nie palę(choć niegdyś było inaczej) i unikam zapachu i widoku ... w realu ;-)

      Usuń
    9. Jak mówię, każdy odpowiada za siebie i w życiu i podczas terapii. Trzeźwość pacjenta to jego wybór, a nie odpowiedzialność terapeuty. Skoro on mówi, że moje palenie przeszkadza mu w wyleczeniu się, to zawsze może zmienić terapeutę. Jest nas jak mrówków, każdy znajdzie swój ideał.

      Usuń
    10. @Clou... zacznijmy od tego, że terapeuta walczy z problemem klienta, który ten klient sobie stworzył... nie z nałogiem...
      /wiewiórki opowiadają, że Freud był kokainistą/...
      oczywiście... aktywny heleniarz leczący heleniarzy będzie niewiarygodny, wręcz groteskowy...
      ale są nałogi i nałogi...
      pominę już fakt, że "używanie" to niekoniecznie "nałóg"...

      Usuń
    11. Pkanalia - a cóż za związek łączy dziadka Zygmunta (starego ćpuna- który głównie siedzial w seksie ;-) ) z palaczką nałogową Elą?
      A co byście powiedziały Panie na wizję super-grubasa prowadzącego kursy odchudzania dla podobnych do niego grubasów? ;-)

      Usuń
    12. Jak mu dobrze z jego tuszą? To czemu nie? Na takie kursy przychodzą ci, którym źle.

      Podobnie do terapeutów i psychologów przychodzą ci, którym źle z czymś tam: heroiną, alkoholem, mężem, żoną, dzieckiem, szefem. I zawsze, jak im terapeuta czy ośrodek nie odpowiada - niech zmieniają na inne, lepsze, bardziej im odpowiadające. Takie prawo pacjenta. Modeli terapii, ośrodków, poradni jest wiele, a terapeutów i psychologów jeszcze więcej. Leczenie konkretnej osoby nie może być uzależnione od tego, co robi ktoś inny: mama, brat, terapeuta, partner. To pacjent ma się zmienić, a nie jego otoczenie.

      Usuń
    13. exactly... są różne modele terapii...
      leczenie własnym przykładem jest tylko jednym z modeli, jedną z technik...

      Usuń
    14. Doprawdy nie dostrzegacie komizmu sytuacyjnego?

      Usuń
    15. Możliwe odpowiedzi:
      1. Nie dostrzegam. Moje mechanizmy obronne działają na tyle sprawnie, że umiem nie dostrzegać.

      2. Dostrzegam. Zawsze mnie bawiły wymagania i oczekiwania innych wobec mnie.

      3. Odpowiedź poważna. Owszem, w niektórych modelach stawia się na leczenie własnym przykładem. Dość ryzykowne jednak, bo co, jeśli przykładowi powinie się noga? Jeśli pacjent uzależni swoje postępowanie od postępowania innych, to jest narażony na ryzyko upadku, jeśli jego wzorzec upada. Nie taka zależność od innych i zewnątrzsterowność powinna być celem jakiejkolwiek terapii. Zresztą, cele bywają różne, w zależności od przyjętych założeń i modelu.

      Z naszymi pacjentami w ośrodku jemy, oglądamy filmy, spędzamy 24 godziny na dobę. A czasami, o zgrozo, nawet razem wychodzimy na papierosa. Widzą, że jesteśmy ludźmi, takimi jak oni: ze swoimi słabościami, dobrymi i złymi stronami, wadami i zaletami. Nie ma ideałów wśród psychologów czy terapeutów, bo nie ma ideałów w ogóle. Psycholodzy i terapeuci tak samo, jak inni ludzie kłócą się ze swoimi partnerami, rozwodzą, bywają leniami, bałaganiarzami, nie lubią swoich ojców, a ich dzieci miewają problemy w szkole, bywają zdenerwowani, smutni, zmęczeni, nie chce im się czasami. Jesteśmy ludźmi.

      Nie jest naszym celem również wypuszczanie idealnych neofitów, lecz to, żeby nie musieli robić tych rzeczy, które niszczyły im życie. Picie przeszkadza mu w życiu? Ćpanie przeszkadza mu w życiu? Palenie? Niech coś z tym zrobi. Zachowań i cech, które mu nie przeszkadzają, zmieniać nie musi, bo po co?

      Samo uzależnienie nie jest z definicji problemem. Problemem są niszczące skutki, które przeszkadzają komuś wieść satysfakcjonujące i udane w jego ocenie życie. To one motywują do zmiany. Straty. Jeśli komuś bilans strat i zysków wychodzi tak, że strat jest mało, to po co miałby cokolwiek zmieniać? Nie mnie decydować, czy ktoś ma brać, pić czy palić. To jego wybór.

      Mówisz, że z czymś nie dajesz rady? Podpowiem, co możesz z tym zrobić. Ale nie oczekuj, że ja się zmienię w związku z tym, że ty się leczysz. Zrobię to, jeśli mnie zacznie coś przeszkadzać w moim życiu.

      W pracy zajmuję się tylko osobami, którym ich uzależnienie zaczęło w życiu przeszkadzać, chcą pomocy i właśnie dlatego znalazły się w ośrodku. Reszcie ludzi (uzależnionej czy nie) się do życia nie wtrącam. Nie jestem misjonarzem. Ludzie mają prawo zrobić ze swoim życiem, co tylko chcą.

      I tego samego oczekuję wobec mnie.

      Usuń
    16. Na rozwydrzone bahory jest tylko jedna rada: zglos sie do autora tego tekstu (telefon na jego blogu) zrobi ci kilka to sie przyzwyczaisz do nih i polubisz je!!!

      Usuń
    17. Obawiam się, że skoro nawet posiadanie dzieci w własnym mężem nigdy mnie nie kręciło (jego zresztą też), to tym bardziej nie będzie mnie kręcić posiadanie ich z obcym reproduktorem.

      Poza tym zawsze pozostaje pytanie: a co, jeśli nie zaakceptują ich moje koty? Trzeba będzie oddać. Nie jest tak łatwo znaleźć dobry, kochający dom dla dziecka, a co dopiero dla kilku...

      Usuń
    18. Odpowiedzia na kazde pytanie jest tylko doswiadczenie poniewaz ono moze byc za kazdym razem inne; doswiadczenie mogloby tobie potwierdzic twe fobie jednak nawet wowczas bylabys szczesliwsza i bogatsza o to doswiadczenie.

      Usuń
    19. Polecam zjedzenie kilka razy potrawy, od której robi ci się niedobrze, lub sprowadzenie do domu kilku zwierząt, których nie lubisz. Na pewno polubisz ;)

      A najbardziej nie lubię ludzi, którzy innym ludziom mówią, co będzie dla nich dobre.

      Usuń
    20. Grzesia masz szansę polubić ponieważ on Ciebie co raz bardziej kocha...

      Usuń
  3. od razu wszystko. pić w dowolnej liczbie powtórzeń. bramkarz sprawdzałby tylko aktualne ubezpieczenie zdrowotne ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jakieś zaświadczenie o stanie zdrowia by się przydało, bo kto wie, do czego mogłoby tam dochodzić... ;)

      Usuń
    2. Dlaczego Prezydent itp. Osoby mogly publicznie za publiczne pieniadze pic alkohol a pozostalym obywatelom tego zabraniano a wielu nawet ukarano ( w Konstytucji napisano, ze wszystkie osoby maja takie sama prawa)?

      Usuń
    3. To dobry pomysł zapytać owego pijącego ino, że bez względu na jego poglądy w tej i innej sprawie można przyjąć, iż dzieje się wszystko za zgodą (bodaj milczącą) obywatelek i obywateli.

      Usuń
    4. Jak widać nie za milczącą zgodą, skoro przynajmniej jeden taki głos się pojawił. Ale, jak się to ma do scenki, na Boga, nie wiem.

      Usuń
  4. "Strefa wolna od blogerów" - tak mi się jakoś skojarzyło. Tylko niektórym trudno byłoby sprawdzić, co się w takiej strefie znajduje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazywa się rzeczywistość ;)
      A, nie. Rzeczywistość to strefa wolna od blogów. Blogerzy czasem się w niej pojawiają ;)

      Usuń
    2. Rzeczywistość? Czy to jest to dziwne i straszne miejsce, gdzie się kupuje piwo?

      Usuń
    3. Słyszałam, że podobno można tam też robić inne rzeczy ;)

      Usuń
  5. ech te strefy


    chyba się napiję piwa

    OdpowiedzUsuń
  6. strefa wolna od smutków wszelakich? i dla sprawiedliwości strefa wolna od nadmiernej radości? bardzo nie lubie zbyt głośnych radujących się w knajpach..

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że interesujące rzeczy działby się w Strefie Wolnej Od Przymusu Udawania. Już to widzę... chyba napiszę u siebie opowiadanko o takiej strefie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie się marzy niedzielna strefa przestrzeni wolnej od wyjących głośników kościelnych. W zeszła niedzielę w Brennej księdza było słychać obrębie prawie kilometra. Sen i wypoczynek diabli wzięli :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I żeby dzwony, jak to ujął na jedynym ze swoich rysunków Marek Raczkowki, nie napierdalały jak na Ursynowie.

      Usuń
  9. A moze by tak strefa szacunku dla drugiego czlowieka?
    eee to chyba nie zdaloby egzaminu;) na pewno nie z ludzmi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez ładne. Ale ci, którzy szanują innych, nie potrzebują do tego specjalnych stref.

      Usuń
    2. No wlasnie, dlaczego 'strefa wolna od czegos' zamiast 'strefa dla czegos'. Zamiana zakazu na przyzwolenie moze byc tez rozwiazaniem. Wlasciwie sama sobie 'narzucam wolnosc' nie bywania tam gdzie mnie to nie kreci. Nie potrzebuje 'odgornego'przyzwolenia na 'wolnosc strefy od...', sama sobie ja tworze i daje innym 'strefiarzom' bywac, gdzie sie im podoba lub nie podoba. Jakos mi sie tak przypomina powiedzenie: "Jesli wstapisz miedzy wrony, musisz krakac jak i ony" albo przylaczyc sie do innej grupy. Wolnosc wyboru.

      Usuń
    3. Słuszna uwaga. Ja też nie bywam zasadniczo tam, gdzie nie mogę swobodnie zapalić, gdzie grają muzykę, która mi nie odpowiada, albo źle mnie karmią itd., pewnie jak wszyscy. Ale czasem gdzieś jest miło i fajnie, a nagle bach! bachor się drze za plecami. I co, mam wychodzić?

      Usuń
    4. No dobra, 'bach bachor'jest jeszcze taki niewinny, sam nie potrafi jeszcze rozrozniac co 'wypada' a czego nie wolno. Zawsze mozna brzydko popatrzec na 'mamusie' lub 'tatusia' najlepiej przez oczko aparatu fotograficznego. W tym przypadku zgadzam sie z Toba. Zatrzymalismy sie na 'cos do zjedzenia' w pewnej 'jadlodajni' na stacji benzynowej (nie w Polsce) i po raz pierwszy chyba w zyciu zobaczylam 'bach bachora' fikajacego energicznie nozkami na stoliku obok. Jego tatus w czapeczce zajadal frytki ze smakiem a mamusia w tym czasie zmieniala dziecku pampersa. Pewnie poczula sie tak dobrze w tym miejscu jak we wlasnym domu. Inni czmychali w polowie posilku, 'bachorka' bylo czuc. A nie byla to nawet 'matka Polka' choc kto ja tam wie. Tyle emigranckich dzieci gdzies golymi nozkami (i nie tylko) miga :D do nas niewinnie.

      Usuń
    5. I dlatego postuluję powstanie stref (dowolne spisać) free.

      Usuń
    6. Tam byla juz strefa wolna od norm kulturalnych i przyzwoitosci (liste mozna ciagnac w nieskonczonosc), jak juz operowac nazwami stref a moze tworzyc modne ostatnio cale dystrykty?

      Usuń
  10. Ja mam taką strefę w domu - na okrągło :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Spodobałaby mi się strefa bez biegających i drących się dzieci. I bez matek z wózkami, wpychających się do zatłoczonego na amen autobusu, bo muszą przejechać jeden przystanek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przewijają dzieciaka na stoliku w restauracji, kładąc na środku pieluchę z kupą.

      Usuń
  12. No ja też często z połówkiem snuję marzenia o takim ośrodku wypoczynkowym nad morzem, z zakazem wstępu dzieciom do lat... 30?u? może... :D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Reasumuję. Postuluje strefę wolną od wolności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Strefę wolną od dzikich dzieciaków popieram obyma ręcyma ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Strefa bez liczenia kalorii, żebym mogła się najeść bez obcych wyrzutów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka strefę to można sobie samej wyznaczyć, w dowolnym miejscu. Ale jak rozumiem, nie o samo liczenie chodzi, lecz o konsekwencje nieliczenia :)

      ps. Witam na scenkach :)

      Usuń
  16. Ja bym chciał mieć w domu strefę wolną od niezapowiedzianych gości... Ech, marzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, nie całkiem zrozumiałeś ideę strefy wolnej od... Bo chodzi tu o miejsca zasadniczo publiczne, w których byłyby wydzielone obszary wolne od niektórych uciążliwości. W restauracji czy na plaży nie masz wpływu na to, kto usiądzie obok, więc możesz zostać ofiarą czyichś drażniących zachowań. Natomiast we własnym domu masz prawo wszystko, także po prostu niezapowiedzianych gości nie wpuścić, jeśli nie masz najmniejszej ochoty na wizytę. Nic nie podzieje się bez twojej decyzji: wpuszczam? nie wpuszczam? Więc to nie kwestia marzeń, tylko pewnej dozy zdecydowania.
      Po prostu sobie taką strefę zrób :)

      Usuń
  17. Zdecydowanie często mam ochotę na strefę wolną od biegających, plujących, hałasujących, wrzeszczących, gapiących się na mnie bez żenady dzieci.
    Nie wiem tylko, czy taka restauracja nie zostałaby oskarżona o dyskryminację ...
    Inne rzeczy mi w zasadzie nie przeszkadzają, ale inni mogliby mieć jakieś ciekawe pomysły :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dyskryminację? Niby dlaczegóż to? Dzieciory nie miałyby wstępu tylko do strefy child free. Jak na razie, w gorszej pozycji są ci, którzy przed owym pluciem i wyciem nie mogą się schronić w bezpiecznej strefie. Nie każę ich nigdzie zamykać, ale z przyjemnością sama schronię się za zamkniętymi drzwiami strefy. Gdzie indziej na terenie lokalu niech sobie wrzeszczą i biegają.

      Usuń
  18. O, i jeszcze strefa bez gwizdania by się przydała! Wybitnie drażni mnie gwizdanie, szczególnie dłużej niż przez minutę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech sobie w duchu gwiżdżą, tak?
      hi hi ;)

      Usuń
    2. No właśnie, niech się jeden z drugim gwizdnie w duchu, dobre :)

      Usuń
    3. Wzięte z Młodego. Kiedy miał 12 lat, a więc był w okresie burzy i naporu, miewał ciekawe powiedzonka. Kiedyś ojciec zwrócił mu uwagę, żeby nie bekał. Młody się naburmuszył, a po chwili stwierdził:
      - To ja sobie będę bekał w duchu.

      Usuń
  19. Zdumiewa mnie braka u komentatorów wniskow o powołanie strefy wolnej od polityków i polityki (z polskimi doświadczeniami wydawało by się, że aż się prosi).
    W komentarzach dominują zwolennicy stref "antybachorzych" - gdyby można było przeprowadzić badania wyjaśniające jakimi bachorami były te osoby (można by wyprowadzić jakąś prawidłowość - być może zaskakującą) ;-)
    Właśnie wróciłem z wakacji odbytych razem z malutką, śmiałai bez kompleksów Ewką konewką - dorośli zachowywali się tak, że się do niej lepili, tzn szukali jej trowarzystwa. Nienormlani czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, w miejscach, w których bywam, nie ma polityków, więc mi ich obecność nie przeszkadza. Przeszkadzają mi jednak niektóre skutki ich działalności, które mnie dotyczą. Bo jeśli nawet polityka na oczy nie widziałam, to może mieć on wpływ na moje życie.

      Nie twierdzę, że wszystkie dzieci są straszne. Niektóre nie. Jest na scenkach cały dział "ludzkie młode" z co bardziej urokliwymi sytuacjami okołodziecięcymi. Ale zasadniczo wolę dzieci na odległość. Rozumiem też, że są ludzie, którzy mają inaczej. Cóż, niektórzy nie lubią much, inni białego sera, kotów, hip-hopu, jeszcze inni dzieci albo literatury s-f. Nie ma obowiązku lubienia wszystkiego :)

      Usuń
  20. skoro są takie strefy i to znaczy, że są ludzie, którzy ich potrzebują;) Ja dla siebie pewnie potrzebuję też kilka;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Strefę bezrozumną też mamy.Na Wiejskiej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda nawet, jakby był tam zakaz wstępu dla w miarę rozumnych.

      Usuń
    2. Jesli na wiejskiej jest strefa bezrozumnyh to kim (jakie) sa osoby, ktore ja utworzyly i/lub na to pozwolily?

      Usuń
  22. Ba... wyborcami są wszyscy od kołyski (mogą głosować płaczem itp.) więc co zrobić by wybrali rozumnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takiej metody. Ludzie od zawsze wybierają czasem głupio, czasem mądrze. Nie tylko w wyborach parlamentarnych. Dotyczy to wszystkich ludzkich wyborów.

      Usuń

data:blogCommentMessage