Chyba się zorientowali



albo: Żyję w wirtualnej rzeczywistości

Kuchnia jeszcze w rozsypce, salon w ogóle nietknięty remontem, ale współlokator, któremu wynajęłam pokój zwany dotąd „pokojem dla gości”, już się wprowadza. Współlokator musi mieć w swoim pokoju dostęp do internetu, bo po pierwsze: chce mieć permanentny kontakt z obiektem swoich westchnień, po drugie: przez internet słucha muzyki, po trzecie: w internecie ogląda filmy. I w ogóle. Obiecuję, że wszystkim się zajmę i będzie miał internet najpóźniej za dwa dni. Obiecuję nieco na wyrost, bo sprawa jest skomplikowana. Gniazdko antenowe (internet mam z kablówki) znajduje się w salonie, więc kabel trzeba by ciągnąć przez jakieś dwadzieścia metrów, routera nie ma, trzeba kupić, czasu nie ma, więc nie ma kiedy kupić. I w ogóle.

Zdesperowana idę do zaprzyjaźnionego sklepu z akcesoriami komputerowymi, w którym zaopatruję się w klawiatury, myszy i słuchawki, kiedy koty zniszczą dotychczasowe. Robię z siebie ostatnią sierotę (metoda zwana również „na blondynkę”), co to modemu od ekranu odróżnić nie potrafi, wiedząc że sposób działa na panie urzędniczki i panów sprzedawców, bo uruchamia albo instynkty opiekuńcze albo poczucie wyższości, co dla efektywności metody nie ma znaczenia. Jestem tak przekonywująca, że pan ze sklepu nie tylko poleca mi dobry router bezprzewodowy, ale zgadza się przyjść i go zamontować oraz skonfigurować.

Pan przychodzi, ja tłumaczę, że te wiaderka, folie i pędzle oraz ogólny bałagan to skutek remontu, przejść można tędy, modem stoi tutaj, a laptop współlokatora tutaj i tak dalej. Pan pyta, czemu ten internet taki pilny, wyjaśniam, że przez internet pracuję. A co pani robi? Piszę teksty dla serwisów, teksty reklamowe i takie tam. Aha. Pan podłącza wszystko, co trzeba, internet jest. Wychodząc, pan mówi:

- Tylko niech mnie pani u siebie na blogu nie opisze.


ps. 1. Czy oni, ci fachowcy wszyscy, jakoś się zwiedzieli, że ja tu na scenkach po kolei opisuję przygody remontowe wraz z oceną jakości usług?

ps. 2. Odkąd w domu jest bezprzewodowy router, towarzyszy mi wrażenie, że dosłownie żyję w wirtualnej rzeczywistości, bo internet unosi się w powietrzu.

27 komentarzy:

  1. Zwietrzyli podstęp, przejrzeli Cię na wskroś :P

    P.S. Prawda, że to cudowne uczucie gdy włączasz kompa - jest net, włączasz komórkę - jest net. Wszędzie jest net! :))) Net is all around :P

    P.P.S. Metoda na sierotę działa wprost cudownie, choć nie będąc blondi trzeba się postarać by być wiarygodną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używam tylko na stacjonarnym komputerze, chociaż po kilku awariach zastanawiam się nad alternatywą - bardzo przydatną w takich sytuacjach.

      Usuń
  2. Zainstalowałam u siebie bezprzewodowy router po roku rozwieszonych kabli po całym domu, wyglądały jak sznurki na pranie ;). Mąż obiecywał, że "już-zaraz przewiercę, tam przeciągnę, tu zamaskuję". Małam ochotę sama użyć tego "udaru" - do jego mózgu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taki dowcip rysunkowy, brzmi mnie więcej tak: Jeśli Twój mężczyzna obiecał, że coś zrobi - to to zrobi. Nie musisz mu o tym przypominać co pół roku.

      Usuń
  3. Piękne :D,ciekawe,jak sobie teraz poradzisz w zaprzyjaznionym sklepie komputerowym,gdy wszystko się wydało,a pan zapewne scenkę przeczytał ;)Nic to,efekt osiągnięty!... Człowiek,to jedyny ssak,który lubi być w sieci ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pod wpływem tego odcinka "Scenek" napisałem dziś o bezprzewodowym okablowaniu u mnie w domu. Znudzonych zapraszam do lektury: http://xpil.eu/blog/2012/12/10/kabel-bezprzewodowy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat kabli na terenie własnego mieszkanie nie jest nudny. Bywa natomiast czasami kwestią zasadniczą :)

      Usuń
  5. Skoro Pan świetnie się wywiązał ze zlecenia, a scenka wypadła pozytywnie, to nie ma co się wstydzić, proszę Pana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Reklama za darmo na wagę złota, więc pan powinien być zadowolony;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego napisałaś o tym panu skoro sobie tego nie życzył (chyba, że jego uwaga dotyczyła wyglądu, czego nie zrobiłaś)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obiecałam mu, że nie napiszę :)

      Usuń
    2. Nie rozumiem, to, że niczego temu panu nie obiecywałaś nie zmienia faktu, że postąpiłaś niezgodnie z jego prośbą o nie opisywanie jego osoby. Nie poszanowałaś jego osoby. Dla przykładu: ja jako osoba paląca zdaję sobie sprawę, iż dym z papierosa może komuś przeszkadzać. Jeżeli, podeszła by do mnie osoba i poprosiła żeby zgasił papierosa albo się przesunął ponieważ leci na nią dym (nawet będąc w miejscu w którym można palić) uczyniłbym to. Nie traktuj tego jak jakiejś nagonki, tylko nie rozumiem czemu nie mogłaś się powstrzymać od napisania tej scenki której konkluzja sama sobie zaprzecza.

      Usuń
    3. GHZ: Gdyby wszyscy szanowali zdanie wszystkich innych, świat byłby naprawdę dziwnym miejscem (tzn. jeszcze dziwniejszym niż obecnie, co czasem wydaje się trudne do wyobrażenia). Ponadto, scenka została opisana w sposób anonimowy, nieinwazyjny i sympatyczny. Jeżeli ów pan miałby wnosić z tego tytułu jakiekolwiek pretensje, sugerowałbym mu wizytę u znajomego psychiatry...

      Usuń
    4. @xpil Ja nie twierdzę, że ten pan poniósł jakiekolwiek szkody. Nie twierdze też, że ta scenka nie jest sympatyczna. Nie rozumiem czemu uogólniasz ("świat byłby naprawdę dziwnym miejscem"). Twierdzę, że konkluzja tej scenki zaprzecza jej sensowi.

      Usuń
    5. Potraktuj tę sprzeczność między konkluzją a sensem jako przejaw mojego poczucia humoru.

      ps. Pan prosił, aby go nie opisywać. Więc nie został opisany. Została opisana sytuacja.

      Usuń
    6. Tytuł bloga mówi sam za siebie. Cenna świadomość sytuacji. Pozdrowienia z "kresów" ;)

      Usuń
  8. Pan miał zmysł obserwacyjny. Przejrzał Cię. Wątpię, żeby udało Ci się skutecznie zagrać przed nim blondynkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak podejrzewam, zwłaszcza, że podczas wcześniejszych zakupów zazwyczaj używałam bardzo fachowego języka, gdyż oczekiwania wobec akcesoriów mam ściśle określone. Ale próbować nie zaszkodzi ;)

      Usuń
  9. Dla mnie slowo ,kabel' jest brzydkie. Lepiej 'przewod', 'łącz'. Gdyby tego slowa nie uzywac, nikt nie mialby pretensji (przed lub po) o 'zakablowane opisanie' kablowego specjalisty za pomoca 'laczy' internetowych, ktore przewodza informacje we wszystkie strony, czasem nawet bezprzewodowo.
    Pocieszajace jednak to, ze wszystko gra.

    OdpowiedzUsuń
  10. Internet gra, kable śpiewają, pan jest cacy, a remont sobie "leży" odłogiem, jak ten śnieg bieluśki... Kiedy Cię trafi tzw. jasna niespodziewana? Pytam, bo może opiszesz?:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia w gronie najbliższych :)

      Usuń

data:blogCommentMessage