Dialogi psychiatryczne - Zepsuło się



Idąc w kierunku ośrodkowej palarni słyszę, jak T., jeden z pacjentów, opowiada głośno jakąś historię. Końcówkę opowieści udaje mi się usłyszeć bardzo wyraźnie:

pacjent T.: ... no, i się zjebało, kurwa.
ja: Co się zrobiło? (aluzyjny charakter tak sformułowanej wypowiedzi jest dla pacjentów jasny, bo od dłuższego czasu wszyscy terapeuci zwracają im uwagę, aby dbali przynajmniej o minimum kultury wypowiedzi, gdyż język, jakim się posługują, mieści się nawet nie w dolnym poziomie stanów średnich, co na dnie stanów najniższych).
pacjent T.: O, Ela! Przepraszam! Zepsuło się, kurwa.

(stacjonarny ośrodek
terapii uzależnień)



33 komentarze:

  1. Bardzo dobre.
    Zasłyszane. Przepisuje z telefonu, bo zatrzymałem się wtedy aby mi nie umknęło.
    Pan nr.1 do Pana nr 2: - Jestem kurwa wrogiem alkoholu.
    Pan nr 2 - To co pijesz, nalewki?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, dobre! Bardzo, dobre.

      Takie rzeczy to proszę mi na scenki podsyłać do działu "znajomi odsłuchali i zobaczyli" :)))

      Usuń
    2. A to bardzo przepraszam, będę pamiętał.

      Usuń
    3. Ale to nie moje, to zasłyszane było. Jak znajdę takich perełek więcej - prześlę.

      Usuń
    4. Z przyjemnością zamieszczę tam coś od Ciebie, bo poczucie humoru masz cięte ;)

      Usuń
    5. zasłyszane = podsłuchane ;)

      Usuń
  2. Czasem trzeba dosadnie wytłumaczyć. Gdybyś nie zapytała, nie byłoby ozdobnika dodatkowego w tym dosadnym tłumaczeniu.:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był też wcześniej ;)
      ps. Pacjent nie tłumaczył. Pacjent starał się być bardziej kulturalny.

      Usuń
    2. No i wyszło mu..... bardziej kulturalnie:):):)

      Usuń
  3. Niezbyt ciekawie to z boku wygląda...mam nadzieję,że nie zostawiłam takich wspomnień ;). Często słyszę podobne rozmowy w autobusie,młodzież szkolna mówi głośno i dosadnie.W gąszczu epitetów różnej maści jakimś cudem odnajdują treść i się dogadują. I tylko ucha żal...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, z boku to brzmi jak najcięższa patologia i w wielu wypadkach tym właśnie jest :) Niektórym do porozumiewania się wystarczy zasób słów zrozumiały dla średnio pojętnego border collie.

      ps. Ty też jesteś już z boku ;)

      Usuń
  4. zauważ, że to drugie "kurwa" już nie było wyrażeniem stosunku emocjonalnego do faktu zje... ups... zepsucia się, lecz do całokształtu niezręczności sytuacji... czyli ku... ups... przecinek przecinkowi nierówny...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, są nawet sytuacje, gdy takie słownictwo się przydaje. Ale z przekleństw należy korzystać świadomie i z wyczuciem, a nie z braku innych słów ;)

      Usuń
  5. Całkiem jak w tym kawale o cegiełce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kawał o Cegiełce jest straszny :)

      Usuń
    2. To dlaczego ja go nie znam? Tego kawału? :)

      Usuń
    3. To jest kawał o trzech córkach: Jabłonce, Wisience i Cegiełce. Jest naprawdę straszny ;)

      Usuń
    4. Nie, to nie ten. Opowiem jutro jak się dorwę do jakiejś bardziej cywilizowanej klawiatury.

      Usuń
    5. Zgodnie z obietnicą, oto kawał, o który mi chodziło:

      Wycieczka z podstawówki na budowie, dzieciaki oglądają jak panowie budowlańcy budują nowy dom, jeszcze jeden nowy dom. Wtem zza niedokończonego węgła dobiega gromkie:

      - Wacek, podaj mi, kurwa, tę cegłę!

      Pani w pierwszej kolejności zwróciła uwagę dzieciaków na niezwykle staranne użycie formy pojedynczej zaimka w bierniku. Prostak powiedziałby "tą cegłę", a tu - proszę. Odwróciwszy w ten sposób uwagę klasy od pozostałej części zdania pani nakazała wyjąć z tornistrów drugie śniadanie i zająć się konsumpcją kanapek, po czym poszła za węgieł porozmawiać z panem budowlańcem o arkanach kurwolingwistyki. Bo dzieci i Wogle.

      - Przepraszam pana najmocniej, Żaneta Miłosna jestem, prowadzę tę wycieczkę szkolną...

      Budowlaniec, niejaki Stefan, również wyczulony na punkcie zaimków, aż pokraśniał z zadowolenia, że pani Miłosna nie zhańbiła się słowy "tą wycieczkę". Jego serce zabiło mocniej, jednak Żaneta od razu go przystopowała:

      - Pan się tak nie jara, to zawodowe. W domu mówię "swetr", "włanczam" i "pomarańcz". Wracając jednak do tematu - czy byłby pan łaskaw nieco powstrzymać jakże gruboskórne słownictwo właściwe budowlańcom? Ja wiem, że to ciężko jest, bo to w zasadzie genetycznie panowie macie wbudowane, ale może chociaż jakoś by pan zdrobnił czy coś...

      - Ależ oczywiście, droga pani, najmocniej przepraszam. WACEK, PODAJ, KURWA, TĘ CEGIEŁKĘ!!!

      Usuń
    6. Mój jest jeszcze straszniejszy:

      Matka miała trzy córki: Jabłonkę, Wisienkę i Cegiełkę. Któregoś dnia przychodzi Jabłonka i pyta:
      - Mamusiu, a czemu ja mam na imię Jabłonka?
      - Bo widzisz, córeczko, jak się urodziłaś, to na główkę spadł ci listek jabłoni.

      Przychodzi Wisienka:
      - Mamusiu, a czemu ja mam na imię Wisienka?
      - Bo widzisz, córeczko, jak się urodziłaś, to na główkę spadł ci kwiatuszek z wiśni.

      Przychodzi Cegiełka:
      - Buuułeueuuubbbu...

      Usuń
  6. Bardzo profesjonalna auto-poprawka, nieco pracy jeszcze trzeba, ale pacjent jest na dobrej drodze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak. Fajniej by było jeszcze, gdyby na tę drogę wchodził nie tylko wtedy, gdy w pobliżu jest terapeuta ;)

      Usuń
    2. kiedyś byłem na stażu w takim /nieistniejącym już/ ośrodku, tam był zwyczaj, że mieszkańcy sami się pilnowali nawzajem i za każdy "słup telegraficzny" dymało się 10 pompek /egzekwowane "z bomby"/... wentylem bezpieczeństwa były codzienne zebrania społeczności, na których werbalnie można było wszystko...

      Usuń
    3. W różnych modelach są różne wentyle. I różne konsekwencje. U nas stawia się raczej na trenowanie umiejętności samokontroli. Ze skutecznością bywa różnie, bo wbrew szumnym deklaracjom składanym w momencie przyjęcia do ośrodka, wiele osób przyjeżdża wcale nie po to, żeby się leczyć i zmieniać coś w swoim życiu.

      Usuń
    4. ależ oczywiście, że tak... człowiek przychodzi do ośrodka z problemem, ale to może być problem polegający /na przykład/ na tym, że grozi mu odsiadka i szuka bezpiecznego azylu... znałem też przypadek gościa, który się po prostu założył, że wytrzyma pierwsze trzy miesiące w ośrodku mającym opinię "auschwitz", bo śruba była dokręcona wyjątkowo mocno, a za terenem ukrył sobie towar, aby przetrwać trudniejsze momenty... ale na tzw. "przyjęciówce" został skutecznie rozkminiony i co ciekawe, został dłużej, w końcu zaczął się leczyć i swoje życie zmienił...
      inną jeszcze kategorię stanowią tacy, którzy chcą sobie zrobić "urlop" od nałogu, odpaść się, wypocząć... słyszałem nawet kiedyś o prywatnym ośrodku /bardzo drogim zresztą/ dla celebrytów, który właśnie na takich klientów był nastawiony... ponoć istne sanatorium, w którym niejeden chciałby się "poleczyć", taki wypas był, tylko z leczeniem niewiele to miało wspólnego...

      Usuń
    5. Nie ma. Dlatego tez uważam, że powinniśmy wprowadzić zakaz przyjmowania pacjentów z nakazami ;)

      Usuń
  7. Z pracy w szkole
    Uczeń pobrudził koledze jakimś napojem/jogurtem bluzkę.
    Idzie do wychowawcy i mówi: "Proszę pana, on mi zaj...ł bluzkę"

    Evik

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, kwestia jak się ma minimum kultury wypowiedzi do możliwości osiągnięcia maksimum akcentów dramatycznych.
    Moim zdaniem wypośrodkował ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. buhahahahaha :) świetne!

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage