Dłonie



Moja babcia spędziła kilka ostatnich lat życia w domu opieki prowadzonym przez siostry serafitki w Oświęcimiu. Żadne z jej dzieci nie mogło się nią zająć, bo albo już umarły, albo same były chore, albo zdążyła się z nimi skłócić na tyle, że wspólne zamieszkanie nie było możliwe. Miała ich czworo. Troje rodzonych, w tym moją matkę oraz przybranego syna z wcześniejszego małżeństwa dziadka z jej siostrą, która zmarła na gruźlicę kilka lat po wojnie. Babcia trafiła tam, kiedy chodziłam do liceum. Umarła, kiedy byłam na pierwszym roku studiów. Odwiedzałam ją dość często, mimo pewnego skrępowania sąsiedztwem kościoła i budynków należących do zakonnic. Podczas remontu klatki schodowej trzeba było wychodzić przez bramę kościelną, więc zanim wyszłam na ulicę, dokładnie sprawdzałam, czy nie idzie nikt ze znajomych, bo byłby wstyd, gdyby zobaczono mnie w kościele. W środku śmierdziało lekarstwami i starością. Babcia leżała na sali zbiorowej.

Pamiętam, że nosiłam jej listy napisane przez matkę, kiedy sama nie mogła jej już odwiedzać.
Pamiętam, jak zrobiła się taka malutka, a zawsze była dość dużą, masywną kobietą i jak zrozumiałam, że to oznacza, że wkrótce umrze.
Pamiętam, że któregoś dnia zapytałam, czy się boi i czy to, że jest wierząca jakoś jej pomaga, a wtedy odwróciła wzrok i powiedziała tylko: Eeeeech...
Pamiętam, że podczas jednej z ostatnich wizyt przytknęłam swoją prawą dłoń do jej lewej dłoni, spotkały się wnętrzami i trwały tak długą chwilę; obie ze zdumieniem spostrzegłyśmy, że są identyczne, można je idealnie dopasować. Mają dokładnie tę samą wielkość, długość palców i kształt. Skóra na wierzchu jej dłoni była sucha, zwiotczała i pomarszczona, poznaczona plamami wątrobowymi i bardzo wystawały spod niej sino-niebieskie żyłki.
Nie pamiętam ostatniej wizyty.
Nie pamiętam daty jej śmierci, ale najprawdopodobniej był to czerwiec, bo byłam w trakcie sesji.
Pamiętam, że nie pojechałam na jej pogrzeb wcale nie dlatego, że miałam egzamin, chociaż tak powiedziałam rodzinie, tylko dlatego, że tak naprawdę już się pożegnałyśmy - wtedy, kiedy patrzyłyśmy na swoje dłonie i pamiętam, że rodzina miała o tę nieobecność pretensje.

Na mojej prawej dłoni w zeszłym roku pojawiły się dwie pierwsze brązowe plamki.

Pamiętam, jak wyglądały moje dłonie, kiedy będę starą kobietą.


23 komentarze:

  1. Właściwie sama nie wiem, co mam napisać, to znaczy jak to napisać. Chciałabym napisać najlepszy tekst, ale to nie o to chodzi. Pierwszy tutaj, który poruszył coś, gdzieś, we mnie. A to nie jest łatwe. Na pewno zapamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamięć to także skarbnica tych rzeczy, o których nie chcemy lub nie umiemy pamiętać na co dzień. Przywołuje je jeden obraz, zdanie, zapach...

      Usuń
  2. Pożegnanie,to osobista sprawa każdego z nas.Pięknie pożegnałaś babcię i pięknie to opisałaś Elu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie napisałaś... :). Dobrze mieć w pamięci takie spotkania... i pamiętać jakim się będzie...
    Naprawdę wstydziłaś się wejść do kościoła? :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Pewnych rzeczy nie trzeba odkrywać, wystarczy zapamiętać.

      ps. Naprawdę. Bo jak to wygląda, że osoba, która nie wierzy w Boga jest widywana w kościele? ;)

      Usuń
  4. Wiele razy zapraszałaś mnie do śmiechu, Elu. Tym razem zaprosiłaś do płaczu. Ale to dobry płacz, prawdziwy. Kładę moją dłoń na Twojej dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pamiętam, jak wyglądały moje dłonie, kiedy będę starą kobietą." - za to jedno zdanie należy Ci się co najmniej Pulitzer.

    Co tu dużo mówić - pięknie napisane. Prawdziwie. I wzruszająco. Duże zaskoczenie dla mnie, wieloletniego czytelnika. Zazwyczaj są śmichy-chichy, a tu - proszę bardzo, taka perełka.

    Pisz dużo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dość, że młodzi ludzie nie przytykają na ogół swoich dłoni do dłoni umierających, obcych im staruszków, nie dość, że bardzo niewielu jest takich, których stać byłoby na takie zachowanie w stosunku do swoich dziadków, to jeszcze zaczyna brakować młodych ludzi jako takich.

    Taka przydługawa refleksja naszła mnie po lekturze Twojego biogramu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie i z patosem. Nie podejrzewałam Cię o "takie" tajemnice. Widać, że byłaś z babcią związana. Ja też. Moja babcia miała wiele wnucząt, ale ja czułam się przez nią wybrana. Coś we mnie na nowo poruszyłaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To umieranie, przemijanie, starzenie się, tęsknota są poruszające.

      ps. Bo też ja raczej nie byłam w tamtych czasach z tych masywnie zwierzających się.

      Usuń
  8. Dziękuję, że o tym napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam rano ,przed wyjściem do pracy i....milczenie. Przywołałaś wszystkie moje Pożegnania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz "obradujacą śliwkę"? Byłyśmy wtedy i trochę potem na tyle blisko, że wiemy, kogo ta druga pożegnała.

      Usuń
  10. ... i "zabetonowane deski" .

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage