Wszędzie słoiki



Jadę Polskim Busem z Katowic do Warszawy. Autokar luźny, niemal wszyscy pasażerowie mają oba siedzenia dla siebie. Ja też i bardzo mi się to podoba.

Rzecz dzieje się w czasach, kiedy kursy z Katowic do Warszawy miały przystanek w Częstochowie, więc istnieje ryzyko, że ktoś się obok dosiądzie.

Owszem, w Częstochowie kilka osób wsiada, ale wszystkie kierują się na inne siedzenia: z przodu, z tyłu, ale na szczęście nie obok. Ufff, to oznacza, że do samej Warszawy dysponuję oboma fotelami, można się zdrzemnąć. Autokar rusza.

Niestety, jakieś dwadzieścia minut za Częstochową z fotela na samym przodzie ponosi się pańcia, która wsiadła w Częstochowie i coś tam mrucząc pod nosem, zaczyna się przemieszczać do tyłu, lustrując mijane siedzenia. To jedna z tych, które muszą zmienić miejsce: bo wieje, bo słońce świeci, bo za bardzo z przodu, bo za bardzo z tyłu albo bo coś tam.

Pańcia zatrzymuje się obok mnie i okazuje się, że tym razem chodzi o coś tam. Pańcia patrzy mi głęboko w oczy i pyta:

- Proszę pani, czy to miejsce jest wolne? Ja tam sobie z przodu usiadłam, ale tam się nie da siedzieć! Szeleszczą tymi torebkami, cały czas coś wyciągają z torby i się śmieją. Całkowity brak kultury! Pewnie jakieś słoiki jadą, tyle się teraz nazjeżdżało tego chamstwa. Prowincja i tyle! Zero kultury i inteligencji. Wszędzie te słoiki! Czy ja mogłabym się przysiąść tu obok?

Patrzę pańci głęboko w oczy i stwierdzam:

- Na pani miejscu bym uważała.
- Słucham?
- Bo wie pani, ja też się niedawno przeprowadziłam do Warszawy. Z Bielska-Białej. Prowincja i tyle.

Pańci natychmiast zmienia się mimika i ton:

- No, oczywiście nie wszyscy! Przecież, jak się ktoś do stolicy przeniósł, to musi być inteligentny! Czy mogę w takim razie obok pani?

Żałuję, że bardziej się nie postarałam i nie wykazałam, tak typowego dla słoików, całkowitego braku kultury.


10 komentarzy:

  1. Ech bo z Ciebie taki ineteligentny sloik, trzeba bylo rzucic jesli juz nie miesem to chociaz jakims niezrozumialym dla panci dialektem i mialabys spokoj do samej Warsiawy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo my przecież na tej prowincji to gwarą się posługujemy ;)

      ps. Żałuję, że tak nie zrobiłam.

      Usuń
  2. Bardzo mądrze postąpiłaś. Chyba aż za mądrze, skoro babka nadal się upierała, ale na pewno nie przyniesie to jej żadnej nauki. Takie to już pańcie są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pańcia" to specyficzny typ człowieka. Pańcie są niewyuczalne. To właściwie osobny gatunek, z którym staram się nie mieć wiele wspólnego.

      Usuń
  3. na mojej rutynowej trasie P.B. wszyscy albo nos w laptoka, albo w książkę plus "tępa trójka"... jestem z tej drugiej szkoły, więc nie percepuję, co się dookoła dzieje... dosiadają się rzadko, ale nie pańcie, tylko fajne panienki... taki fart... ale nic z tego nie wynika... bo one też, albo laptok, albo ten drugi wariant... taki fart...
    ergo, nie znam problemu z autopsji...
    niemniej jednak azaliż, skoro pańcia uciekła z "galerii", o którą zwykle toczy się gra w "kto pierwszy wejdzie" przy wejściu, to musiały ją wypłoszyć naprawdę okrutne słoiki...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie dorównałam im w "okrucieństwie"... ;) Mogłam czymś zaszeleścić albo chociaż zastosować metodę na pączka:

      http://scenki.blogspot.com/2010/10/na-paczka.html

      Usuń
  4. Zmarnowałaś Elu ogromną szansę,by się lekko nad pańcią poznęcać ;),a zasłużyła ogromnie za taką paplaninę. Ja bardzo proszę,żeby mi to było ostatni raz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem zachowam się jak słoik z jej wyobrażeń;)

      Usuń
  5. Widzę, że wiele mnie fajnych rzeczy omija w życiu. Nie znam żadnego słoika. Chociaż ...w sumie, nasłucham się nieźle w samolotach. Bo samoloty, to teraz takie PKS-y

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słoiki to slangowe określenie osób, które pracują w Warszawie, a na weekendy jeżdżą do domu i przywożą stamtąd jedzenie w słoikach ;)

      Usuń

data:blogCommentMessage