Jak zostałam lesbijką honoris causa



Wstęp

Jak się okazuje, zostać lesbijką jest łatwo. Ba, znacznie łatwiej niż sądzą ci, którzy obawiają się, że orientacja psychoseksualna jest zaraźliwa czy też jest kwestią postanowienia lub fanaberii. Okazuje się, że aby zostać lesbijką nawet tejże orientacji nie muszę zmieniać. Nadal żyję w trwałym (jak sądzę), nieformalnym (rzecz do rozważenia) i niesakramentalnym (i tak zostanie) związku z facetem. A jednak.

Jak do tego doszło?

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Moja przyjaciółka Gośka, czyli Rude de wredne, która też żyje w trwałym (trwającym nawet dłużej niż mój z Rafałem), nieformalnym (choć zawarły ślub w chmurach 1) ) i niesakramentalnym (bo jak?) związku ze swoją partnerką Ewą, zagadnęła mnie, czy nie wsparłabym akcji propagującej równość małżeńską dla osób nieheteronormatywnych (zagadnęła prościej, ale tak brzmi fachowo). Czyli tych wszystkich, którzy chcą zawrzeć ślub i korzystać z praw przysługujących małżonkom, ale nie mogą. Mimo tego, że bardzo się kochają, że normalnie płacą podatki i inne haracze do budżetu, nasze państwo traktuje ich jako obywateli drugiej kategorii. W jaki sposób?

Kilka przykładów

Między innymi w taki sposób, że mimo, iż żyją w trwałych, wieloletnich związkach nie mogą po sobie dziedziczyć tak, jak inne osoby z I grupy podatkowej (do I grupy podatkowej zalicza się najbliższą rodzinę, czyli małżonka/małżonkę, dzieci, wnuki, rodziców, dziadków, pasierba, zięcia, synową, rodzeństwo, ojczyma, macochę i teściów). Bo w świetle prawa nie są rodziną. Nie mają też prawa do renty czy zasiłku po zmarłej partnerce lub zmarłym partnerze. A za życia, chociaż są ubezpieczeni (patrz wyżej o płaceniu haraczy, czyli składek) nie otrzymają zasiłku z tytułu opieki nad członkami rodziny, gdyż „partner życiowy, z którym ubezpieczona/ubezpieczony nie zawarł/zawarła związku małżeńskiego jak i jego dzieci, nie należą jednak do tej grupy” 2), przy czym nie ma znaczenia fakt prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego. I tak dalej.

Nie rozumiem, w czym gorszy jest związek Gośki i Ewy od innych. Na przykład od mojego. Co prawda, my też po sobie nie moglibyśmy dziedziczyć, jak osoby z I grupy podatkowej i korzystać z innych uprawnień, ale jakbyśmy chcieli, to możemy pójść do urzędu i ten stan rzeczy zmienić, zamieniając 12 kocich łap na urzędowy akt ślubu. A Gośka i Ewa nie mogą. Mnóstwo innych osób (różne źródła różnie podają odsetek osób homoseksualnych w populacji, od 1-10%, przy czym homoseksualny to kategoria nieco węższa niż nieheteronormatywny 3)) też nie może.

A jakby tak jedna z nich zaszła w ciążę i urodziła dziecko? Wszak chęć posiadania potomstwa jest niezależna od orientacji. A potem wychowywałyby dziecko razem i znając Gosię i Ewę robiły by to wspaniale, choć tylko jedna byłaby mamą biologiczną? A ta jedna wzięłaby i potem umarła? Wszak wypadki chodzą po ludziach, również niezależnie od orientacji. Druga nie mogłaby tego dziecka normalnie przysposobić. Gdzie i do kogo by trafiło po kilku latach życia w kochającej rodzinie?

Nie rozumiem.

W związku z czym powiedziałam Gośce TAK.

Udział mój polegał na zrobieniu mi profesjonalnej sesji zdjęciowej, w której miałam być smutną kobietą, której umarła ukochana i która w związku z tym traci nie tylko miłość. ale i dom, w którym razem mieszkały. Zdjęcia miałyby się ukazać na stronie internetowej akcji, być może też w prasie i na billboardach.

6 powodów, które zadecydowały, że powiedziałam TAK:

  • POWÓD 1 - poczucie sprawiedliwości. Nie rozumiem, dlaczego Gosia i Ewa mają być traktowane gorzej niż inni obywatele. Nie domagają się przywilejów. Domagają się jedynie równego traktowania. Czy w związku z tym, że ich prawa są ograniczone, mogą łożyć mniej do budżetu? To pytanie retoryczne.
  • POWÓD 2 - empatia. Jestem sobie w stanie wyobrazić, jak może się czuć ktoś, kto nie może (choć chce) wziąć ślubu z ukochaną osobą. Nie może i już, bo tak. Bo pokochał/a osobę tej samej płci. Tak, jakby to była kwestia wyboru. Tak, jakby zabronić małżeństw rudym, leworęcznym czy brązowookim.
  • POWÓD 3 - próżność. Skusiła mnie możliwość posiadania pięknego zdjęcia wykonanego przez profesjonalnego fotografa. Mój partner, co prawda, też robi zdjęcia, ale chętniej niż ludzi fotografuje architekturę i przyrodę.
  • POWÓD 4 - lojalność. Bo Gośka to moja przyjaciółka. I będę stała po jej stronie nie tylko w dyskretnych kuluarach. W pełnym świetle też.
  • POWÓD 5 - konsekwencja. Skoro uważam, że tolerancja jest ważną wartością, powinnam tej wartości dać świadectwo.
  • POWÓD 6 - ciekawość. Bo to nowe doświadczenie. Bo mogę się przy okazji o sobie i ludziach czegoś dowiedzieć.


fot. Piotr Skubisz

(kliknij zdjęcie, aby powiększyć)

Ryzyko związanie z udziałem

Ryzyko? A tak. Uwzględniłam. Prowadzę przecież gabinet psychologiczny. Co będzie, jeśli moi pacjenci lub potencjalni pacjenci zobaczą moją fotkę na billboardzie i stwierdzą, że skoro wystąpiłam w takiej sesji, to pewnie chodzą do mnie lesbijki i geje, a może sama jestem lesbijką? Cóż...
  • Po pierwsze: jestem psychologiem. A jako psychologa obowiązują mnie zasady kodeksu etyki zawodowej psychologa. Stwierdzają one wprost:
    Psycholog powinien wykonywać swoje czynności zawodowe dążąc do osiągnięcia możliwie najwyższego poziomu swej pracy, bez względu na to, kto jest odbiorcą jego czynności i jaki jest jego osobisty stosunek do tej osoby czy osób. W szczególności intencja niesienia pomocy i staranność w wykonywaniu czynności zawodowych przez psychologa nie zależy od takich właściwości klienta, jak: pozycja społeczna, sytuacja materialna, poglądy polityczne, światopogląd i system wartości, rasa, narodowość i wiek, a także charakter problemów wymagających interwencji psychologicznej. 4) Uważam, że dotyczy to również orientacji psychoseksualnej. Nie różnicuję ludzi z wymienionych powodów, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym; znajomych jednak wybieram starannie pod kątem zdolności do empatii.
  • Po drugie: Udział w akcji JUŻ CZAS 5) nie jest wykonywaniem czynności zawodowej. Jest czynnością jak najbardziej prywatną. A w swoim życiu prywatnym mam prawo mieć swoje prywatne poglądy i dawać im wyraz.
  • Po trzecie: Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA 6) czasami reklamuje się jako gabinet przyjaźnie zorientowany. Więc powinnam być konsekwentna, nieprawdaż? Tak, zdarzają się w moim gabinecie osoby z odmienną orientacją. Nie, nie leczę ich z ich orientacji. To nie choroba ani zaburzenie. W pracy terapeutycznej zajmuję się tym, co one uznają za problem i z czym się do mnie zgłaszają.
  • Po czwarte: Dlaczego nazwanie mnie „lesbijką” miałoby być obelgą? Jeśli już, to taką samą obelgą, jak nazwanie kogoś brunetką czy leworęczną.

Czego się dowiedziałam?

Kiedy już akcja ruszyła i strona internetowa została uruchomiona, to poooszło. Rzeczywiście dowiedziałam się o sobie i innych ludziach wielu rzeczy. Dowiedziałam się na przykład, że część komentujących zakłada naiwnie, że model jest tożsamy z rolą, którą odgrywa na zdjęciu. Podobnie jak wielu ludzi myśli, że w życiu prywatnym aktor jest taki sam, jak postać, którą grał w filmie. Więc założyli, że osoby ze zdjęć to same lesbijki lub geje, a taki fakt je obraża: „Te zdjęcia obrażają moje heteroseksualne uczucia. Co ja mam zrobić? Mamy wolność, czy może nie?7) Przykro mi, mylicie się, zakładając, że znacie orientację psychoseksualną modeli. Nie jest mi przykro, że moje zdjęcie też uraża wasze heteroseksualne uczucia. To wasz problem, nie mój.

Zadawano też pytania tego typu: „A ile się dostaje pieniędzy za działanie w tej kampanii ? Pytam poważnie" 7). Tu się muszę przyznać. Gośka postawiła mi przed sesją coca-colę z cytrynką. Więc ja dostałam za udział jakieś 4-5 złotych. Cóż, każdy sądzi po sobie, może więc nie wpaść na pomysł, że ktoś inny (na przykład ja) może coś zrobić jedynie dla idei i coli. Bo tak po prostu trzeba.

Pojawiły się też standardowe w takich sytuacjach komentarze obelżywe i poniżające. O zboczeńcach, chorych psychicznie, o tym, że "bycie gejem jest gorszące, zasmucające, przykre i nie dające się pogodzić ze zdrowym rozsądkiem, czy naturą" 8), o zgorszeniu i zagrożeniu ze strony homoseksualnego lobby. Dowiedziałam się że "demokracja dla ludzi nie dla chorych psychicznie jasne? jasne!" 8). Oraz, że takie osoby powinny zostać w domu, a nie się obnosić.

Zdawałam sobie wcześniej sprawę ze społecznej niechęci, a może nawet wrogości wobec osób LGBT. Ale udział w akcji po raz pierwszy w życiu uświadomił mi tak naprawdę skalę i emocjonalny wymiar tego, na co narażone są takie osoby. Przez lata. Przez całe swoje życie. Gosia, Ewa, P., T., K. i inni moi nieheteronormatywni znajomi. I jak wiele siły w sobie trzeba mieć, aby się nie załamać, zachować poczucie wartości i godności, czytając takie obelgi. Pal sześć, jeśli natykasz się na nie w internecie, ale czasami słuchasz takich opinii wypowiadanych przez tych, którzy powinni wspierać, na przykład od rodziny. Ile można bez uszczerbku słuchać, że to, kim się jest, "to jest chore, wynaturzenie, nienormalność" ? 8)

Tytuł scenki zainspirowany jest tytułem jednego z artykułów. 9) Czytając te komentarze, musiałam w odruchu zwykłej empatii utożsamić się z tymi, których obrażano. Weszłam w te buty tylko na chwilę, na zdjęciu, na czas akcji. Uświadomiłam sobie, jak trudne może być życie w świecie, który karze za bycie sobą i za bycie sobą każe się wstydzić.

A gdybym była lesbijką?

Przydatne linki:
1) Love is in the air! Gosia i Ewa 5 lat później
https://www.facebook.com/events/1519362051707299/
2) Zwolnienie lekarskie na opiekę nad osobą obcą
http://www.porady.egospodarka.pl/Prawo-pracy/9787-Zwolnienie-lekarskie-na-opieke-nad-osoba-obca.html
3) Ile jest osób homoseksualnych?
http://www.homoseksualizm.org.pl/ile-jest-osob-homoseksualnych/
4) Kodeks Etyczno - Zawodowy Psychologa
http://ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=29
5) Strona akcji JUŻ CZAS
http://www.juzczas.com
6) Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
http://ppp-salamandra.blogspot.com
7) Dziennikarka Newsweeka w kampanii wspierającej legalizację małżeństw jednopłciowych "Już czas"
http://media2.pl/reklama-pr/130423-Dziennikarka-Newsweeka-w-kampanii-wspierajacej-legalizacje-malzenstw-jednoplciowych-Juz-czas-foto.html
8) Już czas na małżeństwa jednopłciowe
http://stylzycia.newsweek.pl/juz-czas-na-malzenstwa-jednoplciowe-kampania-spoleczna,artykuly,375702,1.html
9) Polskie lesbijki ruszają z akcją „Już czas!”. Na co? Związki jednopłciowe!
http://www.papilot.pl/ciekawostki/32630/Polskie-lesbijki-ruszaja-z-akcja-Juz-czas-Na-co-Zwiazki-jednoplciowe.html
10) Doctor honoris causa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Doctor_honoris_causa

26 komentarzy:

  1. Elu,jestem dumna i szczęśliwa,że Cię znam :)Pozdrawiam,Iwona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chapeau bas! Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że osoby homoseksualne powinny mieć możliwość sformalizowania swego związku, tak żeby mogły dziedziczyć, wychowywać dzieci itp. Natomiast nie rozumiem, dlaczego to musi jednocześnie być rozumiane tak, że związki te są takie same, jak par heteroseksualnych. Przecież nie są. Kochają się - OK, rozumiem to. Dlaczego zależy im, że by ich związek nazywać małżeństwem? Według mnie Twój związek można tak nazwać, chociaż nie macie na to papierów. Papiery i tak niczego nie gwarantują. De facto jesteście mężem i żoną. Przed Soborem Trydenckim nie potrzebowalibyście papierów. Mimo to mówisz o swoim mężczyźnie "partner". Przecież nie jesteście z sobą, by prowadzić interesy. Może to też, nie wiem, ale nie to jest decydujące. Czemu więc mamy uważać, że różnica między hetero a homo, jest tym samym, co różnica w kolorze włosów? Wydaje mi się to dziwaczne. Jest to inna forma związku dwojga ludzi. A że powinni mieć podobne prawa jak małżeństwa, to zgoda.

    Piękne zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po co mnożyć byty nad potrzeby? Po co powoływać nową instytucję z nową nazwą akurat dla związków jednopłciowych?

      ps. De facto wyczerpujemy przesłanki małżeństwa, ale małżeństwem nie jesteśmy w świetle prawa. Podobnie jak Ewa i Gośka. Prawo jednak różnicuje te dwa związki - nam dając możliwość sformalizowania, a Gośce i Ewie nie.

      Usuń
    2. Oczywiście, że związki hetero są trochę inne niż homo. Natomiast małżeństwo nie powinno być zarezerwowane dla heteroseksualnych i w prawie powinno mieć inne znaczenie niż " związek kobiety i mężczyzny". Skoro dziś mamy wiedzę na temat struktury populacji ludzkich i wiemy, że na przykład w Polsce PAN ustaliła procent osób homoseksualnych : 5-6, prawo naszego państwa powinno uwzględniać wszystkich obywateli

      Usuń
    3. Właśnie to miałam na myśli. Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. ja o swojej kobitce często mówię "żona", choć nie jesteśmy rejestrowani... specjalnie to robię, by pograć na nerwach ludziom, dla których związek bez "aprobaty" /urzędnika lub szamana/ jest czymś "gorszym"...

      Usuń
    5. Ja odróżniam. Znam formalną różnicę ;)

      Usuń
  4. Na szczęście sytuacja osób LGBT jest o niebo lepsza niż 20 lat temu. Niestety, musi upłynąć jeszcze dużo wody w Wiśle, zanim będzie normalnie. Bo tu nie chodzi tylko o zmianę prawa, ale raczej o zmianę myślenia przeciętnego Kowalskiego, wtedy nie będzie żadnych przeszkód. Mnie osobiście bolały komentarze, jakie wygłaszała posłanka Pawłowicz na temat Anny Grodzkiej. Dopóki z telewizora będzie płynął taki potok nienawiści, nie ma mowy o tym, żeby zmieniło się prawo. Akcja świetna, chciałabym, żeby coś zmieniła. Partner jednego z moich znajomych został po ciężkim udarze "zawłaszczony" przez rodzinę. Jakie to uczucie nie móc nawet posiedzieć przy łóżku ukochanego, z którym żyło się ponad 15 lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " Jakie to uczucie nie móc nawet posiedzieć przy łóżku ukochanego, z którym żyło się ponad 15 lat? "
      No więc właśnie. To kwestia zwykłej empatii.

      Usuń
  5. Powiem tak: piszesz rzadko ale jak już piszesz, to z przykurwem :) Bardzo dobry wpis. Uwielbiam takie klimaty. A idiotów nigdy nie zabraknie, takie c'est la vie! Pisz dużo i często.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Piszę, jak mnie co rusza. Czasami człowiek musi, inaczej się udusi ;)

      ps. Owszem, rusza mnie częściej niż piszę.

      Usuń
  6. zanim przejdę do meritum, to drobna/?/ uwaga na temat rejestracji samych związków, bo widzę, że rozkręca się dyskusja na ten temat... z jednej strony patrząc to żadna taka rejestracja nie jest potrzebna, a kto chce zawrzeć umowę cywilnoprawną, może to zrobić u notariusza i obie strony mogą ustalić sobie dowolne jej warunki... tak?...
    ale, skoro istnieje wariant uproszczony, ujednolicony, zawarcia takiej umowy w USC, to nie rozumiem dlaczego miałyby do niego prawo tylko pary osób różnej płci... uważam, że taka opcja powinna być dostępna także dla par tej samej płci...
    aha...
    specjalnie nie piszę "heteroseksualnych", czy "homoseksualnych", bo kwestia rodzaju więzi emocjonalnej i roli seksu w danym związku nie powinna państwa /reprezentowanego przez urzędnika/ w ogóle obchodzić... wyobraźmy sobie sytuacje, gdy dwóch panów, długoletnich przyjaciół chce razem zamieszkać /z przyczyn ekonomicznych, na przykład/... obaj są heteroseksualnymi singlami, stałe związki z paniami ich nie interesują, a to, czy w ogóle mają z nimi kontakty /także seksualne/ nie jest istotne dla sprawy... dlaczego nie mieliby zarejestrować takiego związku, by mieć zabezpieczone te wszystkie konsekwencje prawne opisane w pierwszym akapicie tekstu posta?... przecież de facto tworzą rodzinę...
    ...
    co do meritum, to zaczął mnie kręcić taki pomysł, ciekawe wyzwanie... trzeba pamiętać, że w tym społeczeństwie geje /prawdziwi lub domniemani/ mają bardziej przechlapane, niż leski... np. takie okazywanie sobie czułości w miejscach publicznych częściej jest interpretowane jako zachowania homoseksualne i wywołuje "święte oburzenie" przechodniów, gdy robi to dwóch panów, niż dwie panie... więc odegranie roli geja w takiej sesji wydaje mi się trudniejsze dla mężczyzny, niż odegranie roli leski dla kobiety...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "kto chce zawrzeć umowę cywilnoprawną, może to zrobić u notariusza i obie strony mogą ustalić sobie dowolne jej warunki... tak?"

      Owszem można swojemu partnerowi np. zapisać mieszkanie w darowiźnie. Ale jeśli nie ma takiej umowy - mieszkanie dziedziczy rodzina zmarłego partnera/partnerki. A ten, co został, mieszkanie traci. A jeśli nawet na mocy aktu notarialnego mieszkanie zostanie zapisane żyjącemu partnerowi, to a) rodzinie zmarłego należy się zachowek, b) podatek od darowizny jest wyższy, jeśli się nie jest osobą zaliczaną do I grupy podatkowej. Akt notarialny nie załatwia sprawy - również w przypadku niesformalizowanych związków hetero.

      Co do roli geja - niestety, nie mogłam jej odegrać, z racji wyglądu ;) Ale jeśli byłbyś chętny - akcja trwa, możesz się zgłosić :)

      Usuń
    2. luz... trochę uprościłem temat, rzecz jasna, bo do likwidacji takiej formy umowy, jaką się zawiera obecnie w USC trzeba by trochę pomajstrować przy prawie... szczerze mówiąc, to nie jestem entuzjastą takiego pomysłu... skoro już istnieje taka uproszczona procedura, to niech sobie istnieje... czyli pozostaje w mocy postulat, by była dostępna dla wszystkich związków...
      aha... i jeszcze kwestia rozwiązania takiej umowy... to też by wymagało uproszczeń, a nie jak do tej pory, gdy para wnioskuje o rozwód musi pisać w pozwie, że "ustało pożycie", a gdy nie napiszą, to sąd sam o to zapyta... a co to sądu /państwo/ obchodzi?... to prywatna sprawa... przyznam, że kiedyś podczas swojej sprawy rozwodowej tak chciałem właśnie zapytać sądu, bo to JA chcę decydować, kiedy "zdejmę gacie", kiedy nie...
      ...
      analizując całokształt moich uwarunkowań, to bilans ew. wzięcia udziału w takiej akcji na minus mi nie wychodzi... czyli kto wie?...
      jak wspominałem w innym miejscu, lubię kołtunom pograć na nerwach... przypomina mi się historia z przed lat, gdy w dawnej firmie robiłem porządki w magazynie i znalazłem taką gustowną /bardzo kiczowatą zresztą/ portmonetkę w czerwono - różowym kolorze z koronkami... miałem ją dać Swojej, ale okazała się dość praktyczna, bo drobne się po kieszeni nie pętały... zawsze w sklepach podczas płacenia obserwowałem miny ludzi z boku, zwykle nikt nie zwracał uwagi, ale od czasu do czasu rejestrowałem miny /jak to się teraz mawia/ "bezcenne" :)...

      Usuń
    3. "czyli pozostaje w mocy postulat, by była dostępna dla wszystkich związków... "

      Właśnie o to chodzi. Umową u notariusza nie zapewnisz sobie również możliwości wspólnego rozliczania podatków.


      Usuń
  7. Pieprzyć ryzyko, bardzo dobrze robisz! To miłość, to ludzie, nie ważne nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze pewnie duzo wody w Wisle uplynie zanim dojdzie do normalnosci. Pamietam Ameryke 30 lat temu to bylo mniej wiecej to co teraz w Polsce, a dzis kazdy moze zawrzec malzenstwo.
    Wazne, ze sa tacy ludzie jak Ty, ktorym sie chce mimo, ze to ich niedotyczy pomoc drugiemu czlowiekowi. Zawsze wspieralam prawo do zwiazkow malzenskich tutejszych homoseksualnych, bo dla mnie czlowiek to glownie czlowiek a cala reszta to juz niewiele znaczace drobiazgi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Gośka i Ewa nie będą musiały czekać 30 lat...

      Usuń
  9. Podoba mi się Twój tok myślenia oraz argumenty, które przytoczyłaś. Widać, że potrafisz umotywować swoją decyzję i (jak to się chyba mówi) wyłożyć swoje racje. Zastanawiam się, jak ja bym się zachowała. Gdyby to była moja przyjaciółka, pewnie bym się zgodziła, mimo społecznego ryzyka, o którym napisałaś.
    Bo gdybym to ja potrzebowała któregoś dnia wsparcia? Chciałabym wtedy wiedzieć, że są obok osoby, które potrafią wczuć się w innych.
    A zdjęcie jest przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wszak każdy ma prawo być sobą i żyć w zgodzie ze sobą. Jedyną granicą jest krzywda drugiego człowieka. A w czym komu szkodzi ślub dwóch lesbijek lub gejów?

      Usuń

data:blogCommentMessage