Młody recenzent



Jadę do pracy tramwajem numer 14. Zaraz za mną stoi mama z kilkuletnim chłopczykiem. Po głosie sądząc, chłopczyk może mieć około 4 lat. Już nie sepleni, ale ton głosu pozwala podejrzewać, że jeszcze całkiem niedawno seplenił. Wszystkie słowa stara się wypowiadać bardzo powoli i tak starannie, jakby występował w audycji "Dzieci wiedzą lepiej".

Przez całą drogę rozmawia z mamą na różne tematy, mama wykazuje się niezwykłą cierpliwością dla dziecięcej ciekawości i z powagą odpowiada na wszystkie pytania, a chłopczyk ma mnóstwo obserwacji i chętnie się nimi dzieli.

Chłopczyk: A niektóre filmy są zrobione tak, że kończą się zagadką. I ta zagadka nie ma rozwiązania. Albo jakąś akcją. Ja tego nie lubię.
Mama: Ja też tego nie lubię. Ale oni robią te filmy w taki sposób, żeby móc nakręcić drugą część.
Chłopczyk: (po chwili przerwy, w której niemal słychać, jak intensywnie się zastanawia) Ale przecież te drugie części mogłyby mieć jakąś inną zagadkę albo inną akcję. Ale oni robią inaczej... I mnie się to nie podoba.


ps 1. A wy? Lubicie jak filmy kończą się zagadką albo jakąś akcją?
ps 2. Jednym z powodów, dla którego lubię poruszać się środkami komunikacji publicznej jest to, że podróże pociągami, tramwajami i autobusami stanowią niewyczerpane źródło scenek. Gdybym w końcu zrobiła prawo jazdy i kupiła samochód, to nie dość, że jadąc do pracy zamiast się odprężać i oddawać luźnym rozmyślaniom, musiałabym się skupiać na drodze, to jeszcze nie miałabym jak usłyszeć takich rozmów. Uwielbiam podsłuchiwać ludzi w tramwajach i autobusach.

4 komentarze:

  1. Faktycznie podróżowanie środkami komunikacji stanowi niewyczerpane źródło inspiracji. Za jakiś czas też częściej będę tak jeździła... Albo tylko tak sobie myślę.
    Lubię zagadki, szwedzie kryminały teraz kręcą tak, że zawsze jest zagadka i to często nie rozwiązana nawet po 6 odcinkach serialu. Albo rozwiązana, ale zawiązuje się kolejną.
    Żeby nakręcić następne odcinki.
    Co do jazdy własnym samochodem - to jednak to lubię. A w każdym razie lubię mieć wybór, czym dojadę :).

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. przymądraluję trochę i odpowiem: to zależy od filmu, gatunku, etc... bo czasem chodzi o to, by się jakoś konkretnie skończyło, a czasem o to, by sobie potem pogadać o możliwych zakończeniach i wyjaśnieniach...
    za to przypomniała mi się historia o panience, która zawsze płakała na filmach XXX, bo... nie kończyły się ślubem...
    2. niezłe są jeszcze małe sklepy i przystanki... ale metro już jest marne, bo za głośno, a najgorsze już są te stare rosyjskie składy...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja oglądam głównie filmy, które albo całe są zagadką, albo zagadką się kończą. Prawdopodobnie ONI widzą co lubię-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage