Nie mój ci on



Roku pańskiego 2018 postanawiam spełnić obywatelski obowiązek i 21 października oddać głos w wyborach samorządowych. Od prawie 6 lat mieszkam w Warszawie, więc oczywistym jest, że zagłosuję właśnie tutaj. Będąc osobą obeznaną z korzystaniem z różnych platform elektronicznych, zamiast tym razem stać w kolejkach w urzędzie dzielnicy, postanawiam dopisać się do rejestru wyborców za pomocą podpowiadanego na stronie https://obywatel.gov.pl sposobu, czyli profilu zaufanego. Z profilem zaufanym jako sposobem podpisu i autoryzacji mam jak dotąd dobre doświadczenia.

Sprawa wydaje się prosta, instrukcja zrozumiała, dopełniam zatem formalności, dostarczając wymagany na platformie załącznik czyli skan dowodu osobistego i w związku z art. 19 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy z (Dz.U. z 2018 r. poz. 754 z późn. zm.) wnoszę o wpisanie mnie do rejestru wyborców, złożywszy oświadczenie, iż: mieszkam na stałe pod podanym adresem: MAZOWIECKIE, powiat Warszawa, gmina Warszawa, Warszawa - Mokotów (dzielnica m.st. Warszawy), ulica taka i taka, mieszkanie takie i takie, czyniąc to w dniu 15 października, a więc przed ustawowym deadlinem, który przypadał dzień później. Otrzymuję urzędowe potwierdzenie doręczenia i przekonana, że skoro postąpiłam zgodnie z instrukcjami zalecanymi na stronie sygnowanej przez Ministerstwo Cyfryzacji i przez Elektroniczną platformę usług administracji publicznej, to wszystko jest w porządku. Rafał dopisuje się do rejestru wyborców tą samą metodą.

Jakież jest nasze zaskoczenie, kiedy w lokalu wyborczym okazuje się, że na liście wyborców nas nie ma. Nie ma i już. Próby dodzwonienia się do urzędu dzielnicy kończą się niepowodzeniem. Wszystkie numery są zajęte, zajęte i zajęte. Złość sięga zenitu. Dawno mi tak nie zależało na głosowaniu, czuję się pozbawiona podstawowego obywatelskiego prawa i oszukana. Robię więc to, co zawsze, kiedy muszę ogarnąć emocje, czyli opisuję całą sprawę.

Zaraz po powrocie z lokalu wyborczego do domu wrzucam na Facebooka wpis:

Rzeczywiście, państwo polskie działa tylko teoretycznie. Jak mawiał klasyk: chuj, dupa i kamieni kupa* - hasło wciąż aktualne. Niestety, po przyjściu do lokalu wyborczego okazało się, że nie mogę zagłosować w Warszawie, gdzie mieszkam od 5 lat, gdyż nie zostałam dopisana do rejestru wyborców mimo zarejestrowania się w terminie za pomocą profilu zaufanego e-puap. Skorzystałam z tej formy rejestracji, bo wydawała mi się wygodniejsza niż osobiste wpisanie się do rejestru i zrobiłam to w terminie czyli 15 października 2018.


Po powrocie do domu sprawdziłam więc skrzynkę odbiorczą na platformie e-puap i znalazłam od Miasta Stołecznego Warszawa następującą wiadomość z datą dzisiejszą z godziny 11.22 mimo iż: "decyzję o wpisaniu (lub odmowie wpisania) do rejestru wyborców urząd podejmie w ciągu 3 dni od złożenia wniosku":

"W załączeniu przesyłam decyzję o odmowie wpisania do rejestru wyborców z powodu nieprzedłożenia dokumentu potwierdzającego fakt stałego zamieszkiwania pod adresem wskazanym we wniosku o wpisanie do rejestru wyborców. Dodatkowo informuję, że istnieje możliwość ponownego złożenia wniosku o wpisanie do rejestru wraz z kompletem załączników.
Dorota Kubiak".

Wic polega na tym, że platforma e-puap nie zażądała ode mnie na żadnym z etapów rejestracji przedstawienia takich dokumentów, nie pojawił się żaden komunikat, że czegoś brakuje, więc swój wniosek traktowałam jako prawidłowy. Jedyny dokument, jakiego platforma ode mnie zażądała to skan dowodu osobistego, który dołączyłam. A wic numer 2 polega na tym, że informację o odmowie otrzymałam po terminie, w momencie, kiedy już nic z tym zrobić nie mogę, poza złożeniem skargi.

Postępowaliśmy zgodnie z instrukcją ze strony https://obywatel.gov.pl
"Co zrobić
Kliknij przycisk Wpisz się do rejestru wyborców.
Zaloguj się na swój profil zaufany.
Wybierz obywatelstwo.
Zaadresuj wniosek — wybierz urząd gminy, w której chcesz głosować.
Podaj dane dokumentu tożsamości — dołącz skan lub zdjęcie tego dokumentu.
Podaj swój adres stałego miejsca zamieszkania/przebywania i zaznacz oświadczenie, że mieszkasz pod podanym adresem.
Sprawdź wniosek i podpisz go elektronicznie. Potwierdzenie złożenia wniosku otrzymasz na swoją skrzynkę ePUAP.
Czekaj na odpowiedź z urzędu. Szczegóły znajdziesz w sekcji Ile będziesz czekać"

Jak widać, nigdzie nie ma tu informacji o przedstawieniu dokumentu. Co oznacza, że jako obywatelka zostałam wprowadzona w błąd. Gdybym taką informację na platformie e-puap otrzymała, przedstawiłabym wymagane dokumenty (PIT płacony w Warszawie, umowę najmu mieszkania itd.) Jednak epuap wprowadził mnie w błąd.

W lokalu wyborczym po stwierdzeniu, że nie ma nas na liście (Rafał Nowakowski ma taką samą sytuację), pani z komisji powiedziała do koleżanki: "Zobacz, kolejni państwo niedopisani przez e-puap, mogą państwo złożyć skargę".

Żyję w państwie, które uniemożliwia mi korzystanie z moich praw obywatelskich.
Będziemy składać skargę.


Nie poprzestaję na wrzuceniu wpisu w wirtualną przestrzeń. Przesyłam go także wszystkim kandydatom, na których zamierzałam głosować.

Moimi kandydatami byli i mojego głosu nie mogli otrzymać:
  • do sejmiku wojewódzkiego: Marek Kossakowski z Komitetu Wyborczego Partii Zieloni (bo go znam, lubię i cenię);
  • do rady miasta: Jan Popławski ze Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze (bo podoba mi się to, co robi Miasto Jest Nasze i chciałam zagłosować na kogoś bezpartyjnego);
  • do rady dzielnicy: Melania Łuczak ze Stowarzyszenia Miasto jest Nasze (z powodów jak wyżej);
  • na prezydenta Warszawy: Rafał Trzaskowski, kandydat koalicji Koalicji Obywatelskiej, którą tworzyły Platforma Obywatelska i Nowoczesna (wcale nie dlatego, że jestem zwolenniczką którejkolwiek z tych partii, wręcz przeciwnie, ale w sytuacji, gdy konkurentem jest blokers mylący Pragę warszawską z Pragą czeską, opowiadający o wojennej hakatumbie i bratający się z narodowcami, to Trzaskowski staje się kandydatem optymalnym).

Moi kandydaci otrzymują wiadomość wraz z linkiem do wspomnianego wyżej wpisu:
  • Marek Kossakowski: Marku, jednak nie dostaniesz mojego głosu.
  • Jan Popławski: Dobry wieczór, mieszkam od roku na Mokotowie, a od 5 lat w Warszawie. Zamierzałam na pana głosować w tegorocznych wyborach. Niestety, w związku z tym, że wniosek o wpis do rejestru wyborców składałam przez platformę epuap, nie mogłam oddać głosu ani na pana ani na panią Łuczak. Jestem oburzona tą sytuacją. A państwo macie niestety o 1 głos mniej.
  • Melania Łuczak: Mieszkam na Mokotowie, zamierzałam na panią głosować. Niestety, w związku z tym, że wniosek o wpis do rejestru wyborców składałam przez platformę epuap, nie mogłam oddać głosu ani na panią ani na pana Popławskiego. Jestem oburzona tą sytuacją.
  • Rafał Trzaskowski: Dobry wieczór. Od ponad 5 lat mieszkam w Warszawie. Zamierzałam na pana głosować w tegorocznych wyborach samorządowych jako na prezydenta stolicy. Co prawda nie był pan moim kandydatem idealnym, jednak w obecnej sytuacji politycznej - optymalnym. Niestety, w związku z tym, że wniosek o wpis do rejestru wyborców składałam (w terminie) przez platformę epuap, nie mogłam oddać głosu na pana głosu. Żałuję. Jestem jednak przede wszystkim oburzona tą sytuacją. 

Niemal wszyscy kandydaci odpisują niemal błyskawicznie:
  • Marek Kossakowski: No masz...
  • Jan Popławski: Strasznie mi przykro. Zastanawiamy się jak można wyjaśnić tę sytuację.
  • Melania Łuczak: Dziękuje bardzo za Pani wsparcie, nas również smuci i oburza ta sytuacja, na pewno nie zostanie to bez echa z naszej strony. (zresztą Miasto jest Nasze bardzo angażuje się potem w tę sprawę, podpowiadając w sieci wyborcom, co mogą zrobić, gdy dotknął ich ten problem)

Wszyscy poza jednym. Od którego nie dostałam żadnej odpowiedzi. Zgadnijcie. Brawo!
Z czystym sumieniem będę mogła mówić, jak zacznie odwalać jakieś babole: to nie mój prezydent.
A skarga została złożona.


*Takie i inne bulwersujące słowa padają na nagraniach ujawnionych podczas tzw. afery taśmowej. Szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz mówi m.in. że "państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje", funkcjonariusze BOR "mają syndrom sztokholmski", a Polskie Inwestycje Rozwojowe - które miały być flagowym projektem rządu Tuska - określa mianem "chuj, dupa i kamieni kupa", twierdzi też, że Polacy "mają w dupie orliki i autostrady" (źródło ->)

Przydatne linki:

4 komentarze:

  1. No popatrz, a ja na wybory nie chodzę (bo nie) i efekt jest taki sam. A ileż mniej nerwów! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku w Warszawie roku po prostu trzeba było. Żeby prezydentem stolicy nie został opisany w scence blokers popierany przez pisiorów.

      Usuń
  2. Bardzo Ci i Wam współczuję tej sytuacji, akurat te wybory też były dla mnie ważne, a nie mogłam na nie dojechać. Byłam jednak spokojniejsza, wiedząc, że Wy pójdziecie. Tym bardziej mnie zbulwersowała ta cała sytuacja. No i czuję się rozczarowana brakiem odpowiedzi od prezydenta urzędującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gruncie rzeczy tego się po PO jako całości i jego przedstawicielach można spodziewać. To nie pierwszy raz, kiedy lekceważą ludzi. Zdumiewa mnie bardziej ich niewyuczalność w tym zakresie. Kiedy zniknie argument mniejszego zła, na czym będą chcieli budować swoje poparcie?

      Usuń

data:blogCommentMessage