Jak być ojcem - warsztaty praktyczne w tramwaju



Wsiadam do tramwaju, jadę do pracy.

Zza okna dobiega sygnał syreny, trudno stwierdzić, czy to karetka, czy policja, czy kolumna rządowa, ale dźwięk jest tak głośny i irytujący, że nie da się go zignorować.

Na końcu wagonu siedzi ojciec z mniej więcej siedmioletnim synem. Ojciec zwraca uwagę chłopca na wycie za oknem i wciąga go do zabawy. Zaczynają uważnie nasłuchiwać zbliżającego się i oddalającego na przemian dźwięku syreny, zaaferowanym tonem komentując wyobrażone wydarzenia. Udają, że to pościg za nimi, a ich zadaniem jest uciec. Wczuwają się w rolę uciekinierów, udając przerażenie przed złapaniem i złość na polujących. Kiedy sygnał cichnie na dobre, ojciec głośno wzdycha i stwierdza:

-Ufff, udało się, zmyliliśmy ich.
- Super, tato.

Wtedy ojciec wyciąga z kieszeni kawałek sznurka i zaczyna się nim bawić. Wiąże supełek, który przy odpowiednim pociągnięciu ma się sam rozwiązać. Chłopiec wraz ze mną i połową tramwaju wpatruje się w ruchy ręki ojca prestidigitatora. Rzeczywiście! Po kilku gestach supełek znika, jakby go nie wcale było.

- Chodź, nauczę cię - mówi ojciec i pokazuje synowi, jak zrobić taki węzełek. - O, tak, a teraz trzeba lekko przekręcić rękę. Właśnie tak! Widzisz? Rozwiązał się!

Wysiadają.

Kilka przystanków dalej do tramwaju wsiada mężczyzna z chłopcem w wieku czterech, może pięciu lat. Mężczyzna pokazuje chłopcu mijane budynki i opowiada, co się w nich znajduje. Zwraca uwagę syna na przejeżdżające samochody, zgadują ich marki, tłumaczy mu, że miejsce, do którego jadą, znajduje się dwa przystanki za jego przedszkolem. W którymś momencie syn przestaje zwracać uwagę na widoki zza okna i zaczyna o czymś intensywnie myśleć.

- Tato, a my na wyjeżdżamy już za tydzień, prawda?
- Nie, za dwa tygodnie. Najpierw będą święta, a dopiero potem jedziemy.
- Ale jak to, ja liczyłem i mi wyszło, że za tydzień.
- Za dwa tygodnie, synu. Policz sobie jeszcze raz. Dziś jest piątek, potem sobota, niedziela, poniedziałek, potem wigilia i dwa dni świąt, a my wyjeżdżamy w nocy w piątek 27 grudnia… No, tak… Wiesz co… Masz rację. Rzeczywiście za tydzień. Przepraszam, pomyliłem się.

To już mój przystanek. Wysiadam.


2 komentarze:

  1. Kolejna zabawna sytuacja. Dziękuję, wcześniej zapomniałam, że utrudziła się Pani by mnie rozbawić-bardzo dziękuję. Niewielu się to skutecznie udaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi pani scenek odbierać aż tak osobiście. Były, zanim pani je odwiedziła i będą, jak już pani sobie pójdzie. Są po prostu, jak opis wskazuje, pisane "ku reflexji i dla uśmiechu.

      Usuń

data:blogCommentMessage