Kierunek dla potrzebujących zaświadczenia, że posiadają życie wewnętrzne. Choćby dostateczne. Niestety, po ukończeniu studiów w Prymasowskim Instytucie Życia Wewnętrznego, przedstawieniu pracy licencjackiej i zdaniu egzaminu uzyskuje się jedynie kościelny stopień licencjata kanonicznego. A przecież magister to dopiero miałby życie wewnętrzne! Drugiego stopnia.
(Warszawa, ul. Dewajtis,
tablica przy Biurze Pielgrzymkowym „Dobre Miejsce”)
taka licentia katholica... ;)
OdpowiedzUsuńAristoskr
ciekawe czy wystarczy sam fakt posiadania flory bakteryjnej w jelitach czy też należy (w celu uzyskania lepszej oceny) wejść w posiadanie np.tasiemca ?
OdpowiedzUsuńA może oni traktują to bardzo dosłownie i to właśnie w tym instytucie zajmują się problemami aborcji i bezpłodności?
OdpowiedzUsuńad aristoskr ;) Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńad aniek) Nie wystarczy. Trzeba jeszcze przedstawić pracę licencjacką i zdać egzaminu ;)
ad Święta Panienka) Jako problemami tzw. pustki wewnętrznej? ;)
"Zygota jako początek życia wewnętrznego" pięknie by brzmiało jako praca końcowa ;)
OdpowiedzUsuńpoczątkowo myślałam, że tytuł jest jakąś metaforą...
OdpowiedzUsuńJakie absurdy jeszcze powymyślają? A wierzę, że to nie koniec.
W instytucie życia wewnętrznego, po prostu żyje się wewnętrznie. Zewnętrzom wstęp wzbroniony;0
OdpowiedzUsuńNormalka. Żyją tam, gdzie się ich ma. Trzeba się tego nauczyć. Ale, że uważają to za „dobre miejsce” i dają nawet drogowskaz ze strzałką… Pewnie im pachnie. Jaki mózg, taki gust…
OdpowiedzUsuńad Iwona) Idźmy na całość. Ob ovo. Jajo jest początkiem życia wewnętrznego ;)
OdpowiedzUsuńad Joanna (kalio) Gołaszewska) To nie jest metafora. Oni tak serio.
ad Nivejka i Marta Mim) Przyroda nie znosi próżni. Widać zagnieździła się w niej pewna odmiana życia wewnętrznego ;)
Prymasowskie życie wewnętrzne musi być fascynujące.
OdpowiedzUsuńCiekawe w co zaopatrzona jest pracownia oprócz kozetki ;)
Parazytologia?
OdpowiedzUsuńad danger_mouse) Konfesjonał? ;)
OdpowiedzUsuńad Czarny(w)Pieprz) Bardzo twórcze :)
Oni mają całą „cywilizację życia” wewnętrznego. Dopiero jak się to uzewnętrznia, widać wyraźnie, co to jest…
OdpowiedzUsuńNo, ale jak się ma licencjat i cywilizację, to się opinią nie trzeba przejmować ;)
OdpowiedzUsuńA taki doktorat - to dopiero!!
OdpowiedzUsuńAlleluja!!! sorry,poniosło mnie ;)
OdpowiedzUsuńLicencja na życie wewnętrzne, jak to brzmi! :)
OdpowiedzUsuńad Desperate Househusband) To nawet więcej niż doktorat Ojca (czyjegoś) Rydzyka ;)
OdpowiedzUsuńad Iwona) I do... licencjatu? ;)
A przydałby się doktorat, to by się może nauczyli, że nie pisze się życia ani nawet rzycia, tylko po prostu rzyć… się chce, oczywiście…
OdpowiedzUsuńad Matra Mim) Nieprawda. To się pisze przez u otwarte ;)
OdpowiedzUsuńZnowu do dentysty?
OdpowiedzUsuń- Żuć albo nie żuć? Oto jest pytanie…
Prymas pewnie zna odpowiedź…
PS
A jak wygląda to żucie zewnętrzne?
ad Marta Mim) Jak mawiał Lis do Małego Księcia: słowa są źródłem nieporozumień. Pisząc o u otwartym miałam na myśli rzyć. W pewnym sensie pisze się to przez u otwarte;)
OdpowiedzUsuńps. Żucie wewnętrzne też jest jednak niezłe. Jako opis nudy :)
Dla ścisłości - licencjat kanoniczny jest w naukach teologicznych stopniem wyższym niż magisterium, a niższym niż doktorat.
OdpowiedzUsuńWięc nie w kij dmuchał.
Dziękuję za informację. Czyli w KK mają na odwrót. Tylko z tytułami, czy też z poziomem życia wewnętrznego? ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ze chodzi o zycie wewnetrzne mezczyzn, bo przeciez kobiety jak wiadomo nie maja zadnego zycia... a jezeli maja, to co to jest za zycie...
OdpowiedzUsuńad marta) Życie wewnętrzne kobiet wg. KK sprowadza się do życia poczętego, które powinno w nich zostać spłodzone, a następnie urodzić się.
OdpowiedzUsuń