- To nie jest tak, że kiedyś tego nie było. Tylko, że dzisiaj się o tym tyle mówi, a kiedyś się o tym nie mówiło. Ja pamiętam, jak u nas był na wsi taki wikary młody, sanki jakieś dla dzieci organizował, to myśmy go lubili. Ile ja mogłam mieć wtedy lat? To jeszcze przed wojną było, to jakieś siedem, osiem. I ten wikary mieszkał w wikarówce, to był taki mały domek niedaleko parafii, miał tam pokoik, kuchnię i dużą werandę i myśmy tam wszyscy do niego chodzili i on nas tam na tej werandzie religii uczył.
I raz powiedział, że może nam powróżyć. Że jak ktoś przyniesie taki papierek od czekolady, to on mu wywróży z tego papierka, czy pójdzie do nieba, czy do piekła. Nie, nie sreberko, tylko taki pergamin, bo kiedyś czekolady to jeszcze w taki papierek były opakowane. I każdy chciał, żeby mu wywróżył, ale ja to mogłam o takim papierku najwyżej pomarzyć, bo u nas w domu czekolad nie było.
Ale była taka Stasia, przybrana, bo kiedyś się nie mówiło adoptowana, tylko przybrana, a jej rodzice przybrani mieli pieniądze i kupowali jej różne rzeczy. I ta Stasia kiedyś przyniosła taki papierek od czekolady i powiedziała, że teraz pójdzie do wikarego, żeby jej powróżył, czy ona pójdzie do nieba, czy do piekła. I poszła. A myśmy wszyscy poszli za nią i czekaliśmy niedaleko tej werandy, bo byliśmy ciekawi, jak to ze Stasią będzie.
A ona nie wychodzi i nie wychodzi. Strasznie długo jej wróżył. Aż w końcu patrzymy, wychodzi. Jakaś taka skudłacona, rozczochrana, poszarpana cała i jakaś taka smutna, nic tylko w ziemię patrzy. Nic nam nie chciała powiedzieć, tylko szybko do domu poszła. I myśmy doszli do wniosku, że pewnie jej wikary wywróżył z tego papierka, że ona do piekła pójdzie i dlatego taka smutna była.
Ja potem przez wiele lat chciałam ją zapytać, co się na tej werandzie stało, ale jakoś się tak nie składało. Aż w końcu się dowiedziałam, że umarła.
(opowiedziała Michasia - moja teściowa)
ja wolę kliknąć zszokowany na fb że lubię ta scenkę niż ją skomentować, bo brak mi słów
OdpowiedzUsuńtos dala po trzewiach na koniuszek roku sam...
OdpowiedzUsuńhalo, źle się czyta teraz... bardzo
OdpowiedzUsuńOjej...:(
OdpowiedzUsuńO kurde...:(
OdpowiedzUsuńElu, Elu.. No to ładnie na koniec roku..
OdpowiedzUsuńChociaż faktycznie - nie jestem fanką sztuczności i plastiku. Tu wszystko jest opisane tak jak być (nie)powinno.
Potrząsnęłaś, Elu. I dobrze.
OdpowiedzUsuńpozostawiajac na boku "strasznosc" tej historii, jaki sens kryl sie w tym pergaminie. Czy chodzilo o selekcje (dziecko z bogatszej rodziny bedzie bardziej zadbane), czy moze o stworzenie aury tajemniczosci, wyroznienia. A co za tym idzie pewnej "zmowy" kata i ofiary
OdpowiedzUsuńad Andrzej) Możliwe, że to ten trop.
OdpowiedzUsuńwg mnie nikt, bo nie można znaleźć się w czymś czego nie ma, a wg tych, których przekonano, że piekło jest trafię zapewne ja, bo z założenia tylko tam jest miejsce dla takich jak ja czyli... złych ludzi.
OdpowiedzUsuńDobrego roku dla Cebie i Twoich najbliższych:)
no bo dziecko tylko tak mogło owo rozczochranie tłumaczyć... Nie było w użyciu określeń,które zachowanie wikarego nazwałyby po imieniu. W tym sensie świat zmienił się pozytywnie.
OdpowiedzUsuńad Iva) Ani przybrana Stasia ani Michasia, która mi tę historię opowiedziała, nie mały wtedy słów, aby nazwać czy to, co się stało.
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się... straszno. Mogę się domyślać komentarza wikarego po... "Jak pośniesz, pójdziesz do piekła". No cholera mną zatrzęsła- bezradność, choć to tak dawno...Najlepszego w Nowym Roku :)))
OdpowiedzUsuńad Jaskółka) Bo to jest straszna historia opowiedziana spokojnym ciepłym głosem Michasi.
OdpowiedzUsuńHmm...mogę tylko powiedzieć, że wiem dlaczego się nie skarżą.
OdpowiedzUsuńad Czarny(w)Pieprz) Dlaczego?
OdpowiedzUsuńNie jest to takie pozytywne przesłanie nionoworoczne, ale czy musi? Życie to nie je bajka, przecie...
OdpowiedzUsuńad Jaga) To nie miało być przesłanie noworoczne. Bo to jest problem aktualny zawsze.
OdpowiedzUsuńOd tego czasu jedynie czekolad jakby więcej.
OdpowiedzUsuńDobrego Roku.
I szlag mnie trafił... :(((
OdpowiedzUsuń