Pismo z urzędu skarbowego. Dzwonię niezwłocznie.
Ja: Dzień dobry, dostałam od was pismo. Chciałabym wyjaśnić sprawę.
Pani z urzędu: Czego dotyczy pismo?
Ja: Zwrotu podatku.
Pani z urzędu: To proszę przyjść i wyjaśnić sprawę.
Ja: Właśnie dzwonię, żeby wyjaśnić sprawę. Proszę pani, w piśmie jest napisane, że I Urząd Skarbowy w Bielsku-Białej nie może przesłać mi zwrotu podatku.
Pani z urzędu: Czy w piśmie jest jest podany powód?
Ja: Tak, proszę pani. Jest podany. I to jest najbardziej zdumiewające. Więc chciałabym zapytać, jak to w końcu jest.
Pani z urzędu: Ale z czym, bo nie rozumiem. Jeśli jest podany powód, to proszę przyjść do wskazanego w piśmie pokoju i sprawę wyjaśnić.
Ja: Proszę pani, ale ja to pismo trzymam w ręce. Teraz. Wyjęłam ze skrzynki na listy. Mojej. Ono przyszło na mój aktualny adres.
Pani z urzędu: Nie rozumiem, o co chodzi. To nie jest pani aktualny adres?
Ja: No, widzi pani. To jest mój aktualny adres. I dlatego chciałabym się dowiedzieć, jakim cudem to pismo do mnie trafiło.
Pani z urzędu: Nie rozumiem.
Ja: Nie, proszę pani. To ja nie rozumiem. Bo w tym piśmie I Urząd Skarbowy w Bielsku-Białej informuje mnie, nie jest w stanie przesłać mi zwrotu podatku w związku z brakiem mojego aktualnego adresu.
ps. A właściwie, rozumiem. Jak dotąd sądzono, znany w mechanice kwantowej eksperyment myślowy z kotem Schrödingera*, jest niemożliwy do przeprowadzenia w skali makroskopowej. Wystarczy jednak zamiast hipotetycznego kota wziąć adres podatnika i poddać go obserwacji dowolnego urzędu skarbowego. Uzyskujemy efekt kwantowy, w postaci tak zwanej superpozycji adresu: kiedy urząd skarbowy chce podatnika wezwać do złożenia wyjaśnień - ma jego adres; kiedy urząd ma wysłać podatnikowi pieniądze - nie ma jego adresu.
* Więcej o kocie Schrödingera
Fizyka podatkowa: paradoks tzw. adresu Schrödingera. :P
OdpowiedzUsuńNo proszę,jaki 'wesolutki' kraj :D
OdpowiedzUsuńJa mam co rok to samo, co rok, i do dziś nie wiem jakim cudem :D
OdpowiedzUsuńPowala mnie na kolana czasem ten kraj! Uśmiałam si do łez!
OdpowiedzUsuńElu, a może Ty masz po prostu kilka "bardzo aktualnych" adresów! :D Może ONI wiedzą więcej niż Ty sama wiesz :O
OdpowiedzUsuńTo jest na tej samej zasadzie, że ludzie wiedzą o nas więcej niż my sami. Mało tego! ONI wiedzą doskonale co jest dla nas lepsze niż my :D
Marianko, ja jestem pewna, że ONI wiedzą o mnie więcej niż ja. Choćby z tej prostej przyczyny, że ich jest cały urząd, a ja tylko jedna do ogarnięcia tego wszystkiego:)
OdpowiedzUsuńPo dokonaniu rzetelnego rachunku sumienia, stwierdziłam, że moich poprzednich aktualnych adresów było 13, ale obecnie mam jeden aktualny adres. Akurat tak się składa, że pod nim mieszkam.
Rozbawił mnie ten dialog. Aż trudno uwierzyć, że to autentyk. A może sowią pocztą list wysłali ;) ??
OdpowiedzUsuńNajlepsze scenariusze i dialogi pisze życie :)
OdpowiedzUsuńOj, co prawda, to prawda Elu! Życie jest genialnym scenarzystą i nieprzewidywalnym :)
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeej, ja przez całe swoje dłuuuuuuuugie życie miałam zaledwie 3 adresy :(
Teraz będę miała syndrom niewielu adresów! Przez Ciebie :P :D
cóż powiedzieć... CUD ;)
OdpowiedzUsuńAnia
Marianko, pamiętam czasy, kiedy na pytanie urzędników o adres odpowiadałam pytaniem, o który im chodzi. Stałego zameldowania (w domu matki), czasowego zameldowania (na terenie woj. śląskiego w celu wyrobienia karty czipowej), czy taki, pod którym realnie przebywam? Gubili się, biedactwa :)
OdpowiedzUsuńOstatnio próbowałem odebrać osobiście zwrot podatku za zeszły rok (zmieniłem adres zamieszkania) - nie udało się. Otrzymałem informacje, że zwrot zostanie przesłany na aktualny adres, po wypełnieniu formularza oczywiście. Jednak nie zostałem odesłany z wypełnionym kwitkiem. Okazało się, że w kasie mogę odebrać zaległy zwrot za rok 2008...
OdpowiedzUsuńJak to dobrze pofatygować się do Urzędu od czasu do czasu :)
Co do Scenki: Joyce już tylko w cudnej Irlandii popularny?
zaległy zwrot...za
Gdzie ja żyję, wyprowadzam się do jakiejś republiki bananowej, albo do raju podatkowego !
OdpowiedzUsuń(Arjumand)
Ad) danger_mouse) Chyba nie zrozumiałam aluzji do Joyce'a. Wyjaśnisz?
OdpowiedzUsuńJoyce jest uznawany za współtwórcę pewnego rodzaju prozy. Dla mnie charakterystyczna jest przede wszystkim komunikacja pomiędzy bohaterami "Ulissesa". Tej specyfiki w tym dialogu właśnie mi zabrakło. Takie pierwsze (subiektywne) skojarzenie.
OdpowiedzUsuńAch... Gdybyż z urzędami dało się rozmawiać dialogami z Joyce'a...
OdpowiedzUsuńZ US albo UKS niczego na gębę.
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś urzędnicy uśmiercili i jak przyszedłem do urzędu, to zdziwieni mówią, a pan żyje? Było trochę śmiechu i gdybym nie miał czarnego poczucia humoru, to zapewne zrobiłbym tam mega syf i awanturę.
Doskonale, Cię rozumiem, Necro. Nic na gębę. Zero zaufania. Na czele mego rankingu tworów, które natychmiast powinny zostać zlikwidowane/zdelegalizowane/obojętne-co-byle-ich-nie-było znajdują się: ZUS, PIS i Tepsa. ZUS z powodu kradzieży moich (i każdego pracującego) pieniędzy, PIS z powodów bedących "oczywistą oczywistością", jak mawia jego prezes, a Tepsa... Bo działa jak sepsa. Fuj.
OdpowiedzUsuńTo bardzo proste dialogi, wymagające jedynie odrobinę empatii. Cóż rzec?
OdpowiedzUsuń" Nic nie umiem, nie wiem, nie chcę. Prócz much w nosie, mam jeszcze miejsce tylko na cudze obiekcje".
Nie mam.
OdpowiedzUsuńWiem.Chodzi o umęczoną urzędniczkę. Obiecuję wyrażać się jaśniej.
OdpowiedzUsuńUmęczoną stanowiskiem i pracą na cały etat - ma się rozumieć :)
OdpowiedzUsuńCzasami, kiedy bywam przemęczona, a ktoś czegoś ode mnie chce, pozwalam sobie na klasykę: Nie wiem, nie umiem, nie mam, może mam w domu, nie pamiętam ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Praca urzędnika do lekkich nie należy ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie jestem urzędnikiem :)
OdpowiedzUsuńhi hi :)... To jest rzeczywiście świetny przykład fizyki kwantowej w skali nie kwantowej ;)... :D
OdpowiedzUsuńJedynie powołując się na zjawiska kwantowe jestem w stanie wyjaśnić zaistniałą sytuację ;)
Usuń