Do autobusu wsiada mama z cztero-, pięcioletnią na oko dziewczynką. Mama zajmuje wolne miejsce, ale dziewczynka za nic nie daje się usadzić. Biega po całym autobusie, dotyka przycisków, wiesza się na rurkach, o wszystko na cały głos pyta i wszystkim się ciekawi. Widać, że mama jest już wymęczona, ale stara się być w kontakcie i odpowiadać na wszystkie pytania: a po co jest ten guzik, a jaki to kolor, a dlaczego stajemy. Co jakiś czas podejmuje próby uspokojenia córki, więc po kilku przystankach cały autobus już wie, że młoda ma na imię Zuza: Zuza, usiądź, Zuza, uważaj, bo się przewrócisz, Zuza, zostaw ten przycisk.
- Zuza, proszę, stań chociaż na chwilę normalnie.
Zuza uwieszona na uchwycie kołysze się w te i we wte, wpatruje w mamę, widać, że musi sprawę przemyśleć. Przechyla głowę i stwierdza:
- Normalnie już stałam.
(Bielsko-Biała,
autobus linii nr 4)
Jezu, ja tezż taka byłam, mówiło się "żywe sreberko", ale teraz to już kręgosłup mi nie pozwala wieszać się na barierkach w autobusie. Tylko że wtedy dostawałam w tyłek, żeby "normalnie" trwało choć trochę dłużej. Teraz to bym dostawała proszki i terapię :)
OdpowiedzUsuńCzasami terapii potrzebują rodzice, a nie dzieci, które chyba w normalnych warunkach są "żywe".
Usuńno, i prawidłowo... limit "normalności" został wyczerpany, a od nadmiaru tylko brzuch boli...
OdpowiedzUsuńZuza wymiata, "award" w pełni zasłużony...
pozdrawiać :))...
Mnie zachwyciła :)
UsuńO matulu, natchnelas mnie:))) Zaraz bede pisac u mnie o takich... eee nie takich, o duzo gorszych Zuzach i matkach oraz ciotkach.
OdpowiedzUsuńTe klapsy sprzed lat i tabletki dzisiejsze to bym wlasnie tym ostatnim rozdawala;))
To tam leży przyczyna ;)
UsuńJuż polubiłem Zuzannę. Moi rodzice, a zwłaszcza mama, nie mieli ze mną lekko. Ucieczki na wieś do dziadków (miałem 2-3 lata) stały się codziennością, a zamykanie furtek w żaden sposób mnie nie ograniczało. Zawsze znalazłem (lub zrobiłem) jakąś dziurę w płocie:-)
OdpowiedzUsuńFajne są takie niespacyfikowane dzieciaki :)
UsuńWychowanie bezstresowe:))))Oby Zuzka nie stała się takim "januszkiem" ze sztuki teatralnej. Bycie "żywym sreberkiem' też powinno mieć granice i o nich powinna decydować matka.Tu widać, że u matki proces decyzyjny ma długi lajtung.
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam, dramatyzujesz... Indianie Prerii nie bili swoich dzieci nigdy /dla nich to była zbrodnia/, ale mimo to wychowywali dzielnych wojowników i myśliwych... o "bezstresowym wychowaniu" /w obecnym, pokręconym pojęciu/ można było by mówić dopiero wtedy, gdyby Zuza nabiła sobie guza o jakąś rurkę, a mamuśka poleciała z mordą do kierowcy, że źle prowadził autobus...
Usuń:)... Ja też lubię Zuzę, chociaż pewnie jazda z nią autobusem, to nie tylko dla dziewczynki "jazda bez trzymanki" ;)
OdpowiedzUsuńA nie, młoda była na tyle urocza, że wszystkim pasażerom buzie się uśmiechały :)
UsuńPodziwiam spokój Mamy, ale w sumie dobrze, że mama jej nie tłamsi :), chociaż nie wiem, czy ja bym wytrzymała.
OdpowiedzUsuńW momencie czytania odetchnęłam głęboko z ulgą, że moja to już taka dorosła panna! :)
Moja ulga jest nieco innej natury ;)
Usuńaaaa...ogień, ogień. Latam co dwa tygodnie i takie Zuzanny zawsze znajda sie w samolocie, pomagaja tylko dobre słuchawki i książka. 2,5 godziny w zamkniętej maszynie z Zuzanną nawet ślimaka może doprowadzić do obłędu:)mimo, że ma to swój urok :)
OdpowiedzUsuńZ uwagi na pragnienie doceniania tego uroku nie sprowadzam dzieci do domu na dłuższy czas ;)
UsuńMiejmy nadzieję, że Zuza zajmie się sportem i zdobędzie dla nas w przyszłości jakieś medale w pięcioboju na olimpiadzie ;)
OdpowiedzUsuńMogłaby również startować we wszelkich konkurencjach, gdzie wymagany jest refleks słowny.
UsuńFajna ta Zuza :)
OdpowiedzUsuńDla mojej blisko dwuletniej wnuczki przejażdżka autobusem (lub tramwajem) to na razie wielka atrakcja.
W czasie jazdy jest przejęta wielce i siedzi jak zaczarowana. Jako babcia niezmotoryzowana z ochotą jej tę atrakcję zapewniam. Kupuję godzinny bilet i jeździmy. Ja sobie czytam, Magda przeżywa, a rodzice są zadowoleni, że mogą trochę odpocząć od dziecka.
To jeden z przykładów sytuacji, w której wszyscy zyskują :)
UsuńCzyli 'normalnie' jest jedna z form zachowania a nie sama w sobie norma. Lubie Zuzie :)
OdpowiedzUsuńNo, i to jest fajne.
UsuńNie cierpię takich dzieciaków, ale czyta się taki scenki z rozkoszą. Tak mądrze odpowiedziała mamie ;)
OdpowiedzUsuńMnie zachwycają w oglądzie. Do domu na dłużej bym nie chciała ;)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńPytania i odpowiedzi.
Marysia (lat pięć "prawie", standardowe pytania: "Gdzie jest teraz słońce?", "A gdzie idą ci ludzie", "Tato, co to jest >skandal<?"):
- Dobrze, to ja idę teraz zobaczyć się w lustrze.
Tata ( wiek 5*6 z usposobienia cierpliwy, a mowa jego zwyczajowo dość skomplikowana):
- Może nie idź teraz, bo tam jest babcia.
- W przedpokoju?
- W przedpokoju.
- No i co z tego?
- Babcia jest chora.
- Na co?
- Uczulenie ma czy coś...
- Uczulenie ma... Na co?
- Nie pytałem.
- Na mnie.
- :D
- Dlaczego baletnice chodzą na palcach?
Skok i piruet...
Nie dajmy się "normalności" :)
O, nie, tak łatwo nas nie zagarnie ;)
Usuń