Idąc w kierunku ośrodkowej palarni słyszę, jak T., jeden z pacjentów, opowiada głośno jakąś historię. Końcówkę opowieści udaje mi się usłyszeć bardzo wyraźnie:
pacjent T.: ... no, i się zjebało, kurwa.
ja: Co się zrobiło? (aluzyjny charakter tak sformułowanej wypowiedzi jest dla pacjentów jasny, bo od dłuższego czasu wszyscy terapeuci zwracają im uwagę, aby dbali przynajmniej o minimum kultury wypowiedzi, gdyż język, jakim się posługują, mieści się nawet nie w dolnym poziomie stanów średnich, co na dnie stanów najniższych).
pacjent T.: O, Ela! Przepraszam! Zepsuło się, kurwa.
(stacjonarny ośrodek
terapii uzależnień)
Bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńZasłyszane. Przepisuje z telefonu, bo zatrzymałem się wtedy aby mi nie umknęło.
Pan nr.1 do Pana nr 2: - Jestem kurwa wrogiem alkoholu.
Pan nr 2 - To co pijesz, nalewki?
pozdrawiam
Dobre, dobre! Bardzo, dobre.
UsuńTakie rzeczy to proszę mi na scenki podsyłać do działu "znajomi odsłuchali i zobaczyli" :)))
A to bardzo przepraszam, będę pamiętał.
UsuńAle to nie moje, to zasłyszane było. Jak znajdę takich perełek więcej - prześlę.
UsuńZ przyjemnością zamieszczę tam coś od Ciebie, bo poczucie humoru masz cięte ;)
Usuńzasłyszane = podsłuchane ;)
UsuńCzasem trzeba dosadnie wytłumaczyć. Gdybyś nie zapytała, nie byłoby ozdobnika dodatkowego w tym dosadnym tłumaczeniu.:):):):)
OdpowiedzUsuńBył też wcześniej ;)
Usuńps. Pacjent nie tłumaczył. Pacjent starał się być bardziej kulturalny.
No i wyszło mu..... bardziej kulturalnie:):):)
UsuńMinimalnie, ale bardziej ;)
UsuńNiezbyt ciekawie to z boku wygląda...mam nadzieję,że nie zostawiłam takich wspomnień ;). Często słyszę podobne rozmowy w autobusie,młodzież szkolna mówi głośno i dosadnie.W gąszczu epitetów różnej maści jakimś cudem odnajdują treść i się dogadują. I tylko ucha żal...;)
OdpowiedzUsuńMoja droga, z boku to brzmi jak najcięższa patologia i w wielu wypadkach tym właśnie jest :) Niektórym do porozumiewania się wystarczy zasób słów zrozumiały dla średnio pojętnego border collie.
Usuńps. Ty też jesteś już z boku ;)
zauważ, że to drugie "kurwa" już nie było wyrażeniem stosunku emocjonalnego do faktu zje... ups... zepsucia się, lecz do całokształtu niezręczności sytuacji... czyli ku... ups... przecinek przecinkowi nierówny...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :D...
Ba, są nawet sytuacje, gdy takie słownictwo się przydaje. Ale z przekleństw należy korzystać świadomie i z wyczuciem, a nie z braku innych słów ;)
UsuńCałkiem jak w tym kawale o cegiełce...
OdpowiedzUsuńTak, kawał o Cegiełce jest straszny :)
UsuńTo dlaczego ja go nie znam? Tego kawału? :)
UsuńTo jest kawał o trzech córkach: Jabłonce, Wisience i Cegiełce. Jest naprawdę straszny ;)
UsuńNie, to nie ten. Opowiem jutro jak się dorwę do jakiejś bardziej cywilizowanej klawiatury.
UsuńZgodnie z obietnicą, oto kawał, o który mi chodziło:
UsuńWycieczka z podstawówki na budowie, dzieciaki oglądają jak panowie budowlańcy budują nowy dom, jeszcze jeden nowy dom. Wtem zza niedokończonego węgła dobiega gromkie:
- Wacek, podaj mi, kurwa, tę cegłę!
Pani w pierwszej kolejności zwróciła uwagę dzieciaków na niezwykle staranne użycie formy pojedynczej zaimka w bierniku. Prostak powiedziałby "tą cegłę", a tu - proszę. Odwróciwszy w ten sposób uwagę klasy od pozostałej części zdania pani nakazała wyjąć z tornistrów drugie śniadanie i zająć się konsumpcją kanapek, po czym poszła za węgieł porozmawiać z panem budowlańcem o arkanach kurwolingwistyki. Bo dzieci i Wogle.
- Przepraszam pana najmocniej, Żaneta Miłosna jestem, prowadzę tę wycieczkę szkolną...
Budowlaniec, niejaki Stefan, również wyczulony na punkcie zaimków, aż pokraśniał z zadowolenia, że pani Miłosna nie zhańbiła się słowy "tą wycieczkę". Jego serce zabiło mocniej, jednak Żaneta od razu go przystopowała:
- Pan się tak nie jara, to zawodowe. W domu mówię "swetr", "włanczam" i "pomarańcz". Wracając jednak do tematu - czy byłby pan łaskaw nieco powstrzymać jakże gruboskórne słownictwo właściwe budowlańcom? Ja wiem, że to ciężko jest, bo to w zasadzie genetycznie panowie macie wbudowane, ale może chociaż jakoś by pan zdrobnił czy coś...
- Ależ oczywiście, droga pani, najmocniej przepraszam. WACEK, PODAJ, KURWA, TĘ CEGIEŁKĘ!!!
Mój jest jeszcze straszniejszy:
UsuńMatka miała trzy córki: Jabłonkę, Wisienkę i Cegiełkę. Któregoś dnia przychodzi Jabłonka i pyta:
- Mamusiu, a czemu ja mam na imię Jabłonka?
- Bo widzisz, córeczko, jak się urodziłaś, to na główkę spadł ci listek jabłoni.
Przychodzi Wisienka:
- Mamusiu, a czemu ja mam na imię Wisienka?
- Bo widzisz, córeczko, jak się urodziłaś, to na główkę spadł ci kwiatuszek z wiśni.
Przychodzi Cegiełka:
- Buuułeueuuubbbu...
Bardzo profesjonalna auto-poprawka, nieco pracy jeszcze trzeba, ale pacjent jest na dobrej drodze :))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. Fajniej by było jeszcze, gdyby na tę drogę wchodził nie tylko wtedy, gdy w pobliżu jest terapeuta ;)
Usuńkiedyś byłem na stażu w takim /nieistniejącym już/ ośrodku, tam był zwyczaj, że mieszkańcy sami się pilnowali nawzajem i za każdy "słup telegraficzny" dymało się 10 pompek /egzekwowane "z bomby"/... wentylem bezpieczeństwa były codzienne zebrania społeczności, na których werbalnie można było wszystko...
UsuńW różnych modelach są różne wentyle. I różne konsekwencje. U nas stawia się raczej na trenowanie umiejętności samokontroli. Ze skutecznością bywa różnie, bo wbrew szumnym deklaracjom składanym w momencie przyjęcia do ośrodka, wiele osób przyjeżdża wcale nie po to, żeby się leczyć i zmieniać coś w swoim życiu.
Usuńależ oczywiście, że tak... człowiek przychodzi do ośrodka z problemem, ale to może być problem polegający /na przykład/ na tym, że grozi mu odsiadka i szuka bezpiecznego azylu... znałem też przypadek gościa, który się po prostu założył, że wytrzyma pierwsze trzy miesiące w ośrodku mającym opinię "auschwitz", bo śruba była dokręcona wyjątkowo mocno, a za terenem ukrył sobie towar, aby przetrwać trudniejsze momenty... ale na tzw. "przyjęciówce" został skutecznie rozkminiony i co ciekawe, został dłużej, w końcu zaczął się leczyć i swoje życie zmienił...
Usuńinną jeszcze kategorię stanowią tacy, którzy chcą sobie zrobić "urlop" od nałogu, odpaść się, wypocząć... słyszałem nawet kiedyś o prywatnym ośrodku /bardzo drogim zresztą/ dla celebrytów, który właśnie na takich klientów był nastawiony... ponoć istne sanatorium, w którym niejeden chciałby się "poleczyć", taki wypas był, tylko z leczeniem niewiele to miało wspólnego...
Nie ma. Dlatego tez uważam, że powinniśmy wprowadzić zakaz przyjmowania pacjentów z nakazami ;)
UsuńZ pracy w szkole
OdpowiedzUsuńUczeń pobrudził koledze jakimś napojem/jogurtem bluzkę.
Idzie do wychowawcy i mówi: "Proszę pana, on mi zaj...ł bluzkę"
Evik
Grzecznie, od "proszę pana" zaczął.
UsuńCóż, kwestia jak się ma minimum kultury wypowiedzi do możliwości osiągnięcia maksimum akcentów dramatycznych.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wypośrodkował ;)
Maksimum możliwości przy minimum umiejętności ;)
Usuńbuhahahahaha :) świetne!
OdpowiedzUsuńTrzeba było to słyszeć na żywo!
Usuń