Małgosia opowiada anegdoty z dzieciństwa nastoletniego syna.
- Kiedy Michał był mały, często zadawał mi pytania o cel, zastosowanie różnych rzeczy. Pytał: po co jest stół? po co są psy? po co jest słońce? I ja mu tłumaczyłam, po co są te rzeczy, po co istnieją, do czego są potrzebne. Któregoś dnia, miał wtedy chyba cztery lata, zapytał: Mamo, a po co są ludzie?
Milknie na dłuższą chwilę.
- Do tej pory nie potrafię mu odpowiedzieć na to pytanie. Ani sobie.
Tak... To bardzo dobre pytanie.
OdpowiedzUsuńCiekawe, kto odważyłby się odpowiedzieć na to pytanie...;) Ala
OdpowiedzUsuńJak to po co? Żeby koty miały komu mruczeć :D
OdpowiedzUsuńJa myślę, że dobrze, że nie ma odpowiedzi na to pytanie. Niektóre pytania powinny zostać bez odpowiedzi. Tak jest lepiej.
Zgadzam się z Marianką: u mnie w rodzinie mówi się, że najpierw stworzyciel miał Kota, a potem musiał mu wymyślić zabawkę, więc zrobił świat i człowieka... Wersja alternatywna: na początku był Kot który się nudził...
OdpowiedzUsuńSama czasem się zastanawiam po co są ludzie? Chyba stworzono nad dla innych ludzi....
OdpowiedzUsuńŻeby się rodzić, umierać, cieszyć się i płakać, być szczęśliwym i cierpieć. Jak inaczej istniał by ten świat. Dla kogo by słońce świeciło i deszcz padał. To by nie miało sensu taki pusty i milczący świat.
OdpowiedzUsuńJesteśmy,bo taka jest droga ewolucji.Nie dorabiałabym do tego ideologii.Kiedyś dinozaury,teraz my,a w przyszłości...kto wie?
OdpowiedzUsuńTo w ogólnym uproszczeniu-każdy to wie.
ad marianka i Ivanka) a co z ludźmi, którzy kotów nie mają i mieć nie chcą? Rada, aby kota nabyli, jest nie na miejscu, bo to tak, jakby namawiać kogoś, kto dzieci nie ma i nie chce ich miec, aby je jednak miał, a wtedy się przekona. Więc co z bezkotnymi?
OdpowiedzUsuńad Krystyna) bez nas świat też by istniał. I tylko nikt by o jego sens nie pytał, bo to pytanie jest człowiecze. To człowiek szuka sensu i celu i sam sensy nadaje...
ad Iwona) hm... Pytanie o cel nie jest pytaniem o przyczynę i pochodzenie. Bo skądkolwiek się pojawił, pyta o swój cel i sens. Stwierdzenie: jestem efektem ewolucji, nie wyklucza ani nie unieważnia pytania: jak mam nadać sens swojemu życiu...
ad ela ;) Ludzie, którzy nie mają kotów to nie ludzie! (Oczywiście to żart).
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie też napisałam. To są pytania bez odpowiedzi, pytania, które zadaje sobie człek od momentu kiedy zaczął istnieć. A trochę już ludzkość istnieje, chociaż to ten czas też jest bardzo relatywny. Może to być chwilka zaledwie.
Sens naszego istnienia dla każdego też jest inny.
Każdy ma swoją wizję............ i bardzo dobrze!
Można by tutaj przelać morze literek a i tak każdy z nas będzie nadawał sobie swój własny sens istnienia, albo nie nada wcale. Bo przecież są ludzie dla których to nie ma znaczenia :)
Czasami wiem po co żyję, a czasami gubię się i zapominam, ale jest ktoś kto przypomina mi o tym, póki co ;)
Świat dzieli się na ludzi którzy kochają koty i tych którzy jeszcze o tym nie wiedzą ;)...Pomijając psychopatów... Ale może oni też jakimś perfidnym kotom sprawiają przyjemność? Znałam jednego który znajdował szczególną radość w podążaniu za osobnikami uczulonymi na kocią sierść, lub po prostu kotów nielubiącymi - najwyraźniej ich prześladowanie sprawiało mu przyjemność...
OdpowiedzUsuńIvanko: "Świat dzieli się na ludzi, którzy kochają koty i tych którzy jeszcze o tym nie wiedzą", to bardzo ładne, ale nieprawdziwe. Ładne, bo sama jestem fanką kotów, ale nieprawdziwe, bo są ludzie, którzy ich nie lubią i już. I nie polubią. Nie odbierajmy im prawa do człowieczeństwa, hihi ;) A osobnik, o którym piszesz, to musiał być niezły aparat...
OdpowiedzUsuńMarianko i znowu odkrywam podobieństwo... Bliskie mi bardzo jest to, co piszesz, może to kwestia podobnej wrażliwości. Pamiętam ze swojego życia chwile, kiedy sensu nie czułam. I pamiętam, w jaki sposób udało mi się na powrót mu sens nadać. Ludzie. Obecność waznych i bliskich ludzi. I powrót do robienia rzeczy, które sens mają...
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy ktoś, kto sensowi swego życia nie poświęca reflexji, może ten sens czuć. Pytanie jest otwarte, oczywiście, zwłaszcza, że samoświadomość jest moim zdaniem dużą wartością, ale może sens wcale nie musi być uświadomiony, by był obecny? Wszak są przecież na przykład ludzie dobrzy, którzy swojej dobroci nie poświęcają ani myśli.
Mam pomysł. Zapytajmy p. Rymkiewicza, p. Kaczyńskiego i p. Macierewicza. Oni wiedzą wszystko.
OdpowiedzUsuńPapa Tadeo ma podobno dobrą ofertę za "twardą" walutę :)
Kwestia wiary?
hmmm...
OdpowiedzUsuńNauczyliśmy się dostrzegać sens w codzienności i w ludziach, którzy nam towarzyszą w "wędrówce" i to jest właściwe. Świadomość to często udręka, która
OdpowiedzUsuńpozwala nam dostrzec "marność" świata z perspektywy "ego-centrum", ale docenić także - bezinteresowność i współczucie ludzi, którzy "odważyli się" być z nami bliżej niż blisko.
Przyczyna jest równie ważna jak cel, jeśli nie tożsama.
Tak, świadomość, a zwłaszcza samoświadomość bywa trudna: dostrzegasz więcej, więc masz więcej wątpliwości, wahań, odpowiedzialności. Od osiągniętej świadomości nie da się też uciec, wrócić do stanu błogiej nieświadomości, można tylko z zazdrością (czasem) spoglądać na tamten brzeg. Ale drogi powrotu już nie ma.
OdpowiedzUsuń"Witamy ciebie,
któremu udało się dostać tutaj.
Straszliwa to była podróż,
powinienieś być rad, że przeżyłeś.
Statystyki wykazują, że niewielu to się udaje.
Chciałbyś wykąpać się, zjeść coś gorącego,
wyspać się. Niektórzy z was
potrzebują lekarskiej opieki.
Nic z tego nie da się tutaj załatwić.
Z tym zawsze u nas były trudności,
a teraz o tym ani myśleć.
Nie jest to
przejściowa sytuacja.
Tak jest stale.
Przyjmij wyrazy współczucia w tym rozczarowaniu.
Nie jesteśmy odpowiedzialni
za to, że wszystko, co słyszałeś o tym miejscu,
było nieprawdą. Nie nasza w tym wina,
że oszukano ciebie,
że zrujnowałeś zdrowie, żeby tutaj się dostać.
Z powodów, które od nas nie zależą,
nie ma stąd drogi powrotu.
(wiersz nowojorskiej poetki Naomi Lazard z antologii poezji "Wypisy z ksiąg użytecznych" w tłumaczeniu Czesława Miłosza)
Alternatywa : Można porzucić wolność, indywidualizm, oddać się w zależność i tylko cierpiąc dobić się nadzieją.
OdpowiedzUsuńO "Wypisach" czytałem całkiem niedawno, niestety tylko "o".
Nie można porzucić: wolności, indywidualizmu, samoświadomości. Raz osiągniętych się nie da. Nie da się zapomnieć. Można jednak nigdy ich nie osiągnąć i dla bezpieczeństwa oddać się w zależność - zrezygnować z samodzielności życia i myślenia w zamian za ochronę. Tacy ludzie przez całe życie poszukują mamusi i tatusia - stąd ich podległość wodzom, prezesom, "ojcom".
OdpowiedzUsuńTo był kocur urodzony w domu, ale o charakterze dzikusa, mieszkał u rodziny posiadającej własny dom i mieszkającej koło lasu, więc zjawiał się tylko na posiłki a i to tylko jeśli nic sobie nie upolował, czasem jak miał naddatki to przynosił, żeby się podzielić w ramach rewanżu najwyraźniej... W zimie podobno czasem nocował na zabudowanej werandzie, ale to niepotwierdzona plotka... Ogólnie od ludzi raczej trzymał się z daleka z wyjątkiem tych wyżej opisanych przypadków, znaczy kiedy czuł, że osobnik jest uczulony lub go nie lubi, wtedy wpadał w nastrój towarzyski i namolny wręcz... Charakternik i złośliwiec, ale trudno go było nie lubić :)
OdpowiedzUsuńad Ivanka) Lubię takie charakterne. Mimo szram na przedramionach :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie... Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że to szczęście wielkie że tylko na przedramionach mi jeden taki kiedyś po twarzy pazurami przejechał... Cóż - całe szczęście, że wystający nos ochronił oczy :D...
OdpowiedzUsuń