Wpadam w na chwilę do Krzykasiów. W domu tylko Kaśka, wściekła miota się po kuchni:
- Mówię ci, taka jestem zła na Krzyśka, taka zła! Jak on w ogóle może mnie tak traktować?!
- Pokłóciliście się?
- Nie!
- Nie? - oboje mają niski próg wybuchowości, więc trochę zdziwiona zgaduję dalej:
- Pokłóciliście się?
- Nie!
- Nie? - oboje mają niski próg wybuchowości, więc trochę zdziwiona zgaduję dalej:
- To co się stało? Powiedział ci coś niemiłego?
- Nie. Ale ty wiesz, jak on na mnie namilczał?!
- Nie. Ale ty wiesz, jak on na mnie namilczał?!
Czyli, parafrazują znane powiedzenie, obsypał ją złotem. Niektóre kobiety to uwielbiają ;)
OdpowiedzUsuńPiękna interpretacja :) Że też Krzykaśka od razu tego nie zrozumiała :)
OdpowiedzUsuńPiękne! :D "Namilczanie" jest cechą charakterystyczną "niskiego progu wybuchowości" :))
OdpowiedzUsuńszkoda, że na mnie kiedyś ktoś tak nie potrafił namilczeć....... :)
OdpowiedzUsuńKasiu, jeszcze nie raz ktos na Ciebie tak namilczy. Swoją drogą, to dobra metoda, by doprowadzić kogoś do szewskiej pasji :)
OdpowiedzUsuńw zasadzie można też napowietrzyć tj. jak powietrze potraktować, co w parze z namilczaniem może prowadzić ofiarę do obłędu ;)
OdpowiedzUsuńAnia
Namilczanie dużo gorsze niż nastrzykiwanie nakrzykiwaniem...
OdpowiedzUsuń:) przy założeniu, że namilczający ważny dla poddawanego namilczaniu... (to drugie zdanie bez związku z opisem - luźna dygresja)
No, mnie by szlag trafił na miejscu :D
OdpowiedzUsuńTakie namilczenie jest najgorsze! Wytrąca wszystkie argumenty z ręki.
Masakra :/
A swoją drogą uwielbiam tę metodę. Jest niezawodna! ;)
Ja wolę porządną, normalną awanturę :)
OdpowiedzUsuńAle ja nie lubię krzyczeć i nie znoszę awantur :/
OdpowiedzUsuńPoza tym koty się wtedy stresują :D Chyba nigdy w życiu nie zrobiłam nikomu awantury :O Jeśli mam coś do powiedzenia, mówię normalnym głosem, nawet nieco ciszej ;)
Namilczenie nie potrzebuje argumentów i boli bardziej...i jest niezdrowe! Nie wypowiedziane żale kłębią się w namilczającym i namilczanym,i pewnie kiedyś tyle się tego nazbiera,że już nie będzie można tego przemilczeć,a jeno wykrzyczeć.Wniosek-awantura ma być słyszalna dla obu stron...ale bez przesady,bo kłócić też trzeba się nauczyć :)
OdpowiedzUsuńTo nie tak:) Nie mam problemów z wyartykułowaniem tego co chcę powiedzieć:)Wręcz przeciwnie. Nie rozumiem tylko dzikich, wrzaskliwych awantur.
OdpowiedzUsuńNamilczam tylko wtedy kiedy wiem, że po prostu nie warto nic mówić, że zwyczajnie nie dotrze. Są ludzie betony :)
Są, marianko, oj są takie betony. Wtedy szkoda słów.
OdpowiedzUsuńMiałam na myśli, ze jeśli do wyboru mam jedynie dwa sposoby komunikacji - albo awantura albo ciężkie milczenie - wolę awanturę. Najbardziej odpowiada mi jednak rzeczowa rozmowa.
Różnica pomiędzy "awanturnikiem" a "namilczaczem" jest taka, że pierwszy poniża żeby się wywyższyć, drugi zaś "miesza z błotem" żeby trochę sobie "podumać".
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że ja też wolę żeby na mnie nawrzeszczano niż stosowano "milczącą wojnę"... "Ciche dni" to najgorszy rodzaj przemocy jaki pamiętam... Jak się nawrzeszczą, to przynajmniej wiadomo o co chodzi, lub czego chcą, a tak...
OdpowiedzUsuńUroku całej scenie dodaje fakt, ze Krzykasie nie miewają owych uciążliwych "cichych dni", Namilczanie trwało parę minut, ale każdy ma swoją miarę wytrzymałości na brak słów :)
OdpowiedzUsuńTeż racja mój limit to trzy dni (pod warunkiem, że jestem na tyle zła za stosowanie wobec mnie tej techniki, iż sama stosuję milczący kontratak)...
OdpowiedzUsuńOczywiście co innego z Kotem...
Jak Łajza Niebieska się obrazi i mnie ignoruje - nie wytrzymuję po minucie...
"namilczał"...genialne...poprostu rewelacja...skojarzyło mi się automatycznie z Szymborską i wierszem "Kot w pustym mieszkaniu" w którym podmiot liryczny mówi cały poirytowany: "(...) i uporczywie go nie ma". genialne. I wzruszające. Piotrek.
OdpowiedzUsuń