Stacjonarny ośrodek terapii uzależnień. Dzwoni kandydat na pacjenta. Z kandydatem rozmawia Gosia, odpowiedzialna za organizację przyjęć do ośrodka: ustalanie terminów, informowanie o dokumentach niezbędnych przy przyjęciu, zapisy na listę oczekujących itp.
Kandydat (nie przedstawia się): Bo ja się chciałem dowiedzieć, kiedy mogę przyjechać.
Gosia: Dzień dobry, a proszę mi powiedzieć, był pan już zapisany na listę oczekujących?
Kandydat: Listę?
Gosia: Tak, bo na razie nie mamy miejsc, mogę pana zapisać do kolejki oczekujących.
Kandydat: To ja się chcę zapisać.
Gosia: Dobrze (zbiera podstawowe dane, nazwisko, wiek, od czego uzależniony, skąd). A teraz panu powiem, jakie dokumenty ma pan wziąć ze sobą do przyjęcia.
Kandydat: Ale ja to wszystko wiem, nie musi mi pani mówić.
Gosia: Proszę pana, to jest mój obowiązek, podać panu taką informację o dokumentach wymaganych przy przyjęciu, potem będzie pan miał pretensje, jak pana odeślemy spod bramy.
Kandydat: Nie musi mi pani powtarzać. Ja wszystko wiem.
Gosia: To dobrze, że pan wie, ale lepiej to sprawdźmy, bo potem pan przyjedzie na darmo, bo bez wymaganych dokumentów nie zostanie pan przyjęty. Przypomnę panu, co ma pan wziąć ze sobą, dobrze?
Kandydat: Ja wiem, co mam przywieźć.
Gosia: Dobrze, no to proszę powiedzieć.
Kandydat: Skierowanie musi być.
Gosia: Tak, ma pan wziąć skierowanie. Proszę powiedzieć, jakie?
Kandydat: Jak, jakie?
Gosia: No, co ma być na tym skierowaniu, żeby było ważne.
Kandydat: Jak, co ma być?
Gosia: Rozumiem, że jednak pan nie wie. To ja panu powiem. Na skierowaniu musi być nazwa naszego ośrodka, pieczątka lekarza kierującego z jego numerem prawa wykonywania zawodu...
Kandydat (przerywa): A skąd ja pani wezmę ten numer?
Gosia: Jest na pieczątce lekarza.
Kandydat: To od lekarza ma być?
Gosia: Tak, od lekarza. Może to panu wypisać każdy lekarz, nawet w przychodni. Poza tym, na skierowaniu musi być jeszcze firmowa pieczątka poradni albo szpitala, który pana do nas kieruje z ich numerem REGON.
Kandydat: Ale po co?
Gosia: Takie są wymogi NFZ, proszę pana, bez tego skierowanie będzie nieważne i nie będziemy pana mogli przyjąć.
Kandydat: Po co wam te wszystkie papiery, regony, skierowania?!
Gosia: Proszę pana, takie są wymagania, ja na to wpływu nie mam. To co, powiedzieć panu, co jeszcze pan będzie potrzebował?
Kandydat: To ja nie wiem.
Gosia: Czego pan nie wie?
Kandydat: Czy ja chcę.
Gosia (już poirytowana): To proszę się zastanowić, i niech pan zadzwoni, jak już pan będzie wiedział, czy chce.
Kandydat: Dobrze. Do widzenia.
Gosia: Do widzenia. Miłego dnia.
Kandydat: Tobie też miłego dnia. Idź się opalać, cipo pierdolona.
Dialogi psychiatryczno-makabryczne powinno być.
OdpowiedzUsuń„Od lekarza musi być?”. He-he-he-he.
OdpowiedzUsuńAle w sumie co się dziwić. Wiekowa ciocia domagała się, żebym jej wypisał receptę na lekarstwo, bo przecież jestem po studiach. Nie szło jej uświadomić, że musi być od lekarza.
dzwoniący wyraźnie szukał pomocy, ale przerosły go formalności.... często wielu ludzi nie poddaje się leczeniu, bo wizja formalności, które muszą spełnić ich przeraża i wolą już nic nie robić ze sobą....
OdpowiedzUsuńMiesięczny koszt leczenia takiego delikwenta wynosi 3004 zł. Więc może się trochę postarać, iść do lekarza i wziąć od niego to skierowanie. To nie jest wielka filozofia, a ma wszystko na koszt podatników. Jeśli zaś formalności aż tak go denerwują, niech wyłoży 7 - 10 tysięcy złotych z własnej kieszeni i idzie do prywatnego ośrodka.
OdpowiedzUsuńPoza tym to doskonały sprawdzian motywacji. Jeśli nie stać go na wysiłek skompletowania dokumentów, to z pewnością nie będzie go stać na roczny wysiłek zmian, jakim jest terapia.
Czym są tego rodzaju formalności dla człowieka uzależnionego, zakładając np., że człowiek ten formalnie zupełnie nie funkcjonuje, dostając w twarz informacją, że miejsce dla niego, być może,ale kiedyś się znajdzie?
OdpowiedzUsuńAd) danger_mouse: Pewnie się złości. Oni są z reguły roszczeniowo nastawieni, więc łatwo w złość wpadają.
OdpowiedzUsuńTo nie jest jedyny ośrodek w Polsce. Więc jeśli naprawdę chce coś ze sobą zrobić - ma gdzie pójść się leczyć. I nawet gdyby przyjechał, to bez tych wszystkich papierów nie moglibyśmy go przyjąć. Nawet, jakbyśmy bardzo, bardzo chcieli.
Poza tym, owych "strasznych" formalności wcale nie jest tak dużo: dowód osobisty (albo coś innego z peselem) oraz skierowanie. Może być nawet nieubezpieczony. I to wszystko na koszt podatnika...
W takich przypadkach "chcieć" pozostaje rzeczą względną. Człowiek potrzebuje interwencji a nie miejsca na liście chętnych do darmowego SPA. Podatnik bardziej przysłuży się człowiekowi wydając pieniądze na remont pałaców, czy na pomoc słabym? Problem braku miejsc nie jest problemem ogólnokrajowym?
OdpowiedzUsuńCo do roszczeniowego nastawienia : Bo to takie dzieciaki są... Czy nie?
OdpowiedzUsuńNie jest to problem ogólnokrajowy. Problemem jest raczej brak innych fom terapii (choćby metadonowej) oraz penalizacja zażywania narkotyków.
OdpowiedzUsuńProblem jest raczej sezonowy. Z reguły brakuje miejsc zimą, bo do ośrodków pchają się osoby, które nie tyle chcą się leczyć, co szukają darmowego noclegu i wyżywienia i powinny trafić np. do noclegowni. Zazwyczaj opuszczają placówkę wczesną wiosną, o ile nie zostaną wczesniej usuniete za łamanie regulaminu (np. picie) lub same nie wyjadą uznając, że to jednak nie dla nich, bo trzeba np. w jakichś zajęciach uczestniczyć, plan terapii realizowac itp. Latem miejsca zazwyczaj są, ale za to wiele osób umówionych na przyjęcie nie dojeżdża - zwłaszcza w słoneczną pogodę. Ot, to taka informacja o motywacji. Często jest zewnetrzna: bo mama chce, bo żona chce, bo do więzienia pójdę. A bez motywacji WEWNĘTRZNEJ akurat w uzależnieniach ani rusz.
Oczywiście, że lepiej pomagać niż remontować pałace ZUS (na przykład). Tylko, że w systemie pracuje za mało osób, żeby "darmowej" służby zdrowia dla wszystkich starczyło. Jak ośrodek ma 15 miejsc - to 15 i tyle, za tyle NFZ zapłaci, tyle jest łóżek, na tyle osób przychodzi szpitalna dostawa jedzenia. Na tyle wystarcza składek. Podobne kolejki (tylko, że tam się czeka czasem miesiącami) są w całej słuzbie zdrowia.
Nie - to jest ośrodek dla osób pełnoletnich. Chociaż emocjonalnie bywa, że zatrzymani są w rozwoju na wieku np. 15 lat, czyli wtedy, kiedy się uzależnili.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego dialogu nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać...
OdpowiedzUsuńBezduszny instytucjonalizm vs egocentryk w potrzebie. The Winner is... Kompromis- jak zwykle.
OdpowiedzUsuńTemat niestety rozbija się o "górę lodową" w postaci braku funduszy - jak zwykle.
Bezduszny instytucjonalizm? Ty, jeśli wybierasz się do lekarza specjalisty też potrzebujesz skierowania. I bywa, że czekasz w kolejce, prawda? Do poradni uzależnień lub punktu konsultacyjnego skierowania nie trzeba - wystarczy przyjść. Tam pacjent zostaje zdiagnozowany, jeśli trzeba wysłany na detoks, a jeśli powinien być skierowany do stacjonarnego ośrodka (takiego, o którym mowa), dostanie skierowanie. W czym problem?
OdpowiedzUsuńFunduszy brakuje wszędzie, w całej słuzbie zdrowia. Z wielu powodów. Za mało osób odpowadza składki w porównianiu z zapotrzebowaniem. Za dużo pochłania instytucjonalny moloch NFZ. NFZ czasami nie płaci za nadwykonania. Niektóre procedury medyczne są za nisko wycenione w porównaniu z realnymi kosztami ich wykonania. Brakuje lekarzy niektórych specjalizacji. Itd.
Ależ mnie chodzi właśnie o tego "molocha" i zwykłą niegospodarność placówek jemu podległych. Pani Gosia była bardzo miła. Pozytywnych skutków poważnych reform będziemy wyczekiwać jeszcze długo, jak na razie pozostaje nam komentarz jako wyraz niezadowolenia.
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się moja była praca...
OdpowiedzUsuńTa bezradność wobec osobników "życzących sobie tego co im się słusznie należy"...
Brrrr...
Tak sobie myślę, że problemy z motywacją są uniwersalne nie tylko na terenie kraju, ale wręcz wśród całej światowej populacji uzależnionych...
Ano tak. Można jeszcze próbować (od razu mówię, że na razie bezskutecznie, jedyna znana mi próba, kiedy facet próbował iść z tym do Trubynału Europejskiego, zakończyła sie niepowodzeniem) zawalczyć o swoje składki emerytalne i zdrowotne. Od lat powtarzam: oddajcie moje składki, wypisuję się z systemu solidarności społecznej, a z pewnością zagospodaruję je lepiej niż ZUS i NFZ.
OdpowiedzUsuńad Ivanka) Tak. Problem braku motywacji jest kluczowy w terapii uzależnień.
OdpowiedzUsuńObowiązek pozostaje obowiązkiem, ale składka zamienia się w zwykły podatek, który zostaje w legalny (mniej lub bardziej) sposób zdefraudowany.
OdpowiedzUsuńTo postsocjalistyczny syndrom "państwa opiekuńczego". Na tym w dużej mierze bazują politycy i PR-owcy w kampaniach wyborczych.
OdpowiedzUsuńOni bazują, danger_mouse, a ja dostaję szału.
OdpowiedzUsuńWierze :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu nie umiemy się nauczyć na cudzych błędach... Pamiętam, że około dziesięciu lat temu (może nawet więcej, smarkata byłam wtedy w każdym bądź razie) podniosła się spora dyskusja na temat państwa nadopiekuńczego w Niemczech - niemal przez to zbankrutowali... Wiadomości zyskałam od mieszkającej tam części rodziny, nie wiem czy była mowa też w mediach, w każdym razie sytuacja podobna jak teraz u nas tylko na jeszcze większą skalę...
OdpowiedzUsuńMasz, Ivanko, rację. To jest prosta droga do bankructwa. Ale powiedz coś o prywatyzacji służby zdrowia, uregulowaniu składem dla rolników, czy o bezsensie becikowego, to zostaniesz zlinczowana.
OdpowiedzUsuńZe wszystkim co powyżej zgadzam się :) Ale jeśli chodzi o sprawy uzależnień to chyba nie ma znaczenia czy to jest płatne czy nie. Myślę, że tak jak Ela napisała, decydujące znaczenie ma wewnętrzne przekonanie uzależnionego. Nie czarujmy się, za te ośrodki przeważnie płacą ich rodzice (jeśli są płatne), a oni mają to krótko mówiąc gdzieś ;)
OdpowiedzUsuńJeśli takiemu uzależnionemu naprawdę zależy i ma motywację to te wszystkie potrzebne papierki, których znowu nie jest tak dużo, załatwi!
Widać ten ze scenki wyżej po prostu jeszcze nie dojrzał. Niezależnie od wieku są to emocjonalne dzieciaki z bardzo rozbuchaną roszczeniową postawą :)
Mylisz się tylko w jednej kwestii, marianko. Z reguły za pobyt w prywatnych ośrodkach klienci płacą sobie sami, bo są to bogaci przedsiębiorcy, bankowcy, księża, politycy itp. Generalnie osoby, którym zależy na bardzo wysokim komforcie leczenia i je na to stać.
OdpowiedzUsuńA kandydata zdiagnozowałaś prawidłowo On potrzebuje jeszcze trochę czasu, bo jeszcze jego nałóg tak bardzo mu w życiu nie przeszkadza.
Uszczęśliwiać na siłę kogokolwiek nie sposób.
OdpowiedzUsuńMylę się Elu, albowiem osobiście znam dwóch takich (jeden 33 lata - emocjonalnie 16 lat, drugi 25 - emocjonalnie 14). Nie skończyli żadnych szkół, nigdy nie pracowali. Rodzice bardzo nadziani;) Obydwie rodziny wiele razy załatwiali im różne prywatnie ośrodki. Zawsze kończyło się to ucieczką i powrotem do dawnego życia. Nigdy decyzja o pobycie w ośrodku nie była ich własna.
OdpowiedzUsuńAle z pewnością masz rację odnośnie tych bankowców, księży i polityków...
Tylko, że te dzieciaki zaczynają niestety wcześnie, za wcześnie żeby dojść do własnych pieniędzy :(
Marianko, no i widzisz, dałaś piękny, niemal podręcznikowy opis przypadków współuzależnienia, któremu to zaburzeniu ulegają niektórzy rodzice i partnerzy osób uzależnionych. Podejmowane przez nich działania pozornie pomocowe, w gruncie rzeczy prowadzą do podtrzymania uzależnienia, wspierają je wręcz. Współuzależnieni niwelują negatywne konsekwencje czyjegoś nałogu: załatwiają kolejne ośrodki, usprawiedliwiają przed pracodawcami nieobecności w pracy, płacą mandaty itd. Po co ma się zmieniać ktoś, kto nie ponosi żadnych skutków swojego nałogu? Nie ma przecież żadnej motywacji do zmiany. Mamusia załatwi i podściele, coby się za bardzo nie obtłukł... Takie nadopiekuńcze mamuśki przeszkadzają także w terapii, ale to osobny temat.
OdpowiedzUsuńyyyyyyyyyy to ja polecam to http://www.youtube.com/watch?v=Pi7Q2Qv150Y
OdpowiedzUsuńad Paweł) Dobre :)
OdpowiedzUsuń