Przed kasą formuje się coraz dłuższa kolejka, ponieważ postęp kolejki blokuje menel znajdujący się bezpośrednio przed ladą. Menel nie może się zdecydować. Pani Basia, ekspedientka, wysuwa kolejne propozycje nalewek: Truskawkowa? Nie, za słodka. Malinowa? Nie, też nie, wczoraj taką miał. Winogronowa? Pani Basia wyciąga z półek i chowa kolejne nalewki, butelki stawia na ladzie z coraz większym hukiem, a menel wciąż przebiera oraz cuchnie. Wiśniowa? Droższa o 20 groszy, odpada. Kolejkowicze posapują, przestępują z nogi na nogę, zniecierpliwienie rośnie. To może porzeczkowa? Wreszcie dylemat zostaje rozwiązany na korzyść truskawkowej (za słodkiej).
Pani Basia nieruchomym wzrokiem odprowadza menela do wyjścia, wznosi oczy do sufitu, robi kilkusekundową pauzę i cedzi przez zęby:
- Ssssmakosz.
(Bielsko-Biała, Delikatesy Parkowa)
Znałem to w innej wersji, zgoła odwrotnej, którą opowiadał mój przyjaciel.
OdpowiedzUsuńNoc, sklep nocny z alkoholem, gdzie sprzedają o tej porze tylko przez małe okienko. Wokół sklepu sporo meneli z tanimi trunkami. Pod sklep podjeżdzą czarna limuzyna, wysiada facet w eleganckim garniturze, ze złotym zegarkiem, itd. Nachyla się do okienka i prosi o jakąś dobrą wódkę, nie za słodką… Sklepowa przynosi do okienka kolejne butelki, a klient przebiera, a może jakiś koniaczek?
Za facetem robi się kolejka pijaczków, przestępują z nogi na nogę, bo ich suszy. Wreszcie facet płaci za jakąś drogą wódę i odchodzi. Menel stojący za nim cedzi przez papierosa w ustach: sssmakosz, kurwa.
hihihi:) Czyli to jest stały komentarz do takich sytuacji :)
OdpowiedzUsuńps. Pani Basia jest ekspedientką zaprzyjaźnioną, a ja jako stała klienta tego sklepu postanowiłam w którymś momencie notować jej wypowiedzi. Bywa bystrym i bezwzględnym obserwatorem oraz komentatorem rzeczywistości.
Bystra i smakosz,prawie jak Piękna i Bestia... :D
OdpowiedzUsuńPowiem krótko. Ekspedientka ma sprzedawać a nie marudzić
OdpowiedzUsuńDo anonima ;): Ona nie marudziła, grzecznie podawała kolejne trunki. Ona tylko skomentowała:)
OdpowiedzUsuńAle prawda jest taka, że nawet menel ma prawo wyboru. Bo czym się różni facet w limuzynie od menela jako klient? Może tylko tym, że powoduje większy utarg. Ale też nie do końca. Bo tych, którzy kupują droższe alkohole jest zdecydowanie mniej. Kasę w takich sklepikach nabijają stali klienci :)
Ad) anonimowy. Komentatorzy są proszeni o podpisywanie się. Podpisywać się, a nie marudzić! A pani Basia na szczęście nie jest robotem z MacDonalda, który podaje-uśmiecha się-podaje-uśmiecha się-podaje..., więc komentuje to, co widzi. I chwała jej za to, bo dzięki niej zakupy w Delikatesach Parkowa bywają przygodą.
OdpowiedzUsuńAd marianka) Oczywiście, ze nawet menel ma prawo wyboru nalewki. Irytacja kolejkowiczów prawdopodobnie związana była z całkowitym niezrozumieniem głębi jego wahań. Bo wszystkie nalewki w moich i innych kolejkowiczów oczach to jedno paskudztwo :)
Sierpień miesiącem abstynencji...
OdpowiedzUsuńDo anonimowego - ekspedientka też człowiek. Z jednej strony - racja. Klient nasz pan. Ale trudno się nie zdenerwować na niektórych klientów.
Chyba nikt z nas nie ma w pracy uśmiechu wiecznie przyklejonego do twarzy.
I nikt z nas nie powinien zachowywać się chamsko. Ani ekspedientka wobec nas, ani my wobec ekspedientki.
Ja nie bardzo rozumiem :O Kto tutaj zachował się chamsko??
OdpowiedzUsuńTaki menel nawet bywa śmieszny ;) Bardziej denerwują mnie w kolejkach w moim małym sklepiku paniusie, które wybrzydzają, komentują wszystko co kupują (pani Kasiu, czy to na pewno ten sam serek, bo tylko ten smakuje mojemu dziecku, on niczego innego nie tknie... i tutaj zaczyna się opowieść co, ile i jak jada dziecko (19 lat!!).
A ja tylko po koperek ;) Ale to jest sklepik dosłownie na kilka domów i wszyscy się znają :(
Ale stoję grzecznie i nic nie mówię!
W moich oczach alkohol to jedno paskudztwo, nieważne czy to nalewka truskawkowa czy koniak :)
A czy ja napisałam, że ekspedientka zachowała się chamsko? Taka szersza dywagacja była. Odnośnie zdania: "Klient - nasz pan. Ekspedientka nie może marudzić". Owszem, będąc w sklepie liczę na uprzejmą, rzeczową obsługę. I taka sama powinnam być dla ekspedientek. Ekspedientka może mieć gorszy dzień, oby nie 365 gorszych dni w roku.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się ekspedientce, że miała dość takiego klienta. A jej słowa mogą być odebrane różnie ;)
Evik, jej słowa były bardzo jednoznaczne, trzeba było widzieć jej wzrok i słyszeć ten syk: ssssmakoszszsz :) W gruncie rzeczy była wyrazicielem opinii wszystkich niecierpliwiących się kolejkowiczów. Uwielbiam ją :)
OdpowiedzUsuńKlient ma zawsze rację i widać ekspedientka to zrozumiała...
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie tę sytuację. Brakuje mi w opisie tylko jednego, czy ekspedientka miała fartuch? Bo ja mam taki sklep SPOŁEM, gdzie Panie w fartuchu sprzedają.
Miała. Oczywiście, że miała fartuch!
OdpowiedzUsuńTo jest ten sklep. Polecam, ze względu na panią Basię:
http://www.pkt.pl/s/bielsko-biala/2353296/parkowa.html
Wierze, że ze snobem pani Basia rozprawiłaby się szybko i bez ceregieli. Jednak prawdziwy smakosz, a w dodatku stały klient (jak się domyślam) wymaga szacunku i anielskiej cierpliwości.
OdpowiedzUsuńWyrazy uznania dla pani Basi.
Przeżyłam takie sytuacje osobiście i nabrałam takiej cierpliwości,że teraz mogłabym pracować w przedszkolu :D( a tam jak wiadomo-smakoszów tyż nie brakuje hehe )
OdpowiedzUsuńod początku ostawiałam truskawkową ;)
OdpowiedzUsuńPani Basia też zaproponowała ją jako pierwszą :)
OdpowiedzUsuńAleż Pani Basia też człowiek i należałoby to uszanować. Nie można mówić "klient nasz Pan" jeżeli klient nie jest ani kulturalny, ani taktowny. Każdy kij ma dwa końce. Gdyby nie nieuprzejmi klienci, sprzedawcy też byliby inni :)
OdpowiedzUsuńNie chciałabym, aby pani Basia była inna. Pani Basia jest niezwykle opanowana, zwróćmy uwagę, że nie powiedziała tego przy kliencie, doczekała aż wyjdzie za drzwi sklepu i dopiero wtedy podsumowała sytuację :)
OdpowiedzUsuń"Ssssmakosz." :)
OdpowiedzUsuń