Zima zaszkodziła Zosi. * Zosia postanawia wybrać się do przychodni, w której zarejestrowana jest cała jej rodzina. Podczas gdy relacjonuje zachrypłym głosem objawy grypy, pani doktor czujnym okiem spogląda to na nią, to do karty.
Pani doktor (podchwytliwie): A cukier jak tam?
Zosia (zdziwiona): A nie wiem. Dawno nie badałam, ale chyba wszystko w porządku.
Pani doktor: A ciśnienie?
Zosia (zdziwiona jeszcze bardziej): Nie wiem... Ale chyba normalne.
Pani doktor: A to biodro dalej panią boli?
Zosia: … Biodro?
Pani doktor (zagląda znów do karty i patrzy podejrzliwie na Zosię): Ale rocznik 35 to pani nie jest na pewno.
Zosia: Pani doktor... Z rejestracji chyba wzięła pani kartę mojej teściowej. **
(opowiedziała Zosia)
* Zima poważnie szkodzi Tobie i osobom w Twoim otoczeniu.
** Teściowa też Zofia.
Przepraszam, musialam usunac, bo mi sie moja opowiastka pokrecila:))
OdpowiedzUsuńPrzed wyjazdem z Polski jak kompletowalam rozne dokumenty poszlam do USC po wyciag aktu urodzenia. A poniewaz bylam taka spryciula, ze znalam numer mojego aktu urodzenia to podalam pani numer i rocznik. Zreszta numery byly lamane przez rok urodzenia, wiec w sumie bylo to latwe.
Po kilku minutach pani urzedniczka przyniosla mi akt urodzenia... mojej BRATOWEJ:)))
Okazalo sie, ze moja bratowa mimo, ze urodzona rok pozniej i innego dnia i miesiaca ma ten sam numer aktu urodzenia.
Pamietam, ze zupelnie zglupialam jak zobaczylam, bo co dziwne imiona sie prawie zgadzaly, bo obie z bratowa mialysmy takie same tylko w odwrotnym szyku ( np. ona Anna Barbara, a ja Barbara Anna)
Gdyby jeszcze na tym akcie bylo jej malzenskie nazwisko, czyli moje panienskie to zupelnie bym nie wiedzialam o co chodzi:))
Dobrze, ze sie Zosia nie przyznala do tego biodra, cukru i cisnienia;)
Faktycznie można zgłupieć. Gdybyś była mniej uważna, kto wie, może wyjechałaby Twoja bratowa. ;)
UsuńPrzynajmniej wnikliwa ta Pani doktor!
OdpowiedzUsuńRobiła się coraz bardziej czujna i podejrzliwa ;)
UsuńJak w skeczu Tyma i Merle "Ma Pani prostatę". :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale zacytowany dialog daje ogólny obraz ;)
UsuńNo tak, skoro lekarze już potrafią rozróżnić kształt pieczątek, to zdiagnozowanie 50-u lat rozdźwięku między wiekiem formalnym, a rzeczywistym pacjenta - dla nich pikuś. W końcu mają na to kwadrans.
OdpowiedzUsuńO ten kwadrans to należy się zwracać z pretensjami do NFZ. Bo nawet jeśli lekarz byłby najlepszy i najuważniejszy na świecie to z tym molochem nie wygra.
UsuńOby tylko takie lekarskie pomyłki. Te zdarzyć się mogą, choć nie powinny. A swoją drogą ciekawe czy na pytaniach kończy się, czy pytania pociągają za sobą czyny np. zmierzenie ciśnienia, wypisanie skierowania na analizę krwi etc. Ale jest i pozytyw - przeczytała co w karcie piszczy.
OdpowiedzUsuńZrobić można tyle, na ile NFZ-owy limit czasu pozwala. Pozwala z reguły na zidentyfikowanie pacjenta i trzy pytania.
Usuńps. Jako kierownik NZOZ-u stanęłam też stanęłam przed problemem, jak lekarz ma przyjąć pacjenta, skoro NFZ nie da mu na to ani pieniędzy ani czasu.
Mój tata miał być poddany operacji w renomowanym szpitalu. Niestety do operacji nie doszło. Moja mama wybrała się więc do lekarza:
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry panie doktorze..
- Dzień dobry. Drżączka alkoholowa?
- Aaaa...ja chciałam zapytac o pana XY, który miał miał mieć dzisiaj...
- Tak, tak..najpierw leczenie psychiatryczne. W tym stanie pacjent sie nie nadaje do...
- Ale...mój mąż to ten z guzem na kręgosłupie!
- Tak, tak...delirium tremens...
- Ale mój mąż nie pije!!!!
- Nie..? Ojej...zaraz...OOOoo...bardzo przepraszam! To ja nie zauważyłem, że pacjent ma cukrzycę...no tak...16 godzin bez posiłku...hmmm...
Diagnoza od ręki: orientacja allopsychiczna lekarza zaburzona ;)
Usuńcytując Anioła "wszyscy wołali pomyłka! pomyłka! a za 9 miesięcy urodziły się bliźniaczki" :-)
OdpowiedzUsuńCzasami wątpliwości nie ma od samego początku, a emocji i tak dużo:
Usuńhttp://scenki.blogspot.com/2011/08/tylko-nie-blizniaki.html
;)
Człowieku, lecz się sam! ;):)
OdpowiedzUsuń... bo lekarz zamiast Ciebie będzie leczył Twoją teściową ;)
UsuńAleż sprytna pani doktor, przecież nie musiała spoglądać na wiek pacjenta. Mogła wypisać "to, co zawsze" i po krzyku ;)
OdpowiedzUsuńPrawda, wykazała się dużą dociekliwością i sprawdzała hipotezy diagnostyczne ;)
UsuńCzujna z każdą chwilą robiła się i pacjentka...to była wyjątkowo wizyta kontrolowana ;)
OdpowiedzUsuńObie były czujne :)
UsuńFajnie wiedzieć, że TAAAKIE rzeczy się zdarzają.
OdpowiedzUsuńCzłowiek od razu robi się bardziej czujny;)
Może należy powtarzać tę procedurę wobec wszystkich zgłaszających się pacjentów? Na wszelki wypadek staną się zdrowsi ;)
Usuńmiałem bardzo podobna sytuację z synem. Poszliśmy do lekarza, wchodzę do gabinetu, przedstawiam się, syna... a Pan Doktór bierze się za wypisywanie recepty bez badania dzieciaka. Na moje pytanie, czy nie należałoby najpierw zbadać, spogląda w kartę i pisze dalej. Zaciekawiony ostatnim wpisem pytam co to: odpowiada, że byłem przedwczoraj u niego:). I afera. Mówię, że nie bylem przez ostatnie półtora roku, a on swoje. Ale do finału: okazało się, że wziął pierwszą lepszą kartę z biegu i zaczął wypisywać jakieś sterydy dla dzieciak, bo w tej karcie tak było. Od tej chwili jestem jednym z najbardziej znienawidzonych pacjentów w przychodni.
OdpowiedzUsuńCiekawa przypadłość niektórych - najczęściej pacjent świadomy i domagający się swoich praw staje się pacjentem niechcianym i postrzeganym jako natrętny. W opowiedzianej przez ciebie historii najciekawszy (?) jest brak wiary lekarza w słowa pacjenta. Nie rozważałeś zmiany przychodni?
Usuń