Mazury drapieżne



Kiedy tej nocy układamy się spać, w kabinie jachtu panuje błoga cisza. Żadnego brzęczenia? Zdziwieni mościmy się w śpiworach. Na zewnątrz już się przejaśnia, gdy budzi nas dźwięk setek delikatnych skrzydełek intensywny jak przy nalocie bombowców i ukłucia, których nie da się długo ignorować. Chlast! chlast! towarzyszące próbom trafienia rękami w agresorów okazuje się mało skuteczne. Bestie są sprytne. Na schowanie wszystkich odsłoniętych części ciała pod przykryciem jest za ciepło, komary nie odpuszczają, nie ma rady: trzeba w którejś z jaskółek odnaleźć magiczny preparat na owady zakupiony przed wyjazdem. Jest. Psikamy na wszystko: na siebie, na śpiwory i na cały dziób jachtu, tworząc strefę chemicznego rażenia w nadziei, że preparat okaże się tak magiczny, jak obiecują napisy na opakowaniu. W całej kabinie unosi się smród preparatu, leżymy dłuższą chwilę nieruchomo, nasłuchując nawrotu brzęczenia. Cicho. Ufff... Chyba wyniosły się na zewnątrz.

Nagle pełną napięcia ciszę przerywa dobiegający znad jeziora przeraźliwy krzyk mewy.

ja: Zagryzły mewę...

(Mazury, Przeczka)

44 komentarze:

  1. Marek Raczkowski narysował taką otóż scenkę: pan cały w bąblach z równie obąblowanym dzieckiem, zwraca się do sprzedawczyni: Chodzi nam o taki środek, który nie tylko zabija komary. Chcemy by przed śmiercią cierpiały !
    Równie wyborna scenka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo myśli poświęciłam tamtej nocy wspomnianemu przez Ciebie obrazkowi Raczkowskiego. Jest w nim bardzo bliskie memu sercu przesłanie ;)

      Usuń
    2. oj może nie zapędzajmy się tak daleko bo ekolodzy z różnych klubów i stowarzyszeń skłonni są zrobić doniesienie ...

      Usuń
    3. Nie ma sprawy. Każdy adwokat podejmie się mojej obrony ;)

      Usuń
    4. Adwokaci i komary...
      Jest taka scena w 'Filmie o pszczołach' (jestem ostatnio obeznany w kreskówkach, z racji zainteresowań potomków): komar zostaje prawnikiem mającym reprezentować tytułowe pszczółki. Na zadane ze zdziwieniem pytani: komar prawnikiem? odpowiada: Od zawsze byłem krwiopijcą, wystarczyło tylko dokupić teczkę :-)

      Usuń
  2. Trzeba było do wody - wszak umiesz już pływać :-)
    Jaki jest okres wylęgania tych "odpsich" nicieni?
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecasz to rozwiązanie jako sprawdzony s[osób na zaśnięcie?

      Usuń
    2. A czyż zasnęłaś po wielokroć pokąsana przez komary? Ja do białego rana bym się drapał - w wodzie milej, bo przynosi ulgę i ochłodę puchnąym miejscom ukąszeń i ich okolic. A i rutynę pływacką byś pogłębiła ;-)

      Usuń
    3. Nie, nie i jeszcze raz nie. Utłuc lub otruć, to jedyny słuszny sposób, ucieczka byłaby oddaniem gadzinie pola ;)

      Usuń
  3. Stawiam na to, że mewa poczuła zapach środka na komary i sama popełniła harakiri... :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, niech szlag trafi wszelkich krwiopijców, robactwo, ekologów też (i ekolożki). Świat krwiopijców i świat ludzi nie ma części wspólnych. Na temat mew nie mam zdania, poza tym, że są wrzaskliwe i namolne, najwięcej ich na komunalnym wysypisku śmieci, ale to spory kawałek od miasta. U mnie "mewka" to też określenie dziewczyn praktykujących najstarszy zawód świata. Ale raczej nie w jakich szuwarach.
    Swoja droga miałem tego lata tylko jedno spotkanie z komarzycą i zamordowałem ją z lubością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mordowanie z lubością to jedyny rodzaj kontaktu z komarzycami, jaki dopuszczam. Poza tym żadnej innej bliskości ;)

      Usuń
  5. Chromolić mewę-straty muszą być.Ona takich scenek nie pisze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, chemicznie zmodyfikowane komary wyprodukowaliście, to poszły na żer na mewy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że udało się je zniechęcić do nalotu na nas. Tylko nie wiem, jak obecność zmodyfikowanych chemicznie komarów wpłynie na mazurski ekosystem ;)

      Usuń
  7. Ja tam nie wiem, ale jednak odczuwam pewien żal, że nie stałaś się dla tylu głodnych istnień pokarmem... ;). Też się cieszę, że preparat nie był przeterminowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię być pokarmem. Żaden drapieżnik nie lubi.

      Usuń
  8. powiem Ci, że od chwili, gdy zobaczyłem niedawno, jak komary zaatakowały kiedyś mojego kota /co z punktu widzenia mojej wiedzy, tudzież doświadczenia na temat kotów i ich relacji z komarami uważałem za niemożliwe/, to skasowanie mewy przez komary również mi się zmieściło w głowie...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słyszeć to trochę za mało... pamiętam z dawnych lat, jak na jakiejś imprezce pewna parka imitowała w osobnym pokoju odgłosy gwałtu... tak dla jaj... kilka osób się zleciało, a realnie gwałtu nie było...
      więc może ta mewa też się z komarami tak umówiła?...

      Usuń
    2. Oba gatunki są tak przebiegłe, że istnieje taka możliwość.

      Usuń
  9. wielkie dzięki za uśmiech po wczorajszym podobnym nalocie u nas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma powodów do śmiechu. Czas się na wojnę szykować ;)

      Usuń
  10. Smiem twierdzic, ze komary to sprzymierzence... co by bylo gdyby slychac bylo o swicie..."tupot bialych mew" ... D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak było słychać... Jedno drugiemu nie przeczy ;)

      Usuń
  11. Dobrze, że Cię nie pożarły, wszak mogły Cię pomylić z mewą :( fajnie, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Jaskółko, niewiele brakowało, ale preparat okazał się naprawdę magiczny w swej skuteczności.

      Usuń
  12. przeczytawszy pointę ryknąłem śmiechem ;) pozdrawiam z gorączką...:(

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha:)Kupiłam siatki do okien i nie wychodzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle? Całkiem? Nie wolno tak się dać sterroryzować! ;)

      Usuń
  14. Inspirująca jest myśl: Czy komara da się lubić?
    Da się, kiedy go nie ma.
    I to, że tak powiem, się w pewnym stopniu uogólnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo się uogólnia. Ja niektórych ludzi lubię tylko wtedy, gdy ich nie ma w pobliżu.

      Usuń
  15. Krwawa wizja, za dużo horrorów się oglądało ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama mi czytała na dobranoc "Opowieści o miłości, szaleństwie i śmierci" Horacia Quirogi. To dużo wyjaśnia...

      Usuń
  16. http://siwymaster.wrzuta.pl/audio/2kUlqkgFFOd/pierdolone_muchy_i_komary_jebane

    Nie dało się w linku wykropkować...ale piosenka choć stara to w kontekście bardzo aktualna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co kropkować, emocje uzasadniają użycie mocnych słów ;)

      Usuń

data:blogCommentMessage