Dostaję od lekarki skierowanie na badania krwi. Zgłaszam się do laboratorium bez obaw i stresu, bo jako zasłużonemu krwiodawcy żadne wkłucia mi niestraszne.
Z pobieraniem krwi do badań także mam zasadniczo bezstresowe doświadczenia, poza jedną autentycznie krwawą rzeźnią, która nastąpiła, gdy jakiś czas temu podczas pobytu na oddziale szpitala i zakładania wenflonu pielęgniarka uparła się, że będzie betonowo przestrzegać zaleceń z pracowni echa serca, wymagającej, aby wenflon był umieszczony koniecznie w prawym zgięciu łokciowym, bo tak mają ustawioną leżankę i tylko wtedy mają dostęp do wenflonu. Do żyły w moim prawym zgięciu łokciowym wkłuć się nie da, ponieważ z powodu dawnego złamania nie mam tam główki kości promieniowej i łokcia nie prostuję, więc wszelkie żyły są pochowane głęboko. Do badań pobiera mi się krew z lewego łokcia, z lewej żyły również oddawałam krew jako dawca. Zawsze. Nigdy z prawej. Ale dyżurnej pielęgniarce posłusznej wymaganiom pracowni wytłumaczyć się tego nie dało, więc po kilkukrotnych, coraz bardziej bolesnych wkłuciach żyła w końcu pękła, wenflon wypadł, krew zalała cały stolik w dyżurce, a ja postanowiłam zemdleć, choć nie było to postanowienie świadome. Siniaki utrzymywały się długo. Więc nigdy z prawej.
Wchodzę do laboratorium i już od progu widzę, że fotel ma podłokietnik umieszczony w sposób sugerujący, że w tym miejscu krew pobiera się z prawego łokcia. Ogarnia mnie lekka zgroza, ale będę negocjować, myślę. Za Chiny nie dam z prawej. Pielęgniarka prosi abym usiadła, siadam zaledwie kawałkiem półdupka, aby dać co zrozumienia, że tak się u mnie nie da nic pobrać, ale pielęgniarka jest stanowcza, choć niesamowicie spokojna:
Pielęgniarka (stanowczym, opanowanym tonem): Proszę usiąść w fotelu i położyć rękę tutaj.
Ja: Ale u mnie nie da się pobrać z prawego łokcia (szybko i nerwowo opowiadam wszystko, co napisałam wyżej).
Pielęgniarka (stanowczo i spokojnie): Zobaczyyymy.
Ja: Z uwagi na ton pielęgniarki rezygnuję z negocjacji, milknę, wystawiam zgięcie i zamieram w panicznym bezruchu.
Pielęgniarka: Maca zgięcie w łokciu, wyczuwa żyłę, po czym wkłuwa się za pierwszym razem i bezboleśnie.
Ja: w zdumieniu obserwuję, jak krew napełnia kolejne fiolki.
Pielęgniarka: daje mi wacik.
Ja: Jestem pod dużym wrażeniem, jak się pani udało wkłuć.
Pielęgniarka: Nie pani pierwsza.
ps. Nie dość, że mistrzyni w swoim fachu, to świadoma swojej profesjonalnej wartości.
:D
OdpowiedzUsuńA ja chadzam (nie, że często, ale jak już, to właśnie tam) do takiej jednej pani, która ewidentnie musi często pracować z dziećmi. "Zginamy rączkę" :) Nawet nie wiem, kiedy jest już po sprawie.
Brzmi urokliwie. Ja według takich kryteriów wybieram dentystów.
UsuńA mnie za każdym razem dziwi, że mój lekarz pierwszego kontaktu potrafi sobie lepiej poradzić z wkłuciem niż pielęgniarki ze stacji krwiodawstwa, które teoretycznie powinny mieć ze sto razy większe doświadczenie. Mam żyły słabo widoczne i przy oddawaniu krwi zawsze są szopki, a u pana doktora jak już raz od wielkiego dzwonu trzeba oddać próbkę, idzie w pięć sekund.
OdpowiedzUsuńTaki lekarz to skarb.
UsuńProfesjonalistka! Musiałam kiedyś wziąć serię zastrzyków z żelazem, kto miał to wie, że to wyjątkowa przyjemność. Na dodatek po każdym krwawiłam i nie byłam w stanie chodzić (siniaki miałam przez następne 10 lat). Na ostatni zastrzyk przyszła pielęgniarka w zastępstwie za tę poprzednią. Bolało mniej, żadnego krwawienia, i mogłam usiąść zaraz po zastrzyku. Gdybym tylko wiedziała....
OdpowiedzUsuńGdybyś tylko wiedziała, że to może się tak odbyć, to tej pierwszej nie pozwoliłabyś się dotknąć.
UsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się, jak pielęgnarka na wielkich szpilach poruszająca się, nie nie chodzi o strzykawki, przewróciła się na mnie -tak, tak- miałam wbitą strzykawę w żyłę. Taka blada i o krok od zemdlenia nie byłam,no może poza jeszcze jednym doświadczeniem z lekarzem, dentystą, ale to całkiem inna historia...Chociaż raz miałam taką sytuację, o której wspominasz, ekspresowo i profesjonalnie, tylko, że pielęgniarka, nie stwierdziła: "Nie Pani pierwsza". A to ważne by mieć poczucie sprawozdawczości i tego,że wykonuje się swoją pracę b dobrze jest istotne.
Ależ przygody! Na mnie pielęgniarki na szczęście się nie przewracały. Jak wspominasz ekspresowe pobranie?
Usuń