"I oto cesarz kroczył już w pochodzie pod pięknym baldachimem, a ludzie na ulicy i w oknach mówili:
- Boże, jak niezrównanie piękne są cesarskie szaty! Jaki wspaniały tren ma cesarz! Jak doskonale leży!
Nikt nie dawał po sobie poznać, że nic nie widzi, bo to by znaczyło, że nie nadaje się na swoje stanowisko albo że jest całkiem głupi. Żadna inna z cesarskich szat nie była tak podziwiana.
- Przecież on nie ma na sobie ubrania! – powiedziało małe dziecko.
- Boże, słuchajcie, co mówi niewinne dziecko! – zawołał jego ojciec.
I ludzie powtarzali szeptem jeden drugiemu, co powiedziało dziecko.
- Jakieś dziecko mówi, że cesarz nie ma na sobie ubrania!
- Cesarz jest nagi! – zawołał na koniec cały lud.
A cesarz aż skurczył się w środku, bo uznał, że mają rację, ale pomyślał: „Muszę wytrzymać do końca pochodu”.
I trzymał się jeszcze dumniej, a szambelani nieśli tren, którego wcale nie było."
czas i miejsce akcji: niedziela,
pierwszy dzień rekolekcji, msza dla dzieci
pierwszy dzień rekolekcji, msza dla dzieci
Po kazaniu i przeczytaniu kilku listów ksiądz rekolekcjonista stwierdza, że przyszedł czas na rozmowę z dziećmi. Na początek pada kilka prostych pytaniach typu: Co wydarzyło się w Wielką Noc? Ksiądz zadaje kolejne:
- W jakim celu organizowane są rekolekcje?
Pytanie, wnioskując po kilkunastu podniesionych do góry dziecięcych rękach, rzeczywiście jest proste, szczególnie dla jednego z chłopców (na oko lat 8), który ogromnie zdziwiony łatwością pytania, mówi wprost do mikrofonu:
- Jak to, po co? Żeby zmusić dzieci do chodzenia do kościoła.
Przez kilka następnych sekund, gdy caly kościół wybucha śmiechem, a ksiądz znacząco spogląda, chłopczyk, stojąc dumnie, nadal nie wie, o co chodzi.
(przysłała O.na)
ps. Rodzice powinni zapoznać chłopczyka z bajką Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty cesarza” ->. Wtedy zrozumie, o co chodzi.
Na siłę z dziecka nie zrobią katolika. W klasie maturalnej na lekcje religii chodziły trzy osoby, chyba o czymś to świadczy. A w klasie pierwszej trzydzieści. Tyle, że teraz cytuje się Herberta i wysyła ludzi do Biedronki. Więc idę po chleb. Ciao
OdpowiedzUsuńbystrzak :D
OdpowiedzUsuńNo tak bycie katolikiem (-istą, -em, -ystą, -ym itp.) to oczywista głupota.
OdpowiedzUsuńAle bycie wierzącym to ... nierozwaga ?
Aristoskr
ad Margo) Niewiątpliwie, o czymś to świadczy. Na przykład o poziomie prowadzonych zajęć. O tym, że uczniowie nie chcą mieć dodatkowej lekcji. A czasami nawet o tym, że coś przemyśleli...
OdpowiedzUsuńad Ania) I jaki jeszcze rezolutny!
ad Aristroskr) Hm... A dlaczego to rozróżnienie? Na przedstawicieli konkretnych wyznań i ogólną kategori wierzących?
Szczerość dzieci jest naturalna i przez to fascynująca. Oby życie nie zrobiło mu "prania mózgu" i nie dołączył w przyszłości do rzeszy konformistów.
OdpowiedzUsuńA mi się wydaję, że wiara w obecnych czasach i uczęszczanie do kościoła to dwie całkowicie różne sprawy i raczej nie szukałabym jakiegoś głębszego sensu w wypowiedzi tego ośmiolatka - ale przyznaję było się z czego pośmiać ;D
OdpowiedzUsuńad O.na) Też zauważam, że coraz częściej wiara nie oznacza przynależności czy identyfikacji z instytucją Kościoła. I że niekoniecznie chodzenie do kościoła oznacza wiarę, a nieobecność - niewiarę.
OdpowiedzUsuńA wypowiedź tego ośmiolatka wydała mi się urocza przez swą nieskrępowaną jeszcze tym, co wypada, a co nie wypada, szczerość. Mam nadzieję, że ma na tyle mądrych rodziców, że go za tak szczerą wypowiedź nie zbesztają i nie będą w ten sposób uczyli konformizmu. Bo taka szczerość jest czymś niezwykle cennym i warto ją chronić.
A to błyskotliwy chłopak! :-)
OdpowiedzUsuńChłopiec jest jeszcze sobą, mówi co myśli. Jestem pewna, że wolałby kopać piłkę, niż te bajki słuchać.
OdpowiedzUsuńJęzyk kościelny jest najczęściej niestrawny i niestety przestarzały, większość dorosłych ludzi nie rozumie co oznaczają słowa w pacierzu, a dla dzieci to jakies magiczne formułki bez znaczenia, które trzeba wyklepać żeby dostać zaliczenie z religii.
OdpowiedzUsuńSpróbujcie sami i zadajcie wierzącym dorosłym pytanie co oznacza - " niepokalane poczęcie" :)))
Na szczęście Komunia jest dla prezentów...
OdpowiedzUsuńTo były rekolekcje dla dzieci, więc raczej każdy wszystko zrozumiał ;) ale z pewnościa znalazłby się ktoś, kto pomyslał 'nareszcie znalazł się ktoś odważny' ;D A mina księdza... genialna! Koles nie wiedział co ma powiedzieć. :)
OdpowiedzUsuńad Ania, Marcin i Iva) Młody powiedział co myśli. W dorosłym życiu mniej ludzi ma do tego odwagę.
OdpowiedzUsuńad O.na) Wyobrażam sobie :))) Prawdopodobnie ksiądz spodziewał się jakiejś wyuczonej, gładkiej formułki, a tu taki numer :)
Błysnął Młodzieniec :)
OdpowiedzUsuńI wszystkim głos odebrało!
Może mnie ktoś oświeci.
OdpowiedzUsuńJak brzmieć by mogła odpowiedź "prawidłowa"?
I przykre jest, ze kiedys wszyscy bylismy jak ten maly chlopiec, ale ludzie dorosli nauczyli nas jak sie zachowywac.
OdpowiedzUsuńWrrrrrrrrrrrr
Ela ; no, no , z początku był szok i 'eeee, yyyy' i zapewniam,że nie tylko ksiądz, jak się łatwo można domyślić nie był też zadowolony z reakcji dorosłych obecnych w kościele ;)
OdpowiedzUsuńWojciech ;Ja to zrobię, ksiądz najwidoczniej bał się pytać dalej i odpowiedział sobie sam, -"po to, zeby przygotować nas na przeżycie wielkiego wydarzenia, jakim było zmartwychwstanie Jezusa"
ad Stardust) Ale skoro coś zostało wyuczone, może zostać również oduczone! :)
OdpowiedzUsuńad Wojciech) No nie mów, że nie pamiętałeś z religii ;) Jedyne, co mogłoby cię usprawiedliwić to fakt, że nie chodziłeś w ogóle ;)
ad O.na) Ciekawe, ilu dorosłych obecnych wtedy w kościele podzielało opinię tego chłopczyka? ;) Dla nich ksiądz z chęcią zarządziłby dodatkowe trzy datki na tacę.
Stardust: Ale teraz my jesteśmy Ci dorośli:)
OdpowiedzUsuńad Rude de Wredne) Ale to nie znaczy, że sprawa jest beznadziejna; jako ci dorośli mamy więcej możliwości wpływu (także na siebie!) oraz zrezygnowania z wywierania presji i indoktrynacji na tych młodych. Przez "na siebie" rozumiem przyjrzenie się temu, co we mnie naprawdę moje, a co tylko wyuczone i wdrukowane.
OdpowiedzUsuńA wdrukowane jest dużo i w sposób bardzo trwały. Ja na przykład wiedziałam, jak może brzmieć poprawna odpowiedź. Skąd? Pewnie z rekolekcji i lekcji religii, na które do końca szkoły podstawowej uczęszczałam. To pokazuje jak trwała jest taka indoktrynacja, a także dlaczego zaczyna się ją przeprowadzać tak wcześnie i systematycznie.
Ela: dziękuję za rozwinięcie mojego komentarza:)O to mi właśnie chodziło.
OdpowiedzUsuńDziecko zapewne przekazało to,co usłyszało od dorosłych,a dziecięca odwaga pozwoliła mu bez skrępowania przekazać to na forum.Brawo.Szkoda tylko,że z wiekiem ta cecha zanika.Póżniej zostają tylko szaleńcy i ekscentrycy.
OdpowiedzUsuńDzieci chodzą bo muszą;)A uczą się bo dostaną... obrazek;D
OdpowiedzUsuńad Iwona) Ja, według tego podziału, zaliczam się do grupy pierwszej czy drugiej? ;)
OdpowiedzUsuńad Nivejka) Muszą? Muszą, bo?
" W każdym normalnym człowieku tkwi szaleniec i próbuje wydostać się na zewnątrz. "
OdpowiedzUsuń— Terry Pratchett
Blask fantastyczny
Tak to ujmę :)
" Zawsze bierz pod uwagę fakt, że możesz się mylić."
OdpowiedzUsuń— Terry Pratchett
Bogowie, Honor, Ankh-Morpork
A tu asekuracja :)
Iwona 22: hm? A jeśli ani jedno, ani drugie?
OdpowiedzUsuńNivejka: czekam również na odpowiedź, dlaczego dzieci musza i kto ich zmusza.
Rude; Głownym bohaterem tej scenki był ośmiolatek (dziecko z podstawówki), tak więc Rude de Wredne - dzieci w tym wieku sluchają się rodziców, dziadków itp.itd., jak mama powie idziemy do kościoła, to umówmy się, poza marudzeniem i odmową, która i tak nie zostanie zrespektowana przez starszych, dzieci nie maja nic do powiedzenia - pozostaje im tylko mimowolne pójście tam ;) . Zresztą gdyby moja własna babcia wiedziała o moich poglądach i usłyszala moją dzisiejszą odpowiedź na pytanie księdza zadane w konfesjonale podczas spowiedzi, brzmiące 'po co chodzimy do spowiedzi?', kobieta wydziedziczyła by mnie od razu ;D
OdpowiedzUsuńPoza tym uważam, że cała Polska jest dotknięta problemem laicyzacji, chodzeniem do kościoła z przyzwyczajenia, może obowiązku.
W rodzinie katolickiej powiedzienie 'nie, nigdzie nie idę' wcale nie jest prostą sprawą (widzę to u siebie w domu), bo wraz z tymi słowami tracisz dużo przywilei ze strony rodziców, na których zalezy wszystkim mlodym ludziom, tak więc odbębnienie godziny tygodniowo i spokój w domu jest pewnym kompromisem.
Ela; jak dla mnie każdy (nawet ateista) powinien wiedzieć z czym związane jest swięto Wielkanocy,dlaczego? Otóż, skoro ktoś jest ateistą to raczej powinien wiedzieć co odrzuca i w co niewierzy, na lekcji religii, w szkołach jesteśmy edukowani nie tylko o katolicyźmie, również o religiach pierwotnych, buddyźmie czy islamie, podkreślany jest też fakt , iż mamy wolny wybór religii i tego jak chcemy żyć, w życiu nie usłyszłam od księdza, który mnie uczył, że katolicyzm jest fajny i wswzyscy maja w niego wierzyć, zawsze powtarzal, ze jeżeli komuś się nie podoba w dowolnej chwili może wstać i wyjść, poza tym lekcję religii w szklołach określa się równiez jako etyka, co jest bez najmniejszych wątpliwości Polakom potrzebne i to aplikowane w dużych ilościach.
ad Paulina) Odniosę się tylko do dwóch fragmentów z twojej wypowiedzi, a mianowicie:
OdpowiedzUsuń1. "jak dla mnie każdy (nawet ateista) powinien wiedzieć z czym związane jest swięto Wielkanocy,dlaczego? Otóż, skoro ktoś jest ateistą to raczej powinien wiedzieć co odrzuca i w co nie wierzy".
Otóż, wyobraź sobie, że niektóre osoby, zanim zostały ateistami, nie były katolikami, ba! niektóre nawet wychowały się w rodzinach, gdzie rodzice także byli ateistami. Więc wcale nie muszą wiedzieć, co jedno z wielu wyznań świętuje tego dnia.
2. "poza tym lekcję religii w szklołach określa się równiez jako etyka". Otóż nie. Religia nie jest jednoznaczna z etyką. Żadna religia, a już tym bardziej nauka jednej konkretnej (katolickiej) w wydaniu polskich katechetów. Etyka jest nauką samodzielną i sprowadzanie jej do religii jest nadużyciem i redukcjonizmem. A lekcji etyki w polskich szkołach jest jak na lekarstwo.
kurcze, jaka dyskucja się zrobiła ;o
OdpowiedzUsuń1. Ja raczej odniosłabym to do Polski i deklaracji Polaków na temat swojego wyznania (raczej cięzko mówić na ten temat w skali świata czy chociaz Europy). Nawet ateista z pra pra dziada żyjący w Polsce jest otoczony katolikami i motywami katolickimi niemalże non-stop, tak więc mnie równiez wydaje się, ze takie rzcezy powinno się wiedzieć.
2.Religia/etyka - tak mam na świadectwie z LO, ale nie przypominam sobie ( a to nie było wcale tak dawno), zeby uczniowie nie uczęsczający na religię chodzili na etykę. Może o to chodziło?
Ale co do etyki jako nadużycia i redukcjonizmu w polskich szkołach to pozwolę sobie nie zgodzić się, spójrz tylko na realia otaczającego nas świata, pełno tu kompletnych idiotów, pozbawionych jakiegokolwiek moralizmu, skoro nie szkoła, to kto zajmie sie etyką? Rodzice? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie zawsze im to wychodzi, nie chcę nikogo krytykować, gdyż sama nie mam dzieci i mieć nie będę(oby się udalo!)ale uwazam, że skoro nie religia to powinno się działac w kierunku etyki - dotyczacej (w odróżnieniu od wiary) każdego człowieka.
Spodziewam się ataku na ten komentarz, bo wiem jakie kontrowersje wzbudzają wlaśnie lekcje religii , etyki czy chcociażby wychowania do życia w rodzie ;) Tak więc czekam i pozdrawiam.
ad O.na)
OdpowiedzUsuń1. Zgodzę się, że powinno się to wiedzieć, ale tylko i wyłącznie dlatego, że żyjąc w kręgu kultury judeochrześcijańskiej i aspirując do bycia w miarę wykształconym człowiekiem wypada znać podstawowe motywy tej kultury. A nie dlatego, jak napisała Paulina, że się było kiedyś katolikiem, bo nie wszyscy byli. Ateistami zostają także ludzie innych wyznań.
2. Masz rację: etyki powinni się uczyć wszyscy. Etyki rozumianej jako nauka o różnych systemach etycznych, funkcjonujących obecnie i kiedyś, o różnych źródłach i tak dalej. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, co dziś w szkole jest nauczane na lekcjach religii. Bo w szkole mamy katechezę katolicką (chwała tym szkołom, gdzie tak nie jest). Więc jest to lekcja o konkretnym wyznaniu, a nie na przykład religioznawstwo czy właśnie etyka. Więc, kiedy Paulina pisze, że "poza tym lekcję religii w szklołach określa się równiez jako etyka", to ja się z tym zgodzić nie mogę. Religia to nie jest etyka i nie wolno tego mylić. Etyka, powtórzę, jest samodzielną dyscypliną naukową.
Więc, owszem, niech się tym zajmie szkoła, tak jak w ogóle powinna dostarczać i wiedzy i umiejętności myślenia, tu masz rację. Tyle, że nie w takiej karykaturalnej formie, jak teraz. I z tym, jak sądzę, ty się zgodzisz :)
To kwestia kręgu,w jakim żyjemy - w odniesieniu do Polski, przeważnie ateistami sa byli katolicy, ale no tak, wiedza na ten temat to kwestia glównie wykształcenia.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie rzecz jasna i to o dzwio bez dodania 'ale' - rzadko, bardzo rzadko mi się to zdarza.:)
Paulina: Hm. To co piszesz potwierdza mi tylko moje spostrzeżenie, że religia katolicka oparta jest na hipokryzji.
OdpowiedzUsuńO.na: A dlaczego szkoła ma zająć się etyką czy też wychowaniem moralnym, a nie rodzice? Szkoła ma dostarczyć wiedzy oraz nauczyć samodzielnego myślenia dając możliwości wyboru, ale nie wychowywać. Od tego są rodzice. A skoro większość z nich nie jest w stanie temu zadaniu sprostać, to nie powinna mieć dzieci.
A była w szkole lekcja etyki, na którą nieuczęszczający na katechezę mogli pójść? Pytam, bo takie lekcje to rzadkość w naszych szkołach. A obecnie w przeciwieństwie do oceny za wiarę oceny z etyki nie są wliczane do średniej. I bardzo dobrze. Dziwne bowiem jest stawianie stopni za moralność. Tą katolicką też.
Ela: nie wiem czy etyka powinna być obowiązkowa. Ale chciałabym, żeby była najbardziej obleganym przedmiotem dodatkowym.
Rude de Wredne ; to wszystko brzmi jak utopia, jedyne co robi się na lekcjach to słuchanie wywodów nauczyciela, które i tak nic nie daje, bo w domu, poza lekcjami, trzeba się uczyć sztywnych regułek, których za 2 dni od sprawdzianu i tak nikt nie pamięta. Tak więc pięć razy w tygodniu po 7 godzin nie daje dużo, od słuchania poglądów jakiejś durnej bioloszki uważającej się za niewiadomo kogo chyba wolę już te regułki bo stopnie w rzeczywistości i tak nie zależą od Twoich umiejętności, a jedynie od humoru nauczyciela (no chyba, ze masz to szczęście mając odpowiednie nazwisko). Wiadomo, ze religia w szkołach ma swoich przeciwników, więc dlaczego nie wprowadzić luźnych, nieobowiązkowych i bez wliczania do średniej wykłdów etycznych, wydaję mi się, że katolik, który chce sluchać o Bogu pójdzie do kościoła, a etyka da coś wszystkim. A co do kwestii rodziców to teoretycznie masz racje , ale w praktyce to nie wygląda już tak kolorowo.
OdpowiedzUsuńPs. Hipokryzja jest wszechobecna, znajdź 3 rzeczy w dzisiejszych czasach zupełnie wolne od tego zjawiska, chyba niemożliwe.
ad Rude de Wredne) "Od tego są rodzice. A skoro większość z nich nie jest w stanie temu zadaniu sprostać, to nie powinna mieć dzieci." Ale mają dzieci. Niestety nie ma egzaminów na rodziców, więc wiele obowiązków wychowawczych zrzuca się na szkołę. A szkoła wywiązuje się z nich jak umie i jak nie umie.
OdpowiedzUsuńad O.na) "więc dlaczego nie wprowadzić luźnych, nieobowiązkowych i bez wliczania do średniej wykłdów etycznych"... Bo Kościół Katolicki w Polsce na to nie pozwoli.
Kościól nie pozwoli na uczenie młodzieży moralności? Oj chyba az tak źle to nie jest, poza tym coraz mniej uczniów chodzi na lekcję religii, dlatego też niedlugo dyrektorzy szkól będą musieli się tym 'problemem' zająć i wymyślą 'coś', co zajmie im tę godzinę wolności.
OdpowiedzUsuńKościół nie zrezygnuje z obecności lekcji religii w szkole, a poza tym lekcje etyki, zdaniem Kościoła, jeśli już, to powinny być lekcjami etyki katolickiej, a nie żadnej innej, bo tylko taka etyka i wynikająca z niej moralność są słuszne i prawidłowe. Uczenie o istnieniu innych systemów etycznych i źródeł moralnośći niż Bóg i Kościół jest niebezpieczne, bo pokazuje dostępne opcje oraz podważa przekonanie, że tylko wierzący (i to tylko wyznania katolickiego) może być człowiekiem moralnym.
OdpowiedzUsuńPoza tym to jest kasa! Kto płaci nauczycielom religii? Kościół? Nie. Budżet. Wszyscy fundujemy naukę religii katolikom. Katecheza katolicka jest prowadzona z Twoich i moich podatków. Gdyby była w parafiach (jak za, hehe, moich czasów), to Kościół musiałby to zorganizować, opłacić i jeszcze zachęcić, żeby małolaty chodziły.
O.na: Przykro mi, że miałaś kiepską biolożkę. I generalnie kiepskich nauczycieli. Szkoda, że szkoła nie potrafi przekonać, że uczymy się dla siebie. A może powinni to zrobić rodzice?
OdpowiedzUsuńTrzy rzeczy to: przyjaźń, miłość, sztuka
Co do reszty, w większości popieram Elę.
Ela (35): W szkole uczą prawdopodobnie ci sami rodzice, co wychowywać w domu nie potrafią.
Do tych trzech rzeczy dodałabym jeszcze umiejętność myślenia: logika, logika, logika.
OdpowiedzUsuńUmiejętność myślenia tak bez hipokryzji, no co Ty?;)
OdpowiedzUsuńI tu wracamy do tego, co powiedział ośmioletni chłopczyk ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę i unikając rekolekcji można coś przezabawnego ominąć... Że też miny księdza jegomościa nie widziałam... Dobrze że mam chociaż wyobraźnię...
OdpowiedzUsuńIvanko, spokojnie, jak widzisz - wcale nie musisz tam bywać, żeby dowiedzieć się, o czym na rekolekcjach było ;)
OdpowiedzUsuńCóż, w procesie wychowania dziecko jest zmuszane do wielu rzeczy, na jakie nie ma ochoty. Woli jeść lody, słodycze, chipsy zamiast obiadu. Nie każde dziecko lubi chodzić do przedszkola - a musi. Nie każdy ośmiolatek potrafi samodzielnie podejmować ważne decyzje. A rodzice mają prawo do wychowania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem. Mają prawo do zabierania go do Kościoła, jeśli sami wierzą.
OdpowiedzUsuńSwoje potencjalne dziecko chciałabym ochrzcić i przekazać mu wiarę. Jestem świadoma, że mogę odnieść porażkę, albo, że dziecko może odrzucić wiarę w przyszłości.
Niedawno mieliśmy święta. Uczestniczyłam w Triduum Paschalnym. W Wielki Czwartek siostrzeniec/chrześniak widział, jak się wybierałam do Kościoła. Zgodnie z prawdą powiedziałam mu, gdzie idę. On rzucił luźno propozycję, że pójdzie ze mną. (Nie)stety, odrzuciłam propozycję. Ma 5 lat i w Kościele był kilka razy. Wytłumaczyłam mu, że będzie tam dużo ludzi, i że będzie długo trwało. Nie nalegał. W niedzielę na propozycję zabrania stwierdził, że nie pójdzie - był w sobotę święcić jajka. Uszanowałam, między innymi dlatego, że to nie moje dziecko.
Sama jako małe dziecię (ok 10 lat)byłam zmuszana do niektórych rzeczy. Do dziś się wstydzę, że musiałam raz oglądać seans Kaszpirowskiego oraz, że dałam się zaciągnąć do bioenergoterapeuty. "Modliłam się", żeby tam nikogo znajomego nie spotkać. I nie spotkałam. Inne "przyjemności" typu kurs Silvy zalecany mi przez wujka ominęły mnie. Nie wiem czemu czułam niechęć do tych rzeczy.
Jeszcze odnośnie dzieci i rekolekcji. Rok temu w czasie Mszy rekolekcyjnej z udziałem dzieci ksiądz się zapytał, jak nazywamy osobę, która długo nie ma męża/żony. Wiedziałam jakiej odpowiedzi oczekuje ksiądz. Chodziło mu o nieco pogardliwe słowo "stary kawaler/stara panna". W duchu modliłam się o rezolutne dziecię. I takie rezolutne dziecię podniosło rękę i jakby czytało mi w myślach odpowiedziało "singiel". Niestety, ksiądz sprostował wypowiedź dziecka.
Evik
Dziękuję za obszerny komentarz. A historia opowiedziana na końcu jednocześnie urocza i smutnawa...
OdpowiedzUsuń"A rodzice mają prawo do wychowania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem. Mają prawo do zabierania go do Kościoła, jeśli sami wierzą." Oczywiście, że tak.