Dzwoni telefon, w słuchawce odzywa się pani:
- Dzień dobry, dzwonię z hotelu w Krasiczynie, czy odwołuje pan przypadkiem rezerwację?
- Słucham? Ale dlaczego miałbym odwoływać?
- No, bo pan tu rezerwował weekend, więc może pan rezygnuje?
Marek zaczyna nerwowo myśleć: no tak, miał potwierdzić rezerwację na tydzień przed wyjazdem, nie potwierdził, ups! ale zaraz, zaraz, przecież jedziemy dopiero za kilka tygodni, jest jeszcze czas, więc może się pomylił i źle zarezerwował termin?
- Nie, nie pomylił się pan, ale dzwonię zapytać, czy może chciałby pan zrezygnować?
- Nie, nie chciałbym rezygnować. Ale o co w ogóle chodzi?
- A bo wiem pan, jest bardzo dużo chętnych, dzwonimy tak po wszystkich rezerwacjach i pytamy, czy ktoś może przypadkiem nie chce zrezygnować. Nie chce pan może?
(opowiedział Marek)
Brakowało tylko, żeby na koniec pani powiedziała: A, to szkoda...
to się nazywa dbałość o finanse:))
OdpowiedzUsuńja bym zrezygnował, po takiej zachęcie...
OdpowiedzUsuńNie, tam jest ślicznie. Jedna natrętna pani nas nie zniechęci!
OdpowiedzUsuńzrezygnowałbym z tego hotelu, wybrałbym inny
OdpowiedzUsuńNie, nam chodzi właśnie o TEN hotel. W ubiegłym roku mieszkaliśmy w hotelu w Baranowie Sandomierskim - ten sam zarządca - więc wiemy, że trzymają poziom. Poza tym wybraliśmy Krasiczyn właśnie dlatego, aby TAM mieszkać :) Jechać do Kasiczyna i mieszkać gdzie indziej? Znaczy się na przykład u chłopa na kwaterze? O, nie! Bo to jest zamek. Prawdziwy, najprawdziwszy, piękny zamek. Po to się jedzie do Krasiczyna.
OdpowiedzUsuńO, zobacz:
http://www.krasiczyn.com.pl/strona/index.html?p=p_287&sName=zamek
Ale właśnie dlatego, że takie reakcje jak Twoja, mogą się zdarzyć po występach telefonicznych pani, historyjka ta znalazła się w dziale pajacyki :)
Proszę, chwytają się wszystkiego ale tak jak ty,znając już standard hotelu pojechałabym chociażby zakatarzona :)
OdpowiedzUsuńZnajomy kiedyś opowiadał: pojechali do Giżycka na regaty, hotel dużo wcześniej zarezerwowany, tysiąc razy potwierdzony. Regaty kończyły się ok. 19, więc zastrzegli, iż będą w hotelu ok. 20. Gdy przyszli, pani na recepcji powiedziała, że wynajęli ich pokój, bo cały dzień nie zgłaszali się, więc pomyśleli, że zrezygnowali. Na nic nie zdały się tłumaczenia - nie ma i tyle. Obok był pensjonat, zapytali czy są wolne pokoje. Nie ma wszystko zarezerwowane. A ilu Was jest? Sześciu. Zmieścicie się w trójce? Jasne. To szybko wchodźcie, bo za godzinę mają przyjechać Ci co mają rezerwację na ten pokój.
OdpowiedzUsuńno dobrze to ja już rozumiem...
OdpowiedzUsuńad Voluś) W porównaniu z tym, co opisujesz, nasza pani z telefonu wykazała się szczytem dobrych zwyczajów hotelowych.
OdpowiedzUsuńad Piotrek) Prawda? :)
Taaaa... Pewnie można było skosić wiekszą kasę:D
OdpowiedzUsuńad Nivejka) Pewnie tak, bo majowy długi weekend to wielka gratka. Ale tym bardziej pojechałabym, tak jak pisze Iwona, nawet zakatarzona.
OdpowiedzUsuńno co ;) chciała się upewnić hehe
OdpowiedzUsuńa zamek faktycznie piękny
to ja już teraz życzę udanego wypoczynku :)
ad Euforka) Bardzo, bardzo się upewniała, aż się dziwię, że na wszelki wypadek nie zadzwoniła jeszcze raz ;)
OdpowiedzUsuńJako chłopek (płci odmiennej :-), wynajmujący kwatery, muszę przyznać, że scenka owa "zawodowo" mną wstrząsnęła :-DDD
OdpowiedzUsuńA znajomym nie chciano wynająć pokoju ze względu na wygląd (subkulturowy), musieli zarezerwować telefonicznie, bo osobiście im wciskali że nie ma miejsc - a telefonicznie o dziwo były :D...
OdpowiedzUsuńodnośnie komentarza Valusia - zastanawiam się, jak dochodzić swoich praw - usługobiorcy w takich sytuacjach... nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której przyjeżdżam do hotelu/pensjonatu gdzie miałem zarezerwowany pokój i dowiaduje się, że nie ma mojego zarezerwowanego pokoju, bo ktoś mnie ubiegł... Jedyne, co mi przychodzi do głowy jako pocieszenie to to, że mogą przyjść gorsze czasy, kiedy to o klienta będzie trzeba zadbać, żeby go mieć, a jego i tak nie będzie pomny doświadczeń i uzbrojony w wiedze dostarczoną przez niezadowolonych klientów. W branży usługowj jest święta zasada - zadowolony klient przyciągnie dziesięciu innych, niezadowolony klient - odstraszy stu...
OdpowiedzUsuńad Riannon)Niepotrzebnie się szokujesz :) Rzecz w tym, że kiedy jadę na zamek - to na zamek, a kiedy do koleżanki, która prowadzi cudne gospodarstwo agroturystyczne - to do jej gospodarstwa. Tak samo nie skorzystałabym z propozycji zamiany zamku na kwaterę u chłopa, jak i odwrotnie, gdybym już miała sprecyzowane ochoty noclegowe :)
OdpowiedzUsuńNo masz! O takich "zachętach" słyszę/czytam pierwszy raz:)
OdpowiedzUsuńMoże stworzyć nowe słowo? Zniechęta?
OdpowiedzUsuńPogniłabym laskę w cholerę, zasady rezerwacji są jasne, po kiego napastować telefonami i zniechęcać. Też coś!
OdpowiedzUsuńElu, mnie zaszokował "profesjonalizm" tej pani prowadzącej ów biznes, a nie Twoje preferencje na weekend :-) Jako prowadzącej troszkę pokrewną w końcu działalność, nigdy by mi do głowy nie przyszła taka forma kontaktowania się z klientem :-)
OdpowiedzUsuńad Riannon) Na szczęście nie jest to pani prowadząca biznes, tylko jakaś panienka z okienka recepcyjnego. Jeśli dalej będzie się tak starała, z pewnością wkrótce nie będzie miała się gdzie wykazywać swoim "prosesjonalizmem".
OdpowiedzUsuńEla: Myślisz, że wydzwanianie z takim pytaniem to wymysł jakiejś panienki z okienka recepcyjnego?
OdpowiedzUsuńMyślę, że panienka dostała polecenie np. Proszę sprawdzić, czy wszystkie rezerwacje są aktualne. A styl wykonania to już jej inwencja.
OdpowiedzUsuńA może ich tak specjalnie szkolą?;)
OdpowiedzUsuńTo chyba na jakichś kursach "Tego i Owego" w Koziej Wólce.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz coś podobnego widzę;-) heh, dzwonią zapytać o rezygnację... Dobre:D
OdpowiedzUsuńWiosenne pozdrowienia!
ad ladybird) To prawdopodobnie całkowicie nowatorska, autorska metoda marketingowa. Trzeba by zapytać, któregoś z opisywanych na scenkach Superkupców:
OdpowiedzUsuńhttp://scenki.blogspot.com/2010/08/negocjujac-z-denatem.html
lub
http://scenki.blogspot.com/2010/08/negocjujac-z-denatem.html
Nic nowego, trafne spostrzeżenie że to metoda marketingowa.
OdpowiedzUsuń"To co niedostępne to bardziej pożądane".
Teraz wielu klientów zaczyna "dostrzegać" że są wybrańcami i tak znakomicie trafili.
Nawet ewentualne minusy pobytu zostaną przysłonięte bo przecież było tylu chętnych na nasze miejsce a to nam się udało :)
Zrezygnować pewnie i tak nikt nie zrezygnował bo w takiej sytuacji klient walczy jak lew o swoje. Wręcz jak się zastanawiał nad rezygnacją to już na pewno mu to z głowy wybiło.
A i część klientów po pobycie zarezerwuje od razu miejsce na przyszły rok czy kiedy tam, bo przecież dostać miejsce w tym wspaniałym miejscu to cud !