Bezpośrednio przed wejściem do autobusu PKS udajemy się do dworcowego sklepiku spożywczego i nabywamy pączka. W zależności od upodobań smakowych wybieramy odpowiedni rodzaj pączka. Aby uzyskać efekt większej skuteczności możemy zrezygnować z zaspokajania osobistego gustu i wybrać pączka najodpowiedniejszego. Zasadniczo skuteczne są wszystkie rodzaje pączków, jednak z wieloletnich doświadczeń wynika, że najodpowiedniejszy jest pączek pokryty lukrem i wypełniony bitą śmietaną, możliwie największy. Pączka prosimy opakować w foliowy woreczek (co także wpływa na efektywność), dodatkowo można zastosować jeszcze jednorazową reklamówkę (również foliową), do której wkładamy pączka w woreczku. Reklamówkę zawiązujemy na ścisły supeł. Ponadto zaopatrujemy się w gazetę, najlepiej typu płachta ("Wyborcza", "Nie" itp.)
Staramy się wejść do autobusu jako pierwsi (w celu zwiększenia możliwości wyboru miejsca*). Siadamy na upatrzonym fotelu i natychmiast (podkreślam: natychmiast! gdyż liczą się sekundy) rozkładamy na kolanach płachtę w sposób sugerujący, że oderwanie nas od lektury będzie niemożliwe. Sprawdzamy, czy płachta zachodzi przynajmniej częściowo na sąsiednie siedzenie (powinna zachodzić). Wyciągamy reklamówkę z pączkiem opakowanym w woreczek. Podczas kiedy kolejni pasażerowie wsiadają do autobusu i przechodzą obok, skubiemy supeł reklamówki tak, jakbyśmy chcieli go rozerwać, a jeśli wykazują zainteresowanie miejscem obok nas, wielokrotnie szarpiemy reklamówkę, tocząc ją wte i wewte po płachcie, w celu uzyskania najgłośniejszego szelestu, aż do całkowitego rozszarpania. Pączek w woreczku może spaść na podłogę, resztki reklamówki zostawiamy na rozłożonej na kolanach płachcie. Częściowo rozpakowujemy pączka z woreczka i nadgryzamy (nie zjadamy!). Idealnie jest, jeśli kawałki lukru lekko obsypią płachtę. W ten sposób uzyskujemy pożądany efekt zniechęcający aż do momentu odjazdu autobusu.
W celu podtrzymania efektu na kolejnych przystankach, za każdym razem, kiedy pasażerowie wsiadają i zatrzymują się przy kierowcy, zaczynamy szeleścić płachtą i woreczkiem, po czym maksymalnie łapczywie wgryzamy się w pączka, dbając aby okruszki lukru spadały między strzępy reklamówki na płachtę. Jednocześnie nerwowo przerzucamy strony płachty. Pożądane jest wpatrywanie się zmrużonymi oczami (źrenice zwężone) w oczy wsiadających pasażerów w chwili, gdy jesteśmy wgryzieni. Mlaszcząc, przeżuwamy ugryziony kawałek. Bitej śmietany, którą upaprzemy się po twarzy, nie ścieramy. Powtarzamy szeleszczenie i wgryzanie się na każdym przystanku, racjonalnie gospodarując pączkiem.
Procedura zniechęcającą do zajęcia miejsca obok nas została sprawdzona na trasach od 30-150 km. Przy trasach dłuższych jej skuteczność spada, odwrotnie proporcjonalnie do podwyższonej determinacji pozostałych pasażerów, aby jednak znaleźć miejsce siedzące.
*ulubionym miejscem autorki są siedzenia z samego przodu. Najlepsze są te z prawej (patrząc od tyłu autobusu), czyli przy drzwiach (zaleta: świetna widoczność); jako drugie w kolejności preferujemy te za kierowcą, ponieważ zimą w autobusach PKS jest zimno, a kierowca dogrzewa sobie zawsze.
ludzie to mają jednak pomysły;)
OdpowiedzUsuńNo co... Może i estetyka przegrywa w tej metodzie na rzecz efektywności, wiem, wiem... ;)
OdpowiedzUsuńale numer...Świetny.
OdpowiedzUsuńZ reguły ludzi jedzących i wgryzających sie w np.kiełbasę w worku, z płachtami rozłożonych gazet uznawałam za głodnych, bardzo głodnych i ...chorych np. na głód. Teraz wiem , ze najprawdopodobniej byli cwaniakami.
Będę jeździć w petem kiełbasy z czosnkiem. Moze zamiast boa...? Robi sie ciaśniej w autobusach. Paczki i śmietana niech sie schowają .Jak znajda miejsce!:-)
ad Anonimowy) Interesująca modyfikacja procedury. Ale jak wszystko ma swoje mocne i słabe strony. Co prawda, zapach pęta kiełbasy z czosnkiem zapewne jest bardziej wyrazisty niż pączka z bitą śmietaną i lukrem, ale kiełbasą trudniej się upaprać ;)
OdpowiedzUsuńElu! Zrób prawo jazdy. Jeżdżąc spożywaj pączki w samotności.
OdpowiedzUsuńA nie można po prostu przestac się myć? Taniej wyjdzie!
OdpowiedzUsuńNono, myślę, że niemycie przyniosłoby lepsze efekty... bym jej tego pączka wsadziła w gardło, żeby się jej odechciało mlaskania :P
OdpowiedzUsuńElu ja ciut z innej beczki,autentyczny fakt z życia przerobiony potem na dowcip.
OdpowiedzUsuńW autobusie siedzi skin,koło niego stoi starsza kobiecina (sytuacja ma miejsce w Katowicach)wsiadający pasażer zauważa sytuację
i zwraca się do babci,
-Weźcie loga i strzelcie temu smarkowi bez łeb,
to siem nauczy,że starszym sie ustępuje!
(Dodam tylko ,iż w autobusach PKM-u i MZK
jeżdżących po aglomeracji ,na banerach w autobusie,propaguje się śląskie wychowanie-"szanujmy starszych-ustąpmy im miejsca")
Odpowiedz babci była szokująca ;)
- A dejcież mu pokój (spokój)
nie widzicie jaki schorowany?
Łod ty chemoterapi,wszyćkie kudły mu wyleciały!
A jeszcze te buty łortopedyczne!
;))))
Edward Sojka.
Nie wiem, czy na mnie podziałałoby ;)
OdpowiedzUsuń120 km pokonuje się w około 2 godziny. Nie zamierzam stać tyle czasu. Kierowca busa nawet nie powinien zabierać nadmiaru pasażerów. Do czego może to doprowadzić mogliśmy się przekonać ostatnio. Odnośnie miejsc. Zawsze można zapytać: "Przepraszam, czy wolne?". Albo "Waszym Dziennikiem" machnąć, też płachta ;)
Odnośnie dowcipu Edwarda. Znam podobny, nie wiem, czy z życia wzięty. Ale...
Wchodzi babcia do autobusu, patrzy a na siedzeniu siedzi młody chłopak. Podchodzi i patrzy wymownie na niego. Chłopak się nie reaguje, więc babcia zaczyna pukać laską o podłogę.
Puka, puka a nagle chłopak:
- Gdyby pani założyła gumkę na laskę nie byłoby tyle hałasu.
Na to babcia:
- A gdyby twój ojciec założył gumkę to tutaj byłoby wolne miejsce!
Metro, jadę o 17 od Racławickiej do Młocin ścisk taki, że nie można ręki podnieść. Siedzi chłopak chyba po piwku co czuć było i ma straszną czkawkę momentami odruchy wymiotne. Z jego lewej i prawej strony puste miejsca i od niego pasażerowie się odsuwali. Jechał komfortowo, a my jak sardynki w puszce.
OdpowiedzUsuńniedawno miałam okazję patrzeć jak mocno nietrzeźwy pasażer autobusu,leciał na poszczególnych siedzących pasażerów, w zależności od poruszania się pojazdu.Jeśli autobus hamował to ów człowiek zdołał się zakręcić koło bandy a jeśli autobus wchodził w zakręt to Pan spadał na siedzącego sąsiada.Całe szczęście,że siedzący pasażer nie spożywał pączka,bo mógłby się udławić w wyniku najazdu a właściwie "nalotu" nie proszonego gościa.
OdpowiedzUsuńad Czarny(w)Pieprz) Może i wyszłoby taniej, ale chcę mieć też z tego trochę przyjemności :) Lubię pączki i wolę pączki niż zacząć śmierdzieć :)
OdpowiedzUsuńad Marek) Rozumiem, dlaczego chciałbyś, abym zrobiła prawo jazdy, ale ja z tego nie odniosłabym korzyści. Jako pasażer samochodu pączki przeciież mogę jeść i tak (a do tego bezinteresownie), a jako kierowca musiałabym się tak skupiać na drodze, że ani pączka bym nie zjadła ani gazety nie poczytała. Dlatego wolę PKS-y i odstraszanie pączkami :)
OdpowiedzUsuńSposób na dłuższe trasy: kanapka z jajkiem na twardo/makrelą/serkiem czosnkowym oraz książka mająca w tytule słowo "Żyd" . "feminizm" lub "homoseksualizm" (a najlepiej wszystkie trzy). Należy kanapkę, zawiniętą w papier, położyć na siedzeniu obok siebie, niech sobie pachnie, a jednocześnie zasłonić się książką tak, aby tytuł był widoczny. Nikt się nie dosiądzie, a nawet jeśli, to czmychnie, jak tylko dotrą do niego bodźce zapachowo-ideologiczne. Podobny skutek ma jedzenie macy (koniecznie z pudełka z dużym napisem MACA). Testowane wielokrotnie w pociągu na trasie Poznań-Łódź (im bliżej Łodzi, tym skuteczniej działa).
OdpowiedzUsuńSądzę, że te sposoby nie działają na każdego. Mam na uwadze komfort podróży. Przez te parę godzin strawię obecność zarówno pani wachlującej się "Naszym Dziennikiem", jak i pana w koszulce antyklerykalnej z gazetą "Fakty i Mity" pod pachą.
OdpowiedzUsuńWidząc, że jest mało miejsc siedzących sama przewieszam kurtkę/zdejmuję plecak z miejsca siedzącego.
Mam inne doświadczenia - dopominania się o miejsca siedzące.
Sposób z pączkiem i smaczny,i skuteczny jak widać :) Kiedyś w autobusie czytałam "Boga urojonego" i miejsce koło mnie było wolne całą trasę,pomimo dość sporej ilości ludzi.Tak mi dopomógł Bóg :).
OdpowiedzUsuń... przy lekkiej pomocy Dawkinsa, Iwonko :) Ale skoro pasażerowie wiedzieli co czytasz, to musiałaś jechać z wykształconymi ludźmi!
OdpowiedzUsuńad Evik7) Z tego własnie powodu, o którym piszesz (niska skuteczność posiadania samej gazety) konieczny jest dodatek w postaci pączka. Nie radykalizuję metody, choć czytelnicy proponują kiełbasę czosnkową lub kanapki z nadzieniem zapachowym, gdyż kieruje mną nie intencja zatruwania całego autobusu, a jedynie chęć doprowadzenia do sytuacji, w której, jeśli pasażerowie mają wybór, to niech siadają sobie gdzie indziej, a nie obok mnie. Lubię też patrzeć na ich miny, kiedy patrza na mnie całą upapraną taktycznie lukrem i nadzieniem (możliwe, że taką minę mogłaby zademonstrować Margo - komentarz nr 7)
OdpowiedzUsuń;)
W sytuacji, gdy nie ma kompletu pasażerów - owszem, może poszukałabym innego miejsca. Ale w niedzielę busy jadące do Lublina/Wawy zabierają komplet. Nawet są rezerwacje. I nie zauważyłam, że ktoś stoi, bo nie chce usiąść obok Żyda/cyklisty/homoseksualisty. Za 20 zł miejsce siedzące się należy. Sądzę, że wyżej wymienione osoby nie gryzą. A jak co - jestem odporna ;) . I raczej każdy powinien siedzieć, kierowca nie powinien zabierać nadkompletu.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie zauważyłam, że pasażerowie są rozmowni. Na ogół każdy zajmuje się swoimi sprawami.
A czosnek lubię :D
Ale na mleko, szczególnie gotowane mam alergię.
Żyd/cyklista/homoseksualista obrzydliwi nie są, więc trudno wykorzystać bycie Żydem/cyklistą/homoseksualistą do celowego zniechęcania. Mój pączek działa lepiej. Podobnie pewnie działają inne artykuły spożywcze, którym można upaprać sąsiada, który dzięki temu woli usiąść gdzie indziej. Temu własnie służy opisana procedura.
OdpowiedzUsuńAle czym innym jest celowa manipulacja (którą opisałam i stosuję), a czym innym naturalistyczny smród niemytego lub pijanego, taki jak opisują Krystyna czy marlenaselin - to jest obrzydliwe na odległość. Oni psują klimat w całym busie. Przed smrodem ucieczki nie ma.
Pączek ma natomiast krótki zasięg rażenia. Kiedy ktoś nie chce być nań narażonym - niech po prostu siądzie gdzie indziej.
Tak samo jak Wyborcza/Fakty i Mity/Nie/Nasz Dziennik. Każdą z tych gazet miałam w ręku. Szczególnie Wyborcza, można ją przecież kupić ze względu na ciekawe dodatki.
OdpowiedzUsuńChcąc napisać recenzję czasopisma trzeba po nie sięgnąć. Ponoć redaktor FiM czytuje "Niedzielę".
A moi przedmówcy wspominali o Żydach, homoseksualistach (książkach im poświęconych).
A w pączku nic obrzydliwego nie widzę. Jadam, może nie w busie ;). Do zniechęcania lepiej nadaje się ciasto francuskie ;) .
Jeśli w autobusie są wolne miejsca to również wolę się rozłożyć na dwóch siedzeniach.
W innym wypadku powinno się zwolnić miejsce, no chyba, ze się za dwa bilety płaci ;) Na dalekich trasach powinno się zajmować miejsce siedzące i przypiąć się pasami (jeśli są takowe). Cóż, nie zawsze stosuję się do tego :(
Odnośnie pasażerów w stanie głęboko wskazującym - kierowca ma prawo odmówić wejścia im do busa.
A czy spotkałaś ludzi odpornych na manipulacje?
Ciasto francuskie wydaje się odpowiednie, ale ja je lubię mniej niż pączki ;)
OdpowiedzUsuńTak, spotkałam ludzi odpornych na taką manipulację. Ale to już historia na inną scenkę...
codziennie niemal jeżdżę komunikacją miejską i widziałam szereg metod mających na celu odstraszenie współpasażerów. od metody "na śmierdziuszka" począwszy na metodzie "na mój nos moją kopalnią" skończywszy. najbardziej mną wstrząsnęła metoda na kopalnię. kiedyś dosiadł się do mnie facet, którego nazwałam diverse boy, gdyż miał diverse bag, diverse trousers, also diverse jacket i cały był diverse. gdybym tylko przewidziała, czym ów boy będzie sobie urozmaicał jazdę pociągiem, z pewnością zyskałby przydomek sztygar. diverse boy alias sztygar zdawał się ignorować, moje pozbawione aprobaty spojrzenia, gdy wyraźnie dawałam mu znać, że widzę co robi ze swoim nosem, co z niego wyciąga i że nie pochwalam pstrykania tym w niewinnych współpasażerów. zatem Elu, metodę na pączka naprawdę popieram, za subtelność, mały zasięg i niską szkodliwość społeczną :)
OdpowiedzUsuńA indoktrynacja była?
OdpowiedzUsuńSwoją droga zastanawiam się, kto bardziej zniechęci potencjalnego współpasażera.
Babcia odmawiająca różaniec, czy osoba w antyklerykalnej koszulce z FiM pod pachą.
Evik7, to zależy od tego czy babcia różaniec odmawia w duchu, czy mamrocze i mlaszcze ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś wsiadając do tramwaju na Placu Bankowym zauważylam całą połowę wagonu pustą. Bardzo zadowolona wbiegłam, chcąc zająć jedno z wolnych miejsc, gdy zorientowałam się w czym problem! Otóż po drugiej stronie ludzie raptownie zrywali się z miejsc uciekając w popłochu do tyłu wagonu, gdzie już kłębił się spory tłumek. Przyczyną tego exodusu był bezdomny strasznie brzydko pachnący, który nachylał się kolejno nad każdym z pasażerów i wyłudzał, zresztą nieskutecznie jałmużnę. Nieskutecznie, bo wszyscy zwiewali. Z trojga złego w środkach masowej komunikacji, czyli śmierdziucha bezdomnego, babci mamroczącej i mlaszczącej oraz Eli pożerającej pączka z bitą śmietaną - wybieram pączka. Mniam.
OdpowiedzUsuńad Iwona, Ania, fk) dziękuję za porcję zrozumienia dla finezji i delikatności metody na pączka ;)
OdpowiedzUsuńOdmawiająca różaniec - znaczy: trzymająca w dłoniach różaniec (nie ukrywająca tego faktu) i ewentualnie poruszająca ustami. Nie ciamkająca.
OdpowiedzUsuńCzęsto widuję w autobusach/busach osoby czyniące znak krzyża (żegnające się).
Ech, aż strach podróżować środkami komunikacji - zawsze dla potencjalnego współpasażera mogę być trędowata, intruzem itp. "Człowiek człowiekowi wilkiem" zacytuję.
Jeszcze raz podkreślę - w pewnych sytuacjach metoda na pączka nie budzi moich sprzeciwów. Jeśli autobusem podróżuje przysłowiowe 10 osób, niech każdy pasażer ma podwójne miejsce. I stosuje odstraszające metody - na pączka itp.
Ale jeśli bus ma 30 miejsc, oczekuje na niego 30 lub więcej osób - żadna z technik na mnie nie zadziała (wszystko mi jedno, czy współpasażer wachluje się FiM, czy Naszym Dziennikiem. Jeśli jego razi to, że np. czytam "Gościa Niedzielnego", czy "Wyborczą" - jego problem).
Pasażerowie wtedy sami dopominają się o miejsce, a inni rezygnują z niektórych technik zniechęcających.
W razie opornych jednostek można scenę u kierowcy zrobić dopominając się wolnego miejsca.
Osobom mającym wybitną alergię na ludzi zalecam albo zrobienie prawa jazdy i kupno samochodu, albo podróż taksówką.
PS. Cóż, brakuje mi subtelności i finezji ;)
Albo należę do tych osób zdeterminowanych, co koniecznie chcą siedzieć. A nawet trasa 120 km, czy 150 - jest zbyt męcząca i niebezpieczna, żeby całą drogę stać. To jest 2-3 godziny podróży.
Przyznasz jednak, że w porównaniu z kiełbasą czosnkową, smrodem z niemycia oraz mlaszczącą babcią, pączek jest subtelny.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o gazety: nie chodzi o rodzaj. Tytuł. Opcję polityczną. Zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o ROZMIAR. Dlatego napisałam o płachcie.
A co do prawa jazdy... Po co? Za kierownicą ani czytać ani spać ani swobodnie skupić się na wgryzaniu w pączka się nie da. Poza tym, gdzie ja bym tyle scenek znalazła? Środki transportu publicznego dostarczają wielu interesujących obserwacji socjologicznych i psychologicznych :)
Muszę się nauczyć czytać między wierszami. Do tej pory nie wiedziałam, co oznacza jedzenie pączka w autobusie. Tak samo jak praw fizyki nie kojarzyłam z seksem. Ale człowiek uczy się całe życie ;)
OdpowiedzUsuńAkurat ~120 km i ~150 km dzieli mnie od dwóch dużych miast, więc mam trochę doświadczeń podróżniczych.
PS. Zamiast babci może siedzieć młoda zakonnica odmawiająca różaniec. Trochę razi mnie określenie "mlaszcząca babcia", cóż..
Oj tak, Evik7, życie jest bardzo pouczające i do ostatniego momentu można nauczyć się czegoś nowego...
OdpowiedzUsuńps. To jak inaczej określić babcię, która mlaszcze? ;)
Nie zakładać, że babcia mlaszcze. Tak samo, jak nie zabierać dowodu. Nie pisałam o mlaszczącej, tylko o modlącej się starszej pani. O to, czy osoba modląca się w autobusie (niezależnie od wieku) razi.
OdpowiedzUsuńBo co to znaczy, że mlaszcze? A może to osoba jedząca pączka/kiełbasę z czosnkiem mlaszcze? Bo mlaskanie wiąże się raczej z jedzeniem, gryzieniem, przełykaniem, niż modlitwą.
Mój boże, ileż razy ja to przerabiałam! :D
OdpowiedzUsuńWprawdzie bez pączka, ale z płachtą, płachtą koniecznie. Dołożywszy do tego sposób na blondynkę mamy combo niemal nie do przełknięcia.
Bo wiecie - blondynce na każdym przystanku z płachty zawsze coś wypadnie. Jak nie dodatek telewizyjny, to reklama jakaś, no kto by pomyślał, tyle rzeczy do tych gazet ładują, a wszystko tak się podstępnie wyślizguje.
Wyślizgnięte trzeba podnieść, ale jak to zrobić z torebką na ręku, miejsca między siedzeniami mało, nie da się, więc torebkę trzeba przełożyć na siedzenie obok. Ale i z torebki coś wypadło, więc może odłożyć płachtę na moment? Ale gdzie? Jejku jej, wszystko z rąk leci, gdzie się nie obrócić - katastrofa.
Ojej, a państwo już weszli? Miejsca zajęli? No proszę.
>;)
ad Evik7) Wróćmy zatem kilka komentarzy wyżej. Po kolei. Nie dokonywałam założenia, że babcia modląda się mlaszcze czy mamrocze pod nosem. Zapytałaś w komentarzu 24, "kto bardziej zniechęci potencjalnego współpasażera. Babcia odmawiająca różaniec, czy osoba w antyklerykalnej koszulce z FiM pod pachą".
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam, że "to zależy od tego czy babcia różaniec odmawia w duchu, czy mamrocze i mlaszcze".
Jeśli odmawia różaniec po cichu - nie przeszkadza. Jeśli mamrocze i mlaszcze (a część tak robi) - przeszkadza. KAŻDE mlaskanie i mamrotanie obok mnie mi przeszkadza, niezależnie od powodu mlaskania i treści mamrotania. Wychodząc z założenia, że inni ludzie nie różnią się tak bardzo ode mnie, założyłam, że im również mlaskanie będzie przeszkadzać i że będą woleli wybrać miejsce oddalone od osoby mlaszczącej. Nie chcąc śmierdzieć kiełbasą czosnkową, ani używać różańca*, wybrałam jako sposób na zniechęcanie do zajmowania sąsiedniego siedzenia łapczywe pożeranie pączka. Także dlatego, że pączki lubię bardziej niż ciasto francuskie, kiełbasę czosnkową i różaniec.
* a swoją drogą byłby niezły happening, gdybym to akurat ja mamrotała pod nosem różaniec ;) Chciałabym to mieć na filmie ;)
ad sepulka) poza kolorem włosów i technicznymi różnicami - właśnie o to chodzi w tej procedurze :)
OdpowiedzUsuńElu, qui vivra, verra. Czyli pożyjemy, zobaczymy ;) .
OdpowiedzUsuńNo i wybacz, że bronię tych babć. W sumie niemal każdy z nas będzie kiedyś w podeszłym wieku.
Równie dobrze zamiast babci może to być nastolatek ostentacyjnie żujący gumę, puszczający balony, z odtwarzaczem MP3, czy podobnym ustrojstwem, z którego leci głośna, niekoniecznie miła dla ucha muzyka. Usiadłabyś? Ja - z braku innych wolnych miejsc tak. Nawet nie czepiałabym się, zostawiłabym to innym współpasażerom.
I jestem bardzo zdeterminowana, żeby podróż odbywać wygodnie, tzn siedząc.
To, jak zachowujemy się w środkach komunikacji świadczy o nas.
Trudno mi uwierzyć, że ktoś lubi stać w czasie dwu-trzygodzinnej podróży, jeśli w pobliżu jest miejsce siedzące.
Ja bym koło Ciebie Elu usiadł i poprosił o gryza. Piotrek.
OdpowiedzUsuń"Da pani pączkaaaa...da pani no daaaa...choć gryza pani daaaa....no...
Piotrek. Piotrek. Piotrek.
OdpowiedzUsuńTrafiłeś. Znasz mnie na tyle dobrze, że wiesz, jak wtedy reaguję...
:)
Chciałam przytoczyć sytuację, która bardzo mnie rozbawiła (a propos tego komu to młodzież powinna ustępować miejsca)...
OdpowiedzUsuńJadę tramwajem, wszystkie miejsca są zajęte, przede mną siedzi pani około 50 letnia i garstka zachowujących się głośno gimnazjalistów. Do tramwaju wsiada niewidomy. Młodzież nie reaguje... Pani oburzona szturcha jednego chłopaka i mówi: "Proszę ustąpić temu panu miejsca. Pan jest inwalidą!!!" Na co niewidomy uderzył panią laską w łydkę i dodał: "Pani, ja jestem ślepy, nie kulawy!".
Villseliah, piękna scena :)
OdpowiedzUsuńWróciłam z podróży. Zwykle na trasie L<--->B nie planuję konkretnej godziny odjazdu. Bus jest co godzinę, zawsze jakiś się znajdzie. I był, tyle, że za 5 min odjeżdżał. Prawie wszystkie miejsca zajęte. Jedno wolne z tyłu na kole. Dwa miejsca zajmuje jedna pani i jej torebka. Torebka jest przy oknie, chyba nawet trochę rozpakowana. Niczym niezrażona pytam "Przepraszam, czy wolne?"
OdpowiedzUsuńCóż, torebka musiała się zadowolić miejscem na kolanach pańci.
Evik7
Eviku, Eviku! Ty mi takie historie na scenki dawaj, a nie w komentarzach! Byłoby jak znalazł do działu "historyjki autobusowe", na przykład pod tytułem: Torba mi się zmęczyła ;)
OdpowiedzUsuńNiezłe;)
OdpowiedzUsuń