Kobieta (około 40 lat) przy sąsiednim stoliku wyciąga telefon:
- Mamo, no wiesz, człowiek się chce wyżalić, to dzwonię. Całe życie nam się dobrze układało, ale nie może być tak cały czas, że jest dobrze, nie może. A teraz tak nam się dużo nie układa, za dużo się nie układa, mówię ci.
- ...
- No, jak, co? Moje zdrowie, oko, prawie oślepłam przecież.
- ...
- Nie pamiętasz, mówiłam ci. I Heniek przewrócił się, biodro stłukł, niesprawny teraz, człowiek nie śpi po nocach. Ja cały czas w pracy, a na paliwo nie mam.
- ...
- No nie wiem, nie wiem. Może też przez te pieniądze cośmy dostali, mówię ci, mamo, z każdej strony coś nas dopada, cały czas. I jeszcze te Janowice, ta budowa, no mówię ci, ktoś pozazdrościł i nas musiał oklachać*, że tak się nie szczęści. Mówię ci, urok jakiś chyba, ja już tak myślę na wszystkie sposoby i to musiał ktoś nam źle pożyczyć.
- ...
- Tak, mamo, poświęciłam, był ksiądz przecież i poświęcił, ale nic nie pomogło...
Widać tamci mają lepszego szamana.
(rozmowa telefoniczna podsłuchana w restauracji,
Bielsko-Biała)
* obdagać, oplotkować
To się nadaje do kabaretu :D
OdpowiedzUsuńheheheheheheheheheheh...
OdpowiedzUsuńTeraz najlepiej żyje się egzorcystom :)
OdpowiedzUsuńNo tak, nieszczęścia chodzą po ludziach, a to urok, a to darowizna! :)))
OdpowiedzUsuńTak to juz jest, jak ktoś nie jest na tyle dojrzały, aby brać odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny, tylko woli zrzucać ją na siły nadprzyrodzone. Ateista
OdpowiedzUsuńad Ateista) Bo odpowiedzialność wymaga właśnie... odpowiedzialności. Osobistej, a nie nadprzyrodzonej, na którą można zrzucić ciężar wyborów i ich konsekwencji. Dojrzałość to to wzięcie na siebie tej odpowiedzialności: tak, to moje życie, ja odpowiadam za to, co się będzie w nim działo, za swoje sukcesy, porażki, błędy, za dobre i złe rzeczy, które w nim robię. Nie diabeł, któryś z bogów czy chochliki.
OdpowiedzUsuńPomijając kwestie pogodowe ;)
no tuż właśnie o to mi chodzi. Odpowiedzialność wymaga przeświadczenia o sile sprawczej działania i decyzji, jakie się podejmuje. i ponoszenia za nie konsekwencji. a nie ze jak trwoga to do boga. czy też innych guseł. Ateista czyli ja - Piotrek. Bądź też prawie ateista.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Elą i Anonimowym Ateistą.
OdpowiedzUsuńOla - też ateistka.
Odpowiedzialność odpowiedzialnością, odpowiednie wybory, konsekwencja, działania, praca nad sobą to wszystko jest oczywiste. Przychylność szamanów też nie zawadzi :D
OdpowiedzUsuńNo dobra, żartowałam ;)
A tak poważnie, to troszkę zwyczajnego szczęścia też nie zawadzi. Być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i.......wykorzystać to ;)
Pozdrawiam :)
ad Piotrek) No to się porobiło!
OdpowiedzUsuńad marianka) Uważam, że dobrze mieć jakiegoś osobistego życzliwego szamana :)
ad Bobe Majse) Ja tam z imienia i nazwiska ateistka/agnostyczka (w znaczeniu wytłumaczonym w scence: "Co ateista robi z krzyżem?" z działu art. 196 KK); nie ma się czego wstydzić.
Po prostu...niech MOC będzie z nami! :)
OdpowiedzUsuńJedna z bohaterek myślała na wszystkie sposoby,doszła tylko do jednego wniosku.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ile sposobów myślenia znała?
Wywalać nieżyczliwe mendy z otoczenia i żyć! I być szczęśliwym. A nie z kropidłem latać! :DDDD
OdpowiedzUsuńad marlenaselin) Doskonałe pytanie. I retoryczne :)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko napiszę to: jeden. Zapewne znała jeden sposób myślenia: ten wyuczony, wytrenowany i usztywniony.
I pomyśleć, że to się dzieje w 200 tysięcznym mieście. Środek Europy. Cywilizacja, edukacja, dostępność informacji, a niektórzy nadal kierują się przesądami.
Jedna ze znajomych chadza do czarodzieja (nazwa robocza w ogóle to się wabi jakoś inaczej) ale w wypadkach wyjątkowych może się odowołać drogą astralną do turboczarodzieja i na niego już nie ma mocnych...
OdpowiedzUsuń