Stacjonarny ośrodek terapii uzależnień. Na dyżurze skończyła mi się kawa, więc korzystam z okazji, że pacjenci akurat wybierają się do pobliskiego sklepu i proszę A., żeby kupiła mi małą (80 gramów) paczkę kawy Rodzinnej, takiej w żółtym opakowaniu. W sklepie obok mojego domu taka kawa kosztuje 2 zł z hakiem, więc daję A. 5 zł i mówię, że powinno wystarczyć, będzie jeszcze reszta.
Po powrocie ze sklepu A. zagląda do biura i wręcza mi 5 groszy reszty. Chyba wyglądam na zaskoczoną, bo zaczyna natychmiast nieco spięta zapewniać, że tyle właśnie kawa kosztowała, może nawet paragon pokazać.
ja: Nie, nie trzeba, wszystko w porządku. Może w tym sklepie jest po prostu droższa.
A. (rozpakowuje plecaczek i wyciąga paczuszkę kawy): O, a tu jest kawa.
ja: Aaa... To ty mi Tchibo Family kupiłaś? Już rozumiem.
A.: A ty nie taką chciałaś? Mówiłaś, że w żółtym opakowaniu.
ja: No tak, w żółtym. Rodzinna też jest w żółtym.
A.: A ja myślałam, że ty mi przetłumaczyłaś nazwę, bo myślałaś, że nie znam angielskiego.
Haha,zdecydowanie nie doceniłaś A,Elu ;) tak z ciekawości,to A zna ten angielski? Pytam,bo z polskim ma chyba problem ;)
OdpowiedzUsuńW sumie bardzo to urocze :)
OdpowiedzUsuńTak, urocze :) I miło tak, gdy się okazuje, że nie dość, że ta A bardzo uczynna i miła i to jeszcze uczciwa :)
OdpowiedzUsuńDlaczego tam taki wykrzyknik się pokazał? :O
OdpowiedzUsuńCymes! :)
OdpowiedzUsuńad iwona) Zna na tyle, żeby umieć skojarzyć "rodzinny" i "family" ;)
OdpowiedzUsuńad marianka) Wykrzyknik się pokazał, bo pewnie usunęłaś zdjęcie, które było twoim profilowym.
ps. Miło cię znowu widzieć na scenkach :)
Świetna ta scenka z angielskim i kawą ;-)))
OdpowiedzUsuńprzypomina mi to pewną historię sprzed może 40 lat (nie byłam jej naocznym świadkiem, ale ze słyszenia)... jak to pewien pacjent szpitala psychiatrycznego, w życiu prywatnym wysoko w hierarchii budowlanej, z wielkim smutkiem skonstatował opłakany stan owego szpitala... niebawem wychodził na popołudniową przepustkę i nie omieszkał podzwonić w kilka miejsc z domowego telefonu...
Jakież było zdziwienie, gdy nazajutrz po szpital przyjechały ekipy budowlane do remontu łazienek itp. Sprawa dotarła do dyrektora, który najmniejszego pojęcia o remoncie nie miał....;-)))
ad Bożena) Jakąż miłą niespodziankę zrobił :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej dostałaś wypasioną kawę ;)
OdpowiedzUsuńEvik
Świetna ta scenka z angielskim i kawą ;-))))
OdpowiedzUsuńad Evik ) Nie narzekałam :)
OdpowiedzUsuńja też bym Ci przyniosła Tchibo Family:-))))
OdpowiedzUsuńad dea) Też z tego powodu, że myślałabyś, że przetłumaczyłam ci nazwę, bo myślałam, że nie znasz angielskiego? ;)
OdpowiedzUsuńa mnie już 2 razy przydarzyła się historyjka, że zostałam poproszona (w dość dużym odstępie czasowym i przez 2 różne osoby) o zakup w kiosku "paluszków" i dwa razy zakupiłam paluszki ... do zjedzenia i nawet mi nie przeszło przez myśl, że chodzi o baterynki.
OdpowiedzUsuńTo świetny przykład na to, co jedna osoba mówi, a inna słyszy. Ileż tu wyszło różności przy okazji... być może nawet kompleksy A w kwestii angielskiego i... ukryta złość do Eli, że nie doceniła A ;):);):) To już tak psychologizując "na maxa". Proszę nie brać tego zbyt poważnie :);)
OdpowiedzUsuńad aniek) Paluszki paluszkom nierówne... Słowa bywają źródłem nieporozumień, jak mawiał Lis. Ale nie mamy lepszego narzędzia do opisu świata.
OdpowiedzUsuńad Bobe Majse) Piękne! :)
Tak samo jest z Marsami. Nie wiadomo,czy chodzi o papierosa, czy batonika. Ja jako niepaląca kupiłabym Eli batonika :D
OdpowiedzUsuńEvik
ad Evik) I postąpiłabyś bardzo odpowiednio. Bardzo lubię Marsy.
OdpowiedzUsuńWow! Chciałaś rodzinną i dostałaś :)))))))))
OdpowiedzUsuńad aga_xy) Tyle, że w wydaniu angielskim :)
OdpowiedzUsuńElu. Papierosy, czy batoniki ;) ?
OdpowiedzUsuńEvik
I jak Ci smakowala ta rodzinna po angielsku?:))
OdpowiedzUsuńad Evik) Batoniki! Papierosy lubię inne ;)
OdpowiedzUsuńad Stardust) Well... Jak każda inna Rodzinna ;)
Ha, dobre! kto wie, czy sama bym nie postąpiła w ten sposób ;))))
OdpowiedzUsuńad anulla) To w sumie ciekawe, że ludzie słysząc polską nazwę kawy tłumaczą ją na angielską...
OdpowiedzUsuńChyba nie... zastanawiałam się czytając, co ja zrobiłabym. Przeleciałabym jednak półki żeby się upewnić, czy jest coś takiego w polskim wydaniu. Ale ja mam skrzywienie- jestem belfrem....
OdpowiedzUsuńad Jaskółka) To nie jest kawa Tchibo w polskim wydaniu. To jest po prostu nazwa tej kawy, kawa nazywa się Rodzinna i już :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie tylko nazwa ale i stosunek ceny do otrzymanych pieniędzy maiły wpływ na decyzję ;)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej obie kawy nadają się do spożycia.
ad deili) Toteż wcale nie narzekałam :)
OdpowiedzUsuńJej, no wiem. Poszukałabym według Twoich życzeń :)
OdpowiedzUsuńJeden czort, tylko cena jak zwykle, w dwóch wersjach :)
OdpowiedzUsuńad Margo) Bo za różne produkty są wszak różne ceny :)
OdpowiedzUsuń