Buszuję wczoraj w nocy po internecie, wstawać rano nie muszę, bo to wciąż jeszcze końcówka urlopu. Grzebię po różnych stronach i z głupia frant koło drugiej postanawiam wpisać w wyszukiwarkę przybliżony tytuł książki, której bezskutecznie szukam od kilkunastu lat. W końcu od czego jest urlop i co innego można robić w środku nocy.
Książka była niesamowita i mocno mnie wtedy poruszyła, na tyle, aby pamiętać ją po takim czasie. Może pojawiła się w jakimś antykwariacie?
Poszukiwania nie są łatwe, bo nie znam autora, nie pamiętam dokładnie tytułu, kojarzę tylko, że było coś ze skórą, a w treści pojawiało się dziwne słowo "woksele". Przynajmniej tak po latach zapamiętałam jego brzmienie. Kiedyś już ją chciałam znaleźć, ale chociaż dotarłam prawie do końca internetu, poszukiwania okazały się bezowocne.
Wpisuję różne kombinacje fraz, które mogą coś przynieść i podpowiedzieć, choćby przybliżony tytuł albo cokolwiek, bo o tym, że można ją gdzieś dostać to nawet nie marzę.
I nagle...! Jest! Jest! Już wiem, jaki ma tytuł! I kto jest autorem! To były wodsele, nie woksele.
Są nie tylko jej recenzje na kilku portalach, ale i widać ją w kilku antykwariatach! Niestety, wszędzie pojawia się informacja, że produkt niedostępny. Nie poddaję się, szukam dalej, najwyżej znów zapuszczę się w dziwne rejony internetu, aż w końcu natykam się na miejsce na Allegro, gdzie można ją zamówić. Tak po prostu? Ale czad! Prawie nie wierzę swojemu szczęściu, więc natychmiast zamawiam nie tylko moją poszukiwaną "Pod skórą" Michela Fabera, ale także z ciekawości jego inną książkę ("Bliźnięta Fahrenheit"), dodając jeszcze do koszyka "Myszy i ludzi" Steinbecka, którą czytałam prawie 30 lat temu oraz "Siódmego syna" Orsona Scotta Carda, tego samego, który napisał wstrząsającą "Grę Endera"...
Na dodatek sprzedający proponuje odbiór w bardzo dogodnym z mojego punktu widzenia miejscu, znajdującym się zaledwie 2 kamienice od poradni, w której pracuję. Trudności ze znalezieniem nie będzie.
Wiem, że jeśli chodzi o zakupy książkowe, to kontrolę mam mocno upośledzoną, więc czym prędzej się wylogowuję i z wielką satysfakcją kładę się do łóżka. Jakoś udaje się zasnąć.
Rano zastaję na skrzynce mailowej wiadomość od sprzedającego, w której proponuje, aby przed odbiorem zadzwonić lub umówić się smsem, "żebyśmy się nie minęli".
Czym prędzej oddzwaniam, ustalamy godzinę spotkania, oczywiście dziś, bo przecież nie mogę czekać dłużej, skoro już czekałam kilkanaście lat. Rozmowę kończymy intrygującą wymianą zdań:
- Ja jeszcze wziąłem dla pani coś więcej, to może się pani skusi.
- Oj, podstępne, podstępne to jest z pana strony.
- Nie, nie, to będzie tak bardziej prezentowo.
Teraz to już się w ogóle nie mogę doczekać. Okazuje się, że poza zamówionymi książkami (wszystkie wystawione na Allegro pochodzą z jego biblioteczki, niektóre po prostu wyprzedaje), za które płacę umówioną cenę, pan ma ze sobą jeszcze dwie książki Fabera: "Ewangelię ognia" i "Jabłko". I podstępnie sprzedaje mi je obie za pięć złotych.
Uwielbiam takie prezenty.
ps. Jeśli chodzi o klasyczny tekst "Wpadnij do mnie, mam fajne płyty", to chociaż lubię słuchać muzyki, pewnie bym się nie skusiła. Zbyt oklepane. Natomiast, gdyby jakiś sympatyczny mężczyzna podstępnie powiedział: "Wpadnij do mnie, pokażę ci, jaki mam okazały księgozbiór" albo "Chodź, pojedziemy na wycieczkę, będziemy czytać książki o zachodzie słońca", to kto wie, kto wie...
Każdy ma swoje słabości.
nooo myślę, że mnie na książkę i muzykę można by uwieść.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje słabości. :)
Usuńale spoko, oprócz męża nikt tego nie robi :) jest miło.
UsuńNo bo powinno być miło ;)
UsuńOch,"Pod skórą" zrobiła na mnie niesamowite wrażenie! Ja przygodę z panem Faberem zaczęłam od "Szkarłatny płatek i biały" zaintrygowana tytułem i poleceniem przez znajomego. "Jabłko" jest poniekąd kontynuacją. I tak,mnie też można by skusić na książki 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie! Agnieszka
OdpowiedzUsuńPan, od którego kupiłam te skarby obiecał, że gdy w jego ręce trafi "Szkarłatny płatek i biały", to się ze mną skontaktuje :)
UsuńTakie podstępy to ja lubię! :) Mi też książkami można byłoby zawrócić w głowie, a że jestem kobietą wolną, dziękuję za zwrócenie mi uwagi na tę możliwość. Będę uważać, chociaż nie wiem - może właśnie nie powinnam. :)
OdpowiedzUsuńA tam, powinnam, nie powinnam... Trzeba się cieszyć życiem :)
UsuńWarto, oj warto je przeczytać.
OdpowiedzUsuń