Życzliwość w czasach zarazy



Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny. I trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka.
Albert Camus "Dżuma"


Scenka dedykowana pani Halinie z punktu obsługi pasażera w pewnym dużym mieście, która w czasach zarazy dba, aby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka.

We środę orientuję się, że mój bilet miesięczny stracił ważność już ponad 2 tygodnie temu, ale trudno było to zauważyć nie wychodząc z domu i nie korzystając w związku z tym z komunikacji miejskiej. Dobrze, że to wyłapałam, bo we czwartek mam załatwić kilka spraw urzędowych, więc po mieście będę się intensywnie przemieszczać. W pierwszej kolejności postanawiam oczywiście przedłużyć bilet, aby  przemieszczania się dokonywać swobodnie i bez stresu. Nie mam pojęcia, czy kontrolerzy kontrolują podczas epidemii, ale to nie tyle kwestia ryzyka przyłapania, co uczciwości.

W punkcie obsługi pasażera zjawiam się o 11.35 i wtedy przypominam sobie, że są to godziny przeznaczone dla seniorów. Co prawda brak dostępu do fryzjera zaowocował imponującym szpakowatym odrostem, ale jakby co, wylegitymować się jako osoba po 65 roku życia nie będę mogła.

Punkt czynny, przez szybę widać, że w środku siedzą w dwóch okienkach dwie panie. Poza tym pusto. Uchylam drzwi z pewną taką nieśmiałością, uśmiecham się zza maseczki i zagajam:

- Czy w związku z tym, że nie ma żadnego seniora, mogłabym zostać obsłużona?
- No pewnie, niech pani wchodzi (pani też uśmiecha się zza maseczki).
- Naprawdę? Mogę?
- Oczywiście, nie mnóżmy absurdów. 
- To prawda, i tak żyjemy w kraju gdzie ich pełno.
- No więc właśnie, niech pani da bilet. Wie pani, ja z tego sklepiku obok zostałam wyproszona, bo były godziny dla seniorów i nie chcę tego samego innym robić.

Pani ładuje bilet na kolejne 3 miesiące, drukuje fakturę, a ja w tym czasie zachwycona postawą pani zastanawiam się, jak zapytać. Postanawiam wprost:

- Proszę pani, a jak ma pani ma imię?
- Halina.
- A czy ja mogłabym opisać tę sytuację na moim blogu?
- Tak, oczywiście, bardzo mi miło (pani zza maseczki uśmiecha się wręcz promiennie, co widać jedynie po oczach, ale widać bardzo.)
- Dziękuję! Wszystkiego dobrego!


Ps. Pani podała mi nawet nazwisko, ale nie chcę jej narobić kłopotów, więc nie podaję nawet lokalizacji punktu. Jakiś nadgorliwiec mógłby zgłosić do sanepidu albo na milicję, że w pustym punkcie obsługi pasażera, mając na twarzach maseczki, a na rękach jednorazowe rękawiczki i będąc oddzielone szybą, stwarzamy zagrożenie epidemiologiczne. Bo kto to widział tak zarażać życzliwością, jak pani Halina, jeszcze się ta zaraza poroznosi i zaczniemy być dla siebie, nie daj Bóg, mili czy uprzejmi. Więc niestety nie mogę pani Haliny uhonorować tak, jakbym chciała, ale mogę napisać, a potem wydrukować scenkę i jej zanieść.

6 komentarzy:

  1. Pozdrowienia dla Pani Haliny 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pismo ze scenką zaniosłam i zostało oficjalnie przyjęte na dziennik podawczy pod nr ZTM-HB-PT/291/20 ;)
      Pani Halina powiedziała: Wreszcie ktoś mnie docenił, niech to pójdzie do szefostwa i też niech się dowiedzą.

      Usuń
  2. mily wpis :)

    mnie panie Haliny wpuszczaly do kina na filmy 'od lat 18' gdy mialem 14, sprzedawaly mi piwo i tanie wino kiedy bylem mocno nieletni i nigdy mi nie przyszlo do glowy by im podziekowac :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ani życzliwość ani podziękowanie za nią nie są obowiązkowe.

      Usuń
  3. O jak miło spotkać się z taką życzliwością! :)))

    OdpowiedzUsuń

data:blogCommentMessage