Źle się dzieje w państwie duńskim - czyli rzecz o tym, że nie wolno być obojętnym



Ta scenka powstała z poczucia bezradności. Z przekonania, że źle się dzieje w państwie polskim oraz z obawy, że będzie się działo jeszcze gorzej. Z przerażenia narastającą spiralą przemocy i nienawiści. Z chęci wsparcia moich nieheteronormatywnych przyjaciół, znajomych i pacjentów. Żebyście wiedzieli, że jakby co, to jestem. 



Myślę o L., przystojnym, inteligentnym młodym mężczyźnie który zrobił coming out w internecie i dostał mnóstwo słów poparcia i zrozumienia od bliższych i dalszych znajomych, ale wciąż nie zdecydował się porozmawiać o swojej orientacji z najbliższą rodziną, bo obawia się jej reakcji. Jest przerażony tym, co dzieje się w naszym kraju, więc wspieram i wzmacniam, ale trudno mi znaleźć słowa, które naprawdę dodawałyby otuchy, bo oboje widzimy, co się dzieje. Wspiera go jego partner i dzięki temu codzienność ma nieco jaśniejsze barwy. Mówi o swoim lęku, mówi o swojej niepewności na temat przyszłości. A ja drżę, aby któreś z usłyszanych czy przeczytanych słów albo duszny, wrogi klimat nie uaktywniły jego depresji. 

Mogę pójść z nim w jednym szeregu na Paradę Równości i nieść tęczową flagę, aby przekonały go czyny, a nie słowa, że mój gabinet psychologiczny naprawdę jest miejscem o przyjaznej orientacji, a ja naprawdę popieram osoby nieheteronormatywne w ich walce o równe traktowanie. Czy to wystarczy? Czy mogłabym zrobić coś więcej? 

Myślę o Gośce, mojej wieloletniej przyjaciółce zatrzymanej przez policję w piątek 7 sierpnia pod pomnikiem Kopernika, gdzie usiłowała przeprowadzić i nagrać kilka wywiadów z osobami protestującymi na Krakowskim Przedmieściu przeciwko zatrzymaniu Margot, a następnie zawiezionej na komisariat na Jagiellońskiej i przetrzymanej do soboty. Będzie odpowiadała wraz z 47 innymi osobami z art. 254 kodeksu karnego, który brzmi następująco: "Kto bierze czynny udział w zbiegowisku, wiedząc, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osobę lub mienie, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Miała szczęście: trafiła na sensownych policjantów, którzy nie mieli potrzeby udowadniać swojej siły i wypuścili ją następnego dnia.

Gośka to pani w średnim wieku, chorująca na wiele przewlekłych chorób, więc noc w celi, gdzie do dyspozycji miała mocno brudny koc (ale obowiązkowo w maseczce – wszak koronawirus!) lub twardą leżankę nie posłużyła jej zdrowiu. Ale to także doświadczona działaczka, która od 30 lat walczy o to, aby mieć w Polsce równe prawa, więc byle zatrzymanie jej nie załamie. Trzeba mieć wielką siłę, aby znosić tyle lat dyskryminacji. Co mogłam dla niej zrobić? Po zatrzymaniu nie odebrali jej od razu telefonu, więc zdążyła wrzucić na Facebooka zdjęcie z wnętrza radiowozu, a ja zdążyłam zadzwonić i dopytać, czy to prawda z tym zatrzymaniem i zadeklarować wsparcie, a potem śledzić aktualności na profilu jej partnerki Ewy i odezwać się natychmiast, kiedy wyszła. Mogłam też wyjaśnić wszystkim, którzy byli ciekawi, dlaczego drugiego dnia szkolenia udzielałam się mniej, dlaczego moje myśli są gdzie indziej, bo przy przyjaciółce siedzącej w celi i o co w tym całym zamieszaniu chodzi. Czy to dużo? Mało? 

Myślę o B., który robi, co może, walcząc o równe prawa osób LGBT, czasem robiąc rzeczy oceniane jako kontrowersyjne, bo ileż można być grzecznym i poprawnym, a który co tydzień opowiada mi swoim lęku, złości i poczuciu bycia niezrozumianym, przykrywanych hollywoodzkim uśmiechem i spokojem demonstrowanym całemu światu, bo czuje, że nie wolno mu się potknąć. Więc nawet na urlopie ze swoim facetem trudno mu się oderwać od sprawdzania informacji, komentarzy i artykułów na temat tego, co się dzieje w związku z ustawami o homofobicznym wydźwięku przyjmowanymi przez kolejne gminy.

Mogę słuchać i dzielić się sposobami radzenia sobie ze stresem i napięciem oraz zmacniać i doceniać te momenty, gdy udaje mu się złapać dystans do aktualności sączących się z internetu i telewizji. Czy to wystarczy? Czy to wszystko, co mogę? 

Myślę o T., która napisała do mnie wczoraj o swoim przerażeniu sytuacją osób LGBT w Polsce i o tym, że zupełnie nie może sobie z tym poradzić. O przerażeniu swoją sytuacją. T. to niezwykła młoda kobieta o zachwycającej powierzchowności i niebywale żywym umyśle. Jakiś czas temu zakończyła u mnie terapię, podczas której konsekwentnie i odważnie mierzyła się ze swoim trudnościami i porządkowała wewnętrzny bałagan. Jest szczęśliwie zakochana i wreszcie trafiła na kobietę swojego życia. Pisze, że potrzebuje pilnie rozmowy, bo się boi, bo widzi, co się dzieje na ulicach a ja jestem jej terapeutką i chciałabym jej jakoś pomóc. Umawiam się z nią na sesję na następny dzień, aby nie chodziła sama ze swoim lękiem nie wiadomo jak długo. Co mogę jeszcze zrobić? Co mam jej powiedzieć? 

Kiedy pisałam scenkę pt. „Duda, Brudziński, Żalek, Czarnek - muszkieterowie nienawiści i dyskryminacji”, policzyłam osoby nieheteronormatywne, które znam bliżej lub dalej, ale osobiście. Geje, lesbijki, osób biseksualne i transseksualne. Znam 26 takich osób. To są konkretni ludzie, którzy mieszkają w tym kraju, pracują, płacą podatki, część z nich wychowuje dzieci. Mają swoje pasje, zainteresowania, ukochane zwierzaki, małe i duże sprawy, kłopoty i radości. To zwyczajni ludzie, nie żadna mityczna ideologia LGBT. To moi przyjaciele, znajomi i pacjenci. 

Czuję kompletną bezradność. Moi przyjaciele, znajomi i pacjenci się boją. Są przerażeni i bezsilni. Słyszę to, gdy dzwonią, czuję, gdy rozmawiamy i domyślam się, czytając wiadomości od nich. Ten temat pojawia się podczas sesji w gabinecie i podczas towarzyskich spotkań ze znajomymi. Nie wiem, jak pomóc. Ta bezsilność jest okropna. Nie wiem, jak dodać Wam otuchy. Nie wiem gdzie szukać słów, które pomogłyby Wam przetrwać ten czas i znaleźć siłę do walki o siebie. Słów, które upewniłyby Was, że nie jesteście sami, że są ludzie, na których możecie liczyć i miejsca, gdzie możecie czuć się bezpieczne. 

Czuję się tak samo bezradna, wściekła, smutna i wystraszona jak wy. To uczucie podchodzi mi do gardła. Ale wiem, że nie czuję się tak samo. 

Wiem, że wy czujecie to na co dzień, od lat i od pewnego czasu coraz mocniej. Tylko raz weszłam w buty osoby o odmiennej orientacji. Było to podczas akcji na temat równości małżeńskiej „Już czas”, na którą namówiła mnie Gośka i dzięki której zyskałam tytuł lesbijki honoris causa. O ile zdawałam sobie wcześniej sprawę ze społecznej niechęci, a może nawet wrogości wobec osób LGBT, to udział w tej akcji po raz pierwszy w życiu uświadomił mi tak naprawdę skalę i emocjonalny wymiar tego, na co narażone są takie osoby. Przez lata. Przez całe swoje życie. I jak wiele siły w sobie trzeba mieć, aby się nie załamać, zachować poczucie wartości i godności, czytając takie obelgi i słuchając obelżywych słów na temat tego, kim jesteś. Przez lata, w internecie, od rodziny, a teraz od polityków. To wtedy uświadomiłam sobie, jak trudne może być życie w świecie, który karze za bycie sobą i bycia sobą każe się wstydzić. Nawet nie będę udawała że wiem jak to jest. Mogę to sobie jedynie wyobrażać. A kiedy sobie wyobrażam jestem wściekła, smutna i przerażona. Dlatego jestem z wami. 

Widzę, jak rozkręca się spirala wrogości. Znam jej stadia z piramidy nienawiści Allporta i przeraża mnie to, że w Polsce eskalacja postępuje. W mowie nienawiści Polacy czują się już zadomowieni. Jeżą mi się ze strachu i wstrętu włosy na głowie, gdy czytam na stronie Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zebrane wypowiedzi „prawdziwych” Polaków, których facebookowe profile udekorowane znaczkami Polski walczącej i biało czerwonymi flagami aż ociekają patriotyzmem. 

To wstrząsające, gdy w kraju tak doświadczonym przez historię, na terenie którego funkcjonowały niemieckie obozy koncentracyjne, Polacy piszą: „Dla mnie to nie ludzie a zwierzęta :)... A w przypadku własnych dzieci uznał bym to za porażkę w wychowaniu, której bym sobie nie wybaczył. A i tak bym to tępił.” albo: „Nadszedł już czas aby jebać to pierdolone pedalstwo i rozpalać piece w Oświęcimiu”. Polacy piszą to publicznie, bez skrępowania czy wręcz z rodzajem dumy. To straszne. 

 Allport pisał, że mowa nienawiści może eskalować do kolejnych stadiów: 
  • unikania i izolacji osób należących do danej grupy (marginalizowania, demonizowania i dehumanizacji) 
  • dyskryminacji (gorszego, nierównego traktowania, wykluczenia i prześladowań)
  • aktów przemocy fizycznej (napaści, wandalizmu, niszczenia mienia należącego do osób z dyskryminowanych grup) 
  • eksterminacji (zamachów na życie, podpaleń, ataków bombowych i ludobójstwa). 

 Na którym stopniu piramidy jesteśmy teraz? 

Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. Mogę być i wspierać, na tyle, na ile potrafię. Mogę edukować i tłumaczyć i nagłaśniać, na czym polega dyskryminacja, jak są ograniczane prawa osób LGBT w Polsce. Mogę chodzić na Parady i protesty. Mogę wywiesić w oknie tęczową flagę. Mogę wszystkie prowadzone przeze mnie strony ozdobić tęczowymi emblematami symbolizującymi wsparcie. Mogę wreszcie pisać. 

Umiem pisać, a dzięki temu, że ubieram myśli w słowa, choć trochę je sobie porządkuję i choć trochę mniej czuję się bezsilna. Mogę pisać o swojej bezradności i wkurwieniu, bo wolę się złościć niż być bezradna i dzięki temu tej bezradności jest we mnie trochę mniej. 

Więc piszę. Piszę o prawach człowieka, o tym, skąd się bierze zło i o tym, co się teraz dzieje. Piszę o piramidzie nienawiści Allporta, o konsekwencjach ślepego posłuszeństwa i o moralnych mechanizmach obronnych, które pozwalają robić złe rzeczy i zachowywać dobre mniemanie o sobie. Napisałam dziesiątki takich artykułów. Tutaj na scenkach, na moich psychologicznym blogu, na Facebooku i na różnych grupach, gdzie się udzielam. Piszę o tym od lat i nie wiem czy moje teksty coś dają, ale czuję, że trzeba o tym pisać, dopóki sytuacja osób nieheteronormatywnych w Polsce się nie zmieni. 

Piszę o tym, że prawa człowieka mają charakter: 
  • powszechny - co oznacza, że obowiązują na całym świecie i przysługują każdemu człowiekowi, niezależnie od jego koloru skóry, wyznania lub jego braku, orientacji i miejsca zamieszkania. Przysługują niskim, brzydkim, rudym, pięknym, mądrym, miłym i niegrzecznym. Wszystkim. 
  • przyrodzony - przysługują każdemu od chwili urodzenia. Nikt nie musi ci ich nadawać. Masz je od zawsze i na zawsze. niezbywalny - nie można się ich zrzec. Przysługują ci, nawet, gdy ich nie chcesz. 
  • nienaruszalny - istnieją niezależnie od władzy i nie mogą być przez nią dowolnie regulowane. Nieważne, kto akurat rządzi i jaka parta polityczna jest akurat przy władzy
  • naturalny - obowiązują niezależnie od ich potwierdzenia przez władzę państwową. Nie musisz czekać, aż ktoś oficjalnie ci je przyzna. Po prostu je masz. 
  • niepodzielny - wszystkie stanowią integralną i współzależną całość. 

Piszę, tłumaczę, dyskutuję, wykłócam się i powtarzam, że nie mam moralnej zgody na przemoc i dyskryminację. Powtarzam, że ludzie są równi i że pomniki nigdy nie będą dla mnie ważniejsze niż ludzie. Nawet za cenę utraty internetowych znajomych. Nawet za cenę utraty znajomych znanych od lat. Nie mam pojęcia, czy to cokolwiek zmienia i czy wystarcza, a jednak czuję, że nie mogę milczeć, bo to oznacza przyzwolenie. 

Jestem psychologiem i terapeutą. Długo starałam się nie wprowadzać kwestii światopoglądowych na swój zawodowy fanpage. Ale do cholery! Prawa człowieka i kwestie równości nie są polityką ani światopoglądem, choć wiele osób myśli o nich w tych kategoriach. A tymczasem nienawiść eskaluje. Dlatego nie chcę być dłużej neutralna. Nie wolno być neutralnym i obojętnym, kiedy krzywdzi się ludzi. Ja nie umiem. Lęk moich pacjentów, ale także przyjaciół i znajomych nie wynika z ich zniekształceń poznawczych, nad którymi moglibyśmy pracować metodami terapii poznawczo-behawioralnej. Ich lęk, złość i przygnębienie to skutki tego, jak są traktowani przez własne państwo, przez przechodniów spluwających, gdy widzą dwóch chłopaków idących za rękę i przez sąsiadów, którzy widząc w oknach tęczową flagę wrzeszczą z podwórka, żeby jebać pedałów. To emocje wynikające z tego, co się realnie dzieje na ulicach, mające realne podstawy.

Nie mam zbyt wielu narzędzi skutecznej pomocy poza tym, że mogę tylko być, wzmacniać i wspierać, i staram się robić to najlepiej, jak potrafię. Czy to wystarczy?

Od pewnego czasu na fanpage'u mojego gabinetu coraz częściej piszę o swojej niezgodzie na dyskryminację i poniżanie osób LGBT i udostępniam treści, z których jednoznacznie wynika, że nie pozwalam na przemoc, homofobię i rasizm w mojej przestrzeni i w mojej obecności. Nie wyrażam zgody na nienawiść i chcę, aby to wyraźnie wybrzmiało. Mam nadzieję, że to też rodzaj wsparcia. 

W XX wieku mieliśmy okazję obserwować i przeżyć konsekwencje przyzwolenia na nienawiść: podczas II wojny światowej i powstania obozów koncentracyjnych, krwawych, plemiennych walk w Rwandzie czy w trakcie okrutnej wojny na terenie byłej Jugosławii. Już wiemy, jak to się może skończyć. Dlatego nie wolno milczeć i udawać że nic się nie dzieje. Wiemy, jakie są konsekwencje milczenia.
 
Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem, nie byłem komunistą. 
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem, nie byłem socjaldemokratą. 
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem, nie byłem związkowcem. 
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem, nie byłem Żydem. 
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować. 

Martin Niemöller - niemiecki pastor luterański, teolog i działacz antynazistowski, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau, po II wojnie światowej stał się radykalnym działaczem na rzecz pokoju i rozbrojenia.
 

Urodziłam się w Oświęcimiu. To miasto o długiej, ponad 800-letniej historii, mała, sympatyczna dziura z niespełna 40 tysiącami mieszkańców, w której spędziłam 26 pierwszych lat życia. Kiedy jednak myślicie o Oświęcimiu, wcale nie macie przed oczami tych 800 lat, prawda? Macie na myśli Auschwitz. A to nie to samo. Kiedy się urodzi w Oświęcimiu, bardzo się dba o to odróżnienie. Oświęcim to miasto. Obóz to Auschwitz. A jednak nie da się urodzić w tym mieście, być w miarę ogarniętym i wrażliwym człowiekiem i ignorować ten odrutowany kawałek, który mieści się za Zasolem, a przed Brzezinką i Rajskiem, przy drodze prowadzącej do Brzeszcz. Nie da się nie wiedzieć. Nie pamiętać. A jeśli już się trochę wie i pamięta, to nie da się być rasistą, homofobem czy nacjonalistą. Chyba, że wyłączy się pamięć, wrażliwość i empatię. Chyba, że uaktywni się swoje moralne mechanizmy obronne, które pozwalają mówić i robić straszne rzeczy i wciąż dobrze o sobie myśleć. 

Ale tak nie wolno. Po prostu nie wolno. Bo ludzie są ważniejsi niż samochody i pomniki. 

- A grzech, młody człowieku, jest wtedy, kiedy traktujesz ludzi jak rzeczy. W tym samego siebie. Na tym polega grzech. 
- To jednak bardziej skomplikowane... 
- Nie. Wcale nie. Kiedy ludzi mówią, że coś jest o wiele bardziej skomplikowane, to znaczy, że się obawiają, że prawda im się nie spodoba. Ludzie jako rzeczy, od tego wszystko się zaczyna. 
- Na pewno istnieją gorsze zbrodnie... 
- Ale wszystkie zaczynają się od myślenia o ludziach jak o rzeczach.  

Terry Pratchett „Carpe Jugulum” (rozmowa babci Weatherwax z kapłanem Oatsem


Jakby co, to jestem. 


Ps. To nie jest scenka o zatrzymaniu Margo ani tym bardziej o przyzwoleniu na wandalizm. Chociaż tak samo jak ona miałabym ochotę zniszczyć ten obelżywy samochód udekorowany kłamstwem i nienawiścią. Rozumiem ją. Bo ile lat można być grzecznym i miło się uśmiechać, gdy plują ci w twarz? 


Linki:
  • https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,26192991,zatrzymanie-margo-i-innych-aktywistow-rzecznik-praw-obywatelskich.html 
  • https://scenki.blogspot.com/2020/06/duda-brudzinski-zalek-czarnek.html
  • https://polskatimes.pl/warszawa-bitwa-o-margot-48-osob-zatrzymanych-michal-sz-w-areszcie-kim-jest-aktywista-lgbt-protest-przed-pkin-808-zdjecia-wideo/ar/c1-15118176
  • https://bezprawnik.pl/lewicowa-wizja-panstwa-czyli-jak-z-chuliganki-zrobic-bohaterke/ 
  • https://ppp-salamandra.blogspot.com/2019/07/do-czego-prowadzi-mowa-nienawisci-o.html 
  • https://ppp-salamandra.blogspot.com/2016/12/konsekwencje-slepego-posuszenstwa.html https://scenki.blogspot.com/2016/01/jak-zostaam-lesbijka-honoris-causa.html 
  • https://www.dailymotion.com/video/xwnfv3?fbclid=IwAR1FaJuqH_6NiUJAJnZ4SRgRGPfjsYiChtWM62UaWxuzEU7vDchhhRENX-4 
  • https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/warszawa-nie-moglam-sie-ruszyc-jedna-z-zatrzymanych-opowiedziala-o-interwencji-policji-4660345
  • https://www.facebook.com/osrodek.monitorowania/

4 komentarze:

  1. Ech, głupi ci ludzie są. Dostali parędziesiąt lat jednorazowej wycieczki na Ziemię i zamiast się cieszyć, szukają problemów z dupy wyjętych. Szkoda bardzo.

    Za cytat z Pratchetta masz u mnie od dziś dodatkowe +10 do zajebistości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pratchett był bardzo uważnym obserwatorem rzeczywistości. Celnie wskazywał aktualne problemy świata, choć umieszczał akcję w wymyślonym uniwersum. Pięknie pisał o równouprawnieniu, o gender czy o tolerancji. A wszystko to niby były takie bajeczki ;)

      Usuń
  2. Kiedyś jak ktoś dorosły twierdził że 2+2=22 to wychodził po prostu na idiotę a teraz jak się takiemu delikwentowi zwróci uwagę że źle dodał to wychodzisz na rasistę, i / lub [wstaw_cokolwiek]foba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, w tych cudownych czasach nazywanych "kiedyś", jak ktoś był idiotą albo rasistą, albo [wstaw_cokolwiek]fobem to się tego choć trochę wstydził, a teraz przy przyzwoleniu władz i z błogosławieństwem uzurpującego sobie prawo do roli autorytetu moralnego Kościoła katolickiego może bezkarnie to swoje buractwo czy uprzedzenia pokazywać, upokarzać ludzi i wypowiadać się wedle zasady "nie znam się to się wypowiem" stanowiąc żywy przykład efektu Krugera-Duninga i jeszcze być z tego dumnym.
      Może ci się to wydawać niesamowite, ale kiedyś na scenkach było nawet tak, że ludzie mieli odwagę podpisywać swoje komentarze jakimś nickiem, a szczególnie brawurowi nawet imieniem czy nazwiskiem. Czad, prawda?

      Usuń

data:blogCommentMessage