Jadę metrem do pracy. Naprzeciwko siedzi młodzieniec.
Młodzieniec ma starannie wymodelowaną fryzurę, mającą sugerować korzystanie z usług stylisty włosów (bo przecież nie zwykłego fryzjera), wsadzone w uszy designerskie słuchawki, mające sugerować kompletny brak zainteresowania otoczeniem (bo niby co otoczenie mogłoby mu zaoferować) oraz ciuchy mające sugerować wyprzedzanie najnowszych trendów (bo przecież nie naśladownictwo).
Wróć, poprawka - młodzieniec nie siedzi. Młodzieniec rozsiadł się w jądrowym rozkroku, mającym sugerować maksymalny luz i domyślnie wielkie rozmiary przyrodzenia, a sugerującym kompletne buractwo. Na skutek jądrowego rozkroku młodzieniec anektuje kolanami również sąsiednie krzesełka.
Na następnej stacji do metra wsiada drobniutka starsza pani. Wróć, poprawka - wsiada prawdziwa przedwojenna dama z pięknie ułożonym srebrnym koczkiem, w eleganckiej sukience i w smukłych pantofelkach na niewielkim obcasie. Dama siada obok młodzieńca, ale z powodu jego jądrowego rozkroku musi skromnie przycupnąć na fragmencie krzesełka nie zastawionym przez jego kolana.
Młodzieniec wpatruje się w przestrzeń i kiwa głową w takt muzyki ze słuchawek. Do rytmu tupie sobie nogą, trącając przy tym kolano damy. Mijamy dwie stacje.
Dama jakby nie zwraca uwagi na jądrowy rozkrok i trącanie, ale raz po raz zerka na młodzieńca. W końcu wyciąga wypielęgnowaną dłoń i lekko stuka go w ramię. Młodzieniec podskakuje i wyjmuje z ucha jedną słuchawkę:
Młodzieniec: Tak?
Dama (dźwięcznym, równie eleganckim jak ona cała, głosem): Ja bardzo przepraszam, ale to musiało pana bardzo boleć.
Młodzieniec: Słucham?
Dama: Jak pana pokąsało.
Młodzieniec: Słucham? Co mnie pokąsało?
Dama (dyskretnie wskazuje paluszkiem w stronę centrum rozkroku): Pewnie jakiś insekt. Szerszeń albo giez. Może to trzeba maścią z apteki posmarować, skoro aż tak bardzo spuchło?
Młodzieniec błyskawicznie składa kolana, zakłada słuchawkę i wyskakuje z metra, bo pociąg właśnie zatrzymał się na kolejnej stacji.
Ja: chichoczę.
Ps. Zawsze miałam ochotę zwrócić jakoś uwagę panom z jądrowym rozkrokiem, ale nie umiałabym zrobić tego z taką troską i elegancją jak przedwojenna dama.
Tekst damy jest cudowny, ukradnę go, nauczę się na pamieć żeby recytowac bez zająknięcia i będe stosować w odpowiednich sytuacjach, z dzika przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńTeż mam taki zamiar :)
Usuńmożna udostępnić, Elu?
OdpowiedzUsuńMożna i trzeba - ku nauce dla młodzieńców i ku uciesze ludzi kulturalnych ;)
Usuńrównież chichoczę :) i kwikam radośnie :D
OdpowiedzUsuńMłodzieńcom ku przestrodze ;)
UsuńCudne:):):)
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńCiekawe, czy wysiadł na właściwej stacji ;)
OdpowiedzUsuńEvik
Trudno powiedzieć. Możliwe, że na pierwszej, jaka się nadarzyła ;)
Usuńmoje prymalne skojarzenie, to stary, brodaty niczym trener Górski przed Mundialem kawał:
OdpowiedzUsuńrzecz się dzieje dzieje w przedziale kolejowym...
pasażer nerwowo drapie się w rejonach krocznych...
pasażerka wizawi, starsza pani o wiejskim wizażu pyta empatycznie:
- wsióra ujebała?...
- nie, w mosznę...
...
a tak swoją drogą, to niewdzięczny gówniarz /ten ze scenki/... mógł chociaż powiedzieć "dziękuję", że wyrwano go z transu na jego stacji...
ech... żeby mnie tak wyrywano, gdy wpadnę w muzyczny haj w metrze... no tak, ale ja wtedy nie rozdzielam na boki razów kolanem...
do przemyślenia...
pozdrawiać jzns :)...
Do przemyślenia :)
Usuńprzemyślałem /stosując metodę "Brzytwy Ockhama"/... strategia owego młodzieńca jest nielogiczna... skoro stuka kolanem sąsiadkę, aby by mu przypomniała, że to jego stacja, to skoro on wie o zbliżaniu się tej stacji, nie trzeba mu tego przypominać... po cholerę więc marnuje energię na wykonywanie kompletnie nadmiarowej czynności?...
UsuńA wiesz, że masz rację? Ten młodzieniec całościowo był nadmiarowy ;)
UsuńW nowojorskim metrze od kilku miesiecy panowie z przerostem jadrowym moga zaliczyc mandat.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, bo ja zla kobieta jestem:)
Wspanialy wlasnie przechodzil jak pisalam komentarz, spojrzal na tytul Twojego bloga i wymamrotal: "skenky"
Uczy sie chlopina polskiego usilnie:))))
Scenki do nauki polskiego dobrze się nadają, chociaż niektóre idiomy i zabawy słowne musiałabyś pewnie tłumaczyć :)
Usuńps. A mandat za przerost bardzo mi się podoba :)
Cudowna sytuacja, można by taką nagrać i puszczać w szkołach wszystkim panom :D Aby mieć nadzieję, że przyszłe pokolenie będzie nieco bardziej ogarnięte.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy to kwestia ogarnięcia, czy czegoś innego ;)
UsuńUrocza - już ją lubię !!! Kochana Pani .... Zaburaczył się burak - a to już mistrzostwo
OdpowiedzUsuńPani pokazała, jak to robić z wdziękiem ;)
UsuńDlatego nigdy nie będę damą :)
UsuńObawiam się, że ja również ;)
UsuńPani hrabina
OdpowiedzUsuń20 maj 2015 ·
Pani hrabina jest prawdziwą hrabiną. Mówiła mi o tym moja nieżyjąca babcia. Zresztą nietrudno poznać dobre wychowanie. Jest cudownie bezwiekowa i świetnie zakonserwowana, nienagannie umalowana, włos zawsze zrobiony, a styl ubierania gustownie wyważony. Przychodzi od zimy co niedziela po gazety dla swojej przyjaciółki, którą odwiedza w szpitalu.
Tym razem nie było jednego z czasopism i szukałyśmy jakiegoś zamiennika, kiedy do kiosku weszło kilku młodych chłopaków, głośno się śmiejąc, przekrzykując i okraszając wypowiedzi soczystymi przekleństwami. Spojrzałam na klientkę, która nic sobie nie robiła z ich niewłaściwego zachowania, mimo to zareagowałam:
- Można ciszej? I bez mięsa?
Ucichli nieco, ale tylko na chwilę. Odezwałam się znowu:
- Ale panowie, co jest? Ciszej i wyrażać się, proszę.
- A co, boi się pani, że babcię brzydkich wyrazów na starość nauczymy?
Wtedy hrabina obróciła się i patrząc mu prosto w oczy, z uśmiechem powiedziała:
- Przed wojną papa miał koniuszych. Nie dość, że śmierdzieli, to jeszcze używali wulgarnego języka, nawet w obecności dam. Dziadek by ich szpicrutką przećwiczył, ale papa miał miękkie serce. Kiedyś zapytałam go, dlaczego ważą się tak odzywać w obecności mamy i moim, a papa powiedział:
- Bo pies ich matki jebał, córeczko i innego języka nie znają, jak szczekać.
Autorka Sambojka
blog Skiosku
http://joemonster.org/blog/Sambojka/13255/Pani_hrabina
Piękna anegdota. Dziękuję :)
UsuńRozbawiliście mnie tak, że nic rozsdnego nie napiszę... hm, może tylko tyle, że spróbowałem w fotelu jądrowego rozkroku :)
OdpowiedzUsuńKot powiedział: - Miau. Poza tym świat nie zareagował.
Muszę sprawdzić w metrze, co prawda u mnie nie ma metra, ale to pikuś.
Można też eksperymentować w autobusie ;)
UsuńPani Elu, jak zwykle, błyskotliwie i z wdziękiem. Och, damą być...
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała... ;)
UsuńSuper! :-)
OdpowiedzUsuńA propos fryzjera na mail scenkowy coś poslałem
A.
Zajrzę zatem :)
Usuń