Piotrek siedzi w pracy (restauracja), nie ma co robić, bo nie ma ruchu, nudzi się. Żeby się nie nudzić, czyta „Politykę”*. Na stronie 92 artykuł o Umberto Eco** i jego najnowszej książce, ze zdjęciem. Do restauracji wchodzi przedstawiciel handlowy firmy Coca-Cola, który ma coś tam naprawić w zepsutej lodówce. Patrzy na gazetę:
* Polityka nr 49 (2785) z 4 grudnia 2010; str. 92 |
- A o kim to pan tak czyta?
- O Umberto Eco.
- A kto to jest?
- Wielki człowiek... - zaczyna Piotrek, ale zanim udaje mu się dopowiedzieć, że pisarz, filozof, profesor, eseista i tak dalej, przedstawiciel rzuca okiem na zdjęcie:
- Nooo, ogromny...
(opowiedział Piotrek)
**cytaty z Umberto Eco ->
Scenka ogólnie miła do czytania ale w sumie,to włos się jeży.To już jest "sztuka",by nie wiedzieć,ba,nie słyszeć o Eco choć tak troszeczkę...
OdpowiedzUsuńNie ma obowiązku "znać", nawet jak człowiek jest "ogromny", społeczeństwo jest konsumpcyjne, nie inteligenckie :)
OdpowiedzUsuńMnie już nic nie dziwi :) jestem po kilku zebraniach z młodzieżą dwudziestoletnią, to kombinatorstwo, cwaniactwo i bezczelność mają wpisane chyba w kod genetyczny. Logiczne myślenie? Tylko przez pryzmat wyżej wymienionych. A jedna taka początkująca poetka, wymyśliła, że jednym zestawem wierszy wygra wszystkie konkursy i jeszcze pluje w twarz, kiedy ją prostuję. Ale to ja jestem jadowita, bo jak mogę jej pomysłom nie przytaknąć? Degrengolada społeczeństwa i basta!
OdpowiedzUsuńad lajt) Oczywiście, że nie ma obowiązku znać, to raczej kwestia stylu i poziomu. A może nawet i smaku, jak powiedziałby Herbert.
OdpowiedzUsuńOgólna wiedza o świecie, czytanie książek, inteligencja pozwalająca pojąć coś więcej niż wypowiedzi jurorów różnych "You can dance" nie są obowiązkowe. Każdy może wybrać bycie młotkiem;) Poza żołądkiem niektórzy jednak mają też mózg. Czy to zaczyna być elitarne?
ad Margo) Dlatego też zrezygnowałam z kontaktów z młodzieżą i dorosłymi o inteligencji i wiedzy Joli Rutowicz ;)
Swoją droga miał rację. Umberto to nie jedo styl, podobnie jak moim nie jest "picie z musztardówki";)
OdpowiedzUsuńAle to naprawdę nie jest reguła, w sensie, że młodzież dzisiejsza, i te pe. Tak mi się wydaje :).
OdpowiedzUsuńEne, ale wyjątkowo rzadko zdarzają się wyjątki od tej reguły. A potem z tej młodzieży wyrastają tacy przedstawiciele z pustym umysłem, którego główną treść stanowią wyuczone na kursach reguły marketingu, GPS (żeby nie zabłądzić po drodze do firmy) i spryt. Dla mnie to obcy gatunek.
OdpowiedzUsuńJa sądzę, że to 'rzadziej' czy 'częściej' to kwestia doświadczenia indywidualnego. Na pewno masz sporo racji. Bronić nikogo nie zamierzam, ani tym bardziej sprzeczać się ;)
OdpowiedzUsuńWygląda jak prokurator z "Gliniarza i prokuratora"
OdpowiedzUsuń(Wiem, kim był/jest Eco...żeby nie było)
pzdr
ad Ene) Pracowałam w szkole, jako pracownik etatowy, pracowałam też na gościnnych występach, prawdopodobnie spotkałam podczas tych doświadczeń parę tysięcy małolatów, z czego część bliżej. Jestem do nich nastawiona wrogo. Przedtem nie byłam ;) Nie do wszystkich, są owe wyjątki. Ale to są pojedyncze sztuki...
OdpowiedzUsuńad Bosy Antek) No Ciebie akurat nie posądzam o nieznajomość Eco :)
OK, moje doświadczenie chowa się w zestawieniu z Twoim. Masz sporo racji, jak pisałem. Niemniej, z całkowitą generalizacją zgodzić się nie mogę :).
OdpowiedzUsuńPozdr.
"Potęka smaku" w mojej pracy ma bardzo duże naczenie, które można rozpatrywać pod wieloma kątami;)
OdpowiedzUsuń"Potęga...
OdpowiedzUsuńad piotr lalik) Gdyby Eco się u Ciebie karmił, byłby zapewne jeszcze większym człowiekiem ;)
OdpowiedzUsuńrównolegle przypomniała mi się sytuacja, kiedy obsługiwałem dwóch rozgadanych młodych studentów z całą pewnoscia jakiejś "prestiżowej" WSPTKMNJDRR w bielsku, rozmawiali o psychologii i oboje próbowali sobie przypomnieć nazwisko twórcy słynnego eksperymentu. Serwojąc ich zamówienie mówię prawie szeptem, że chodzi o Zimbardo. byli wstrząśnięci faktem, że kelner wie, a oni nie.
OdpowiedzUsuńno cóż, różni ludzie są...
OdpowiedzUsuń:)
Różni, Iva... I dlatego nie wszyscy zostają naszymi znajomymi. I dlatego przedstawiciel handlowy od lodówki zostanie przedstawicielem handlowym od lodówki... I nikim więcej. Gdyby taki przedstawiciel wchodził do knajpy i rozmawiał o literaturze, może nawet jego znajomym chciałby zostać ktoś z innej niż chłodziarki bajka... A tak, zostają mu rozmowy o lodówkach i siłowni...
OdpowiedzUsuńElu lubisz mnie chociaz troszkę, co?
OdpowiedzUsuńTak. Bo rozmawiasz także o Eco :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak - to mnie przeraża. Takie wszechobecne niedouczenie i nawet brak chęci aby czegoś się dowiedzieć... Moim naturalnym odruchem (gdybym nie wiedziała kto zacz ;)) byłoby pytanie "a kto to taki ten Eco?"
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko nie generalizowałabym, Elu.
W każdym pokoleniu znajdą się matoły. Fakt, jest ich teraz zdecydowanie więcej, albo nam się tak wydaje. A wydaje nam się z tego powodu, że te matoły legitymują się dyplomami! Nieważne z jakich uczelni, bo to jednak dyplomy :) Może dlatego to jest takie przerażające.
P.S. Z Umberto kawał chłopa mimo wszystko jest ;)
Drugie P.S. Dobrze, że nie powiedział - no facet dobre buty robi :D
Och Elu, jak zwykle krótko, trafnie i treściwie! A zawód przedstawiciela handlowego jest przecież tak trudny, gdzie by tam jeszcze znajdowali czas na literaturę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, poprawiłaś mi humor, dziękuję :)
zgadzam sie z Elą, ludzie wokół nas to w wiekszości matoły. Nie chodzi o poziom inteligencji, nie chodzi o poziom wykształcenia, nie chodzi mi nawet o niewiedzę jako taką, chodzi o brak checi do poznawania swiata, do rozwijania wiedzy ogólnej, do poszukiwania, ludziom się nie chce dowiadywać! Nie wychodza poza swoja działkę i potem wychodzą takie kwiatki jak ostatnio, gdy rozmawiałem z moją kilka lat młodszą kolezanką, studentką geografii gdzieś tam, dwa lata temu miała maturę, i w trakcie rozmowy o współczesnej Polsce dziewczyna NIE WIEDZIAŁA KIM JEST WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI. I sądziła - to jest najlepsze - że skoro ona geografie studiuje, to nie musi wiedzieć takich rzeczy. Ż wyższością na mnie patrząc, który dyplomu zadnej wyższej uczelni nie mam. Jedynie skromna zdaną dawno temu na piątki maturę.
OdpowiedzUsuńNie żądam wiedzy całkowitej(bo i sama takowej nie posiadam)od młodych ludzi,marzy mi się by znali podstawowe nazwiska,fakty,wyrażenia(tłumaczyłam już starszym nastolatkom,co to jest faszyzm oraz,że Poznań leży w Polsce)-to tylko najświeższe przykłady.Można zrozumieć niezrozumienie słowa "absmak" ale to już inna bajka :)
OdpowiedzUsuńCzepialstwo. Przecież prawdę chłopak powiedział. ;)
OdpowiedzUsuńPS (z brooodą):
- Jasiu, a Fryderyka Chopina znasz?
- Nie.
- Oj, Jasiu, Jasiu, nie można tak, to wielki kompozytor, wielki Polak...
- A Starego Romana pani zna?
- ?
- No właśnie. Pani ma swoich kumpli, a ja mam swoich.
Ja mam z młodzieżą do czynienia no co dzień. Ostatnio również z taką bardziej rozgarniętą. Żeby nie przeciągać: kółko filozoficzne w gimnazjum. Na osiem osób jedna wie, nie, nawet nie wie, ale jej świta, co to humanizm, i że coś ma wspólnego z renesansem, że odwrócenie się od Boga i zajęcie sprawami człowieka... Koniec. Tyle miała do powiedzenia jedna osoba na osiem, w raczej wyselekcjonowanej grupie, raczej rozgarniętej młodzieży. Sartre im się nie kojarzy. Egzystencjalizm też nie. Pascal - no, jakieś prawo Pascala było. Sokrates - nic. Platon - nic. Jednym słowem - jak ktoś nie tańczył z gwiazdami, to dla nich nie istnieje. Trochę uogólniam, trochę przesadzam, ale tylko trochę. Generalnie mnie to przeraża.
OdpowiedzUsuńJak pomyślę, jakich kolegów będą mieli moi chłopacy za 10 lat, to mnie ciarki przechodzą.
Nie mogę nie odnieść się do młodzieży z którą mam sporo styczności, owszem przyznać muszę że takie a nie inne wychowanie, wpojone nawyki i wartości promują to co mamy.
OdpowiedzUsuńJednak niestety przyznać muszę że sporą jeśli nie olbrzymią odpowiedzialność za ten stan rzeczy mają nauczyciele.
O ile z czystym sumieniem mogę stwierdzić że poziom nauczycieli gimnazjalnych jest zadowalający, nie komentuje podejścia do wychowanków i zdolności przekazywania wiedzy, bo z tym bywa różnie, ale i rozumiem ich sytuację i "dzieci" z którymi mają do czynienia.
Ale niestety jeśli mówimy o nauczycielach kształtujących podejście do wiedzy, odpowiedzialnych za zaszczepienie literatury czy nauki ogólnie, wytworzeni głodu wiedzy, czyli nauczycielach nauczania początkowego i szkół podstawowych to wygląda to fatalnie.
Nie będę tu przytaczał konkretnych przykładów bo to dużo miejsca zajmie a i czasu mam niewiele, ale to z czym się czasem spotykam to
zakrawa na kpinę.
Oczywiście nie zwalniam tu z odpowiedzialności rodziców, ale to już inny temat i ich postępowanie mogę poniekąd zrozumieć, w końcu specjalistami nie są.
deili, nauczyciele uczą tak, jak im każe system. Nie są rozliczani z tego, czy ich uczniowie mają głód wiedzy, tylko czy i jak zdają końcowe testy. A że inaczej się uczy zdawania testów, niż dajmy na to pisania prac na podstawie literatury... Testy spłycają i tak z Umberto Eco zostaje tylko "wielki człowiek". Mało tu treści, a jak wiadomo od czasów Rejsu', "jak nie ma treści, to można podkładać różne treści", również takie, że "wielki" jest w sensie czysto fizycznym ;-)
OdpowiedzUsuńjejku odetchnąłem z ulgą, bo chociaż nie mam dyplomu i jestem tylko kelnerem, to wiem co jest humanizm, egzystencjalizm, Sartre, Sokrates, Platon, nawet wiem, że był Plotym...ufff
OdpowiedzUsuńNawet najlepszy nauczyciel nie zachęci do czytania książek, jeśli dziecko nigdy wcześniej na oczy nie widziało książki i nie spotkało się z sytuacją, gdy rodzice czytają.
OdpowiedzUsuńNo miał facet rację, do tej "róży" to on nijak przystaje. :)))
OdpowiedzUsuńDesperate, tak zgodzę się że nauczyciele uczą według pewnego systemu, ale jeśli dziecko jest wyśmiane za to że potrafi zwrócić uwagę nauczycielowi na nieścisłość w tym czego naucza, a właściwie na uproszczenie a po udowodnieniu swojej racji jest nazwane bezczelnym to chyba już nie efekt materiału nauczania.
OdpowiedzUsuńPrzykład, chłopiec w 4 lub 5 klasie zwraca nauczycielowi uwagę że są 4 a nie 3 jak powszechnie się przyjęło stany skupienia, miał na myśli plazmę.
Został delikatnie mówiąc ośmieszony przez ową nauczycielkę.
Na kolejną lekcję przyniósł odpowiednie materiały, by udowodnić swoją rację. Niestety dowiedział się że jest chamski i bezczelny bo neguje wiedzę nauczyciela.
Po mojej osobistej wizycie w szkole dowiedziałem się że to ja jestem winien bo go ustawiam a biedna nauczycielka a przecież nie może mieć takiej wiedzy bo tego uczy się najwcześniej w liceum.
To niestety tylko jeden z przykładów na których opieram swoją opinię.
ad deili) Faktycznie, podałeś drastyczny przykład próby zniechęcania do wiedzy i zabicia ciekawości dziecka przez nauczycielkę (zapewne niedouczoną i zakompleksioną wielce). Ale TO dziecko, jestem się w stanie założyć, pochodzi z domu, w którym się czyta i ciekawi światem. I nie sądzę, że jedna taka, jak opisana, pańcia będzie w stanie mu to odebrać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie z Elą. Szkoła jaka jest każdy widzi. Większość nawyków wynosimy z domu. Jeśli dziecko widzi, że w domu się nie czyta, nie ma ani jednej książki, gdzie tylko TV i pilot, to jest mu szalenie trudno wyrwać się z takich schematów (nie mówię, że to nie jest możliwe). Zamiast czytania bajki na dobranoc jest telewizja i mnóstwo ogłupiających filmików niby dla dzieci. Oczywiście, są też przepiękne bajki, ale tych jest zdecydowana mniejszość.
OdpowiedzUsuńNie zwalajmy tego stanu rzeczy rzeczy tylko na szkołę. Rola rodziców jest też niesłychanie ważna. Rodzina i wychowanie to jest baza. Reszta wtedy nie będzie aż tak ważna, chociaż też nie bez znaczenia ;)
Pewnie, że to złożona sprawa. Dom-szkoła-system edukacji-nauczyciele... Ale całokształt i przede wszystkim rezultaty nie nastrajają optymistycznie.
OdpowiedzUsuńAd Ela) Pozory mylą, jedyne co się czyta w domu rodzinnym tego chłopaka to etykiety z butelek po napojach. Tym bardziej mnie cieszy jego ambicja :)
OdpowiedzUsuńCo do telewizji nie mam nic przeciwko jeśli jest np. Discovery ;)
Ale oczywiście nie twierdze że szkoła jest jedynym problemem, nie mniej problemy jakie występują w szkolnictwie powodują że czasami ta cienka nić nadziei zostaje zerwana.
Oczywiście było by również podłością gdybym nie docenił wielu innych nauczycieli którzy odwalają kawał dobrej, często niełatwej roboty.
Po prostu poraża mnie brak kompetencji niektórych osób, w tym przypadku mówię o szkole, ale nie tylko tam ona jest.
Wracając do tematu to z naszą narodową mentalnością nie zajedziemy za daleko.
Młodzież wkraczająca w dorosłe życie ma zupełny brak namacalnych autorytetów, a osoby które mogły by nimi być są niszczone przez grupy różne grupy interesów.
Jeśli tylko ktoś zostanie głośno pochwalony przez jedną stronę natychmiast z drugiej otrzyma wiadro pomyj na siebie. Czy więc warto być kimś ?
"O Bibliotece" i "Szaleństwo Katalogowania" już za to tylko zasługuje na przydomek "Wielki"... Choć jego, że tak powiem, "gramatura" niepapierowa też się do najniższych nie zalicza - fakt...
OdpowiedzUsuń